Slisz: Pokazaliśmy dziś Legię walczącą do końca
- Nie uczestniczyłem jeszcze w takim meczu. Jak dwa razy Austria strzelała nam bramki dające im dogrywkę, to w głowie działo się dużo. Było mnóstwo złości, ale kluczowa była nasza reakcja, że potrafiliśmy z tego wszystkiego wyjść. Mówi się "Legia walcząca do końca" i dziś to pokazaliśmy - powiedział po zwycięstwie w Wiedniu Bartosz Slisz.
- Asysta niczym Josue? To było trochę inaczej, bo ja jestem prawonożny. Fajnie, że się udało, że Marc Gual tam się znalazł na dalszym słupku. Takie podania można było częściej widzieć w moim wykonaniu już w poprzednim sezonie. Wcześniej nie było z nich wielu bramek, ale dziś wyszło dobrze. Ta bramka na 2-0 dała więcej energii, podbudowała nas. Natomiast bramka na 3-0 mogła być zwieńczeniem, ale cofnęliśmy się i daliśmy więcej miejsca rywalom do grania w piłkę. To był nasz błąd.
- Austria nabrała wiatru w żagle. Przegrywali 3-0, nie mieli nic do stracenia i rzucili wszystkie siły do ataku. Powinniśmy się skupić jednak na sobie, bo po trzeciej bramce nie wyglądało to tak jak powinno. Było mniej ruchu, utrzymania piłki i kreowania. Oddaliśmy pole Austrii Wiedeń, co jest do poprawy.
- Pokazaliśmy, że potrafimy strzelać bramki. Do siatki trafiało dziś pięciu różnych zawodników. To naprawdę cieszy, a szczególnie gole Macieja Rosołka i Ernesta Muciego. Dla nich one są na pewno ważne.
- Miałem jeszcze trochę sił, żeby świętować z kibicami, ale już w połowie ich zabrakło i zmęczenie mnie dopadło (śmiech). Jeszcze miałem spotkanie z rodzicami, którzy przyjechali obejrzeć to spotkanie w rocznicę swojego ślubu, a my sprawiliśmy im niezły prezent. To był dla mnie wzruszający moment, bo takich meczów nie rozgrywa się często.