Relacja z trybun: Grodziski folklor
Po kilkunastoletniej przerwie, przynajmniej na pewien czas, wyjazdy do Grodziska Wielkopolskiego ponownie stały się naszą wyjazdową codziennością. Po awansie Warta Poznań swoje spotkania rozgrywa właśnie na stadionie Dyskobolii i w niedzielne popołudnie po raz trzeci, przyszło nam wspierać Legię na grodziskim stadionie, przy okazji meczu z "Zielonymi". Wiele wskazuje na to, że także po raz ostatni - jeśli poznaniacy utrzymają się w Ekstraklasie, od nowego sezonu planują przenosiny na stadion miejski przy Bułgarskiej.
Od dawna mówi się co prawda o budowie nowego eko-stadionu dla Warty w Poznaniu na ok. 8 tysięcy kibiców. Na razie jednak poza bardzo ogólnym projektem nic w tej kwestii się nie dzieje. Możemy więc spodziewać się, że inwestycja rozpocznie się dopiero wtedy, gdy klub z Wielkopolski nie będzie już grał na najwyższym poziomie rozgrywkowym.
W niedzielny, słoneczny poranek liczna grupa fanów Legii ruszyła z Warszawy w stronę Grodziska Wielkopolskiego transportem kołowym. Jako że mieliśmy spory zapas czasu, bez większych problemów zameldowaliśmy się (na ok. półtorej godziny przed pierwszym gwizdkiem) na parkingu na tyłach sektora gości przy grodziskim obiekcie. Jako ciekawostkę można dodać, że miejscowy klub, występujący jako "Nasza Dyskobolia" gra obecnie w V lidze (bez szans na awans) na jednych z boisk bocznych, nie zaś na głównej płycie.
Czas na grodziskim stadionie zatrzymał się w miejscu lata temu. Kto nie był na nim od 2008 roku, mógł liczyć na deja vu - rdzewiejące reklamy stadionowe, odpadający tynk. Dobrze, że jeszcze drewniana elewacja budynku klubowego nie spróchniała i jako tako się trzyma. Dziś, od kiedy Ruch nie gra przy Cichej, to ostatni taki stadion w Ekstraklasie. Nie to żebyśmy narzekali, wręcz przeciwnie, naprawdę ma to swój urok. Tym bardziej, że wpuszczanie na teren stadionu przebiega naprawdę sprawnie, w bardzo kulturalnych warunkach (ochrona życzy miłego oglądania meczu).
W pięknych okolicznościach przyrody i w promieniach przypiekającego słońca czekaliśmy na pierwszy gwizdem sędziego. Miejscowi dość mozolnie wypełniali trybuny stadionu i łącznie zasiadło ok. 4 tysiące fanów Warty plus inni sympatycy futbolu z okolic Grodziska, którzy przyjeżdżają na mecze Warty, by zobaczyć futbol na nieco wyższym poziomie niż ten piątoligowy. Warciarze wywiesili jedną flagę na trybunie na drugim łuku, gdzie przed laty wystawiała młyn Dyskobolia. Przed rozpoczęciem meczu na zadaszonej (jedynej) trybunie, nieopodal ławki rezerwowych, kibice trzymali płótno z hasłem "Trenerze dziękujemy. Kibice sektor C", skierowane do szkoleniowca Warty, Dawida Szulczka, który od nowego sezonu pracować będzie w innym klubie.
Naszym dopingiem na meczu z Wartą kierował "Szczęściarz", a mimo upalnej pogody udało się nam zdzierać gardła na naprawdę przyzwoitym poziomie. Sektor gości ozdobiły dwie flagi, bo tylko na tyle starczyło miejsca: Legia Warszawa oraz Ultras Legia. Ponadto przez niemal całe spotkanie na trybunach powiewało 15 sporych flag na kijach. Jeszcze w trakcie rozgrzewki krzyknęliśmy pod adresem piłkarzy - "Hej Legio, jazda z k...", a także zaczepnie pojechaliśmy lechitom, których na pewno nie brakowało na sektorach gospodarzy. "A my Lecha, k... Kolejorza wrzucimy do morza..." - niosło się z sektora gości przed rozpoczęciem spotkania, a następnie również kilkakrotnie w drugiej części meczu. Pojedyncze osoby na trybunach Warty odpowiadały w równie niekulturalny sposób.
