Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Piastem
Po serii czterech meczów bez zwycięstwa w lidze, Legia Warszawa wreszcie mogła dopisać do swojego konta kolejne 3 punkty. W niedzielę przy Łazienkowskiej legioniści pokonali Piast Gliwice 3-1. Zapraszamy do zapoznania się z ocenami, jakie przyznaliśmy podopiecznym trenera Runjaicia.
Marc Gual - Dwa trafienia? Mistrzostwo świata. Pierwsze to piękne uderzenie, nieco podobne do gola Ernesta Muciego w Birmingham. Drugie? Fantastyczny rajd, zrobił to przebojowo i zakończył inteligentnym uderzeniem. Od pierwszej minuty był bardzo ważnym piłkarzem Legii. Na murawie chciał być wszędzie, nie odpuszczał i walczył do ostatniej chwili. Miło się patrzyło na jego boiskowe poczynania, dlatego szkoda, że murawę opuścił już w 65. minucie. To był jego dzień, wydaje się, że jakby został na boisku dłużej, to zdobyłby jeszcze jedną bramkę.
Juergen Elitim - Był arcyważnym zawodnikiem w starciu z Piastem. Elitim od początku bardzo ciężko pracował, dynamicznie się poruszał, a dodatkowo szybko podejmował decyzje. Już w 5. minucie jego zryw skutkował niezłą akcją Guala. Dodatkowo Kolumbijczyk nie odpuszczał w defensywie, a kilkakrotnie przerywał akcje gliwiczan wślizgiem czy dobrym ustawieniem. Na murawie miał luz, więc nic dziwnego, że wykręcił największą liczbę dryblingów (3) spośród piłkarzy Legii (tyle samo co Gual). Nawet gdy w drugiej połowie był nieco mniej widoczny, jego praca bliżej własnego pola karnego była bardzo istotna.
Rafał Augustyniak - Ponownie pokazał się z dobrej strony, a szczególnie na początku meczu zdecydowanie się wyróżniał. Potrafił ruszyć dynamicznie i bardzo odważnie, co zaprezentował w 16. minucie, gdy oddał mocny i trudny do obrony strzał (ostatecznie był faulowany). Przez całe spotkanie grał na wysokich obrotach, często był przy piłce i wiedział, co z nią zrobić. W 56. minucie zablokował mocne i groźne uderzenie Czerwińskiego. Było widać u niego koncentrację od pierwszej do ostatniej minuty. Jedynie nieco dynamiki zabrakło mu przy golu Piaseckiego, jednak nie od dziś wiadomo, że Augustyniak nie jest demonem prędkości.
Josue - Oczywiście, gol Portugalczyka z rzutu wolnego - stadiony świata. Lepiej nie dało się uderzyć ze stojącej piłki. To było ważne trafienie dla niego oraz zespołu, choć wszelkie gesty po golu były zupełnie niepotrzebne. Czy poza tym strzałem czymś szczególnym wyróżniał się na placu gry? Niezupełnie, bo był nieco skryty. Warto jednak zaznaczyć, że gdy się pojawiał, robił dobrą robotę. Raz nawet świetnym wślizgiem zablokował uderzenie jednego z gliwiczan. Większych błędów czy strat również nie zanotował.
Yuri Ribeiro - Rozegrał przyzwoite spotkanie, a przede wszystkim nie popełnił ani jednego błędu. Niestety, w ostatnim czasie wydawało się, że co mecz musi dopuścić się rażącego babola. Na szczęście rywalizacja z Piastem jest drugą z rzędu w wykonaniu Portugalczyka, gdy się nie myli. W defensywie skutecznie utrudniał życie gliwiczanom, choć wydaje się, że zbyt wiele pracy nie miał.
