Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Puszczą
W niedzielę, po dramatycznie słabej drugiej połowie, Legia Warszawa zremisowała wyjazdowe spotkanie z Puszczą Niepołomice 2-2 i straciła kolejne punkty w walce o tytuł. Zapraszamy do ocen, jakie wystawiliśmy "Wojskowym" za ten mecz.
Blaz Kramer - Powoli można zacząć nazywać Słoweńca najlepszym letnim "transferem" Legii. Oczywiście, zdarzało mu się popełniać błędy, szczególnie niedokładności w rozegraniu, ale był jednym z nielicznych zawodników, po którym było widać ochotę do walki do końca. Piłka od początku sezonu go szuka, a on szuka jej, co pokazał w 22. minucie, świetnie znajdując swoje miejsce w polu karnym i pewnie wykorzystując dośrodkowanie kolegi z drużyny. Napastnik nie miał również problemów w pojedynkach z rywalami, szczególnie tymi powietrznymi, których kilkukrotnie nie wykorzystywali inni legioniści. Zszedł z boiska w 66. minucie. Oby Kramera jak najdłużej nie opuszczało zdrowie, bo w takich meczach jest jednym z tych, którzy dają jakąś nadzieję.
Luquinhas - Bardzo podobny występ Brazylijczyka do tego przed kilkoma dniami w Danii. Chciał być non stop pod grą, robił ogromną różnicę w środku pola swoją zwrotnością, szybkością i nieprzewidywalnością. Większość jego prób dryblingów i pojedynków 1 na 1 z rywalami było skutecznych. M.in. dzięki tym cechom udało mu się wyprowadzić środkiem pola świetny atak i asystować przy bramce Morishity w 14. minucie, a oprócz tego zaliczył jeszcze jedno kluczowe podanie. Przez cały mecz, choć szczególnie w drugiej połowie gdy gra drużyny kompletnie zgasła, Luquinhas wracał do defensywy i skutecznie przeszkadzał rywalom w ich poczynaniach. Można tylko żałować, że inni legioniści choć w połowie nie dorównują poziomem do pomocnika.
Ryoya Morishita - Świetnym pomysłem trenera Goncalo Feio było spróbowanie Japończyka w środku pola. Z meczu na mecz pokazuje, że czuje się tam swobodnie i może pokazać swoje ofensywne umiejętności. Świetnie uzupełniał się z Luquinhasem, był drugim z zawodników szukającym gry, pojedynków z rywalami i nie bojącym się dryblować, choć wychodziło mu to gorzej niż Brazylijczykowi, gdyż w niektórych momentach był niedokładny i tracił piłkę. Poza zwiększoną aktywnością pokazał, że potrafi świetnie uderzyć z dystansu. W 14. minucie wykorzystał kontratak i precyzyjnym strzałem przy słupku pokonał golkipera Puszczy. Jeszcze lepiej uderzył w samej końcówce spotkania, próbując wyrwać zwycięstwo, mocno uderzona futbolówka zmierzała pod poprzeczkę, jednak przytomnie między słupkami zachował się Komar i wybił piłkę nad bramkę. Miał także udział przy drugiej bramce zdobytej przez legionistów, gdyż pojawiając się na prawej flance, odciągnął obrońcę od Vinagre, który miał dzięki temu zdecydowanie więcej miejsca na dośrodkowanie. Można zauważyć coraz więcej pozytywów w grze Japończyka i żywić nadzieję na jego udaną przyszłość w warszawskim klubie.