Po zeszłotygodniowej wygranej w Poznaniu sprawa awansu do europucharów była już tylko i wyłącznie w naszych rękach. Choć piłkarze wielokrotnie zawodzili nas w ostatnich miesiącach, liczyliśmy, że tym razem uda im się wyrwać punkty drużynie walczącej o utrzymanie. I po 25 minutach mieliśmy okazję radować się po trafieniu Pankova. W pierwszej połowie w klatce rozciągnięta została charakterystyczna "kraciasta" sektorówka, a kilka minut później, pośród powiewających flag na kijach, odpalone zostały spore (jak na wielkość sektora) ilości pirotechniki - ognie wrocławskie, race i świece dymne.
Całość dość solidnie zadymiła naszą część stadionu. Niedługo później nad stadionem zaczęły zbierać się burzowe chmury, a kiedy zaczęło padać, cały nasz sektor pozbył się białych koszulek, a pieśń "Gdybym jeszcze raz..." jeszcze przybrała na sile. Na podobnym poziomie wykonywaliśmy tego dnia jeszcze "Hit z Wiednia". Jako że miejscowi tylko sporadycznie coś tam mruczęli pod nosem (bo słychać ich nie było wcale), nasze śpiewy doskonale niosły się po całym stadionie.
W drugiej połowie na kilka minut podzieliliśmy nasz sektor na dwie części, by zaśpiewać na dwie strony "Legia, Legia, Legia" - jak to nieraz robimy przy Łazienkowskiej. Bardzo dobrze wychodziła nam pieśń "Hej Legia gol", kilka razy w uzyskaniu lepszego efektu - także w przypadku innych pieśni - na moment ściszaliśmy śpiew, by po chwili ruszyć ze zdwojoną mocą. Do samego końca trzeba było drżeć o korzystny wynik, ale ostatecznie udało się wywalczyć trzy punkty i przybliżyć się do europejskich rozgrywek. Piłkarze spodziewali się podobnych "podziękowań" jak przed tygodniem przy Bułgarskiej, więc mocno opieszale zbierali się z podejściem w naszym kierunku. Zbierali się, spoglądali spode łba, czy aby na pewno powinni skierować swe kroki w naszą stronę, ale ostatecznie zdecydowali się na symboliczne podejście... na "naszą" połowę. Z sektora usłyszeli "Walczyć, trenować, Warszawa musi panować!". Poklaskali i udali się do szatni. My zaś w ekspresowym tempie mogliśmy opuścić stadion. Właściwie wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego wrota zostały otwarte i można było udać się na parking. Rzeczywiście, takich stadionów w Ekstraklasie już nie ma...
Kilkanaście minut musieliśmy odczekać jeszcze na parkingu, ale bardzo szybko pozwolono nam ruszyć w drogę powrotną do stolicy. Ta przebiegała bardzo sprawnie i około 21:30 zameldowaliśmy się w Warszawie. Po drodze dowiadując się, że mamy już pewną grę w europucharach w kolejnym sezonie, co zapewnił remis Lecha w Łodzi. Przed nami ostatni mecz w tym sezonie - w sobotę, 25 maja zagramy przy Ł3 z Zagłębiem Lubin. Szykuje się kolejny raz komplet na trybunach, a przyjezdni organizują przyjazd pociągiem specjalnym. Dzień po meczu na naszym stadionie odbędzie się kolejne Święto Łazienkowskiej - skierowane głównie do najmłodszych kibiców.
Frekwencja: 4672
Kibiców gości: 566
Flagi gości: 2
Autor: Bodziach
Warta Poznań 0-1 Legia Warszawa - Woytek / 70 zdjęć
przeczytaj więcej o: Legia Warszawa wyjazd doping race pirotechnika oprawa Grodzisk Wielkopolski Warta Poznań Dyskobolia relacja z trybun