REKLAMA
REKLAMA

Nasze oceny

Plusy i minusy po meczu z Rakowem

Mikołaj Ciura, źródło: Legionisci.com

W niedzielę Legia Warszawa, po niezbyt przyjemnym dla oka widowisku, przegrała na własnym stadionie z Rakowem Częstochowa 0-1. Legioniści popełniali w tym spotkaniu dziecinne błędy, które goście skrzętnie wykorzystali, a sami nie potrafili skutecznie wyprowadzić i wykończyć akcji. Zapraszamy do ocen, jakie wystawiliśmy graczom stołecznej drużyny za ten mecz.



Artur Jędrzejczyk - Jedyny pozytyw niedzielnego meczu. Był zdecydowanie najpewniejszy i najsolidniejszy z defensorów. Większość sytuacji gości kończyło się na jego celnych interwencjach, zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Wygrywał również większość pojedynków 1 vs 1 z przeciwnikami. Łącznie zanotował 5 wybić piłki oraz kilka skutecznych odbiorów i interpretacji. Jak w całym meczu, tak i przy bramce częstochowian nie popełnił żadnego błędu, dobrze ustawiając się na linii bramkowej, zmniejszając tym samym obszar do strzału. Defensor zakończył swój solidny występ w 81. minucie.

Jean-Pierre Nsame - Napastnika powinno rozliczać się głównie ze zdobytych bramek, ale nie wyłącznie. Kameruńczyk w spotkaniu z Rakowem wielokrotnie dochodził do sytuacji podbramkowych, a najlepszą miał w 36. minucie, gdy po wrzutce z rzutu rożnego uderzył mocno głową na dalszy słupek, ale trafił tylko w wewnętrzną część obramowania. Dochodził jeszcze do kilku innych okazji w powietrzu, choć w niektórych podejmował dziwne decyzje i zbyt łatwo przewracał się bądź przegrywał pozycję z defensorami. Rzadko uczestniczył w grze kombinacyjnej drużyny, ale nadrabiał to częstą aktywacją pressingu. Napastnik pokazał, że ma głód bramek i dryg do ich zdobywania, ale musi jeszcze nieco poprawić skuteczność, a jego koledzy z drużyny jakość podań.

Ruben Vinagre - Portugalczyk był aktywny, starał się i jako jeden z nielicznych tego dnia potrafił zrobić jakąś różnicę, jednak często z dużej chmury padał mały deszcz, a jego rajdy i skuteczne dryblingi kończyły się stratą bądź niecelnym dośrodkowaniem. Wygrał jednak prawie 92% pojedynków z rywalami i miał bardzo dobry wskaźnik udanych zwodów. Od Vinagre należy również trochę więcej wymagać w defensywie, ponieważ w meczu z Rakowem wahadłowy często miał spore problemy z poczynaniami Michaela Ameyawa. Był jednym z nielicznych, którzy nie zeszli poniżej pewnego poziomu.

Bartosz Kapustka - W meczu z Rakowem dobitnie było widać, jak aktualnie gra Legii polega na dyspozycji pomocnika, a ta była w tym meczu fatalna. Początkowo wydawało się, że znów pociągnie grę drużyny i będzie nią dyrygować, jednak z minuty na minutę wyglądało to coraz gorzej. Kapustka gubił się, nie potrafił opanować piłki, grał na dużym ryzyku, które bardzo często kończyło się stratą. Idealnym podsumowaniem jego występu jest seria błędów popełnionych przed straconą bramką. Najpierw pomocnik naciśnięty przez rywala stracił piłkę w kole środkowym, choć zdołał naprawić swój błąd szybkim powrotem i dobrym zagraniem wślizgiem w polu karnym. Później jednak Lazaros Lamprou z łatwością ograł go, zakładając pomocnikowi "dziurkę", którą odbiorem uratował Paweł Wszołek, piłka trafiła znów pod nogi Kapustki, który wybił ją wprost do najbliższego przeciwnika, a następnie doszedł do niego i zamiast mocniej go zaatakować, wystawił jedynie nogę, z którą z łatwością rywal sobie poradził. Szkoda, że najlepszy zawodnik poprzedniego miesiąca Ekstraklasy w tak ważnym meczu zawiódł.

