Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Zrinjskim
W czwartek Legia Warszawa wygrała 2-0 ze Zrinjskim Mostar 2-0, dzięki czemu umocniła się na pozycji lidera w grupie Ligi Konferencji Europy. Zapraszamy do zapoznania się z ocenami, jakie przyznaliśmy piłkarzom stołecznego zespołu.
Rafał Augustyniak - To już jego drugi mecz z rzędu na bardzo wysokim poziomie. Ponownie pokazał, że może być liderem defensywy. Od pierwszej minuty był pozytywnie naładowany, głupio nie faulował rywali i z dużą precyzją im przeszkadzał. Miał nieco problemy w starciach w powietrzu z Bilbiją, lecz nie miało to wpływu na przebieg spotkania. To on dobrym wykończeniem dał Legii prowadzenie. Dodatkowo dobrze się ustawiał i krył przeciwników, czuł odległość do piłkarzy przyjezdnych. Nie wahał się, co było widać, gdy w 37. minucie do końca walczył o piłkę, choć była szansa, że wyłapie ją Hładun. Stoper nie chciał ryzykować, co się ceni. Był aktywnym piłkarzem w konstruowaniu ataków gospodarzy, a na połowie Zrinjskiego radził sobie bardzo dobrze.
Juergen Elitim - Od pierwszych minut był liderem w środku pola. Kontrolował to co się działo przed nim, ale również za nim. Cały czas był skupiony, nie pozwalał sobie nawet na moment zawahania. Kiedy trzeba było, grał na jeden kontakt, ale potrafił wyczuć moment, aby przytrzymać futbolówkę nieco dłużej. Skutecznie posyłał również piłkę na boki. Kilkakrotnie szukał strzału, szkoda, że nie były one najlepsze. Mecz jak najbardziej na plus.
Patryk Kun - Wydaje się, że na lewym wahadle stworzyła się zdrowa rywalizacja. Kun dostał szansę w meczu ze Zrinjskim, bez dwóch zdań ją wykorzystał. Od pierwszych minut bardzo ciężko pracował. Dużo biegał, nie odpuszczał i był właściwie wszędzie, gdzie trzeba. Popisywał się skutecznymi rajdami, a jeden z nich zakończył się faulem w polu karnym. Można mieć pewne wątpliwości czy sędzia faktycznie powinien wskazać na wapno, lecz pewne jest, że wahadłowy wygrał walkę o pozycję z zawodnikiem z Mostaru. Miał kilka udanych interwencji bliżej własnego pola karnego, co wynikało z jego szybkości oraz dynamiki. Rywale nie mogli go prześcignąć. Zszedł z murawy w 77. minucie.
Jurgen Celhaka - Spotkanie rozpoczął niezdrowo nabuzowany, co zakończyło się żółtą kartką jeszcze przed 10. minutą. Na szczęście ta kara go stonowała. Albańczyk grał w swoim stylu, uspokajał poczynania Wojskowych, ale wiedział kiedy przyśpieszyć. Zawsze był w dobrym miejscu o właściwej porze. Można być w lekkim szoku, jak duży postęp zrobił ten piłkarz. Zdecydowanie należycie wykonuje swoją pracę w środku pola, a z Elitimem w czwartek świetnie się dopełniali. Zszedł z boiska w 64. minucie.
Steve Kapuadi - Pierwsze minuty w jego wykonaniu mogły nieco postraszyć kibiców, bo Kapuadi często z piłką przy nodze podejmował niepotrzebne ryzyko. Każda taka sytuacja dawała mu więcej pewności siebie. Dokładnie wyprowadzał piłkę z własnej połowy. Współpraca bloku defensywnego w czwartek układała się bardzo poprawnie. Błędy mu się nie przydarzały, a często skutecznie interweniował. Raz nawet pokusił się o strzał, ale piłka poszybowała nad bramką.
