REKLAMA
REKLAMA

Nasze oceny

Plusy i minusy po meczu z Rakowem

Mikołaj Ciura, źródło: Legionisci.com

Legia Warszawa w drugim z rzędu meczu roztrwoniła prowadzenie w ostatnich dziesięciu minutach i straciła bardzo ważne punkty z drużyną z czołówki. Tym razem podopieczni Goncalo Feio, który debiutował na ławce trenerskiej Legii, zremisowali z 1-1 z Rakowem Częstochowa. Zapraszamy do ocen, które wystawiliśmy legionistom za ten mecz.



Dominik Hładun - Zdecydowany MVP tego spotkania. Można śmiało stwierdzić, że gdyby w bramce "Wojskowych" tego dnia był kto inny, legioniści przegraliby to spotkanie. Golkiper Legii robił wszystko, by zachować swoje pierwsze ligowe czyste konto w tym sezonie, co niestety ostatecznie mu się nie udało. Instynktowne interwencje strzałów z dystansu, nieraz w iście siatkarskim stylu, takie jak z 59. minuty po centrostrzale z lewej flanki czy 73. minuty po mocnym uderzeniu Koczerhina, ratowały Legię i wyglądały imponująco. Dodatkowo bramkarz dobrze zachowywał się na przedpolu, często kasował wysokie podania Rakowa za linię obrony Legii, które były ich głównym pomysłem na grę. Przy bramkowej główce Ante Crnaca nie miał najmniejszych szans na interwencję. Widać, że Hładun łapie coraz większą pewność w bramce, co znacząco pomaga drużynie.

Tomas Pekhart - Przyzwoity występ Czecha, okraszony bramką. W 17. minucie świetnie wywalczył sobie miejsce w polu karnym między kilkoma defensorami Rakowa, wyskoczył najwyżej wśród wszystkich zawodników zgromadzonych w polu karnym i swoim firmowym zagraniem, czyli strzałem głową, pewnie pokonał debiutującego golkipera gospodarzy. Poza zdobyczą bramkową, był pierwszym z zawodników, którzy ruszali do wysokiego pressingu, co szczególnie w pierwszej połowie Legia robiła bardzo często. Napastnik również dobrze wypełniał swoje zadania defensywne. Opuścił murawę w 59. minucie, a szkoda, bo w drugiej części, gdy "Wojskowi" byli całkowicie cofnięci na własne pole karne, przydałby się wysoki wzrost Czecha. Widać jednak było, że po prostu zabrakło mu sił.

Josue - W spotkaniu z Rakowem widzieliśmy kompletnie inne, zaskakujące oblicze Portugalczyka, choć zmusiło go do tego taktyczne podejście Legii i zepchnięcie jej przez Raków do głębokiej defensywy. Z tej przyczyny Josue miał zdecydowanie więcej zadań obronnych, ale radził sobie w nich bardzo dobrze. Ofensywny pomocnik non stop wracał do defensywy, starał się odbierać piłki, nie szczędził przy tym wślizgów. Wygrał aż 8 z 11 pojedynków na ziemi z rywalami, przy czym często był faulowany. Pokazał niezwykłe zaangażowanie właśnie w tym aspekcie, co w poprzednich spotkaniach niekoniecznie się zdarzało. Był również jednym z najwięcej biegających legionistów. Jednak warto pochwalić go nie tylko za to, bo pokazał też to, czym zachwyca zawsze, a powtórki jego prostopadłego podania na pole karne z głębi pola w 22. minucie można oglądać w nieskończoność. Szkoda, że Pekhartowi nie udało się dojść do tego zagrania. Próbował także kilka razy zaskoczyć rywala strzałem z dystansu, jednak zazwyczaj był blokowany.

Radovan Pankov - Drugi mecz z rzędu z drużyną z czołówki tabeli, w którym Pankov gra solidnie. Zanotował kilka kluczowych interwencji. W 47. minucie świetnie ciałem zablokował wchodzącego w pole karne Bartosza Nowaka i powstrzymał go przed wyjściem sam na sam z Hładunem. Dobrze radził sobie z górnymi piłkami lecącymi z lewej flanki na bliższy słupek, również często przerywał wysokie zagrania zawodników Rakowa za linię obrony. Często próbował uruchamiać swoich kolegów z drużyny takimi podaniami, ale w tym zdecydowanie brakowało mu celności. Tej nie zabrakło jednak w 17. minucie, gdy fenomenalną, techniczną centrą obsłużył Pekharta i zanotował pięknie wyglądającą asystę. Zszedł z boiska w 76. minucie.

