Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Zagłębiem
W ostatnim ligowym meczu w 2024 roku Legia Warszawa pewnie pokonała Zagłębie Lubin 3-0. Legioniści wyglądali świetnie w pierwszej połowie, nie brakowało niczego - skutecznego rozegrania, wykończenia i ustawienia w defensywie, a końcowy wynik ustalili w drugim kwadransie meczu. Druga część była gorsza w ich wykonaniu, oddali inicjatywę gospodarzom, jednak sami dość pewnie bronili się i utrzymali koncentrację do końca. Zapraszamy na oceny, jakie przyznaliśmy graczom stołecznej drużyny za ten mecz.
Bartosz Kapustka - Kapitan powrócił do wyjściowego składu po krótkim odpoczynku i poprowadził drużynę do zwycięstwa. W ataku był wszędzie, rozprowadzał akcje i tworzył sytuacje kolegom z drużyny. W 26. minucie pewnym strzałem z rzutu karnego w środek bramki zdobył swojego już 10. gola w tym sezonie. W 39. minucie był bardzo bliski dołożenia kolejnego trafienia do swoich zdobyczy, gdy przymierzył sprzed pola karnego i fenomenalnym, technicznym strzałem uderzył na bramkę, jednak piłka trafiła w poprzeczkę. Chwilę wcześniej uczestniczył również przy trzeciej akcji bramkowej, uruchamiając Luquinhasa na lewym skrzydle i zaliczając tym samym asystę drugiego stopnia. Nieco gorzej wyglądała jego dyspozycja w drugiej połowie, popełniał błędy, szczególnie w podaniach, jednak starał się cały czas funkcjonować w defensywie i przeszkadzać rywalom w rozgrywaniu akcji. Zszedł z boiska w 85. minucie.
Luquinhas - To był jeden z najlepszych występów Brazylijczyka w tym sezonie. Był przebojowy, aktywny, chciał grać kombinacyjnie. Dobrze załatał dziurę na lewej stronie powstałą brakiem Rubena Vinagre. Świetnie wyglądała jego współpraca z Ryoyą Morishitą, co szczególnie uwidoczniło się w 31. minucie i zaowocowało asystą Luquinhasa przy bramce Japończyka. Był dość skuteczny w dryblingach i wygrywał większość pojedynków z rywalami. Pracował bardzo dużo również w defensywie, często wracał i w ostatnich momentach wspomagał swoich kolegów. Łącznie zanotował aż 6 skutecznych odbiorów, co jak na skrzydłowego może robić wrażenie. Tak dysponowanego Luquinhasa chcielibyśmy oglądać w dalszej części sezonu.
Ryoya Morishita - Japończyk świetnie funkcjonował w tym spotkaniu. Szczególnie w pierwszej połowie było go dużo, uczestniczył w praktycznie każdej akcji legionistów. Kilkukrotnie nieźle zabierał się z piłką i robił sporą różnicę w swoich indywidualnych rajdach. Jeden z nich miał miejsce w 16. minucie, gdy popędził lewym skrzydłem, wbiegł w pole karne, próbował zgrać w głąb do Marca Guala, jednak nabił obrońcę, a piłka trafiła w słupek. To dzięki tej akcji wywalczony został rzut rożny, po którym padła bramka. Morishita jeszcze lepiej zachował się przy trzeciej zdobytej bramce. Najpierw pojawił się do rozegrania tuż przed polem karnym, odegrał z pierwszej piłki do Bartosza Kapustki i od razu zrobił ruch na "szesnastkę", dzięki czemu znalazł się w czystej sytuacji, którą z wykończył idealnym strzałem w boczną siatkę z bardzo ostrego kąta. W drugiej części skutecznie wspierał defensywę w pierwszej linii i próbował wyprowadzać kontrataki.
Rafał Augustyniak - Jak w większości ostatnich spotkań, tak i w Lubinie Augustyniak nie zawiódł i królował w środku pola. Świetnie kontrolował ataki przeciwnika i niweczył je w zarodku. Był również skuteczny w rozgrywaniu akcji, które w pierwszej połowie w znacznej części rozpoczynały się od niego. Pokazywał się w ofensywie, już w 3. minucie miał dogodną szansę na zdobycie gola, jednak mocnym wolejem uderzył prosto w Dominika Hładuna. Był agresywny, nieustępliwy i walczył o każdą piłkę, niestety aż za bardzo. W 44. minucie w przebitce i rywalizacji z Bartoszem Kopaczem został poturbowany, a obrońca z pełnym impetem wbiegł mu w rękę. Uraz niestety okazał się poważny, "August" nie wyszedł już na drugą połowę i będzie musiał przejść operację złamanego nadgarstka, co oznacza, że nie zagra do końca roku. Ogromny pech defensywnego pomocnika i bardzo duża strata dla całej drużyny.
