Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Koroną
W niedzielę Legia Warszawa wygrała w wyjazdowym spotkaniu na trudnym terenie w Kielcach z Koroną 1-0. Poniżej oceny, jakie wystawiliśmy zawodnikom "Wojskowych" za ten mecz.
Luquinhas - Ciężko wyobrazić sobie, jak wyglądałaby obecnie gra Legii bez Brazylijczyka. Po raz kolejny liderował w środku pola, w trudnych momentach w pełni brał na siebie grę. Rywale znów nie mogli go zatrzymać, chyba że nieprzepisowo, co zresztą w tym spotkaniu uchodziło im na sucho. W najważniejszym momencie meczu rozpoczął przyspieszeniem w środku pola akcję, poszedł za nią w pole karne i ekwilibrystycznym oraz efektownym strzałem zapewnił Legii zwycięstwo. Potłuczony, ale na szczęście bez urazu, opuścił murawę w 82. minucie. Obawy o dyspozycję "Luquiego" po nieudanym czasie w Brazylii szybko zostały rozwiane.
Jan Ziółkowski - Fenomenalny występ defensora. W obronie był wszędzie, gdzie było potrzeba. Kasował, blokował, interpretował, wybijał i przecinał większość ataków przeciwników, jak również wygrywał wiele pojedynków. Szczególnie robiła wrażenie jego interwencja z 54. minuty, gdy zakończył kontratak Korony wybiciem piłki głową, wcześniej przebiegając całe boisko w zatrważającym tempie i zdążając zaasekurować defensywę. 19-latek wyglądał niezwykle dojrzale, był głośny, często podpowiadał swoim kolegom z drużyny, przy czym nie popełniał błędów i prezentował solidność w swoich zadaniach.
Steve Kapuadi - Francuz również był bardzo pewnym punktem dobrze poukładanej defensywy. Świetnie radził sobie z atakami najlepiej dysponowanego z kieleckiej drużyny Długosza, a później szybkiego i zwrotnego Błanika. Wygrywał większość pojedynków z rywalami, łącznie zanotował około 82% skuteczności z 17 starć z przeciwnikami, a także najczęściej odbierał piłkę z linii defensywnej. Często uczestniczył w rozgrywaniu, z całej drużyny miał najwięcej kontaktów z piłką, starał się napędzać ataki legionistów. Podobnie jak w pierwszym ligowym spotkaniu, próbował górnych podań za linię obrony, które w niedzielę wychodziły z różną skutecznością.
Radovan Pankov - Był najmniej pewnym punktem defensywy, choć nie można powiedzieć, że zagrał jakoś słabo, lecz na pewno gorzej od kolegów z bloku obrony. Przy dobrym ustawieniu radził sobie z rywalami, ale gorzej było w momencie, gdy musiał się z nimi pościgać, wtedy kończyło się zazwyczaj faulami, a na spółkę z Goncalvesem miał ich najwięcej z drużyny. Przez to skuteczność pojedynków wyniosła łącznie tylko około 43%. Zanotował jednak kilka odbiorów, nieźle interpretował poczynania kielczan na lewej flance i podobnie jak Kapuadi, uczestniczył często w rozprowadzaniu akcji.
Marc Gual - Przyzwoity występ napastnika, ale zdecydowanie zabrakło konkretów, szczególnie strzeleckich. Pokazywał się do gry, był aktywny i głodny piłki, ale gdy dochodził do dogodnych okazji, za bardzo kombinował i każdy z jego 4 strzałów kończył się na bloku defensorów Korony. Przyzwoicie radził sobie w dryblingu, którym zdobywał sporo przestrzeni, a w pojedynkach z rywalami było połowicznie dobrze. Wykazał się dobrą wizją i przeglądem pola, m.in. w sytuacji z 40. minuty, gdy świetnie nad obrońcami zagrał do Wszołka czy przy akcji bramkowej, gdzie dobrze rozprowadził piłkę na skrzydło do asystującego Vinagre. Gra Hiszpana mogła się podobać, ale musi poprawić swoją decyzyjność.
