Analiza
Punkty po meczu z GKS-em Katowice
Seria podtrzymana; tryb „samo się”; rozdrażniony byk; pach, pach i rywali obleciał strach; kupić czy nie kupić?; Chodyna zyskał - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu Legii Warszawa z GKS-em Katowice.
1. Seria podtrzymana
Podopieczni trenera Goncalo Feio do spotkania z beniaminkiem przystępowali po dwóch zwycięstwach z rzędu i chcieli podtrzymać dobrą passę. Początek meczu nie zapowiadał tak dobrego wyniku, ale legioniści w końcu zebrali się w sobie i pewnie zwyciężyli. Podobną serię wygranych z rzędu legioniści mieli na początku sezonu, gdy wygrali cztery kolejne mecze (dwukrotnie z Caernarfon Town FC oraz po jednym razie z Koroną Kielce i Zagłębiem Lubin). Wówczas strzeliliśmy czternaście goli, natomiast teraz mamy na koncie dziewięć bramek po trzech meczach. Widać, że podopieczni trenera Feio zaczynają łapać właściwy rytm, grają coraz lepiej zarówno dla oka, jak i dla poprawy bilansu punktowego oraz bramkowego. Niestety strata do czołówki ligi jest taka jak była, ale widać, że ciężka praca w czasie przerwy reprezentacyjnej zaczyna przynosić efekty.
2. Tryb „samo się”
Kibice, którzy spojrzeli tylko na wynik meczu, zapewne pomyślą, że „Wojskowi” pewnie wygrali swoje spotkanie, kontrolując grę od początku do końca. Tymczasem pierwsze trzydzieści minut na to nie wskazywało. Legioniści znowu źle weszli w mecz, włączając dobrze znany tryb „samo się” – samo się się strzeli, samo się poda do kolegi, samo się obroni – nie trzeba w ogóle wkładać wysiłku ani starań, aby osiągnąć dobry wynik.
fot. Canal+ Sport
Szczególnie źle spisywała się nasza defensywa, a juniorskie błędy popełniał duet Kapuadi-Pankov. Najpierw Kapuadi odpuścił Adama Zrelaka, którego strzał wybronił Kacper Tobiasz, a chwilę później, zamiast przejąć piłkę, przepuścił ją, i ponownie Tobiasz musiał interweniować po uderzeniu Adriana Błąda.
fot. Canal+ Sport
Największym zaskoczeniem był jednak stały fragment gry w 25. minucie meczu. Na powyższym screenie widać, że w polu karnym nikt nie pilnował zawodnika z numerem „2”, czyli Märtena Kuuska, który głową przedłużył dośrodkowanie do Adama Zrelaka, pozostawionego bez krycia przez Pawła Wszołka. Co ciekawe, reakcja Wszołka po straconym golu była dość osobliwa – rozkładał ręce, jakby chciał pokazać, że to nie jego wina, choć niestety, tym razem była.
3. Rozdrażniony byk
Wygląda na to, że Legia powinna zaczynać każdy mecz od wyniku 0-1, bo dopiero wtedy piłkarze grają, jak na nich przystało. Akcja za akcją – legioniści raz po raz podchodzili pod bramkę Dawida Kudły, tworząc sytuacje bramkowe. Do przerwy prowadzili już 2-1, a po przerwie kontynuowali ofensywę, co szybko przyniosło efekty w postaci trzeciej i czwartej bramki. W ostatnich trzech meczach oddaliśmy 66 strzałów, zdobywając 9 bramek. W końcu kreujemy sytuacje, a nie jedynie czekamy na przypadek.
Trzeba przyznać, że u podopiecznych trenera Feio widać było determinację – nie cofali się mimo pozytywnego wyniku, lecz do samego końca walczyli o kolejne gole. Zagrali jak rozdrażniony byk, trochę na wzór Manchesteru City (z uwzględnieniem wszelkich proporcji), który w ostatnich meczach Premier League, tracąc bramki ze słabszymi rywalami, szybko odpowiadał, a potem dopełniał dzieła kolejnymi golami. Tak powinna grać Legia na stałe, zwłaszcza w meczach u siebie.
4. Pach, pach i rywali obleciał strach
Uwaga, będą pochwały – legioniści zasłużyli na nie w pełni. W opinii wielu piłka nożna to prosta gra: podaj, wyjdź na pozycję, podaj znowu, i znów znajdź wolne miejsce. Dokładnie w ten sposób podopieczni trenera Goncalo Feio zagrali po stracie bramki w meczu z GKS-em Katowice. Kilka podań, dośrodkowanie lub precyzyjne zagranie – i można było cieszyć się z kolejnych bramek.
