Analiza
Punkty po meczu z Omonią
Europa da się lubić; kontrolowali, a potem podpuścili i skasowali; Stępiński bez szans; hiszpańska fantazja; skrzydłowi niech się uczą - to najważniejsze punkty po czwartkowym meczu Legii Warszawa w fazie ligowej Ligi Konferencji przeciwko Omonii Nikozja.
1. Europa da się lubić
Kiedy Legia rozpoczęła eliminacje do fazy grupowej Ligi Konferencji, żaden z kibiców nie przypuszczał, że po czterech kolejkach tych rozgrywek będzie zajmować drugie miejsce z takim samym dorobkiem punktowym jak liderująca Chelsea FC. Już chyba wszyscy zapomnieli o słabym meczu z Brøndby IF czy dwumeczu z Dritą Gnjilane. W czwartkowe wieczory wygodnie zasiadamy na trybunach lub w fotelach przed telewizorem i podziwiamy dostarczane przez Legię widowisko.
Mecz z Omonią Nikozja to potwierdził. Podopieczni trenera Gonçalo Feio pewnie wygrali 3-0, po raz kolejny zachowując czyste konto w fazie grupowej. Czystym kontem oprócz „Wojskowych” może pochwalić się tylko Inter Mediolan. Do tej pory w rozgrywkach grupowych europejskich pucharów jedynie Chelsea FC, Liverpool i Legia wygrały wszystkie swoje mecze. To zasługuje na ogromne uznanie dla piłkarzy i sztabu szkoleniowego, którzy szturmem zdobywają trzecią ligę europejską, pokazując, że szczególnie w czwartki da się ją polubić. Szkoda jedynie, że kibice gospodarzy postanowili nie podziwiać w końcowych minutach gry Legii, może by się czegoś nauczyli. Chociaż nie, dla nich jest już raczej za późno.
2. Kontrolowali, a potem podpuścili i skasowali
Pierwsza połowa w wykonaniu Legii to była pełna kontrola wydarzeń na boisku. Choć zespół z Cypru stworzył pierwszą groźną sytuację w 14. minucie, którą Willy Semedo zmarnował, to „Wojskowi” mieli przewagę przez większość tej części gry. Gospodarze nie potrafili wydostać się z własnej połowy, a ich długie podania były łatwo przechwytywane przez pomocników lub obrońców Legii.
Legioniści atakowali, choć oprócz jednej akcji nie zdołali stworzyć poważniejszego zagrożenia pod bramką rywali. Należy jednak wspomnieć o sytuacji, w której sędzia mógł podyktować rzut karny za faul na Pawle Wszołku. Pod koniec pierwszej połowy Cypryjczycy jeszcze raz zagrozili bramce Legii, ale Gabriel Kobylak świetnie zatrzymał Semedo w sytuacji sam na sam.
Druga połowa miała zupełnie inny przebieg. Legia skupiła się na defensywie, skutecznie rozbijając ataki rywali. Gospodarze, choć dominowali w posiadaniu piłki, nie stworzyli sobie stuprocentowych okazji. Zawodnicy trenera Gonçalo Feio cierpliwie czekali na swoją szansę, która nadeszła w 77. minucie – Mateusz Szczepaniak podwyższył prowadzenie Legii.
Styl gry „podpuść i skasuj” doskonale zafunkcjonował w tym spotkaniu. W defensywie wyróżniała się postawa środkowych obrońców, których po wejściu na boisko Jurgena Çelhaki uzupełniał Rafał Augustyniak. Zespół Legii pokazał dojrzałość, mądrość i stanowczość, co pozwoliło osiągnąć upragniony rezultat.
3. Stępiński bez szans
To nie będzie akapit o napastniku gospodarzy, Mariuszu Stępińskim, lecz o naszym obrońcy – Steve Kapuadim. Francuz, odkąd wskoczył do pierwszego składu i odnalazł się w nowej taktyce u boku Radovana Pankova, stał się pewnym punktem zespołu. Wyjątkiem były 2–3 mecze, w których widać było oznaki zmęczenia, co przekładało się na problemy z koncentracją i proste błędy w defensywie.
