fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Relacja z trybun: Spóźnienie w Kielcach

Hugollek, źródło: Legionisci.com

Tydzień temu przy Łazienkowskiej Legia dość długo kazała nam czekać na pierwsze trafienie podczas ligowego pojedynku z lubińskim Zagłębiem. W czwartek podczas europejskiego starcia z walijskimi „ogórami” legionistom grało się już zdecydowanie łatwiej, co bez wątpienia odzwierciedliło wysokie, sześciobramkowe zwycięstwo nad rywalami z Wielkiej Brytanii. Nam jednak nie było dane tego spotkania obejrzeć na żywo, jako że UEFA zamknęła nasz obiekt za zaprezentowaną na trybunie wschodniej oprawę podczas rewanżowego meczu z Molde w ramach 1/16 finału Ligi Konferencji Europy w lutym tego roku, czyli wtedy, gdy europejskie władze piłkarskie zamknęły „Żyletę”.



W końcu przyszedł czas na pierwszy ligowy wyjazd i w sumie wcale nie taki byle jaki pod kątem piłkarskim – „Wojskowi” musieli się bowiem zmierzyć z kielecką Koroną, która w ostatnich dwóch sezonach wprawdzie cudem ratowała ekstraklasowy byt, ale równocześnie przysparzała Legii sporo problemów podczas rywalizacji przy ul. Ściegiennego (dwa ligowe remisy i grudniowa porażka w Pucharze Polski). Wszyscy chcieliśmy się przekonać, czy naszym grajkom uda się podtrzymać zwycięską passę i jednocześnie przełamać niemoc na murawie.

Zainteresowanie spotkaniem było ogromne – zarówno „Scyzory”, jak i nasza grupa wykorzystaliśmy wszystkie dostępne wejściówki, dzięki czemu na kieleckim obiekcie zameldował się komplet publiczności.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Z Warszawy w kierunku stolicy województwa świętokrzyskiego udaliśmy się kawalkadą aut. Jako że pojedynek rozpoczynał się o 20:15, a do przejechania mieliśmy niespełna 200 kilometrów, wydawało się, że na parking przed stadionem Korony dojedziemy z wystarczającym zapasem czasowym. Niestety, nic bardziej mylnego. Po drodze bowiem „smutni panowie” postanowili uprzykrzyć nam życie, mocno spowalniając nasz wyjazd. Trwało to na tyle długo, że przed kieleckim obiektem zjawiliśmy się niespełna pół godziny przed pierwszym gwizdkiem, a co za tym idzie nie było już szans, abyśmy całą grupą stawili się w sektorze gości o czasie; i to mimo że samo wpuszczanie odbywało się w miarę sprawnie.

Jak zawsze w tego typu sytuacjach zaczekaliśmy z dopingiem do momentu, w którym ostatnie osoby przekroczyły bramy stadionu. Z tego względu w zasadzie niemal przez całą pierwszą połowę spotkania dało się słyszeć jedynie wsparcie dla miejscowych. My bowiem rozpoczęliśmy doping dopiero w 41. minucie pojedynku. Cóż to jednak był za początek! Wtedy właśnie kierujący tego wieczora naszymi wokalnymi poczynaniami „Szczęściarz” zarzucił piorunująco „wojnę”, a chwilę później z naszego sektora niosło się „pozdrowienie” dla mundurowych, przez których złapaliśmy to całkiem spore opóźnienie. Wymieniliśmy się także „uprzejmościami” z koroniarzami, choć tak naprawdę w ciągu całej rywalizacji stanowiły one nieznaczny odsetek w naszym repertuarze. Zdążyliśmy jeszcze zaznaczyć naszą obecność donośnym „Jesteśmy zawsze tam!” oraz odśpiewać „Mistrzem Polski jest Legia” i w zasadzie na więcej nie starczyło nam już czasu.



Od samego początku drugiej części spotkania chcieliśmy jak najmocniej zmotywować naszych grajków do wytężonej pracy na murawie. „Wyciszeni” przymusowym spóźnieniem w pierwszej połowie z kopyta ruszyliśmy z kozackim dopingiem w drugiej części pojedynku. Świetnie wyszła nam przyśpiewka „Jesteśmy zawsze tam!” w wersji z Lokeren, ale istnego czadu daliśmy dopiero chwilę później w trakcie wykonywania hitu z Wiednia, kiedy wzajemnie nakręcaliśmy się na zwiększoną porcję decybeli zarówno poprzez przysiadanie na moment na krzesełkach, jak również przyciszając co chwilę nasze śpiewy, tak by po chwili wjechać z wokalem na podwójnej mocy. Całkiem przyzwoicie zarzucaliśmy także „Hej Legia gooool!”, „Legia gol, allez allez” czy „Do boju, Legio, marsz, zwycięstwo czeka nas!”. Nie zapomnieliśmy naturalnie o pozdrowieniu wszystkich naszych zgód. Dobitnie podkreśliliśmy także, która trybuna ma miano tej najważniejszej w Polsce gromkim „Żyleta!”.