Juergen Elitim - Kolumbijczyk kontynuuje serię dobrych występów. Był tym bardziej odpowiadającym za defensywę z dwójki pomocników i wypełniał swoją rolę zdecydowanie dobrze. Przeszkadzał zawodnikom gospodarzy w rozegraniu piłki, dobrze interpretował ich zagrania w środku pola. Dzięki niemu legioniści mogli jakkolwiek zagrozić Rakowowi w ofensywie w drugiej połowie, bo dobrze radził sobie z wyjściem spod pressingu rywala i rozprowadzał ataki, których jego koledzy nie potrafili wykorzystać. Dwukrotnie po przerwie uruchomił na polu karnym Marca Guala, a szczególnie w doliczonym czasie gry Hiszpan powinien wykorzystać jego prostopadłe podanie. Mimo dobrego występu, wydaje się, że pomocnikowi lepiej gra się wyżej, gdy do pary w środku pola ma bardziej defensywnego gracza, a przynajmniej wtedy wygląda jeszcze lepiej, co pokazał w spotkaniu z Górnikiem Zabrze.

Rafał Augustyniak - Przez znaczną część spotkania grał naprawdę dobrze. Większość górnych piłek padało jego łupem, często również blokował strzały i przewidywał zagrania przy polu karnym zawodników Rakowa. Zanotował też największą celność podań z całej drużyny, która była na poziomie 92%. Obrońca jednak często ryzykował w pojedynkach w polu karnym, czasami było blisko, by przekroczył przepisy, jak np. w 53. minucie gdy wślizgiem chciał powstrzymać Władysława Koczerhina, a sędzia początkowo podyktował rzut karny, jednak zmienił swoją decyzję po interwencji VAR. Jego występ mógłby być oceniony na plus, jednak na jego konto można zapisać stratę bramki, gdyż to on łatwo dał się wyrolować i stracił krycie Ante Crnaca, co zabrało Legii trzy punkty.

Steve Kapuadi - Zaliczył przyzwoity występ, choć był najmniej pewnym z tercetu obronnego. Mimo wszystko zanotował dwa odbiory, czyli najwięcej z linii obrony Legii. Miał ciężką przeprawę z Johnem Yeboahem i radził sobie w niej dwojako, czasem pokonywał skrzydłowego i twardo odbierał mu piłkę, a momentami gubił się i zostawiał mu zbyt dużo miejsca. To pokazują również statystyki, które mówią, że Francuz miał dokładnie 50% skuteczności przy stoczonych pojedynkach z rywalami. Poza tym występ bez większych błędów, nie był również zamieszany w stratę bramki, choć mógł ustawić się nieco bliżej Gila Diasa i zaasekurować wahadłowego.

Bartosz Kapustka - Nie był to bardzo udany powrót pomocnika do wyjściowej jedenastki Legii, ale nie zagrał źle. Pomocnik był mniej widoczny niż Juergen Elitim, ale wzajemnie dobrze się uzupełniali i pomagali sobie w środku pola. Kilkukrotnie próbował wyprowadzać piłkę do przodu i uruchamiać wahadłowych Legii na skrzydłach, a celność jego podań uplasowała się na poziomie 86%. Był również jednym z zawodników Legii, który zanotował najmniej strat przez cały swój występ. Opuścił boisko w 59. minucie.

Paweł Wszołek - Najstarsi górale nie wiedzą, co stało się z formą reprezentanta Polski. Wahadłowy wrócił do składu po dwumeczowej pauzie za czerwoną kartkę i wszyscy łudzili się, że przerwa w grze zrobi mu dobrze, a na bardzo ważny mecz z Rakowem powróci z podwójną mocą. Niestety, nadzieje były złudne. Wszołek był bezzębny, bezproduktywny i pogubiony zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Wykonał tylko jedno podanie na pole karne i nie zanotował ani jednego dośrodkowania. W zasadzie zastanawiające jest to, jak wahadłowy dotrwał na boisku bez zmiany do końca tego spotkania. Porównując obecną dyspozycję Wszołka i Ryoyi Morishity, Polak nie ma najmniejszych argumentów, by na następne spotkanie wyjść w podstawowym składzie, mimo że w rundzie jesiennej był jednym z liderów Legii. Oby do końca sezonu Wszołkowi udało się odnaleźć choć cząstkę formy jaką prezentował w całej historii występów w stołecznym klubie.

