Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Molde FK
Legioniści w Molde zagrali katastrofalną pierwszą połowę, przez co druga stała pod znakiem gonitwy. Ostatecznie Legia przegrała 2-3. Zapraszamy do zapoznania się z indywidualnymi notami piłkarzy.
Josue - W pierwszej połowie podejmował sporo błędnych decyzji, czasami niedokładnie podawał lub wybierał złe rozwiązania. Trzeba mu jednak oddać, że przy tym nieźle egzekwował stałe fragmenty gry. Jego dośrodkowania z rzutów rożnych były dla Molde bardzo niewygodne. Na szczęście po zmianie stron postawa Portugalczyka na murawie była dużo lepsza. Więcej myślał, ciekawie zagrywał, a co więcej, zdobył bardzo ładną bramkę. Jego podania czy przerzuty były trudne do rozszyfrowania dla przeciwników. Po pierwszej połowie wydawało się, że od pozytywnej noty jest daleki, jednak w drugiej odsłonie spotkania zaplusował.
Artur Jędrzejczyk - Jest właściwie jedynym zawodnikiem z trójki stoperów Legii, do którego nie można mieć uwag. Oczywiście, zawsze znajdzie się jakiś błąd czy zła decyzja, ale nie raziły one w oczy. W 52. minucie był nawet bliski zanotowania asysty, kiedy świetnie zgrał futbolówkę do Burcha, który oddał strzał, lecz piłką nabił rywala. To było raczej stabilne spotkanie w wykonaniu Jędrzejczyka, który przecież wydaje się, że podstawowym stoperem legionistów na ten moment nie jest.
Juergen Elitim - To spotkanie pokazało dwie twarze Elitima. Jedna z nich szczególnie wyróżniała się podczas pierwszej połowy. Kolumbijczyk zupełnie nie radził sobie w defensywie. Rywale mijali go swobodnie, bez większych problemów, a on nie stawiał oporu. Dodatkowo jego podania często były za mocne. Po zmianie stron świetnie pokazał się w ofensywie oraz rozegraniu. Potrafił wygarnąć futbolówkę, ruszyć z nią do przodu, a tym samym zapoczątkować atak warszawiaków. Brawa za zagranie z 71. minuty. Dośrodkowanie Elitima do Augustyniaka było genialne. Cała druga odsłona spotkania pokazała, jak ważne w środku pola jest zgranie oraz wzajemne uzupełnianie. Asystent oraz strzelec drugiego gola dla Legii momentami dogadywali się bez słów.
Yuri Ribeiro - Przy trzeciej bramce zachował się źle, nie potrafił oddalić zagrożenia. Minęlibyśmy się jednak z prawdą, gdybyśmy napisali, że zagrał fatalny mecz, na co wskazuje wynik spotkania po pierwszej połowie. Portugalczyk zanotował kilka dobrych interwencji w ważnych momentach. Właściwie nie minęła minuta spotkania, a Ribeiro pewnie i skutecznie przerwał atak Molde. Dodatkowo w końcówce pierwszej połowy zablokował uderzenie z dystansu. Warto również docenić jego świetne otwierające podanie, które zaprezentował na początku drugiej połowy. Tym zagraniem nieźle napędził atak. To spotkanie powiedziało o Ribeiro, to co już wiedzieliśmy. Jest zawodnikiem, który często w skali sezonu popełnia błędy w defensywie, ale dobrze włącza się do ofensywy, jednak problem w tym, że można to napisać o każdym ze stoperów warszawiaków.
Paweł Wszołek - W Legii wiele zależy od Wszołka. Kiedy ten ma gorszy dzień, warszawiakom jakby trudniej gra się w ofensywie. Nie da się ukryć, że 31-latek w Molde prezentował się przeciętnie. Nie mówimy tylko o pierwszej połowie, gdyż ta dla wszystkich była nieudana, lecz prawy wahadłowy nawet po zmianie stron znacząco nie odżył w ofensywie. Warto go jednak pochwalić za defensywne poczynania, gdyż skutecznie wspierał obronę.
Qendrim Zyba - Szkoda, że zadebiutował w takim spotkaniu. Kosowianin został rzucony na głęboką wodę, ale z drugiej strony piłkarz, który trafia do Legii, musi radzić sobie w trudnych sytuacjach. Zyba nie rozpoczął źle tego spotkania, a w 5. minucie zachował się w wyśmienity sposób. Agresywnie zabrał piłkę rywalowi, po czym dalekim podaniem znalazł Pekharta. Później tak dobrze już nie było, ale jego gorsza postawa ewidentnie wynikała z braku zgrania z Elitimem. Widać, że ten duet nie zdążył się jeszcze poznać na murawie. Skreślać Zyby nie można, jednak legijnej przygody najlepiej nie rozpoczął. Zszedł z boiska po 45 minutach.
Patryk Kun - Na boisku spędził tylko pierwszą połowę spotkania. Można go pochwalić za dwa dośrodkowania. Jedno do Pekharta, który źle zgrał piłkę do kolegi, a drugie do Elitima, kiedy Kolumbijczyk nie dał rady strzałem głową umieścić futbolówki w siatce. W defensywie prezentował się słabo. To, że niekiedy przegra fizyczną walkę, jest wkalkulowane w jego styl gry oraz warunki, lecz Kun często nie nadążał lub wyglądał na zagubionego. Mecz w Molde, podobnie jak w Chorzowie, pokazał, że na ten moment jest gorszym wahadłowym od Morishity.
