Tobiasz: Nie mamy się czego wstydzić
- Na początku wyglądało to dobrze, potem było widać różnicę fizyczną. Zabrakło nam trochę sił, ale nie możemy nikogo za to obwiniać. Nie mamy się jednak czego wstydzić. Pozostaje niedosyt, ale myślę, że możemy być z siebie dumni, z tego co pokazaliśmy na tak fantastycznym stadionie - powiedział po porażce z Aston Villą bramkarz Legii, Kacper Tobiasz.
- Zachowanie Johna McGinna przy stałym fragmencie nie miało wpływu na straconą bramkę. Zanim ta piłka została zagrana, on zdążył uciec. Taką mają taktykę na dekoncentrację i rozbicie obrony, ale nie zwracaliśmy na to uwagi, bo był na pozycji spalonej, więc to jego zadaniem był powrót na odpowiednią pozycję.
- Mieliśmy kłopoty przy stałych fragmentach gry, ale Premier League to Premier League. Nie licząc zawodników ze środka pola, to byli sami giganci, wielkie chłopy. Nie ma co się dziwić, że mają stałe fragmenty na wysokim poziomie. Angielska liga zawsze z nich słynęła, więc spodziewaliśmy się tego. Nie wszystko niestety da się obronić.
- Aston Villa podeszła do tego spotkania podobnie jak do pierwszego w Warszawie, ale byli o wiele bardziej cierpliwi i konsekwentni w swoich działaniach. Płyta boiska również im zdecydowanie pomogła, bo piłka była dwa razy szybsza niż u nas. Boisko - stół, jak to się mówi. Pokazali jednak przede wszystkim jakość, nie bez powodu są tylko dwa "oczka" za liderem w swojej lidze. Nic dodać, nic ująć.
- Atmosfera tu nie była niczym wspaniałym, u nas jest zdecydowanie lepsza. Jeśli chodzi o naszych kibiców, to rozumiem zachowawcze rozwiązania ze strony klubów. Niedorzecznym dla mnie jest jednak, by nie pozwolić wejść na stadion ludziom, którzy płacą za bilet, zwalniają się z pracy, przyjeżdżają specjalnie dla swojej ukochanej drużyny. To jest absurd. To brak okazania szacunku, o którym wszyscy tak głośno mówią.
- Czy przeciwko AZ Alkmaar dokończymy robotę? Jak najbardziej.