Rafał Augustyniak - Bardzo ciężki do oceny występ defensora. Z plusów na pewno to, że "August" dużo podłączał się do ofensywy, co w 35. minucie mogło skończyć się zdobyczą bramkową, ale zawahał się ze strzałem, a opóźnione, mocne uderzenie udało się już wybronić golkiperowi Rakowa. Jego gra w defensywie była natomiast bardzo szarpana. Był bardzo chaotyczny, momentami źle się ustawiał. Miał jednak kilka ważnych odbiorów (łącznie 5), przerywał kontrataki Rakowa i był skuteczny w pojedynkach. Mimo to, jego skuteczne interwencje zdecydowanie przesłaniały straty. Obrońca w tym aspekcie był niestety "najlepszy" z całej drużyny, gdyż zanotował ich aż 21 i często kończyły się one groźnymi atakami gości. Szczególnie fatalnie wyglądał pod kątem gry nogami. Taka liczba błędów w tak renomowanym i ważnym meczu po prostu nie przystoi doświadczonemu zawodnikowi.

Luquinhas - Z Rakowem nie występował Brazylijczyk, a zaledwie jego cień. Nie tylko rzadziej pokazywał się do gry, ale przy połowie swoich kontaktów z piłką zanotował jej stratę. Nie podejmował zbyt wielu prób dryblingów czy pojedynków z rywalami, ale kiedy już do tego dochodziło, przegrywał je z łatwością, często zbyt daleko wypuszczając sobie piłkę. Dodatkowo w ogólnym rozrachunku zanotował tylko 59% ogólną skuteczność podań. Luquinhas od kilku meczów nieco obniżył loty, lecz to spotkanie w jego wykonaniu było zdecydowanie najbardziej nieudane. Zszedł z boiska w 73. minucie.

Paweł Wszołek - Klasyczny występ wahadłowego w tym sezonie. Bez konkretów w ofensywie, często tylko truchtający i bezowocnie szukający swojego miejsca na murawie, a w defensywie zagubiony, dający się łatwo ogrywać, choć w pewnych momentach aspekt obronny wyglądał nieco lepiej niż w poprzednich meczach. Jakość jego dośrodkowań pozostawiała bardzo wiele do życzenia. Było ich mało, a Legii po żadnej z nich nie udało się zagrozić bramce rywala. Miał bardzo duży wkład w straconą bramkę, wydawało się, że ustawiony przodem do dośrodkowanej piłki kontroluje przeciwnika, do którego centra jest kierowana, jednak ostatecznie dał się przepchnąć i pozwolił mu na zgranie futbolówki piętką.

Kacper Tobiasz - Występ golkipera nieco przypominający te z poprzedniego sezonu. Nie zrobił w bramce nic specjalnego, bo też nie miał do tego większej okazji, ale niestety zawalił przy straconej bramce. Golkiper wychodził do piłki, miał intencje złapania jej, jednak w ostatnim momencie, prawdopodobnie widząc asekurującego Pawła Wszołka, nie zdecydował się wyjść do futbolówki. Nadmierne zaufanie Tobiasza okazało się kosztownym błędem, którego już potem nie miał jak naprawić. Widać zresztą było, że golkiper był bardzo zły na siebie przez tę decyzję. Generalnie był zdecydowanie mniej pewny na przedpolu, jak i również mniej dokładny w swoich podaniach i dalekich wybiciach.

Sergio Barcia - Hiszpański defensor był bardzo pogubiony w tym meczu i wyglądał na nieskoncentrowanego. Dużo akcji Rakowa przechodziło prawą flanką, a Barcia dawał się tam z łatwością ogrywać. Podejmował sporo ryzyka, m.in. w 17. minucie, gdy interweniując w polu karnym, zaatakował Patryka Makucha rękoma i był bardzo bliski nagięcia przepisów i sprokurowania rzutu karnego. Przy straconym golu natomiast zdublował pozycję Artura Jędrzejczyka, przez co stracił krycie uderzającego na bramkę Władysława Koczerhina. Hiszpan starał się jeszcze zablokować ten strzał, ale było już zdecydowanie za późno. Próbował podłączać się do rozegrania i zagrywać piłki za linię obrony przeciwnika, ale zdecydowanie brakowało mu w tym skuteczności. Hiszpan nie wyszedł na drugą połowę, choć to najprawdopodobniej było spowodowane odniesionym urazem w końcowych minutach pierwszej części.