Mimo że na boisku działo się całkiem sporo (i to po obu jego stronach), tak naprawdę niewiele z tego wynikało. Na szczęście dla nas nadeszła 74. minuta rywalizacji. Chwilę wcześniej zaintonowaliśmy „Ole, ole, ole, ola”, a sekundy później Luquinhas efektownie i w nieco niecodzienny sposób pokonał golkipera przeciwników. Większość z nas – co zrozumiałe – zaczęła się cieszyć, jednak część naszej grupy zareagowała dopiero z niewielkim opóźnieniem, jako że w centrum górnej kondygnacji sektora gości rozciągnięto sektorówkę-szachownicę, która skutecznie zasłoniła murawę. Kilka minut później zaprezentowaliśmy oprawę, na którą składały się duże flagi na kijach, dopełnione obrazem czerwonych, białych i zielonych świec dymnych. Niestety, wiatr nie był tego dnia naszym sprzymierzeńcem, to po krótkiej chwili cały kolorowy dym został rozwiany.



Mniej więcej w tym samym czasie ultrasi Korony także przedstawili efektowną oprawę – całotrybunową żółtą sektorówkę z czerwonym napisem „Ultras Korona” oraz trupią czaszką w rybaczce i z flarami po jej bokach pośrodku płótna, które po chwili zostało rozświetlone od góry dziesiątkami rac. Trzeba szczerze przyznać, że „Scyzory” się postarały, bo całość wyglądała bardzo konkretnie.

Chwilę później nasze serca nieco zadrżały. Sędzia podyktował bowiem rzut karny dla gospodarzy. Na szczęście dla nas podczas wideoweryfikacji okazało się, że moment wcześniej rywale znaleźli się na pozycji spalonej i o żadnej „jedenastce” nie mogło być mowy.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Sama końcówka meczu to wokalny popis z naszej strony. Gdy w 86. minucie zdjęliśmy z siebie koszulki i mocno krzyknęliśmy „Wojnaaaaa!”, wniknęła w nas ogromna energia, której upust daliśmy w postaci gorących śpiewów właśnie – „Gdybym jeszcze raz miał urodzić się...” z przysiadaniem brzmiało wręcz fenomenalnie!

Gdy sędzia Karol Arys zakończył pojedynek, przysiedliśmy na swoich miejscach i czekaliśmy, aż nasi zawodnicy podejdą do zajmowanego przez nas sektora. Gdy byli już bardzo blisko i brawami dziękowali nam za doping, poderwaliśmy się z miejsc i z całej miłości do Legii zaintonowaliśmy uskuteczniane kilka minut wcześniej „Gdybym jeszcze raz...”. Następnie wspólnie z piłkarzami najpierw odśpiewaliśmy „Ole, ole, ole, ola”, a potem „Do boju, Legio, marsz! Mistrzostwo czeka nas!” oraz „Walczyć, trenować, Warszawa musi panować!”, dając im wyraźny sygnał, że po kilku latach posuchy muszą wreszcie wywalczyć upragniony przez wszystkich warszawiaków tytuł.

fot. Woytek / Legionisci.comfot. Woytek / Legionisci.com

Warto dodać, że dwóch zawodników oddało nam swoje koszulki, a gdy stadion niemal całkowicie opustoszał, przyszedł do nas kapitan – Artur Jędrzejczyk i także oddał swój trykot, za co otrzymał sowitą porcję braw i usłyszał skandowanie swojego nazwiska.

Nieco dłużej niż zwykle przyszło nam czekać na opuszczenie stadionu. Wprawdzie z samych trybun wypuszczono nas po około półgodzinie, jednak niemal taką samą ilość czasu musieliśmy spędzić na przystadionowym parkingu, zanim otwarto jego bramy, tak abyśmy mógli udać się w podróż powrotną do stolicy. W Warszawie zameldowaliśmy się w środku nocy.

Przed nami ponownie krótka przerwa w kibicowaniu. Wprawdzie w czwartek „Wojskowi” rozegrają rewanżowe spotkanie w Bangor z Caernarfon Town FC, które zdaje się być jedynie formalnością w drodze do kolejnej rundy kwalifikacyjnej Ligi Konferencji, w której z dużą dozą prawdopodobieństwa po 15 latach ponownie zagramy z Brøndby IF, jednak ze względu na zakazy wyjazdowe, jakie nałożyła na nas UEFA, nie będzie nam dane obejrzeć tego meczu na żywo.

Naszych piłkarzy będziemy mogli wspierać dopiero w najbliższą niedzielę przy Łazienkowskiej. Wówczas o 20:15 legioniści zmierzą się z gliwickim Piastem, do którego w ostatnim czasie na zasadzie transferu definitywnego przeszedł publiczności Maciej Rosołek. Już teraz gorąco zachęcamy do nabywania wejściówek na ten pojedynek, tak aby Estadio WP wypełniło się po brzegi, a nasz doping pomógł futbolistom w odniesieniu trzeciego z rzędu ligowego zwycięstwa w bieżącym sezonie.

P.S. W naszym sektorze wywiesiliśmy następujące flagi: „Warriors”, „Legia”, „Jesteśmy Waszą Stolicą”, „Legia UZL”, „(L)egia Fans”, „Ultras” z kostuchą pośrodku, "Tradycja Pokoleń" oraz „W Wielkim Mieście Warszawa Wielki CWKS”.

P.P.S. Wywiesiliśmy także transparent skierowany do dziennikarza sportowego Telewizji Polskiej Przemysława Babiarza o następującej treści: „Panie Przemysławie, jesteśmy z Panem! Precz z komuną!”.

Frekwencja: 14 289
Goście: 766
Flagi gości: 8

Korona Kielce 0-1 Legia Warszawa - Woytek / 80 zdjęć
Korona Kielce 0-1 Legia Warszawa - Maciek Gronau / 63 zdjęcia

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.