Sergio Barcia - Hiszpan dostał drugą szansę z rzędu na pokazanie swoich umiejętności i tym razem podołał. Był pewny i skuteczny w defensywie, swoich interwencjach i ustawianiu. Wygrywał sporą liczbę górnych pojedynków, dzięki czemu wyjaśniał dużo dośrodkowań rywali. W powietrzu robił różnicę także w ofensywie. W 17. minucie wywalczył pozycję na bliższym słupku, otrzymał dośrodkowanie z rzutu rożnego i sprytnym strzałem tyłem głowy udało mu się "otworzyć" wynik spotkania, zdobywając swoją drugą bramkę w barwach Legii. Również zdecydowanie skuteczniej wyglądał w podaniach i rozegraniu, w czym, według wielu, jest specjalistą. Barcia pokazał, że może być skuteczną opcją na środek obrony. Opuścił murawę w 62. minucie.
Patryk Kun - Lewy obrońca miał bardzo ciężkie zadanie, bo musiał wejść w buty kontuzjowanego Rubena Vinagre i zagrać w wyjściowym składzie po raz pierwszy od początku sierpnia. Trzeba przyznać, że Kun podołał i skutecznie wypełniał powierzone mu zadania. Choć w ofensywie nie było go dużo, pokazywał się tam rzadziej niż Portugalczyk i oddał panowanie innym zawodnikom, to w defensywie był naprawdę skuteczny. Wiele akcji Zagłębia przechodziło jego stroną i wiadomo, że nie wszystko był w stanie zablokować czy przerwać, ale pokazał się z dobrej strony w większości pojedynków. Był szybki, ustawiał się blisko przeciwników, przy czym był nieustępliwy i irytujący dla nich. Walczył o skuteczne interwencje do końca, blokował sporą liczbę strzałów i dośrodkowań, czasem nawet ofiarnym wślizgiem w polu karnym, a łącznie zanotował aż 7 udanych odbiorów. Można o nim mówić wiele, ale w tym spotkaniu naprawdę dał radę.
Paweł Wszołek - Nieco dyskretny występ Wszołka, szczególnie w ofensywie, do której dość rzadko podłączał się w tym meczu. Miał także duże problemy z podaniami, wiele z nich było niedokładnych. To złożyło się na tylko 48% skuteczności zagrań i aż 16 strat piłki. Trzeba jednak docenić pracę, jaką prawy obrońca wykonał tego dnia w defensywie. Zawodnicy Zagłębia nie mogli zrobić nic na jego stronie. Wszołek wygrywał zdecydowaną większość pojedynków zarówno szybkościowych, jak i fizycznych, wykazał się kilkoma ważnymi interwencjami, a także dobrze funkcjonował przy dośrodkowaniach rywali z drugiej flanki. Gdyby nie ta niedokładność Wszołka przez cały mecz, działaniami defensywnymi na pewno zasłużyłby na "plusa".
Marc Gual - Hiszpan znów pokazał przez większość meczu swoją piłkarską twarz, którą mało kto lubi. Był nieskuteczny w dryblingu i wielu podaniach, przegrywał sporą ilość pojedynków i tracił mnóstwo piłek. Dał jednak kilka ważnych powodów, by nie przyznać mu oceny negatywnej. Przede wszystkim udało mu się swoim strzałem wywalczyć rzut karny. Przy trzecim trafieniu znalazł podaniem między obrońcami Ryoyę Morishitę czym przyspieszył i napędził ten atak "Wojskowych". Kilka razy udało mu się także dobrze zagrać z pierwszej piłki prostopadłym podaniem, a na szczególne uznanie zasługuje jego zagranie z 54. minuty, którym wypracował sytuację sam na sam Kacprowi Chodynie. Na początku drugiej połowy sam miał szans na zdobycz bramkową, uderzył mocno na bliższy słupek w górną część bramki, jednak Dominik Hładun zbił ten strzał na poprzeczkę.
Steve Kapuadi - To był po prostu średni występ w wykonaniu Francuza. Ustawiał się dość dobrze we własnym polu karnym, to on najczęściej wybijał piłki zagrywane w "szesnastkę" przez rywali. Przy górnych podaniach dobrze funkcjonował także w ofensywie - już na początku meczu zgrał piłkę po rzucie rożnym do strzału dla Rafała Augustyniaka, a w 23. minucie po dalekim wrzucie z autu zagrał głową do Marca Guala, co później zakończyło się wywalczonym rzutem karnym. Miał jednak czasami problemy z kryciem, zostawiał zbyt dużo przestrzeni. Grał agresywnie, ale aż do przesady. Często wychodził wysoko za rywalami, naciskał ich, ale wielokrotnie zbyt ostro i zdecydowanie naginając przepisy. Kapuadi musi na to uważać, bo w następnych spotkaniach sędzia może nie być dla niego tak pobłażliwy jak w Lubinie.
