Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Dinamem
W czwartek Legia Warszawa pewnie poradziła sobie z Dinamem Mińsk w ramach rozgrywek Ligi Konferencji, pokonując Białorusinów 4-0. Choć po zdobyciu pierwszej bramki legioniści nieco stracili koncentrację i oddali inicjatywę rywalom, to w drugiej połowie szybko powrócili do dobrej gry i totalnie zdominowali gości. Zapraszamy do ocen, jakie wystawiliśmy legionistom za ten mecz.
Marc Gual - Napastnik w końcu oprócz dobrej gry poza polem karnym i pomocy w rozegraniu akcji, zaczął dochodzić do większej liczby sytuacji bramkowych, choć jego skuteczność, mimo wszystko, pozostawiała wiele do życzenia. Pierwszą z nich miał już w 8. minucie, gdy dobrze ustawił się w polu karnym i uderzył z woleja z dość trudnej piłki, trafiając dobrze w światło bramki, ale bramkarz wykonał skuteczną robinsonadę. Następne okazje pojawiły się już w drugiej części, a zdecydowanie najlepszą miał na samym początku tej części gry. Gual otrzymał piłkę wystawioną na pustą bramkę, jednak uderzył na pamięć, nie oglądając się na to, co dzieje się za nim i dał się zablokować obrońcy. Po tej zmarnowanej szansie wydawało się, że Hiszpan już nigdy nie trafi do siatki. Na szczęście już pięć minut później pewnie uderzył z rzutu karnego, kompletnie myląc bramkarza i notując przełamanie. Niedługo później Hiszpan zanotował świetną asystę prostopadłym podaniem do Luquinhasa i sam wykończył zagranie Ryoyi Morishity, zaliczając dublet. Przez cały mecz był aktywny, uczestniczył w większości akcji drużyny, a także naciskał rywala agresywnym pressingiem. Spełniony opuścił boisko w 60. minucie.
Luquinhas - Brazylijczyk nie był szczególnie aktywny w tym spotkaniu, ale do bólu skuteczny. Poza dobitką z 8. minuty po strzale Marca Guala, w której fatalnie spudłował, mając wiele wolnej przestrzeni w polu karnym, robił z piłką co chciał. Już dwie minuty później zachował się bez zarzutu i skutecznie wykończył zagranie Pawła Wszołka, które nie było idealne i za plecy skrzydłowego, jednak on przyjął piłkę, poprawił i wbił do siatki. W 55. minucie świetnie pokazał się do prostopadłego podania i wykończył akcję niczym rasowy napastnik, lobując bramkarza. Fenomenalnie zachował się też przy ostatnim golu skutecznie uruchamiając na lewym skrzydle Ryoyę Morishitę i zaliczając asystę drugiego stopnia. Jeśli "Luqui" będzie w następnych meczach tak efektywny, jak z Dinamem, to kibice na pewno wybaczą mu brak efektowności. Zszedł z murawy w 73. minucie.
Rafał Augustyniak - Od początku meczu był zacięty, walczył w każdej akcji i harował nie jak za dwóch, tylko jak za minimum trzech. Fantastycznie reagował na straty piłki przez kolegów z drużyny, które w większości momentalnie odbierał, a w tym meczu miał do tego okazję wiele razy. Łącznie zanotował aż 5 udanych odbiorów i 7 skutecznych wyjaśnień akcji, co jest fenomenalnym wynikiem. Można powiedzieć, że na boisku był po prostu wszędzie i reagował na każde zachowanie przeciwnika. W defensywie po raz kolejny skutecznie schodził do pomocy obrońcom, momentami był nawet ostatnim ze stoperów, a szczególnie świetnie wykazał się w 20. minucie, gdy interweniował wślizgiem w polu karnym, blokując kontrę Dinama i podanie do niepilnowanego napastnika gości. W ofensywie natomiast fenomenalnie zachował się na samym początku drugiej połowy, gdy agresywnie nacisnął przeciwnika, odebrał mu futbolówkę tuż przed polem karnym gości i wystawił ją na pustą bramkę do Marca Guala. To był zdecydowanie najlepszy występ Augustyniaka w tym sezonie, a może nawet w całej historii jego pobytu w stołecznej drużynie.
Radovan Pankov - Bardzo pewny występ Serba. Nawet w momencie załamania gry drużyny w drugiej części pierwszej połowy, on zachował chłodną głowę, dobrze ustawiał się w polu karnym i reagował na ataki gości. W 23. minucie świetnie interweniował wślizgiem po błędzie Steve'a Kapuadiego, którym zablokował rywalowi możliwość strzału na pustą bramkę. Kolejną, bardzo podobną interwencją popisał się w 28. minucie, choć w tej sytuacji trochę pomogła mu nieporadność napastnika, który nie trafił odpowiednio w piłkę. To w dużej mierze dzięki niemu Legia nie straciła gola w przeciągu tych kilkunastu minut. Opuścił boisko już w 60. minucie, by odpocząć przed zbliżającym się bardzo ważnym spotkaniem ligowym.
