Leonardo Koutris i Artur Jędrzejczyk - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Punkty po meczu z Pogonią Szczecin

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Zasłużona porażka; schemat taktyczny? JEST!; za mało piłki w piłce; bez formy; debiut Oyedele; uczeń - to najważniejsze punkty po meczu Legii Warszawa z Pogonią Szczecin.

1. Zasłużona porażka
Po meczu z Rakowem Częstochowa można było powiedzieć, że było to typowe spotkanie dla koneserów piłki nożnej – niewiele działo się na boisku. Do starcia z Pogonią to określenie nie pasuje. Zespół trenera Roberta Kolendowicza przewyższał Legię pod wieloma względami. Gdyby Pogoń wykazała się lepszą skutecznością, po 30 minutach mogła prowadzić dwoma bramkami, a nikt nie miałby prawa narzekać. Drużyna ze Szczecina była bardziej dojrzała zarówno w fazie defensywnej, jak i ofensywnej. Zawodnicy Pogoni wiedzieli, jakie są słabości Legii i od razu starali się je wykorzystać, między innymi grając prawą stroną boiska, gdzie błyszczał szybki Kamil Grosicki. My natomiast ponownie byliśmy bezradni, snując się po boisku i popełniając błędy, które kosztowały nas kolejne stracone punkty. Legia nie radzi sobie z czołowymi drużynami w Polsce – z zespołami z TOP7 zdobyliśmy zaledwie trzy punkty na piętnaście możliwych. Dlaczego tak się dzieje? Bo jesteśmy przeciętnym zespołem.



2. Schemat taktyczny? JEST!
W mediach wymiana odbiła się wymiana zdań między trenerem Feio a byłym reprezentantem Polski i piłkarzem Legii – Tomaszem Sokołowskim. Dyskusja dotyczyła braku widocznych schematów taktycznych w grze „Wojskowych” w tym sezonie. Po wypowiedziach trenera widać, że znowu się zdenerwował, zamiast przyjąć krytykę na siebie. Dlatego postanowiłem stanąć częściowo w jego obronie, bo jeden schemat taktyczny w Legii rzeczywiście jest widoczny – choć nie działa tak, jak powinien.

Chodzi mianowicie o długie zagrania od bramkarza lub obrońców do napastników. Gdy Kacper Tobiasz wznawia grę od bramki, nie ma krótkiego rozegrania – zamiast tego stosujemy lagę do Nsame lub Guala, aby mogli ścigać się z obrońcami przeciwnika. Podobnie dzieje się, gdy próbujemy atakować pozycyjnie, ale środek pola jest niewidoczny (co zdarza się często). Wtedy piłki zagrywane są na dobieg do zawodników, którzy mają problemy z techniką przyjęcia oraz, co gorsza, nie są demonami prędkości. Dla obrońców przeciwnika to żaden problem dogonić te piłki. Taki schemat nigdy nie przyniesie efektu w Legii z obecnymi napastnikami. Nawet jeśli rywale będą grać wysoką linią obrony, bez trudu dogonią naszych wolnych ofensywnych graczy.

3. Zawartość piłki w piłce
"Czy Marysia wie, co Marysia narobiła?! Ja tu badam zawartość cukru w cukrze!" – ten cytat ze znakomitej komedii Stanisława Barei "Poszukiwany, poszukiwana" idealnie oddaje sytuację Legii. Od dłuższego czasu szukamy w niej zawartości piłki w piłce. Mam tu na myśli poszukiwanie tak zwanych kwadratowych jaj. Legia powinna być zarówno efektowna, jak i efektywna, a tymczasem brakuje jej prostoty. W wielu klubach wymiana dwóch–trzech celnych podań to nic nadzwyczajnego, ale w Legii robi się z tego całą filozofię. Tymczasem piłka nożna to prosta gra, a tego najbardziej brakuje „Wojskowym”. Wyjście na pozycję, podanie do najbliższego kolegi, ponowne wyjście na pozycję, zgranie piłki, próba strzału – to powinno być naszą codziennością. Jednak podopieczni trenera Goncalo Feio zamiast szukać prostych rozwiązań, wdają się w niepasujące do nich tiki-taki czy inne skomplikowane koncepcje. Nie mamy w składzie wirtuozów, którzy będą mijać dwóch czy trzech zawodników i podawać na pustą bramkę do napastnika. Nasza gra sprowadza się do wymiany podań w obronie z lewej na prawą stronę i odwrotnie, co nie przynosi żadnych efektów, poza frustracją wśród zawodników i kibiców. Zamiast prostych zagrań, nasi piłkarze szukają dryblingów, siatek czy niekonwencjonalnych zagrań, które najczęściej kończą się stratą piłki i kontratakiem rywali.

