Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Lechem
W niedzielę Legia Warszawa doznała bolesnej i upokarzającej porażki w spotkaniu z Lechem Poznań. Od początku meczu w stołecznej drużynie nie funkcjonowała gra obronna, jednak w pierwszej połowie legioniści potrafili wykorzystać swoje okazje w ofensywie i dwukrotnie wyrównać wynik meczu. Po przerwie gra praktycznie każdego z zawodników wyglądała karygodnie, a poznaniakom udało się całkowicie obnażyć ich słabości. Zapraszamy na oceny, jakie wystawiliśmy podopiecznym Goncalo Feio za ten mecz.
Ruben Vinagre - Przed meczem wydawało się, że Portugalczyk będzie jednym z najważniejszych punktów, który poprowadzi drużynę do sukcesu. Niestety, Vinagre całkowicie zawiódł. W ofensywie był kompletnie nieskuteczny, większość jego rajdów kasowano w łatwy sposób, a dośrodkowania nie robiły różnicy, poza jednym, po którym podyktowany został rzut karny. Gdyby jednak zawodnik nie dotknął w tej sytuacji piłki ręką, nie byłoby z tej centry żadnej korzyści. Jeszcze gorzej wyglądała jego gra defensywna. Brakowało mu agresywności, doskoku, decyzyjności i dobrego ustawiania się, co poskutkowało udziałem przy 3 z 5 straconych bramek. Dodatkowo w 68. minucie miał szansę, by podłączyć drużynę do prądu, gdy otrzymał piłkę niepilnowany na 11. metrze, miał wiele miejsca i czasu na zastanowienie się, jak wykorzystać tę okazję, a uderzył prosto w bramkarza. Zdecydowanie najgorszy występ bocznego obrońcy w barwach Legii.
Bartosz Kapustka - Wygranie środka pola w Poznaniu było najważniejsze, a głównym punktem tej części boiska miał być właśnie Kapustka. Niestety, kapitan Legii kompletnie nie nadążał za szybką grą narzuconą przez graczy Lecha. Bardzo często tracił piłkę, przegrywał pojedynki siłowe, ale podobnie było w przebitkach, które trzeba było wygrać. Fatalnie wyglądała skuteczność jego podań, którymi starał się przyspieszyć akcję. W tym spotkaniu Kapustka był niechlujny i często decydował się na proste zagrywanie do tyłu. Idealnym podsumowaniem jego występu była sytuacja z 84. minuty, gdy w dogodnej sytuacji w polu karnym nie trafił w piłkę, a golkipera gospodarzy. W defensywie również nie był tak aktywny jak zawsze, rzadziej pazernie atakował rywala i pozostawiał wiele przestrzeni. Niestety, wydaje się, że u pomocnika nadeszła kolejna obniżka formy.
Radovan Pankov - Dawno nie było tak słabego występu Serba. Miał ogromne problemu z ustawianiem się i nie nadążał za szybkimi, składnymi atakami Lecha. Przy pierwszej akcji bramkowej zdublował pozycję Rafała Augustyniaka, przez co zabrakło go w polu karnym i nie miał kto pokryć oddającego strzał Patrika Walemarka. Przy drugiej straconej bramce najpierw odpuścił podejście do strzelającego Afonso Sousy, a po odbitym przez Gabriela Kobylaka strzale z niewiadomych przyczyn przepuścił piłkę obok siebie zamiast ją wybić i ta trafiła do niepilnowanego przez niego Antoniego Kozubala. Kompletnie zawalił również przy ostatniej zdobytej przez Lecha bramce, dając się z łatwością wyprzedzić Afonso Sousie w polu karnym. Opuścił boisko w 82. minucie.