Tomas Pekhart - Napastnika rozlicza się z goli, ale nie można napisać, że Czech w starciu z Piastem zagrał złe spotkanie. Miał ambicję, ciężko pracował i walczył. Robił wszystko, aby odzyskiwać futbolówkę. Nie miał okazji do zdobycia bramki, ale to nie jest tylko i wyłącznie jego wina, bo w niedzielę Wszołek i Morishita pokazali się ze słabej strony. Rzadko miał styczność z piłką, ale dla zespołu robił wiele dobrego. Opuścił boisko tuż przed końcem spotkania.
Radovan Pankov - Po jego występie można mieć mieszane uczucia. Zawinił przy trafieniu gliwiczan. Serbowi zupełnie uciekł Piasecki, który wpisał się na listę strzelców. Niedługo później wydawało się, że zbyt mozolnie porusza się z piłką, ostatecznie zagrał ją do Guala, który wykonał majstersztyk. W 53. minucie Pankov miał sporo szczęścia, bo zgubił Piaseckiego, który koncertowo zmarnował swoją szansę, ale kilka minut później Serb interweniował bardzo skutecznie. Stoper był blisko noty neutralnej, choć jednak błąd przy golu przeważył za negatywną oceną za niedzielny występ.
Bartosz Kapustka - W niedzielę czegoś po prostu mu brakowało. Szczególnie w rozegraniu "Kapi" niekiedy się gubił lub źle dostarczał piłkę. Również broniąc, często był spóźniony, na co wskazuje liczba fauli, gdyż Kapustka aż pięciokrotnie w nieprzepisowy sposób zatrzymywał rywali (najwięcej w tej kolejce wraz z Ulvestadem z Pogoni Szczecin). W 69. minucie miał miejsce, aby ruszyć z futbolówką, ale brakowało zdecydowania i dynamiki. Oczekiwaliśmy po "Kapim" znacznie więcej.
Ryoya Morishita - Pierwszy raz musimy napisać, że Japończyk zagrał słabo. Nie wiem, czy to kwestia gorszego dnia, a może tak świetnie zneutralizował go Piast, ale zawodnik Legii zupełnie nie mógł się przebić. Na lewej flance praktycznie nie istniał. Był schowany do kieszeni i nie mógł się z niej wygrzebać przez całe spotkanie. W ofensywie było go mało, a gdy w końcówce starcia musiał pracować w defensywie, to przeszkadzały mu jego warunki fizyczne. Opuścił plac gry w 89. minucie.
Dominik Hładun - Można powiedzieć, że spotkanie przy Łazienkowskiej było meczem celnych strzałów, bo Legia oddała takie trzy, a Piast jeden. Nie brzmi to pozytywnie dla Hładuna, którego pokonał Piasecki. Warto dodać, że dla snajpera było to pierwsze trafienie w Ekstraklasie od końcówki kwietnia zeszłego roku. Golkiper wybiegł do piłkarza Piasta, po czym znalazł się w beznadziejnym punkcie do interwencji. Była to błędna decyzja bramkarza, a zarazem niezrozumiała.
Paweł Wszołek - Od początku spotkania Wszołek był niewidoczny. Kilkakrotnie starał się ruszyć z futbolówką, ale gdzieś ją gubił lub podejmował błędne decyzje. Jedno dobre dogranie do Guala w 4. minucie to za mało, aby napisać, że ktoś się wyróżniał. Praktycznie nie było sytuacji, gdy Wszołek udowadniał swoją przydatność dla drużyny. Niekiedy był spóźniony, a szczególnie w 63. minucie, gdy sfaulował Mokwę. Wszołek obejrzał czerwoną kartkę, więc przedwcześnie opuścił murawę.
Zmiennicy
Steve Kapuadi - Na boisku pojawił się w 65. minucie. Występ poprawny, raczej nie ma się do czegoś przyczepić. Francuz również nie błysnął w żaden sposób.
Jurgen Celhalka, Maciej Rosołek i Artur Jędrzejczyk - Grali za krótko, aby ocenić.