Radovan Pankov - Można powiedzieć - wreszcie! Serb zagrał na dobrym poziomie, bo przecież jego ostatnie występy były przeciętne. Tym razem Pankov od pierwszych minut dobrze wyglądał na murawie. Wywierał skuteczną presję na rywalach, nie gubił się, był niewidoczny, co dobrze świadczy o jego poczynaniach w defensywie. Bardzo pewną interwencją popisał się w 74. minucie. Jedyne czego zabrakło, to dalekich podań, a wiemy, że ten element jest u niego na wysokim poziomie.
Josue - Plus należy się mu przede wszystkim za wykorzystanie rzutu karnego. Zagrał spotkanie na niezłym poziomie, choć wiadomo, że potrafi zanotować o wiele lepszy występ. Od pierwszych minut szukał ciekawych podań do kolegów, choć niekiedy były one niecelne. Szczególnie dużo piłek posyłał w pole karne rywala, jednak to nie wychodziło Portugalczykowi najlepiej. Nie popełniał błędów w ustawieniu czy kontroli nad piłką. Zagrał spokojne spotkanie, bez jakiś ekwilibrystycznych zagrań. Może właśnie takiego Josue tego dnia potrzebowali legioniści. Zszedł z murawy w 85. minucie.
Dominik Hładun - Od pierwszych minut był skupiony i skoncentrowany, dzięki czemu dobrze zabezpieczał defensywę. Przyjezdni zbytnio go nie przetestowali, to był spokojny wieczór Hładuna. Raz powinien złapać piłkę, zamiast piąstkować, ale ostatecznie rywale nie wykorzystali jego niepewnej interwencji. Brawo za czyste konto, to zawsze daje otuchy bramkarzowi.
Ernest Muci - Był aktywny, starał się i dużo biegał, jednak za wiele z tego nie wynikało. Miał problem z podjęciem ostatecznej decyzji. Zamiast strzału, podawał do najbliższego rywala, tym samym niweczył dobre akcje zespołu. Po zmianie stron nieco więcej dawał drużynie, ale wciąż to nie był Muci z początku sezonu. Wygląda, jakby brakowało mu pewności siebie, a przecież ma umiejętności, szybkość czy kontrolę nad piłką. Zszedł z murawy w 85. minucie.
Paweł Wszołek - To było kolejne przeciętne spotkanie w jego wykonaniu. W pierwszej połowie był mało aktywny, często gubił futbolówkę, a momentami nawet jak miał miejsce, aby ruszyć, to nie wychodziło mu najlepiej. Po zmianie stron wyglądał korzystniej, bo było go więcej. Szkoda, bo spora część jego dośrodkowań nie trafiała do adresata. Sam miał idealną okazję, aby wpisać się na listę strzelców. Wszołek powinien lepiej uderzyć, bo ta świetna akcja Legii niestety nie zakończyła się chociażby celnym strzałem. Wahadłowy nieco przygasł w ostatnim czasie. Miejmy nadzieję, że to jedynie chwilowy dołek lub po prostu zmęczenie.
Tomas Pekhart - Spotkanie ze Zrinjskim idealnie pokazało, czego Pekhart nie daje zespołowi, a ostatnio gwarantował Kramer. Czech był zupełnie niewidoczny. Snajper czekał na piłkę w polu karnym, ale ta do niego nie docierała. Słoweniec jest w stanie wziąć futbolówkę na siebie, dokładnie podać czy wykonać rajd, a 34-latek jest statyczny. Brakowało zespołowi z przodu kogoś bardziej mobilnego. Opuścił murawę w 76. minucie.
Zmiennicy
Bartosz Slisz - Na boisku zameldował się w 64. minucie. Dał porządną zmianę. Sporo walczył, chciał się pokazać z dobrej strony, zanotował nawet ważną interwencję w 79. minucie.
Blaz Kramer - Na boisko wszedł w 76. minucie. To był występ bez historii. Podobnie jak Pekhart, Kramer był niewidoczny, ale czasu na murawie miał znacznie mniej.
Gil Dias - Na murawie pojawił się w 77. minucie. Z pewnością walki i zaangażowania odmówić mu nie można, ale więcej nic nie pokazał.
Maciej Rosołek i Marc Gual - grali za krótko, aby ocenić.