Kacper Tobiasz - Trzeba powiedzieć wprost - Tobiasz uratował Legii ten punkt, a mógł jeszcze więcej. Obronionym w 60. minucie rzutem karnym nie tylko utrzymał remis, ale także nadzieje kibiców na zwycięstwo, które w późniejszym czasie okazały się złudne. Młody golkiper był już blisko obronienia pierwszej "jedenastki" wykonywanej prze Craciuna, wyczuł dobrze strzał Mołdawianina, ale był on na tyle mocny, że przełamał mu palce. Przy drugim golu był nieco źle ustawiony, brakowało mu jednego kroku w prawo i prawdopodobnie w tym przypadku również mogłoby udać mu się skutecznie interweniować. W rozegraniu i na przedpolu również nie było generalnie źle, choć w 86. minucie źle wyszedł do piłki przy wrzucie z autu na pole karne i sam spowodował sobie kłopoty, jednak chwilę później naprawił swój błąd świetną intuicyjną interwencją przy uderzeniu z półobrotu Radeckiego. Oby te ważne interwencje zbudowały w bramkarzu coraz większą pewność siebie.
Ruben Vinagre - W pierwszej połowie Portugalczyka było dużo, wiele akcji przechodziło lewą stroną, a współpraca z Luqinhasem po raz kolejny zapowiadała się obiecująco. Vinagre robił dużo wiatru, miał wiele szans do dośrodkowań, choć to wychodziło z różnym, zazwyczaj niestety negatywny skutkiem. Próbował mierzyć się z rywalami w pojedynkach, lecz to także kończyło się zmiennie, przez co Vinagre zanotował sporą liczbę strat. W 16. minucie popełnił spory błąd, próbując zablokować uderzenie wślizgiem w polu karnym, piłka trafiła Portugalczyka w nienaturalnie ułożoną rękę i arbiter musiał podyktować rzut karny. Jednak szybko odpłacił się, bo już 6 minut później zanotował świetną asystę, dośrodkowując na bliższy słupek do Kramera. W drugiej części Portugalczyk był mało widoczny w ofensywie, ale dobrze i skutecznie pracował w defensywie, nie pozwalając niepołomiczanom na wiele na jego flance. Martwi to, że po około 70 minutach było widać, że Vinagre kompletnie spuchł i nie miał już sił na nic, przez co pojawiło się więcej niedokładności w jego grze. Na pewno chcemy oglądać wahadłowego grającego przynajmniej tak jak w pierwszych 45. minutach tego meczu.
Artur Jędrzejczyk - Doświadczony defensor zaprezentował się chyba najsolidniej z nieco dziurawej w tym meczu defensywy Legii. Przede wszystkim najlepiej radził sobie we własnym polu karnym przy wielu dalekich wrzutach z autu gospodarzy, dobrze przesuwając linie i wyjaśniając wiele z takich sytuacji. W ofensywie próbował wielu zagrań zza linii bocznej. Był skuteczny w pojedynkach, zanotował dwa obiory, ale przydarzyło mu się kilka niepotrzebnych strat w wyprowadzeniu czy rozegraniu piłki. Nie miał również łatwego zadania, gdyż często musiał asekurować średnio radzącego sobie w defensywie Chodynę. Przy stracie drugiej bramki próbował zablokować strzał chorwackiego pomocnika, jednak mu się nie udało. Warto zaznaczyć jego przytomne zachowanie w polu karnym w 22. minucie, gdy przepuścił lecącą w jego kierunku piłkę, myląc tym samy jednego z defensorów, dzięki czemu piłka dotarła do Kramera. Zszedł z boiska w 80. minucie.
Jan Ziółkowski - Młody defensor nie popełnił większych błędów, ale nie było w widać w nim takiej pewności jak zazwyczaj. Generalnie był to dyskretniejszy występ Ziółkowskiego, mniej było go w rozegraniu, a także nie miał zbyt dużej liczby interwencji. Przyzwoicie radził sobie w pojedynkach z Kosidisem czy Blagaiciem, choć kilka z nich zakończyło się niepotrzebnymi faulami. Podobnie jak Jędrzejczyk, nie miał większych problemów przy stałych fragmentach gry rywali, które dobrze neutralizował. Ziółkowski zebrał kolejne cenne doświadczenie, które zaprocentuje w przyszłości. Opuścił murawę w 66. minucie.