Steve Kapuadi - Francuz był w tym meczu jak dziecko we mgle. Już w dwóch ostatnich spotkaniach popełniał proste błędy, jednak w meczu z Lechem praktycznie każde jego zagranie było nieudane. Kompletnie nie potrafił ustawiać się w polu karnym, zostawiał masę przestrzeni, którą w pełni wykorzystywali lechici. Szczególnie ukazało się to przy trzeciej bramce Lecha, gdy wybiegł za Mikaelem Ishakiem i po szybkim rozegraniu nie potrafił już odnaleźć się w tej akcji i jej przerwać. Również przy czwartym straconym golu pokazał, jak bardzo niezdecydowany był w tym meczu, gdy podbiegł do Joela Pereiry i zamiast agresywnie go nacisnąć, cofnął się i pozostawił Portugalczykowi możliwość podania. W 61. minucie dał się ograć Patrikowi Walemarkowi, który zastawił się obrońcy i zagrał za niego piętką, wyprowadzając Afonso Souse na sytuację sam na sam. Niedługo później wrzucił na minę swoim podaniem Marca Guala, który stracił piłkę, co zapoczątkowało ostatnią akcję bramkową. O ile podanie nie było jeszcze bardzo złe, dało się spod niego wyjść, tak powrót za tą akcją i truchtanie w jego wykonaniu były skandaliczne.
Rafał Augustyniak - Augustyniak ze wszystkich zawodników z pola popełniał najmniej błędów. W pierwszej połowie wyglądał najsolidniej, dawał radę w środku pola, nie dawał zawodnikom Lecha wiele przestrzeni. Nie ustrzegł się jednak pomyłki, która przydarzyła mu się przy drugiej bramce, gdy powinien lepiej zareagować po odbitej przez golkipera Legii piłce. W drugiej części, tak jak całej drużynie, tak i Augustyniakowi posypała się gra. Przy bramce Afonso Sousy z 50. minuty został kompletnie ośmieszony, Portugalczykowi w brutalny sposób udało się założyć pomocnikowi "dziurkę", czym napędził tę akcję. Z minuty na minutę było widać coraz większe zmęczenie u Augustyniaka i brak chęci do gry. Brawa za pierwszą połowę i pewnie wykorzystany rzut karny, ale całościowo występu defensywnego pomocnika nie można nazwać dobrym.
Ryoya Morishita - Pojawiają się sygnały, że Japończyk zostanie wykupiony przez Legię, ale takie występy na pewno nie poprą tej decyzji. Nie potrafił zrobić żadnej różnicy w ofensywie, nie wychodziło mu praktycznie nic, mimo że w porównaniu do innych zawodników, był w niej w miarę aktywny. Miał jednak najwięcej strat z całej drużyny i zdecydowanie najgorszą celność podań. Jeszcze gorzej wyglądała celność jego strzałów z dystansu, na które kilkukrotnie się decydował. Piłka leciała wysoko w trybuny bądź kilka metrów obok bramki. W defensywie również nie dawał nic, często tylko truchtał, jak np. przy drugim golu Lecha, gdy był najbliższej Afonso Sousy i pozwolił mu na oddanie strzału z dystansu. Zszedł z boiska w 76. minucie.
Paweł Wszołek - Mało było Wszołka w tym meczu. W ofensywie miał praktycznie tylko jeden dobry rajd, zakończony celnym dośrodkowaniem na dalszy słupek i asystą drugiego stopnia. W obronie był kompletnie zagubiony, podobnie jak Ruben Vinagre dawał się z prostotą ogrywać atakującym Lecha. Bardzo źle zachował się przy pierwszej straconej bramce, kiedy najpierw w dziwny sposób i za krótko wybił piłkę głową, a potem zostawił mnóstwo przestrzeni w polu karnym Patrikowi Walemarkowi. W drugiej połowie mało akcji Lecha szło jego flanką, więc nie miał okazji do popełnienia większej liczby błędów.
Luquinhas - Kompletnie bezbarwny występ Brazylijczyka. Poza dobrze zgraną piłkę głową do Marca Guala i zaliczoną asystą nie można go pochwalić za nic. Większość jego poczynań ofensywnych kończyło się stratami bądź niecelnymi podaniami, które przeradzały się w groźne kontry. Praktycznie w ogóle nie wspomagał drużyny w defensywie, przez co, mając na swojej stronie również ofensywnego Rubena Vinagre, zostawiał wiele przestrzeni dla lechitów. W 59. minucie dał się prosto ograć w dryblingu obrońcy Alexowi Douglasowi, pozwolił mu uciec środkiem pola, co zakończyło się stratą czwartej bramki. Wydawałoby się, że to Luquinhas powinien tak robić z defensorami, a nie oni z nim, ale to właśnie pokazuje, w jakiej obecnie formie jest skrzydłowy. Został zmieniony w 63. minucie.