Maciej Rosołek - Starań odmówić mu nie można, ale na murawie legioniści za wiele z tego nie mieli. Czasami miał problemy z przyjęciem, dokładnym podaniem, niekiedy nawet na kilka metrów. Raz znalazł się w niezłej sytuacji, ale trafił piłką w drugą nogę. Trudno wyciągnąć jakieś pozytywne aspekty z jego boiskowej postawy. Zszedł z murawy w 66. minucie.
Tomas Pekhart - Kiedy wszedł na murawę w starciu z Ruchem, pokazał się z niezłej strony. W Molde na boisku spędził całą pierwszą połowę, ale wyglądał o wiele gorzej. Nie biegał tak dużo, nie walczył, tych starań wydawało się, że było jakby mniej. Również gra tyłem do bramki wyglądała w jego wykonaniu dużo gorzej. Na murawie nie dawał za wiele, był raczej niewidoczny.
Kacper Tobiasz - Trudno napisać coś pozytywnego o jego występie. Prawdopodobnie było to najgorsze spotkanie Tobiasza z "eLką" na piersi. Dwa gole po prostu zawalił. Przy drugim trafieniu Molde wystarczyłoby, aby sparowałby piłkę do boku, a w najlepszym wypadku złapał ją po strzale Eikrema z dystansu. Niedługo później futbolówką prześlizgnęła mu się pod ręką, co poskutkowało wynikiem 0-3. Gorsze dni oraz błędy się zdarzają, lecz Legia potrzebuje golkipera, który popełnia je rzadko, a najczęściej broni sytuacje wręcz niemożliwe.
Steve Kapuadi - Wystarczyło kilka minut meczu, aby zauważyć, że to nie będzie dobre spotkanie w jego wykonaniu. Kapuadi był przede wszystkim bardzo elektryczny. Nie minęło dziesięć minut, a stoper powinien lepiej zachować się pod bramką rywala, gdy otrzymał świetne podanie, ale co ważniejsze, dwukrotnie podejmował błędne decyzje we własnym polu karnym. Widać, że myślami był zupełnie gdzie indziej. To Francuzowi przy akcji bramkowej uciekł Gulbrandsen, który wpisał się na listę strzelców. Ten doskok stopera kilkakrotnie był za wolny, taki ślamazarny. Również jego bierność widoczna była przy drugim trafieniu, a przy trzecim bał się zaatakować szukającego miejsca na strzał przeciwnika. Trudno powiedzieć, skąd tak słaba forma Kapuadiego. Wiemy, na co go stać, jaki styl gry preferuje, ale tego dnia był to inny zawodnik. Słabą dyspozycję zauważył przede wszystkim trener Runjaić, który po pierwszej połowie zdjął go z murawy.
Zmiennicy
Rafał Augustyniak - Wszedł na murawę po przerwie. Odmienił grę przede wszystkim w środku pola, ale nie tylko. Był aktywny na całym boisku. Zdecydowanie się wyróżniał, a jego brak na murawie od pierwszej minuty okazał się sporym błędem trenera Runjaicia. W 71. minucie głową wpakował piłkę do siatki. Znalazł się w odpowiednim miejscu, skutecznie wykończył dośrodkowanie i można powiedzieć, że zadbał, aby emocje były również w rewanżowym starciu w Warszawie.
Marco Burch - Wszedł na boisko po przerwie. Trzeba przyznać, że zaskoczył swoją pewną postawą. W 58. minucie świetnym wślizgiem zablokował uderzenie przeciwnika, które było bardzo groźne. To była świetna interwencja Szwajcara. Czasami ryzykował, ale się nie mylił, rozwiązania, które wcielał w życie, były skuteczne. Raz mógł wpisać się na listę strzelców, ale nieco sytuacyjnym strzałem nabił rywala. Miejmy nadzieję, że to dobre wejście na plac gry zapoczątkuje lepszy okres Burcha w Legii.
Ryoya Morishita - Mógł się pokazać podczas całej drugiej odsłony spotkania. Już chwilę po wejściu na murawę świetną piłkę posłał do Rosołka, który źle się zachował. Napędzał akcje legionistów, parł do przodu i z pewnością w ofensywnie wyglądał lepiej od Kuna. Widać, że to piłkarz, który ma jakość i potencjał, aby na stałe zadomowić się w jedenastce. Niestety, przytrafił mu się jeden poważny błąd. W 58. minucie tragicznie zagrał futbolówkę pod własnym polem karnym. Japończyk po prostu oddał ją rywalowi, ale na wysokości zadania stanął Burch.
Bartosz Kapustka - Wszedł na boisko po przerwie. W sumie oddał trzy niezłe strzały, szkoda, że zabrakło mu szczęścia, gdyż raz trafił słupek, później minimalnie przestrzelił, a na koniec piłkę nad poprzeczką sparował golkiper. Robił dużo ruchu, wprowadził świeżość, to była dobra zmiana.
Blaz Kramer - Na murawie pojawił się w 66. minucie. Nie zagrał lepiej ani gorzej od swojego poprzednika. Nie wniósł wiele, nie był również widoczny czy nad wyraz aktywny. Oczekujemy więcej od napastnika, który w pełni sił wchodzi z ławki.