Claude Goncalves - Jak na razie Portugalczyk kompletnie nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań i nie prezentuje atutów, które podobno były tak bardzo widoczne podczas okresu przygotowawczego. Zamiast pewności w środku pola i rozegrania, zapewnia wiele chaosu i niepotrzebnych problemów. Jego zachowanie z 41. minuty było po prostu skandaliczne, nie wyszło mu nic, od przyjęcia, po zneutralizowanie naciskającego go rywala, a dla drużyny zakończyło się fatalnie, choć wystarczyło jak najszybciej pozbyć się piłki. Jeśli Goncalves nie zapewnia zbyt wiele w rozegraniu i akcjach ofensywnych, to przynajmniej powinien gwarantować solidność i pewność w poczynaniach defensywnych, czego póki co w meczach o stawkę nie prezentuje, a 5 strat piłek i 50% skuteczność w pojedynkach przy 31 kontaktach z piłką nie wygląda dobrze. Został zmieniony w 55. minucie.
Steve Kapuadi - Chyba najgorszy i najmniej pewny występ Francuza od początku tego sezonu. Był bardzo elektryczny, często nie radził sobie w pojedynkach z rywalami, a szczególnie z Lee, dawał się ogrywać zbyt łatwo i zostawiał im zbyt wiele przestrzeni. Miał wiele złych wybić, które padały łupem gospodarzy, łącznie miał aż 10 strat, które mogły skończyć się dla "Wojskowych" bardzo źle. Nie szło mu również zbytnio w rozegraniu, a jego długie piłki, które w poprzednich spotkaniach dawały dużo jakości, były bardzo nieprecyzyjne. Miał także swój udział przy stracie drugiej bramki, oczywiście to Goncalves zachował się karygodnie, ale Francuz wcześniej mógł zdecydowanie lepiej poradzić sobie z górną piłką, wybić ją do boku, a nie nieporadnie do środka pola. Kapuadi wyglądał na rozkojarzonego i to wpłynęło na jego dyspozycję.
Jean-Pierre Nsame - Kameruńczyk nie pokazał kompletnie nic. Rzeczywiście potwierdzają się słowa, iż Nsame jest typowym lisem pola karnego, który tylko i wyłącznie korzysta z idealnych podań kolegów, a gdy ich nie otrzymuje, to całkowicie nie istnieje. Niestety, tak było w niedzielę, tylko że kiedy napastnik już dostawał jakieś zagrania, to przegrywał pojedynki z rywalami i tracił futbolówkę. Jego praca w pressingu była tylko teoretyczna, tak naprawdę nie udało mu się zagrozić nim przeciwnikowi ani razu. Miał jedną okazję na zdobycie bramki, w 47. minucie na pole karne zagrał do niego Luquinhas, jednak Kameruńczyk nieco wyrzucił się przyjęciem i trafił obok oraz nad bramką. Zszedł już w 55. minucie. Nsame nie można jednak skreślać na tym etapie. Trzeba pamiętać, że w zeszłym sezonie nie grał za wiele, więc potrzebuje trochę czasu, a dodatkowo jego charakterystyka jest specyficzna i dużo zależy w niej od dyspozycji innych zawodników.
Kacper Chodyna - Niezbyt udany debiut w wyjściowym składzie wahadłowego i to w każdym aspekcie. Ofensywnie próbował zrobić różnicę, pokazywał się na prawej stronie, ale nie było w tym żadnej skuteczności. Z 8 dośrodkowań żadne nie było celne, a ogółem tylko jedna piłka zagrana przez niego górą trafiła do kolegi z drużyny. Nie próbował zbytnio ryzykować, wchodzić w pojedynki z rywalami czy dryblować, a dodatkowo aż 16 razy stracił piłkę na rzecz przeciwnika. W defensywie był pogubiony, przegrał praktycznie każdy pojedynek. Na plus można zaliczyć mu jedynie to, że w kilku sytuacjach dobrze reagował przy dalekich zagraniach Puszczy, choć jednym takim wybiciem z 59. minuty, które kompletnie mu nie wyszło, nieco sprokurował późniejszy faul na rzut karny Augustyniaka. Widać, że Chodyna nie odnalazł się jeszcze całkowicie w nowej sytuacji i podobnie jak Nsame będzie potrzebował jeszcze trochę czasu i ogrania.
