Lech przed meczem z Legią. Nie taki straszny, jak go malują
W niedzielę Legia Warszawa pojedzie do Poznania, by zagrać bardzo ważny mecz ligowy z Lechem i spróbować jeszcze bardziej zbliżyć się do czołówki. Legionistów czeka nie lada wyzwanie, poznańska drużyna jest bowiem liderem Ekstraklasy, choć udowodniła już w tym sezonie, że nadal potrafi negatywnie zaskoczyć swoich kibiców. Zapraszamy na raport z obozu najbliższego rywala "Wojskowych".
Od mistrzowskiego sezonu 2021/22 kibice "Kolejorza" mogą mieć dużo pretensji do graczy swojej ulubionej drużyny. O ile następne rozgrywki nie były jeszcze bardzo złe, bo Lech skończył je na 3. miejscu w tabeli, łącząc rozgrywki ligowe z występami w Europie, gdzie doszedł aż do ćwierćfinału Ligi Konferencji i zapewnił wiele pozytywnych emocji, tak sezon 2023/24 był dla poznańskiego klubu jednym z najgorszych w ostatnich latach. W Lechu nie układało się wiele - przez gabinety, postać trenera, aż do samych występów drużyny. Choć cały czas utrzymywał się w ścisłej czołówce, to z biegiem czasu wiodło mu się coraz gorzej. Szczególnie fatalna była końcówka ligi, w której Lech w ostatnich siedmiu kolejkach wygrał tylko jeden mecz.
Niechlubna seria zadecydowała o tym, że poznańska drużyna zakończyła rozgrywki poza podium, dopiero na 5. pozycji. Niskie miejsce w tabeli i odpadnięcie z Pucharu Polski na etapie ćwierćfinału oznaczały stracony sezon i przede wszystkim brak eliminacji do europejskich pucharów. W obozie Lecha spodziewano się więc zmian, szczególnie tej na ławce trenerskiej. Prowadzenie drużyny przejął doświadczony duński trener Niels Frederiksen i początek jego przygody z klubem pokazuje, że szybko udało mu się wstrząsnąć szatnią. Seria sześciu ligowych zwycięstw z rzędu, w tym wysoka wygrana z Jagiellonią Białystok (5-0), robi wrażenie, a przede wszystkim daje Lechowi pozycję lidera po 14 kolejkach.
Nadal to mają
Lech od początku prezentuje wysoką formę i na pewno można nazwać go jednym z faworytów do końcowego zwycięstwa. Pokazał już jednak, że gen przegranych z zeszłego sezonu nadal jeszcze się w nim tli i nie został do końca zniszczony. Pierwszy cios wyprowadził już w 2. kolejce Widzew Łódź, pokonując "Kolejorza" 2-1, jednak tę porażkę można było wpisać w straty, podobnie jak remis z Rakowem Częstochowa. Kilka miesięcy później przyszedł jednak pierwszy upadek na deski i to niezwykle bolesny. Lider Ekstraklasy odpadł w 1/32 finału Pucharu Polski z drugoligową Resovią Rzeszów, co nigdy nie powinno się wydarzyć, tym bardziej, że rzeszowianie po tym meczu nie wygrali w siedmiu kolejnych spotkaniach. To musiało zamroczyć Lecha, bo od tamtego meczu nie wygląda już tak samo.
Przepchnięte wygrane z Koroną Kielce (3-2) i Radomiakiem Radom (2-1) nie martwiły aż tak bardzo, bo dały pełną pulę punktów, ale porażka na własnym stadionie z Motorem Lublin (1-2) i zeszłotygodniowy blamaż z Puszczą Niepołomice (0-2) pokazują, że poznańska drużyna posiada jeszcze wiele mankamentów. Lech pokazuje, że mimo gry tylko na jednym froncie, wcale nie musi radzić sobie w lidze lepiej od Legii, a przecież w przypadku niedzielnego zwycięstwa warszawiaków ich strata do drużyny z Poznania będzie wynosić już tylko trzy punkty. A zwycięstwo jest zdecydowanie możliwe i mimo że trener Frederiksen hucznie mówi, że to jego zespół jest faworytem, to niedzielny mecz zapowiada się na jeden z najbardziej wyrównanych klasyków od lat. Poza tym sezon jest jeszcze długi, wszystko może się wydarzyć, a Lech nie raz skompromitować.
fot. Maciek Gronau / Legionisci.com
Niby kadra osłabiona, a gra lepsza
Mimo sporych zmian w klubie przed rozpoczęciem sezonu, których oczekiwali kibice, nie mogli być oni do końca zadowoleni z letniego okna transferowego. Z klubu odeszło wielu kluczowych zawodników. Kristoffer Velde, Filip Marchwiński czy Jesper Karlstrom, którego podebrał Lechowi do swojej nowej drużyny trener Kosta Runjaić, byli od sporego czasu głównymi filarami zespołu, tymczasem zastąpiono ich niewiadomymi. Transfery skrzydłowego Feyenoordu bez formy, wracającego do Ekstraklasy po niezbyt udanych ostatnich dwóch latach Filipa Jagiełły, 22-letniego szwedzkiego obrońcy bez większego doświadczenia w piłce seniorskiej na wyższym poziomie czy nie strzelającego dużej liczby bramek napastnika rezerw Realu Sociedad rzeczywiście nie robiły wrażenia, jak na klub, jakim niewątpliwie jest Lech. "Kolejorz" miał jednak dużo szczęścia.
