Konferencja
Feio: To nie czas, w którym możemy cokolwiek świętować
Goncalo Feio (trener Legii): To nie jest mecz ani tydzień, w którym możemy cokolwiek świętować, ponieważ cały klub pogrążony jest w żałobie. Oczywiście, chcieliśmy wygrać dla Pana Lucjana, by choć trochę w tej sytuacji ulżyć sobie i kibicom.
Do poniedziałku, dnia pogrzebu Pana Lucjana Brychczego, mamy dwa kroki. Dziś wykonaliśmy pierwszy, a w niedzielę czeka nas drugi.
Chciałbym docenić przeciwnika, bo poziom determinacji i dyscypliny taktycznej piłkarzy ŁKS-u był imponujący. Postawili nam trudne warunki. Gospodarze mieli pierwszą dobrą sytuację bramkową – to pokazuje, dlaczego warto wierzyć w swoich ludzi. Po ostatnim meczu wiele osób krytykowało Gabriela Kobylaka, a dziś swoją fantastyczną interwencją na początku spotkania utrzymał wynik 0-0. To był moment, w którym ŁKS najbardziej nam zagroził. Gdyby objęli prowadzenie, mecz mógłby się potoczyć zupełnie inaczej. Doceniam ŁKS za to, że nie zrezygnowali ze swojej tożsamości – grali wysokim pressingiem i byli w tym konsekwentni. Wiedzieliśmy, jak temu przeciwdziałać i uważam, że dobrze to realizowaliśmy.
My jednak byliśmy zbyt mało progresywni w sytuacjach, gdy ŁKS zostawiał nam dużo miejsca. W przerwie omówiliśmy to i w drugiej połowie nastąpiła poprawa. Przenieśliśmy ciężar gry na połowę przeciwnika, graliśmy bardziej zdecydowanie pressingiem i lepiej zbieraliśmy drugie piłki. Efektem były kolejne bramki i dobre zarządzanie meczem – na tym zależało nam szczególnie po ostatnim spotkaniu. Zrealizowaliśmy cel, po który tu przyjechaliśmy – awansowaliśmy do kolejnej rundy.
W ostatnich dniach odszedł nie tylko pan Lucjan. Podobna tragedia dotknęła jednego z naszych zawodników. Mimo to zdecydował, że zagra. Nie będę podawał jego nazwiska, ale chciałbym publicznie wyrazić uznanie, bo to pokazuje, jak silną drużynę tworzymy.
fot. Woytek / Legionisci.com
Barcia nie grał przez długi czas głównie z powodu kontuzji. Po powrocie do drużyny, która dobrze punktowała i prezentowała solidną formę, jego powrót na boisko nie był łatwy. Nie tylko przygotowanie po kontuzji, ale także świetna dyspozycja Kapuadiego i Pankova sprawiły, że rywalizacja o miejsce w składzie była bardzo wymagająca. Musiał ciężko pracować i cierpliwie czekać na swoje minuty. Sergio wyróżnia się wybitnym wyprowadzeniem piłki, szczególnie gdy drużyny zostawiają więcej przestrzeni w środku boiska. To była kluczowa umiejętność, której dziś bardzo potrzebowaliśmy.
Marc Gual jest piłkarzem, który potrafi robić rzeczy wyjątkowe i to się nie zmieni. Każdy, kto zna się na piłce, wie, że jest zdolny do wielkich rzeczy. To jednak sprawia, że czasami podejmuje ryzyko, którego nie powinien – trafia piłkę w niewłaściwy sposób lub wchodzi w strefy, w które nie powinien. Mimo to zawsze pokazuje się do gry, niezależnie od tego, jak radzi sobie cała drużyna. W drugiej połowie stworzyliśmy mu lepsze warunki, aby mógł wykazać się w strefie finalizacji. Wykazał się skutecznością, co bardzo nas cieszy. Zdradzę, że dziś rano, gdy przyjechaliśmy do Łodzi, piłem kawę z Jose Asianem Clemente i Dawidem Golińskim. W pewnym momencie do naszej kawiarenki wszedł Marc, a Jose powiedział mu, że wygląda jak napastnik, który zdobędzie dwie bramki. Ja dodałem, że w takim razie powinien strzelić trzy i tak się stało.