Relacja z trybun: Tego mistrza mieć mogliście, ale wszystko zje...
Ten sezon piłkarski pokazuje poziom naszej ligi - żadna z drużyn nie chce zdobyć mistrzostwa, a niemal co tydzień mamy "kolejki cudów". Kiedy w piątek i sobotę wszystkie zespoły z czołówki, liczące się w walce o europuchary (bo użycie słowa "walczące" byłoby nadużyciem), przegrały swoje mecze, kolejny raz (który to już w tej rundzie?!) odżyły nadzieje nie tylko na awans do europejskich pucharów, ale i powrót do walki o mistrzostwo Polski. Wystarczyło wygrać z Radomiakiem, by zbliżyć się do Jagiellonii na trzy punkty, na trzy kolejki przed końcem...
Marzenia sobie, życie sobie. I tak, w niedzielne słoneczne popołudnie tłumy kibiców zmierzały na Łazienkowską na mecz przyjaźni. Przypomnijmy, że ta przybita została 26 listopada 2017 roku podczas meczu Radomiaka z Siarką, a od lutego 2016, nasze ekipy łączył układ. Bilety na mecz kolejny raz wyprzedane zostały z kilkudniowym wyprzedzeniem. Radomianie nabywali wejściówki na Żyletę, by zająć miejsca wraz z nami. Łącznie RKS przybył na Ł3 w 1500 osób. Mieli ze sobą 6 flag: Radomscy Chuligani, Ultras, Radomiak Radom (biało-czerwona), Radomiak (pasiak), Radomiak, Pigeon Keepers. Ponadto wywiesili płótno "Ś.P. Gacek", a na Żylecie wywieszona została nasza zgodowa flaga "Radomiak i Legia".
Przy wejściu na stadion NS-i prowadzili zbiórkę na oprawy, a na promenadach prowadzono sprzedaż koszulek z motywem niedawnej oprawy "Warriors" (60 zł). Oczywiście policja nie byłaby sobą, gdyby nie wystawiła licznych oddziałów do zabezpieczenia meczu zaprzyjaźnionych ekip. Mundurowi, nie mając nic lepszego do roboty, spisywali podążających w stronę stadionu bez żadnych podstaw, a także wystawiali mandaty za przewinienia najcięższego kalibru - przechodzenie nie na pasach, czy picie piwka na ławce w parku. Ale czy można spodziewać się choć odrobiny rozsądku od instytucji, która na niedawny mecz legijnych rezerw z Pogonią Grodzisk Maz. (w LTC), przysłała armatkę wodną i konie?
Na niedzielnym meczu gościliśmy kilku Powstańców Warszawskich, którzy przed 80 laty walczyli o wolność naszej stolicy. "Cześć i chwała Bohaterom" - niosło się z trybun jeszcze przed meczem. W 30. minucie spotkania raz jeszcze wyraziliśmy wdzięczność za heroiczny bój Bohaterów, o nigdy nie wolno nam zapomnieć. Po okrzyku "Cześć i chwała Bohaterom", odśpiewaliśmy hymn narodowy - tu trzeba pochwalić sztab i graczy rezerwowych, którzy w komplecie stanęli na baczność i odśpiewali wraz z nami "Mazurka Dąbrowskiego". Następnie legioniści krzyknęli "Za tę walkę o stolicę, dziś dziękują Wam kibice", po czym odśpiewaliśmy refren pieśni "Warszawskie dzieci pójdziemy w bój...".
Podczas meczu przyjaźni oczywiście nie mogło zabraknąć iście zgodowego repertuaru. Tak więc mieliśmy cała masę "łączonych" pieśni, sławiących oba kluby, które miały już miejsce podczas wcześniejszych meczów przyjaźni. Zaczęliśmy od "Legia i Radomiak, Radomiak i Legia", śpiewanej na dwie strony oraz "A melanż trwa, Radomiak, Legia Warszawa". Kiedy w pierwszych minutach arbiter ukarał Bartosza Kapustkę czerwoną kartką, pojawiły się słowa wsparcia dla zawodnika w postaci skandowanego imienia i nazwiska, a następnie Żyleta zarzuciła "PZPN, PZPN, j..., j... PZPN" oraz "J... sędziego i całą rodzinę jego". Kolejna porcja uprzejmości pod adresem sędziego miała miejsce tuż przed końcem pierwszej części spotkania ("Hej Przybył ch... ci na imię" oraz dialog "Przybył! Co? Ty k...o!"), a następnie na początku drugiej połowy. Wtedy zdecydowanie najwięcej czasu poświęciliśmy amatorowi z gwizdkiem. Z Żylety niosło się kolejno "Hej Przybył ch... ci do d...y", "Sędzia weź sznur...", a dobrych kilkanaście razy miał miejsce dialog na dwie strony: "Przybył! Co? Ty k...o!".