Zmiennicy
Sergio Barcia - Hiszpan wszedł na boisko w 66. minucie. W defensywie zagrał tak naprawdę bez zarzutów, nie popełnił większych błędów. Zapewnił w niej stabilizacje i zachowywał się pewnie. Różnie wyglądało to w rozegraniu. Obrońca posłał kilka fajnych piłek środkiem boiska, które pozwoliły Legii na przyspieszenie ataków, ale miał też sporo niedokładności, podań prosto do przeciwnika czy niecelnych przerzutów. Barcia mógł swoim przeglądem pola zmienić wygląd ostatnich fragmentów tego meczu, ale przez tę nieprecyzyjność nie udało mu się to.
Migouel Alfarela - Zmienił na boisku Kramera. Starał się odmienić obraz tego meczu. Dobrze radził sobie w rozegraniu, napędzał ataki odgrywaniem z pierwszej piłki, a szczególnie przyzwoicie funkcjonował razem z Morishitą. Francuz pokazał, że posiada dobrą technikę i przytomność w swoich poczynaniach, ale nie podążyli za tym zbytnio jego koledzy z drużyny, gdyż często nie miał z kim rozgrywać akcji i nikt nie pokazywał mu się do podań. Wydaje się, że Alfarela coraz lepiej aklimatyzuje się w drużynie i już niedługo powinien otrzymać zdecydowanie więcej minut.
Radovan Pankov - Grał zbyt krótko, by ocenić jego występ.
Rafał Augustyniak - Wszedł na boisko w 55. minucie na pozycję defensywnego pomocnika. Miał ustabilizować grę i wprowadzić zdecydowanie więcej spokoju w przeciwieństwie do tego co prezentował Goncalves. Tymczasem Augustyniak wyglądał, jakby zostawił głowę w szatni albo nawet w Warszawie. Całkowicie brakowało mu skupienia, już przy pierwszej najbliższej okazji do wykazania się nominalny defensor, próbując wybić piłkę, kopnął rywala w polu karnym i mógł tylko dziękować Tobiaszowi, który uratował go przed odpowiedzialnością za stratę bramki. Nieco lepiej wyglądało to w rozegraniu, posłał kilka fajnych, napędzających piłek, których nie wykorzystali ofensywni zawodnicy. W najważniejszym momencie jednak, gdy legioniści przeprowadzali rozpaczliwe ataki i przez moment zacumowali pod polem karnym Puszczy, Augustyniak stracił piłkę i dodatkowo sfaulował rywala, przez co został ukarany żółtą kartką. Zdecydowanie nie był to udany powrót do środka pola "Augusta" i znów pokazuje, że chyba nie jest dobrą alternatywą na tę pozycję.
Marc Gual - Pojawił się na murawie na samym początku drugiej połowy i mimo że ma zdecydowanie inną charakterystykę niż Nsame, którego zmienił, to do gry również nie wniósł kompletnie nic, a wręcz wiele niedokładności. Był bardzo niedokładny, pomimo że rzadko pokazywał się do gry, to w większości sytuacji tracił piłkę i przegrywał pojedynki z defensorami Puszczy. Dodatkowo było widać dużo irytacji w grze Hiszpana, często popełniał zdecydowanie niepotrzebne przewinienia, po których kłócił się z arbitrem. Miał dużo czasu, by wnieść wiele do poczynań Legii, tymczasem pokazał ogromne zagubienie i brak pomysłu. Forma Guala od początku sezonu jest niestety zniżkowa i powoli zaczyna to martwić.