Kacper Tobiasz - Golkiper znów nie może dostać pozytywnej noty, bo po raz kolejny nie miał roboty. Tym razem przeciwnikom nie udało się oddać ani jednego celnego strzału. Mimo braku czucia gry, był czujny na przedpolu i szczególnie w końcówce meczu, celnie wychodził do górnych piłek kierowanych na pole karne Legii. Zdecydowanie kulała jednak celność podań kierowanych od golkipera, gdyż jego piłki padały często łupem przeciwnika bądź lądowały poza boiskiem.
Paweł Wszołek - Było widać w niedzielę, że obecna forma Wszołka frustruje nie tylko fanów stołecznej drużyny, ale już samego, niezwykle ambitnego zawodnika. Był dużo bardziej agresywny, nie wytrzymywał presji, co doprowadziło nawet do ostrego spięcia z jednym z zawodników Korony. Sytuacja ta nie może jednak dziwić, bo wahadłowy w Kielcach zanotował kolejny słabiutki piłkarsko występ. Sporo niecelnych dośrodkowań, rajdów na łeb na szyję i niezdecydowania. Dodatkowo Wszołek jest zdecydowanie wolniejszy i gorszy fizycznie niż w swojej dobrej wersji. To pokazała m.in. sytuacja z 40. minuty, gdy świetną górną piłkę zagrał mu na pole karne Gual, ale Polak ruszył do niej ospale i zmarnował dobrą sytuację rozpaczliwym uderzeniem na wślizgu. Na plus poprawa w kwestii głupich strat na rzecz przeciwnika. Opuścił boisko w 59. minucie. Jeśli dyspozycja Wszołka będzie dalej tak wyglądała, ciężko mu będzie utrzymać miejsce w wyjściowym składzie.
Bartosz Kapustka - Tak naprawdę w przypadku Kapustki można zrobić kopiuj + wklej opisu jego występu w spotkaniu z Caernarfon Town FC - mnóstwo niedokładności, strat piłki i przegranych pojedynków, ale z przebłyskami. Te ukazywały się głównie w pierwszej połowie. Chodzi o świetny przerzut z 16. minuty do Vinagre, po którym Kramer stanął oko w oko z bramkarzem, a także z 40. minuty, gdy poszedł na przebój środkiem pola, a dzięki temu przyspieszeniu do akcji bramkowej doszedł Wszołek. Takie pojedyncze iskry jednak nie wystarczają, tym bardziej, że Kapustka w tej formacji ma pełnić rolę głównego rozgrywającego. Jak na razie, przez tak słabą dyspozycję pomocnika na tej pozycji, Legia bardzo dużo traci w swojej grze, co było widoczne również w tym meczu.
Ruben Vinagre - Vinagre po raz pierwszy dostał szansę gry w wyjściowym składzie. Z występu Portugalczyka można wyciągnąć trochę pozytywów, od których warto zacząć. W 16. minucie był bardzo blisko asysty po świetnym zgraniu głową do Kramera, a w 74. minucie znalazł w polu karnym Luquinhasa, który po jego dośrodkowaniu zdobył zwycięską bramkę. To jednak była jedyna celna centra Vinagre w tym meczu, a próbował pięciokrotnie. Samo rozegranie również mu nie wychodziło, zanotował tylko 68% celności podań. Dodatkowo w ofensywie nie radził sobie w większości pojedynków z defensorami, po najmniejszym kontakcie szybko kładł się na ziemię, oczekując gwizdka sędziego, a kończyło się tylko na stratach piłki, których miał najwięcej z całej drużyny - 28. Opuścił boisko w 76. minucie. Widać, że 25-latek jeszcze nie do końca czuje grę w naszej lidze, ale przy lepszym zgraniu jego współpraca np. z Luquinhasem czy Gualem może wyglądać obiecująco.