Ryoya Morishita - Bardzo dobry i aktywny mecz Japończyka. Był skuteczny z piłką przy nodze, potrafił w prosty sposób wykiwać przeciwnika i zrobić różnice, podobnie jak w rozegraniu futbolówki, do którego często schodził niżej, bliżej własnego pola karnego. To właśnie Morishita rozpoczął trzecią akcję bramkową skutecznym uruchomieniem Luquinhasa z własnej połowy. Jeszcze lepiej zachował się przy czwartym golu. Najpierw świetnie nacisnął rywala w środku pola i odebrał mu piłkę, po czym poszedł za akcją obiegając na lewe skrzydło i skutecznie zagrał za linie obrony do Marca Guala. Generalnie Japończyk dobrze funkcjonował na całej długości boiska, zarówno w ofensywie, jak i zadaniach obronnych.
Paweł Wszołek - Wszołek znów pokazał, że wraca do odpowiedniej formy i po raz kolejny świetnie spajał grę w obu formacjach na prawej flance. W ofensywie błysnął w 10. minucie, zagrywając piłkę po ziemi na pole karne do Luquinhasa. Trzeba zaznaczyć, że to zagranie mogło być nieco lepsze, bo było trochę za plecy Brazylijczyka i mogło być ciut mocniejsze, bo tylko zła reakcja obrońcy pozwoliła dojść piłce do adresata. W dalszej fazie spotkania często podłączał się do ataków, choć bez większych konkretów, poza skutecznym rozgrywaniem piłki. W defensywie funkcjonował bardzo solidnie, większość ataków jego stroną było dobrze zabezpieczane i szybko kasowane przez bocznego obrońcę.
Steve Kapuadi - Francuz generalnie zagrał lepiej niż w dwóch poprzednich meczach. Był pewniejszy w interwencjach i ustawianiu się, a także dość skuteczny w pojedynkach z rywalami. W porównaniu jednak do jego partnera z defensywy, nie panował całkowicie nad sobą w najbardziej krytycznym momencie dla zespołu. W 23. minucie popełnił fatalny błąd, gdy odprowadzając piłkę za linię końcową, poczuł się za pewnie i zaatakowany przez rywala, stracił ją, narażając drużynę na możliwość straty gola. Generalnie w ostatnim czasie Kapuadi zaczyna popełniać więcej prostych błędów, które nie powinny mu się zdarzać, a także podejmuje niepotrzebne ryzyko. W drugiej połowie Francuz zdecydowanie wyciągnął wnioski i wyglądał już bardzo pewnie w swoim 50. występie w stołecznej drużynie.
Gabriel Kobylak - To był dla golkipera pierwszy występ w fazie głównej europejskich pucharów, bo wcześniej wystąpił tylko w kwalifikacyjnym meczu z Caernarfon Town FC. Kobylak jednak nie miał za dużo do roboty. Rywale oddali tak naprawdę tylko jeden groźny strzał na jego bramkę. Było to w 34. minucie, gdy sprzed pola karnego na bliższy słupek uderzył Steve Alfred, ale 22-latek był dobrze ustawiony, wyciągnął się i pewnie odbił piłkę do boku. W tej samej akcji interweniował jeszcze skutecznie po odbitym strzale przed Radovana Pankova, pewnie łapiąc futbolówkę do koszyczka. Bramkarz również uczestniczył w rozegraniu, którego się nie bał, a na przedpolu był równie skuteczny. W swojej pracy był efektywny, ale miał jej po prostu za mało na plusa.
Bartosz Kapustka - W tym meczu pomocnikowi reprezentacji Polski nie wychodziło praktycznie nic. Popełniał mnóstwo błędów w rozegraniu, nie raz zagrywał piłkę prosto pod nogi przeciwnika, a tracił ją często również w pojedynkach siłowych z rywalem. W samej pierwszej połowie na 32 kontakty z piłką zaliczył aż 13 strat, a w drugiej części dołożył ich kolejne 15 przy 25 kontaktach. Łącznie 28 strat i 35% skuteczność w starciach z rywalami to fatalny wynik, jak na ostatnią formę Kapustki i jakość przeciwnika. Co więcej, pomocnik wcale za dużo nie ryzykował, straty przydarzały mu się w bardzo prostych sytuacjach, a czasem nawet w podaniach do tyłu. Tak naprawdę w całym spotkaniu wyszło mu jedno świetne podanie, którym między zawodnikami Dinama obsłużył Pawła Wszołka asystującego przy pierwszej bramce. Zszedł z boiska w 77. minucie, zaliczając jeden z najsłabszych meczów w tym sezonie.