4. Bez formy
Forma wielu piłkarzy Legii w ostatnim czasie budzi poważne obawy. Przed przerwą reprezentacyjną wyróżniał się chociażby Vinagre, a momentami także Bartosz Kapustka i Luquinhas. Teraz jednak trudno wskazać choćby jednego zawodnika, o którym można by powiedzieć, że jest w formie i daje z siebie wszystko. Vinagre, zamiast być liderem, dostosował się do przeciętnego poziomu całej drużyny. Przy bramce dla Pogoni zachował się tak, jakby zapomniał, że gra w defensywie to również jego obowiązek – jakby uznał, że leżenie na murawie bardziej przystoi podczas wakacji niż w trakcie sezonu. Wcześniej jego braki w obronie maskowały ofensywne atuty, zwłaszcza precyzyjne dośrodkowania, ale teraz nie ma nawet tego. Bartosz Kapustka, który w wywiadzie pomeczowym mówił, że potrafi się wkurzyć, na boisku nie pokazuje nawet ułamka tej frustracji. Nie bierze na siebie odpowiedzialności za grę drużyny, nie widać, by chciał pociągnąć Legię do lepszych wyników. Luquinhas natomiast stał się cieniem zawodnika, którym był na początku sezonu – rzadko wchodzi w dryblingi, ma problemy z dokładnym podaniem, a piłka często mu ucieka. Po przerwie reprezentacyjnej miało być lepiej – tak mówili wszyscy. Jednak rzeczywistość okazała się brutalniejsza. Jest nie tylko gorzej niż przed przerwą, ale sytuacja pogorszyła się znacznie bardziej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać.

5. Debiut Oyedele
W meczu z Pogonią Szczecin swoją szansę na debiut w barwach Legii otrzymał nowy nabytek, Maximillian Oyedele. W 68. minucie zastąpił Jurgena Çelhakę, jednak nie zdołał wyróżnić się niczym szczególnym. Dwukrotnie niecelnie dośrodkował w pole karne, choć raz bardzo dobrze powalczył w środku pola, odbierając rywalom piłkę. Jego występ można ocenić jako neutralny – ani olśniewający, ani wyraźnie słaby. Oczywiście to dopiero pierwszy mecz z „L” na piersi, więc nie
ma sensu wyciągać daleko idących wniosków na podstawie tego występu.
Podania / celne: 9 / 6
Pojedynki / wygrane: 1 /1
Stracone piłki: 3
Faule / sfaulowany: 1 / 1
Zablokowane strzały: 1

6. Uczeń
Każdy z nas zna z autopsji lub opowieści o takim uczniu, który z trudem przechodził z klasy do klasy, mimo że miał problemy z podstawami, jak dodawanie 2+2. Niestety, w pewien sposób można to porównać do obecnej sytuacji Legii. Co roku, często dzięki szczęściu, udaje się awansować do faz grupowych europejskich pucharów. Sezon zaczyna się przyzwoicie, gra wygląda obiecująco, ale potem przychodzi brutalne zderzenie z rzeczywistością i pojawiają się porażki. Ten cykl powtarza się od kilku lat, a niestety nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić w najbliższym czasie.

W klubie wciąż popełnia się te same błędy, a nauka z nich, jeśli w ogóle ma miejsce, przynosi nowe problemy. Wydaje się, że w Legii zbyt wiele jest "nauki zawodu", a zbyt mało profesjonalizmu. Bez ekspertów, ludzi, którzy naprawdę znają się na swoim fachu, trudno zbudować klub, który co roku walczyłby o mistrzostwo Polski. Czekamy na ten tytuł już trzy lata, a czwarty sezon bez mistrzostwa może okazać się kluczowy, nie tylko dla przyszłości drużyny, ale także dla niektórych osób w klubie. Czas wziąć się poważnie do pracy, zamiast liczyć na fart i szczęście, bo te szybko się kończą.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.