Marc Gual - Początkowo Gual grał tak, jak w poprzednich spotkaniach - schodził nisko do rozegrania, pomagał drużynie. Jego gra mogła się więc w miarę podobać. W 29. minucie bardzo ładnie znalazł się w polu karnym i wykończył naprawdę trudną piłkę, choć wcześniej zmarnował kilka dużo prostszych sytuacji. To jednak koniec pozytywów. Po bramce kompletnie zgasł, można było zapomnieć, że Hiszpan jest na boisku. Przypomniał jednak o sobie w 69. minucie, gdy zszedł po piłkę aż pod własne pole karne i w fatalny sposób stracił ją na korzyść Antoniego Kozubala, co skończyło się piątą bramką. Zszedł z boiska w 76. minucie.
Kacper Chodyna - Bezbarwny i bezproduktywny występ skrzydłowego. Nie było żadnej akcji, w której Chodyna jakkolwiek by się wyróżnił, dał się zapamiętać. Przez całe spotkanie wykonał tylko 17 celnych podań i aż 15 razy stracił futbolówkę na rzecz rywali. Nie da się nic więcej napisać o tym występie skrzydłowego, był po prostu nieprzydatny.
Gabriel Kobylak - Golkiper Legii jest chyba najbardziej poszkodowanym z zawodników po tym meczu. Miał kilka ważnych interwencji, a mimo wszystko 5-krotnie musiał wyciągać piłkę z siatki. W 5. minucie dobrze wyciągnął strzał Patrika Walemarka, wybijając piłkę do boku, ale z uderzeniem Aliego Gholizadeha nie miał już najmniejszych szans. W 37. minucie bardzo dobrze interweniował przy uderzeniu głową z rzutu rożnego, wyciągając strzał końcówką palców. Przy drugim trafieniu Lecha wydawało się, że mógł się zachować lepiej, bo odbił pierwszy strzał przed siebie, jednak rykoszet nie pomógł mu w skuteczniejszej interwencji, a przy dobitce był już bez szans. W 62. minucie świetnie skrócił pole Afonso Sousie i wybronił strzał Portugalczyka w sytuacji sam na sam. Przy reszcie straconych bramek nie mógł nic zrobić. Miał kilka swoich momentów, być może gdyby nie on, to wynik byłby jeszcze wyższy, ale mimo wszystko, za pięć straconych bramek nie można dać bramkarzowi nic innego niż minus.
Zmiennicy
Mateusz Szczepaniak - Wszedł na murawę w 76. minucie. Starał się, nie bał się pokazywać do gry i wchodzić odważnie w pojedynki z przeciwnikami. Niewiele mu z tych starań wychodziło, jednak był to dopiero jego drugi występ w Ekstraklasie.
Tomas Pekhart - Wszedł na boisko w 76. minucie. Występ bez żadnej historii, nie zdołał zrobić kompletnie nic. W zasadzie można było zapomnieć, że Czech spędził kwadrans na boisku.
Jan Ziółkowski, Jurgen Celhaka - Pojawili się na boisku w 82. minucie. Grali zbyt krótko, by ocenić ich występ.
Wojciech Urbański - Wszedł na boisko w 63. minucie. Nie zmienił w grze kompletnie nic, a wykazał się masą niedokładności. Przegrał prawie 75% pojedynków z przeciwnikami i na 8 kontaktów z piłką, stracił ją aż 4-krotnie. Tak naprawdę, wyszło mu tylko jedno zagranie z 84. minuty, kiedy prostopadłym podaniem uruchomił w polu karnym Kacpra Chodynę. Urbański miał prawie pół godziny na pokazanie swoich umiejętności i próbę uratowania wyniku, jednak nie zrobił nic.