Ruben Vinagre - Portugalczyk chyba za bardzo chciał zrobić coś specjalnego. Dużo ryzykował, próbował robić ekwilibrystyczne sztuczki i podania, które w większości sytuacji po prostu mu nie wychodziły i były łatwo czytane przez rywali. Gdy bocznemu obrońcy takie rzeczy wychodzą, to musi być chwalony, jednak gdy jest kompletnie nieskuteczny, to zaczyna bardzo irytować, a tak było w czwartkowym meczu. Był drugim zawodnikiem z największa liczbą strat po Bartoszu Kapustce, miał ich tylko pięć mniej. Mimo wszystko wyszło mu więcej niż jedno podanie, a dokładnie dwa. To po jego dośrodkowaniu defensor Dinama przy interwencji zagrywał ręką, za co podyktowana została "jedenastka". Uczestniczył też przy trzeciej akcji bramkowej, gdy opanował piłkę w środku pola, świetnie obrócił się z nią, czym zwiódł rywala i tuż przed jego nogami zagrał zewnętrzną częścią stopy do następnie asystującego Marca Guala. Był jednak również nieskuteczny w defensywie, Dinamo największe zagrożenie stwarzało sobie prawą flanką, grając właśnie na Portugalczyka. Mimo kilku pozytywnych zagrań, Vinagre przyzwyczaił do znacznie wyższego poziomu, szczególnie w skuteczności swoich rozwiązań. Został zmieniony w 73. minucie.
Kacper Chodyna - Skrzydłowy przez większość czwartkowego spotkania był kompletnie niewidoczny. W wielu momentach można było zapomnieć, że Chodyna na boisku w ogóle jest. Nieco częściej pokazywał się do gry w ostatnich 30 minutach spotkania, jednak miałem wrażenie, że gra na pół gwizdka. A to zbyt szybko odpuszczał dobiegnięcie do piłki, po stracie również niechętnie wracał za rywalem, a tych też miał sporo. Wiadomo, że wynik był bardzo dobry i pewny, ale szczególnie gdy wcześniej był mniej aktywny, w końcówce powinien przycisnąć i powalczyć o swoje. Chodyna znów zaczyna nieco obniżać swoje loty, oby to były tylko pozory.
Zmiennicy
Artur Jędrzejczyk - Wszedł na murawę na ostatnie pół godziny. Po tym nie zmieniła się solidna jakość defensywy. "Jędza" był skuteczny w pojedynkach z rywalami, szczególnie tych powietrznych i bardzo dobrze się ustawiał. Zdarzało mu się jednak popełniać błędy m.in. w rozegraniu, a także czasami był spóźniony i nie potrafił już dogonić rywala tak, by skutecznie interweniować, ale starał się nacisnąć i jak najbardziej przeszkodzić w dalszym prowadzeniu akcji. Wielkie gratulacje dla 37-latka za niesamowite osiągnięcie, jakim jest zagranie 392 meczów z "eLką" na piersi i zostanie trzecim piłkarzem w historii stołecznego zespołu z największą liczbą występów.
Jean-Pierre Nsame - Napastnik także pojawił się na boisku w 60. minucie. Widać było w nim głód gry i chęć pokazania się. Wyglądał bardzo solidnie w pojedynkach z rywalami, a w powietrzu był praktycznie nie do pokonania i zbierał większość wysoko granych piłek w jego stronę. W porównaniu do wcześniejszych występów nie trzymał się kurczowo pola karnego, tylko podobnie jak Marc Gual pełnił rolę fałszywej "dziewiątki", schodząc niżej do rozegrania. Kilkukrotnie również dobrze ustawiał się w atakach, jednak nie został obsłużony żadnym podaniem, o co po meczu miał ogromne pretensje do kolegów z drużyny i wyraźnie im to zaznaczył. Kameruńczyk takim wejściem pokazał, że nie jest jeszcze całkowicie stracony, ale jego relacje z pozostałą częścią drużyny i brak zgrania może martwić.
Patryk Kun - Na murawie zmienił Rubena Vinagre. Tak samo jak dla Steve'a Kapuadiego, był to dla niego jubileuszowy, 50. występ w barwach Legii i zaprezentował się w nim dość solidnie. Aktywnie uczestniczył w grze, pokazywał się do rozegrania. Kilkukrotnie również dobrze poradził sobie z rywalem, wyprzedzając go z piłką, co raz skończyło się dla niego groźnym faulem. Jeśli przy następnych zmianach Kun będzie pokazywać taki poziom, to czemu by nie dawać mu częściej szans.
Migouel Alfarela - Wszedł na boisko w 73. minucie. Francuz znów próbował, był aktywny na lewym skrzydle, ale po raz kolejny, oprócz podań, mało mu wychodziło. Szczególnie zmarnował jeden kontratak z doliczonego czasu gry, gdy dobrze odebrał piłkę i zabrał się z nią, ale zbyt długo czekał z jakimkolwiek rozegraniem i ostatecznie z tej akcji nic nie wyszło. Alfarela jest jedną, wielką zagadką i nadal trudno jest określić, czy z jego gry przyjdą jakieś korzyści.
Jurgen Celhaka - Pojawił się na murawie w 77. minucie. W zasadzie nie wniósł do gry nic, a tylko 2 celne podania na 7 i 6 strat piłki na 10 kontaktów. Z najlepszej strony pokazał się tuż po zakończeniu spotkania, gdy skutecznie odgonił operatora kamery nagrywającego kłótnię pomiędzy Nsame i Vinagre.