Marc Gual - Po ostatnich meczach, gdy było widać zdecydowany wzrost formy Hiszpana, wszyscy liczyli, że będzie on jedną z ważniejszych postaci w spotkaniu z Rakowem, która może zapewnić Legii zwycięstwo. Gual jednak kompletnie zawiódł. Miał kilka konkretnych okazji na zdobycz bramkową, które zmarnował. W 51. minucie odebrał piłkę zgraną przez Tomasa Pekharta, miał szansę by wyjść sam na sam z golkiperem, ale kompletnie pogubił i wypuścił się z piłką. W doliczonym czasie gry miał szansę, by dać "Wojskowym" zwycięstwo, ale również przyjął piłkę za bardzo do boku i strzałem z dużego kąta trafił prosto w golkipera. Przez całe spotkanie zanotował tylko jeden celny drybling i sześć celnych podań. Przegrał większość pojedynków z rywalami, a piłkę stracił 17 razy, czyli najczęściej spośród wszystkich zawodników Legii. W napastniku nie widać było takiej samej motywacji jak w ostatnim spotkaniu z Jagiellonią Białystok i zdecydowanie miało to przełożenie na jego występ.

Patryk Kun - O lewym wahadłowym można w zasadzie napisać praktycznie to samo co po każdym innym spotkaniu, w którym występuje. Mecz z Rakowem mógł zacząć dobrze, bo w 5. minucie uruchomiony na lewej flance przez Bartosza Kapustkę popędził i bardzo dobrze po ziemi zagrał w pole karne, ale do piłki nie zdążył dojść Marc Gual. Potem z minuty na minutę Polak gasł. Rzadziej podłączał się do ofensywy, w której i tak za wiele nie wnosił, gdyż żadne z 4 wysokich podań lub dośrodkowań nie było celne. W defensywie natomiast z różnym skutkiem radził sobie z Franem Tudorem. W 29. minucie był bardzo bliski złamania linii spalonego przy nieuznanym trafieniu Jhona Yeboaha, na szczęście skrzydłowy Rakowa był minimalnie wychylony. Został zmieniony w 76. minucie.

Zmiennicy

Jurgen Celhaka - Pojawił się na murawie w 59. minucie, a jego zadania były tylko i wyłącznie defensywnie. Albańczyk wywiązywał się z nich w pozytywny sposób. Wygrał 75% ze wszystkich swoich pojedynków oraz zanotował 2 odbiory. W 79. minucie dobrze asekurował Pawła Wszołka i poradził sobie z wbiegającym w pole karne Bartoszem Nowakiem. Pomagał drużynie w głębokiej obronie i starał się utrzymać prowadzenie do końca.

Artur Jędrzejczyk - Wszedł na boisko w 76. minucie. Miał jeszcze bardziej zabezpieczyć defensywę, ale wydaje się, że zmiana Radovana Pankova była niepotrzebna. W pierwszym momencie wydawało się, że to on głównie zawinił przy stracie gola, ale tak nie było, choć widząc, że Rafał Augustyniak traci krycie, mógł zaasekurować swojego defensywnego partnera. Niestety, widać coraz bardziej po Jędrzejczyku, że wieku nie da się oszukać, a to, że Legia traci po raz drugi z rzędu traci bramkę po wejściu obrońcy, może to potwierdzać.

Maciej Rosołek - Wszedł na murawę razem z Jurgenem Celhaką. Od początku było wiadomo, że nie będzie mógł pokazać za wiele w ofensywie i będzie miał więcej zadań obronnych, z których nie wywiązywał się źle. Starał się przeszkadzać rywalom, utrudniać im rozgrywanie piłki, a połowa pojedynków zakończyła się sukcesem. W ofensywie, co powinno być domeną napastnika, wyglądało to jednak fatalnie. Gdy wychodził z atakami, większość z prób kończyła się stratami lub potknięciem. Przez pół godziny gry zanotował ich aż 6, a kulała również jego celność podań. W 74. minucie przy interwencji głową był bliski zdobycia bramki samobójczej, ale piłka na szczęście przeleciała nad poprzeczką. Przy takim występie należy może się zastanowić, czy nie zmienić Rosołkowi pozycji na bardziej defensywną, bo na to wskazują jego umiejętności.

Gil Dias - Pojawił się na boisku kwadrans przed końcem spotkania. W tym czasie trzykrotnie stracił piłkę, wykonał zero celnych dryblingów i przegrał wszystkie z trzech pojedynków z rywalami. Jego zachowanie w bocznej strefie boiska przy stracie bramki woła o pomstę do nieba - wahadłowy najpierw źle obliczył tor lotu piłki zagranej do Frana Tudora, przez co nie doskoczył do niej, a później zakręcony jak dziecko dał się ograć zawodnikowi Rakowa. Niezrozumiała zmiana, a w zasadzie kompletnie niezrozumiały transfer.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.