Analiza
Punkty po meczu z Dinamem Mińsk
Rozkręcili się; Dinamo postraszyło; Legia na piątym biegu; szybko i składnie; przełamanie Guala - to najważniejsze punkty po czwartkowym meczu Legii Warszawa z białoruskim Dinamem Mińsk.
1. Rozkręcili się
Legia po przerwie reprezentacyjnej prezentuje się bardzo dobrze, wręcz świetnie. Większość meczów wygrywa pewnie, nie dając rywalom żadnych szans. W sześciu spotkaniach odniosła sześć zwycięstw, zdobywając 17 bramek i tracąc tylko 3. Podopieczni trenera Goncalo Feio znakomicie spisują się również w fazie ligowej Ligi Konferencji. W spotkaniach przeciwko Betisowi, FK TSC oraz Dinamu Mińsk zdobyli osiem bramek i – co istotne – nie stracili ani jednej. W całych rozgrywkach Ligi Konferencji tylko jeden klub dokonał tej sztuki - jest to właśnie Legia. Warszawski zespół zajmuje drugie miejsce w tabeli ligowej z takim samym dorobkiem punktowym, co liderująca Chelsea i cztery inne drużyny. To spore osiągnięcie, które zasługuje na pochwały i uznanie – zarówno dla Legii, jak i zespołu z Białegostoku. Cieszy, że polskie kluby przechodzą jak burza przez europejskie rozgrywki.
2. Dinamo postraszyło
Trener Feio nie zlekceważył przeciwników i wystawił najsilniejszą jedenastkę przeciwko zespołowi z Białorusi. Był to bardzo dobry ruch, ponieważ Dinamo, zwłaszcza w pierwszej połowie, zdołało nieco postraszyć legionistów. Legia pierwsza zdobyła bramkę, ale po objęciu prowadzenia cofnęła się i niestety zaczęła popełniać błędy przy wyprowadzaniu piłki. Przodował w tym Bartosz Kapustka, który nie miał najlepszego dnia i - według portalu Sofascore - zaliczył aż 28 strat. Jedna z nich mogła mieć poważne konsekwencje: w 34. minucie podał piłkę prosto pod nogi przeciwnika, goście ruszyli z kontratakiem, lecz na szczęście uderzenie Stevena Alfreda obronił Gabriel Kobylak. Dinamo miało jeszcze jedną okazję, ale uderzenie przeleciało wysoko ponad bramką. W pierwszej połowie Legia prezentowała się słabiej, podczas gdy zespół z Białorusi wyszedł na mecz mocno zmotywowany, wielokrotnie przekraczając granicę agresji (uważam, że za faul na Gualu powinna być czerwona kartka). Piłkarze trenera Feio mogli nie spodziewać się takiej intensywności ze strony rywali.
3. Legia na piątym biegu
Od początku drugiej połowy to Legia narzuciła takie tempo i urządziła rywalom prawdziwą karuzelę, że ci nie wiedzieli, co się dzieje na boisku. W ciągu ośmiu minut „Wojskowi” zdobyli trzy bramki, praktycznie kończąc mecz, zanim druga odsłona na dobre się rozpoczęła. Legioniści grali z pomysłem w ofensywie i świetnie reagowali na ataki gości. Szczególnie wyróżniał się Rafał Augustyniak, który wielokrotnie grał na wyprzedzenie, dzięki czemu mógł odzyskać wiele piłek, nawet tych w pobliżu pola karnego Dinama. W jednej z akcji podał do Guala, ale jego strzał zablokował defensor gości. Właśnie praca Augustyniaka mogła okazać się kluczowa w drugiej połowie, ponieważ zespół z Mińska nie radził sobie w środku pola z bardziej agresywnymi zawodnikami Legii, którzy grali znacznie inaczej niż w pierwszej połowie. To oni dominowali na boisku, byli bardziej agresywni i pewni siebie z piłką przy nodze. Widać było, że większość zawodników nie odczuwała zmęczenia trudem sezonu, co może zaskakiwać, bo takie oznaki pojawiły się w meczu z Widzewem, lecz tym razem ich brakowało. Piłkarze trenera Feio grali pewnie, wiedzieli kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić tempo gry, a co najważniejsze – nawet po zdobyciu czterech bramek wciąż dążyli do strzelenia kolejnych. Widać u nich nienasycenie i chęć osiągania jeszcze większych zwycięstw.
4. Szybko i składnie
Kiedy przyjrzymy się akcji bramkowej Legii na 3-0, ręce same składają się do oklasków. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na kilka kluczowych elementów:
??? ??????? ????? ⚡⚽
— Polsat Sport (@polsatsport) November 7, 2024
Najpierw Luquinhas, a potem Gual... Obaj zawodnicy z dubletami??
? Polsat Sport 1, PS Premium 1
? Polsat Box Go#UECL #LegiaDynamo pic.twitter.com/juGoQS53Os
Po pierwsze – brak zbędnego kombinowania. Legioniści grali na jeden-dwa kontakty, bez przetrzymywania piłki. Szybka gra pozwalała im zdobywać kolejne fragmenty boiska, co utrudniało obronę zawodnikom gości i sprawiało wrażenie, jakby Legia miała na boisku liczebną przewagę.
fot. Polsat Sport
Drugą, kluczową według mnie, rzeczą jest gra Marca Guala. Na screenie widzimy go oznaczonego czarnym kółkiem – zajmuje pozycję typową dla zawodników z numerem „6” lub „8”. A przecież to nasza jedyna „9”! Jego cofnięcie się do środka pola stworzyło więcej przestrzeni do rozgrywania i pozwoliło na płynne podania w środkowej strefie boiska. Gra Guala, charakteryzująca się wysokimi umiejętnościami technicznymi, jest tu kluczowa. Dzięki zejściu Hiszpana żaden z obrońców Dinama nie spodziewał się, że ktoś z innych stref (w tym przypadku Luquinhas) wbiegnie na pozycję „9”. To rozluźnienie wykorzystali Hiszpan i Brazylijczyk – Gual podał prostopadle, a Luquinhas pięknie wykończył akcję.
5. Przełamanie Guala
W dwóch sytuacjach podbramkowyuch Legii z udziałem Marca Guala – jedną w pierwszej połowie, drugą w drugiej – naprawdę było mi szkoda Hiszpana. Na początku meczu świetnie złożył się do uderzenia, ale jeszcze lepiej interweniował bramkarz rywali, więc trudno mieć do niego pretensje. W drugiej połowie, po podaniu Rafała Augustyniaka, nie zauważył nadbiegającego obrońcy, przez co lekkie uderzenie mogło zostać wybite. Nie obwiniałbym go za to, bo trudno mieć oczy dookoła głowy, choć wiadomo, że takie sytuacje powinien wykorzystywać.
Podczas rzutu karnego świetnie zachowali się Bartosz Kapustka i Rafał Augustyniak, oddając piłkę Hiszpanowi, by mógł się przełamać, co zrobił pewnie, myląc bramkarza gości. Kilka minut później, po podaniu Morishity, ustalił wynik meczu.
Cieszy przełamanie Hiszpana, bo w wielu spotkaniach naprawdę trudno krytykować jego grę. Jak wspomniałem wcześniej, jest niezbędny do obecnej taktyki Legii, a żaden z obecnych napastników nie da zespołowi tyle, ile daje Gual.
Kamil Dumała