Na murawie długo, nie licząc wspomnianej czerwonej kartki, nie działo się nic wielkiego. Na trybunach z kolei bawiliśmy się w najlepsze, śpiewając m.in. "Legiaaaa Raaaadomiak" (na melodię "Hitu z Wiednia"), "Legia, Legia Warszawa, Radom Radomiak Radom", "Ole ole, ole ola, Radomiak Radom, Legia Warszawa", czy "Legia - Radomiak niech ta przyjaźń wiecznie trwa" (na melodię "Warszawska Legio zawsze o zwycięstwo walcz").
Błoga, zgodowa zabawa trwała do 66. minuty, kiedy radomianie wyszli na prowadzenie, a półtora tysiąca fanów RKS-u cieszyło się z bramki przybliżającej naszych przyjaciół do utrzymania w ekstraklasie. Legioniści zareagowali niemal natychmiast okrzykiem "Legia grać, k... mać!" oraz "Co wy robicie, czy tak o mistrza walczycie?!". Od razu ruszyliśmy z pieśnią "Nie poddawaj się, ukochana ma...", która śpiewana była parę minut. Do straty drugiej bramki przez nasze piłkarskie asy. Wtedy też miarka się przebrała i wściekli kibice - mający świeżo w pamięci walkę naszego klubu o utrzymanie (swoją drogą wtedy również przegraliśmy z Radomiakiem 0-3 przy Ł3) - zaczęli wskazywać winnych tej sytuacji. Z Żylety niosły się kolejno następujące okrzyki: "Mioduski, czyja to wina?!", "Czyja to wina, że gra chu...wo drużyna", "Mioduski - to twoja wina!", "Zieliński, gdzie są transfery?", "Zieliński miej honor - odejdź!". Później zaś dwie kolejne pieśni wykonywane były w postaci dialogu trybun: "Zieliński? Co? Ch... w statystyki, dla nas się liczą wyniki!" oraz "Mioduski! Co? Wypie...!".
Ostatni kwadrans niemal w całości poświęcony był działaczom i kopaczom, którzy w międzyczasie zdążyli stracić jeszcze trzeciego gola. Fanatycy śpiewali dalej - "Niszczysz nasz klub, niszczysz nasz klub, hej Mioduski niszczysz nasz klub!", "Hej Mioduski co zrobiłeś, Legię nam rozpier...łeś", "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my!", "Każdy się wstydzi, gdy na boisku was widzi", "Mioduski to twoja wina!" i "Mioduski, nie znasz się na tym".
W odmiennych nastrojach byli tylko nasi przyjaciele z Radomia, wraz z którymi wykonaliśmy jeszcze kilka zgodowych, jak i stricte radomskich pieśni. Po meczu zaś pod Żyletą na podziękowania mogli liczyć tylko gracze Radomiaka, a z trybun niosło się m.in. "Radomiak nigdy nie spadnie". Gracze Legii usłyszeli jednoznaczne "Wypier...!" oraz "Tego mistrza mieć mogliście, ale wszystko zjeb...ście".
Kolejny raz opuszczaliśmy nasz stadion w beznadziejnych nastrojach. A po raz ostatni w tym sezonie zobaczymy się przy Ł3 za trzy tygodnie - w sobotę, 25 maja na meczu z Zagłębiem Lubin. Teraz czeka nas wyjazd do Poznania, gdzie udamy się pociągiem specjalnym. Lechici już dawno wyprzedali wszystkie wejściówki na mecz z Legią, więc bez względu na formę piłkarzy, na trybunach szykuje się gorąca, kibolska atmosfera.
Frekwencja: 26 326
Kibiców gości: 1500
Flagi gości: 6
Autor: Bodziach
Fotoreportaż z meczu - 110 zdjęć Mishki
Fotoreportaż z meczu - 43 zdjęcia Kamila Marciniaka
Fotoreportaż z meczu - 100 zdjęć Maćka Gronau
Fotoreportaż z meczu - 52 zdjęcia Michała Wyszyńskiego / SKLW