Ze sprowadzonych zawodników maksymalnie trzech można określić jako takich, którzy rzeczywiście wnieśli coś do drużyny. Odpalili jednak ci, którzy w poprzednim sezonie zawodzili. Jakieś konkrety z przodu zaczęli dawać skrzydłowi Dino Hotić i Ali Gholizadeh, znów solidność i pewność w defensywie prezentuje Antonio Milić, a w środku pola dużą przewagę tworzą Radosław Murawski (na zdjęciu niżej) i Afonso Sousa, który w końcu udowadnia swój talent, o którym mówiło się po sprowadzeniu go do Poznania. Lech trafił również z młodzieżą. Szczególnie mowa tu o Antonim Kozubalu, który od początku sezonu zaskakuje swoją dyspozycją w linii pomocy i jest jednym z najlepszych młodzieżowców. "Kolejorz" znalazł również rozwiązanie na bolączki związane z lewą stroną obrony, gdzie przesunięty został 18-letni Michał Gurgul, który zdecydowanie radzi sobie z tym zadaniem. Ich dyspozycja zaowocowała zresztą powołaniem do seniorskiej kadry narodowej na listopadowe mecze Ligi Narodów. Lechowi udało się więc załatać dziury spowodowane odejściami zawodnikami, którzy w większości w klubie już byli, ale potrzebowali odnaleźć swoją formę. Pytanie, co będzie, jak ta forma znów odejdzie?
Letnie transfer:
Przyszli: Patrik Walemark (wyp. Feyenoord Rotterdam), Alex Douglas (Västerås SK), Daniel Hakans (Vålerenga), Filip Jagiełło (FC Genoa), Stjepan Loncar (Ferencvaros), Bryan Fiabema (Real Sociedad B), Ian Hoffmann (Moss FK), Antoni Kozubal (koniec wyp. GKS Katowice), Maksymilian Pingot (koniec wyp. Stal Mielec)
Odeszli: Kristoffer Velde (Olimpiakos Pireus), Filip Marchwiński (US Lecce), Jesper Karlstrom (Udinese Calcio), Miha Blazić (Ittihad Kalba), Nika Kwekweskiri (Nyíregyháza Spartakus), Artur Sobiech (Ethnikos Achnas), Alan Czerwiński (GKS Katowice), Barry Douglas (wolny zawodnik)
fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
Przewidywany skład: Mrozek - Pereira, Douglas, Milić, Gurgul - Walemark, Murawski, Kozubal, Gholizadeh - Sousa - Ishak
Ostatnie 5...
Jak wyglądało ostatnie pięć spotkań Legii z Lechem rozgrywane w Poznaniu?
12.05.2024 Lech 1-2 Legia (Pereira 83' - Blazić 15' s., Salamon 45' s.)
01.10.2022 Lech 0-0 Legia
09.04.2022 Lech 1-1 Legia (Satka 30' - Lopes 40')
11.04.2021 Lech 0-0 Legia
04.07.2020 Lech 2-1 Legia (Jóźwiak 24', Kamiński 29' - Lewczuk 71')
Historia
Niedzielne spotkanie będzie 144. w historii rywalizacji warszawsko-poznańskiej. Legioniści mają na swoim koncie 62 zwycięstwa, natomiast Lechici wygrali 43 razy. Remis padł 38-krotnie. Bilans bramkowy to 189-136 na korzyść "Wojskowych", a ich niekwestionowanie najlepszym strzelcem w pojedynkach z Lechem jest Lucjan Brychczy z 12 golami na koncie. W ostatnich latach mecze obu drużyn budziły wielkie nadzieje, a często kończyły się nieco rozczarowującym pojedynkiem. W ostatnich 10 meczach remis padł aż sześciokrotnie, a w trzech meczach nie padła żadna bramka. Legioniści mają jednak dość dobrą passę meczów w Poznaniu. Lech ostatni raz wygrał z warszawiakami na własnym obiekcie w lipcu 2020 roku, po czym nie był w stanie ich pokonać w czterech następnych pojedynkach. Ostatni mecz obu drużyn był bardzo ważny w kontekście ostatecznych rozstrzygnięć w sezonie, a jego przebieg okazał się
wręcz kuriozalny. Legioniści mogli dwukrotnie wyjść na prowadzenie w pierwszym kwadransie, jednak najpierw bramka Pawła Wszołka została anulowana po wideo weryfikacji, a potem rzut karny zmarnował kapitan drużyny, Josue. Wobec braku skuteczności graczy stołecznej drużyny, gospodarze postanowili ich odpowiednio ugościć i nieco pomóc, dzięki czemu Legia do przerwy prowadziła 2-0 po samobójczych trafieniach Mihy Blazicia i Bartosza Salamona. W drugiej połowie Lechowi udało się zdobyć trafienie honorowe, tym razem do dobrej bramki, ale spotkanie zakończyło się zwycięstwem Legii, co praktycznie zapewniło jej 3. miejsce i możliwość gry w eliminacjach do europejskich pucharów w obecnym sezonie.
fot. Mishka / Legionisci.com