Wojskowi prowadzą już 3:1, a my jeszcze raz zobaczmy tę wspaniałą akcję przy ich drugim golu ⚽
— PKO BP Ekstraklasa (@_Ekstraklasa_) October 27, 2024
???? PKO BP #Ekstraklasa oglądaj w CANAL+ online ???? https://t.co/oZllfcZRLJ #reklamapic.twitter.com/4XkZ2Qgrh3
Przy drugiej bramce „Wojskowych” naliczyć można sześć podań przed dośrodkowaniem Rúbena Vinagre do Kacpra Chodyny. Siedem kontaktów z piłką przez siedmiu zawodników, by padł gol – oto tempo i efektywność, jakiej od dawna brakowało. Szybkie pach, pach – ten błyskawiczny ruch piłki między graczami to kwintesencja stylu Legii, która tym razem zrezygnowała z nadmiaru kombinacji na rzecz skutecznego poszukiwania sytuacji bramkowych.
Nie oglądaliśmy kilkunastu podań od lewej do prawej strony boiska i z powrotem, lecz szybką, konkretną grę, w której legioniści - często zagrywając z pierwszej piłki - otwierali przestrzenie i stwarzali okazje pod bramką rywala. Szybko, precyzyjnie, składnie – i dzięki temu można cieszyć się z kolejnych goli. Tak to powinno wyglądać.
5. Kupić czy nie kupić?
Niedługo upływa termin, w którym Legia Warszawa musi zdecydować w sprawie wykupu Ryōyi Morishity. To najlepszy moment, by rozważyć, co dalej. W meczu z GKS-em Katowice Japończyk był jedną z wyróżniających się postaci. Zaliczył asystę przy bramce Steva Kapuadiego, popisał się doskonałym strzałem głową w kierunku bramki Kudły, a w drugiej połowie oddał potężne uderzenie sprzed pola karnego, po którym piłka odbiła się od poprzeczki.
Od momentu zmiany pozycji Morishita prezentuje zupełnie inny poziom. Daje drużynie znacznie więcej niż Luquinhas, który wciąż szuka formy, podczas gdy Japończyk zdaje się utrzymywać równy poziom od początku sezonu. Obecnie prowadzi w klasyfikacji kanadyjskiej Legii z 3 golami i 7 asystami. Coraz częściej dokłada wymierne liczby i gra dynamicznie, kombinacyjnie, co przynosi Legii konkretne rezultaty. Widać, że proces aklimatyzacji ma już za sobą i czuje się coraz lepiej w klubie, mimo że nie zawsze wszystko układa się idealnie.
Moim zdaniem Morishita zasłużył na pozostanie w Legii. Oprócz samych suchych statystyk i poziomu gry, warto zauważyć, że za podobne pieniądze trudno będzie znaleźć równie wartościowego gracza, który może zagrać na kilku pozycjach. A nawet jeśli znajdziemy kogoś nowego, to znowu czeka nas czas aklimatyzacji i oczekiwanie, aż zacznie przynosić efekty.
START: 28.10.2024 / KONIEC: 30.11.2024
6. Chodyna zyskał
Od czasu zmiany ustawienia taktycznego Legii do składu wskoczył Kacper Chodyna, co okazało się korzystne zarówno dla niego, jak i dla drużyny. Choć można mieć drobne zastrzeżenia do jego gry – szczególnie w kwestii szybkich podań do kolegów z zespołu – warto pochwalić jego umiejętność wychodzenia na pozycję oraz odważne wejścia w pole karne, gdzie nieustannie stwarza zagrożenie.
Chodyna miał znaczący udział przy dwóch bramkach legionistów. To on dał Legii prowadzienie w doliczonym czasie pierwszej połowy, a po przerwie, po znakomitym podaniu Wojciecha Urbańskiego, wbiegł w pole karne i dośrodkował, zmuszając Arkadiusza Jędrycha do niefortunnego samobója. Również jego dorobek statystyczny zaczyna wyglądać imponująco – ma już na koncie trzy bramki i dwie asysty, co jest doskonałym wynikiem, biorąc pod uwagę, że dopiero od kilku meczów występuje w pierwszym składzie.
Heatmapa Kacpra Chodyny w spotkaniu z GKS-em (fot. Sofascore)
Kamil Dumała