Claude Goncalves - Portugalczyk nie radził sobie w tym meczu w środku pola. Często był spóźniony lub źle się ustawiał. Przegrywał większość pojedynków z rywalami, skuteczność oscylowała jedynie na poziomie 30%. Również często w głupi sposób tracił futbolówkę, a swoje błędy musiał naprawiać w sposób nieprzepisowy, łapiąc raz żółtą kartkę. Jedna z takich strat defensywnego pomocnika zakończyła się najgroźniejszą akcją Korony w tym spotkaniu, której nie wykorzystał Dalmau, trafiając w poprzeczkę. W rozegraniu również nie wykazał się niczym specjalnym, zagrywając piłki zazwyczaj do tyłu. Bardzo niepewny, elektryczny występ Portugalczyka, który mógł kosztować Legię stratę trzech punktów. Opuścił murawę w 59. minucie.
Blaz Kramer - Choć Słoweniec w końcu nie narzeka na zdrowie, to niestety nie może pochwalić się dobrą formą. Ciężko było mu znaleźć swoje miejsce na boisku, nie pokazywał się zbytnio do gry, a gdy już dochodził do podań, często spowalniał ataki "Wojskowych" bądź przegrywał ostatecznie pojedynki z rywalem. Doszedł do dwóch okazji bramkowych, dobrze zachował się w drugiej, z 51. minuty, gdy uderzył głową minimalnie obok słupka z trudnej pozycji, ale zmarnowana sytuacja z 16. minuty, kiedy z 3 metrów trafił prosto w bramkarza, idealnie obrazuje obecną dyspozycję Kramera. Został zmieniony w 59. minucie.
Zmiennicy
Jurgen Celhaka - Wszedł na boisko w 59. minucie. Nieco uspokoił grę i był znacznie pewniejszy tego dnia od Goncalvesa, którego zastąpił. Zdarzyło mu się popełnić błędy z piłką przy nodze, ale szybko je naprawiał. Podobnie było z naprawianiem błędów kolegów z drużyny. Solidny powrót po kontuzji mogła zaprzepaścić sytuacja z 80. minuty, gdy źle obliczył tor lotu piłki, która trafiła go w nienaturalnie ułożoną rękę i tylko wcześniejsza pozycja spalona uratowała go przed sprokurowaniem rzutu karnego.
Kacper Chodyna - Na murawie zastąpił Wszołka. Od początku był nieco chaotyczny i niepewny. Starał się uczestniczyć w ofensywie, ale popełniał głupie faule w ataku. Był jednak aktywny, a przez nieco ponad 30 minut gry miał tylko 5 kontaktów z piłką mniej od tego, którego zmienił. W 87. minucie niepilnowany przed polem karnym przełożył sobie piłkę na prawą nogę i złożył się do mocnego, technicznego strzału, który minimalnie minął słupek bramki. W defensywie również nie można mu nic zarzucić, szczególnie w trudnej końcówce był w miarę pewny.
Patryk Kun - Pojawił się na boisku w 76. minucie, podobnie jak Celhaka, powracając do gry po kontuzji. Zaczął od prostej i niepotrzebnej straty piłki na rzecz Błanika, która dzięki Ziółkowskiemu zakończyła się bez konsekwencji. Tak naprawdę poza tym nie zepsuł nic, ale do gry również wniósł zero.
Igor Strzałek - Grał zbyt krótko, by ocenić jego występ.
Tomas Pekhart - Wszedł na murawę w 59. minucie, choć potwierdzają to tylko statystyki, bo nikt tam go nie widział. Przez ponad pół godziny gry dotknął piłkę tylko 9 razy, z czego pięciokrotnie ją stracił. Pamiętajmy, że wszedł do gry przy stanie 0-0, więc jako napastnik powinien starać się ze wszystkich sił dać drużynie prowadzenie. Tymczasem dał kompletnie bezwartościową zmianę, osłabiając siłę rażenia Legii.