W starciu z Omonią Kapuadi zaprezentował się znakomicie, skutecznie wywiązując się ze swoich obowiązków i praktycznie całkowicie zneutralizował Stępińskiego. Polak, będący jednym z najgroźniejszych zawodników cypryjskiego zespołu, nie miał z Kapuadim praktycznie żadnych szans. W całym meczu stworzył sobie tylko jedną sytuację, w drugiej połowie, po błędzie Vinagre. Wtedy jednak Gabriel Kobylak pewnie interweniował.
Kapuadi wygrywał większość pojedynków ze Stępińskim, jednocześnie grając bardzo odpowiedzialnie. Na 30 podań zanotował skuteczność na poziomie 90% (zaledwie trzy podania były niecelne). W całym meczu stracił piłkę jedynie cztery razy, co jest świetnym wynikiem.
Heatmapa z występu Kapuadiego (fot. SofaScore)
4. Hiszpańska fantazja
Muszę się do czegoś przyznać – chciałbym mieć taką fantazję jak Marc Gual. Zazdroszczę mu tego, jak w sytuacjach podbramkowych potrafi myśleć niekonwencjonalnie. Problem w tym, że często zamiast podać do lepiej ustawionego kolegi, woli… uderzyć w przeciwnika. Przyznajmy szczerze – nikt, poza nim, na taki pomysł by nie wpadł.
fot. Polsat Sport
A bardziej na poważnie - Marc Gual prezentuje się coraz gorzej. Trudno mi zrozumieć, jak napastnik może podejmować aż tak złe decyzje pod bramką rywala, które zamieniają się w groźne kontry. Najlepszym przykładem jest sytuacja pod koniec pierwszej połowy. Zamiast podać do Morishity czy Luquinhasa, Gual zdecydował się na strzał, który trafił w Senou Coulibaly’ego.
Jego występ przeciwko Omonii pełen był błędnych decyzji. W drugiej połowie próbował przepuścić piłkę pod nogami, by ta dotarła do kolegi z zespołu. Problem polegał na tym, że… nikogo z jego drużyny w tym miejscu nie było. Taki mały szczegół.
Wydaje się, że najwyższy czas zwrócić większą uwagę na postawę Hiszpana, który wyraźnie bardziej męczy się na boisku, niż czerpie radość z gry. Jednocześnie gdy spojrzymy na ławkę rezerwowych, to nie ma dla niego poważnej alternatywy.
5. Skrzydłowi niech się uczą
Pochwały za występ w meczu zdecydowanie należą się całej drużynie Legii, a w szczególności Rafałowi Augustyniakowi i Mateuszowi Szczepaniakowi za gola na 2-0. Augustyniak przez całe spotkanie grał na wysokim poziomie. Był pewny w swoich interwencjach, kilkukrotnie odebrał kluczowe piłki, a po wejściu na boisko Jurgena Çelhaki wspierał defensywę swoimi odważnymi wejściami w pole karne.
fot. Polsat Sport
Przy analizie drugiej bramki Legii warto zwrócić uwagę na precyzyjne dośrodkowanie Augustyniaka. Przed wykonaniem wrzutki spojrzał, jak ustawieni są jego koledzy, co pozwoliło mu dostarczyć idealną piłkę. Z kolei Szczepaniak doskonale odnalazł się w tej sytuacji, wchodząc w tempo i pewnie finalizując akcję.
Mam nadzieję, że ta akcja będzie pokazywana wszystkim zawodnikom Legii, szczególnie skrzydłowym, którzy często mają problem z precyzyjnym dośrodkowaniem w pole karne. Augustyniak dał świetny przykład, jak dokładnie zagrywać piłkę, a młody Szczepaniak pokazał, jak perfekcyjnie wykończyć takie dogranie. Tego rodzaju współpraca powinna być wzorem do naśladowania dla całego zespołu. Skrzydłowi niech się uczą.
Kamil Dumała