Gabriel Kobylak - Mimo dużego naporu gospodarzy w drugiej połowie, golkiper Legii nie miał jakoś dużo do roboty, bardziej musiał kontrolować sytuację i zachowywać koncentrację. W 20. minucie po raz kolejny w tym sezonie pokazał, że jest bardzo dobrym golkiperem na linii i wykazał się kluczową interwencją, instynktownie broniąc strzał Tomasza Pieńki z pola karnego. W drugiej części strzały na bramkę Kobylaka nie były groźne, a golkiper spokojnie sobie z nimi radził. Znów martwi jego gra na przedpolu. W 43. minucie minął się z prostym dośrodkowaniem, podobnie jak w spotkaniu z Cracovią i tylko nieskuteczność rywala przy strzale na pustą bramkę uratowała go przed stratą gola. Widać, że gdy bramkarz jest naciskany przy walce o górną piłkę lub po prostu musi interweniować w tłoku, to pojawiają się u niego spore problemy.
Kacper Chodyna - Dla Chodyny był to bardzo ważny mecz, ponieważ po raz pierwszy od 5 lat wystąpił na stadionie Zagłębia w barwach innej drużyny. Skrzydłowego chyba zdecydowanie przytłoczyła presja. Wydawało się, że w końcu nie będzie to zły występ Chodyny, bo w 17. minucie bardzo dobrze dograł na bliższy słupek z rzutu rożnego, asystując przy golu Sergio Barcii. Z minuty na minutę wyglądał jednak coraz gorzej - w atakach nie stwarzał korzyści, był niedokładny i miał problemy nawet z opanowaniem futbolówki. Najlepszym podsumowaniem występu skrzydłowego niech będzie sytuacja z 54. minuty, w której dostał idealne prostopadłe podanie od Marca Guala, od połowy boiska biegł sam, co skończyło się sytuacją sam na sam z bramkarzem, w której uderzył za lekko i zbyt blisko bramkarza, pozwalając mu na interwencję, a to nie powinno się zdarzyć. Jeszcze w pierwszej połowie znalazł się w podobnej sytuacji po odbiorze Bartosza Kapustki i mimo że pomocnik wcześniej faulował rywala, to sędzia początkowo puścił akcję, a Chodyna również zmarnował ją w fatalny sposób. Zakończył swój występ w 78. minucie i na pewno nie może zaliczyć go do udanych.
Zmiennicy
Jurgen Celhaka - Pojawił się na murawie po przerwie, zmieniając kontuzjowanego Rafała Augustyniaka. Albańczyk miał zdecydowanie więcej zadań defensywnych niż w rozgrywaniu akcji. Radził sobie w nich połowicznie. Kilkukrotnie świetnie wracał do obrony i interweniował w trudnych sytuacjach, a momentami słabo się ustawiał, brakowało go w miejscu, w którym powinien być. W rozprowadzaniu piłki także popełniał trochę błędów, wychodziło mu to różnie. Forma Albańczyka cały czas jest nierówna, a przecież to on najprawdopodobniej zastąpi Augustyniaka w najbliższych spotkaniach.
Jan Ziółkowski - Zamienił na boisku Sergio Barcię. W końcu dostał szansę na nieco dłuższy występ niż kilka ostatnich minut. Od początku było widać w nim dużą motywację, a czasem wyglądał wręcz jakby tej motywacji było za dużo. Podobnie jak Kapuadi, wychodził wysoko za rywalem i momentami również grał zbyt ostro. Najlepiej zachowywał się w polu karnym, kilka razy wygrał pojedynek powietrzny, wybijając piłkę poza "szesnastkę". Czasami jednak popełniał w tym elemencie błędy, dał się wyprzedzić przeciwnikowi czy źle się ustawił, co w jednej sytuacji zakończyło się wybiciem piłki głową w kierunku swojej bramki, lecz futbolówka na szczęście trafiła w poprzeczkę.
Mateusz Szczepaniak - Wszedł na murawę w 78. minucie. Starał się coś zrobić w ofensywie, próbował dryblować, wchodzić w pojedynki z rywalami i czasem udawało mu się to robić skutecznie. Kilka razy celnymi podaniami wyprowadzał i przyspieszał kontrataki drużyny. Być może gdyby otrzymał trochę więcej minut, to zakończyłby ten mecz z jakąś "liczbą".
Migouel Alfarela - Pojawił się na murawie w 78. minucie. Podobnie jak Mateusz Szczepaniak, starał się pokazać, uczestniczył w kontratakach i próbował coś z nich osiągnąć. W 88. minucie po jednym z nich znalazł na skraju pola karnego niepilnowanego Claude'a Goncalvesa, wystawił mu piłkę, jednak ten spudłował, strzelając nad poprzeczką. To już drugie wejście z rzędu, w którym Alfarela coś od siebie daje, więc może powinien dostać szansę od początku meczu.
Claude Goncalves - Pojawił się na boisku w 85. minucie. Grał zbyt krótko, by ocenić jego występ.