Migouel Alfarela - Kompletnie bezpłciowy występ Francuza. Przez nieco ponad godzinę gry był bardzo rzadko widoczny przy piłce, a gdy już, to najczęściej kończyło się to na bardzo prostej stracie. Przegrał większość pojedynków z rywalami, mimo że nie podejmował zbyt dużego ryzyka i szukał tylko prostych rozwiązań. Dodatkowo w 31. minucie był bardzo bliski osłabienia drużyny. Napastnik dał się w prosty sposób przepchnąć obrońcy przy akcji bramkowej, a następnie gdy ten już nie miał piłki, zaatakował go wślizgiem, a sędzia zdecydowanie ulgowo potraktował to zagranie Francuza. Do gry drużyny nie wniósł kompletnie nic.

Claude Goncalves - Legia w tym spotkaniu zdecydowanie przegrała środek pola, a Portugalczyk był jednym z powodów tego stanu rzeczy. Często był spóźniony w destrukcji, jak i również popełniał proste błędy w rozegraniu. Przy straconym golu najpierw nieskutecznie naciskał rywala, wychodząc z pola karnego, następnie wrócił w "szesnastkę" i był w niej kompletnie zagubiony, próbując zablokować strzał, który blokował już Rafał Augustyniak. Nie bez powodu defensywny pomocnik został zmieniony w przerwie.

Zmiennicy

Steve Kapuadi - Francuz pojawił się na boisku po zmianie stron. W defensywie prezentował się bardzo solidnie, zdecydowanie lepiej zabezpieczał lewą stronę niż jego poprzednik Sergio Barcia. W 82. minucie mógł odwrócić losy spotkania, kiedy znalazł się dobrze w polu karnym rywala i niepilnowany uderzył głową, ale prosto w środek bramki, czym ułatwił interwencję Kacprowi Trelowskiemu. Dwie minuty później zabrakło go w polu karnym przy kontrze Rakowa i zostawił niekrytego Władysława Koczerhina, który zmarnował fantastyczną okazję na zamknięcie meczu.

Marc Gual - Napastnik wszedł na boisko w 62. minucie. Początkowo wniósł do gry nieco ożywienia, nieco ponad trzy minuty po wejściu zdecydował się na strzał z dość sporego dystansu, lecz zrobił to niecelnie. Z czasem na boisku nikł. Dziwne było jego ustawianie, bo w ostatnich minutach spotkania, szczególnie po pojawieniu się na boisku Tomasa Pekharta, Gual był ustawiony bliżej linii środkowej niż pola karnego rywala, a czasem nawet częściej bywał na własnej połowie. To jednak prawdopodobnie wynikało ze zmiany Jędrzejczyka i zmiany ustawienia.

Ryoya Morishita - Zmienił na murawie Luquinhasa. Mimo świeżości, nie był wcale dużo dokładniejszy od Brazylijczyka, choć nie można odmówić mu starań i tego, że częściej pokazywał się do gry. W 82. minucie posłał świetne dośrodkowanie prosto na głowę Steve'a Kapuadiego, które mogło mu dać kolejną już asystę w tym sezonie. Sam również w doliczonym czasie gry miał piłkę meczową na nodze w polu karnym, jednak zamiast szukać kolegów z drużyny, zdecydował się na mocny strzał z ostrego kąta, który powędrował prosto w trybunę rodzinną.

Tomas Pekhart - Pojawił się na murawie w 81. minucie. Grał zbyt krótko i nie pokazał na tyle dużo, by ocenić jego występ.

Jurgen Celhaka - Albańczyk został desygnowany do gry na całą drugą połowę. Początkowo dobrze zabezpieczał środek pola, nieco uspokoił jego poczynania, udało mu się wykonać nawet kilka skutecznych wślizgów. Z minuty na minutę zaczęło wyglądać to jednak coraz gorzej i groźniej dla własnej drużyny. Prostymi stratami na własnej połowie, nie tylko przez przegrane pojedynki, ale przede wszystkim niecelne podania, sprokurował kilka groźnych okazji przeciwnika, m.in. to po jego stracie poszła akcja z 84. minuty, w której Władysław Koczerhin fatalnie przestrzelił. Cztery minuty później w kontrataku dał się łatwo ograć Michaelowi Ameyawowi, po czym dwukrotnie próbował go faulować, a drugie z przewinień zakończyło się żółtą kartką. Takim występem Celhaka niekoniecznie mógł przekonać do częstszego dawania mu szans.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.