Relacja z trybun: Gorąca atmosfera w mroźnym Lubinie
Wyjazdy do Lubina zwykle wypadają nam w zimowych miesiącach - na przełomie listopada i grudnia lub na początku lutego. Nie inaczej było i tym razem. Czwarty wyjazd z kolei w ciągu dwóch tygodni miał miejsce właśnie na Dolny Śląsk, na mecz z Zagłębiem. Nasza liczba była słabsza niż ostatnimi czasy, a na pewno poniżej naszych możliwości, ale doping - podobnie jak w Łodzi - stał na wyśmienitym poziomie. Naprawdę bawiliśmy się doborowo, pomimo chłodu, wiatru, w końcówce spotkania przez kilkanaście minut dopingując bez koszulek.
Przed rokiem na mecz wypadający w bardzo podobnym terminie nie było nam dane jechać ze względu na zakaz wyjazdowy. Wcześniej zaś pojechaliśmy - jedyny jak dotąd raz na ten stadion - pociągiem specjalnym. Teraz w niedzielne przedpołudnie wyruszyliśmy z Łazienkowskiej autokarami, które wystartowały już o godzinie 10:00, czyli na 7,5 godziny przed rozpoczęciem spotkania. Podróż przebiegała bardzo sprawnie i do celu dotarliśmy ponad godzinę przed pierwszym gwizdkiem. Równie sprawne było wchodzenie do klatki, gdzie zameldowaliśmy się wszyscy przed rozpoczęciem meczu.
Nasz sektor ozdobiło 5 flag - "Legia Fans", "Legia Warszawa", "Warriors", (L) w wieńcu laurowym, "Duma i Sława". Miejscowi z kolei z przyzwoitym liczebnie młynem, co nie jest jakąś normą, ale na meczach z nami zazwyczaj następuje większa mobilizacja. Z tym, że w ich przypadku ilość nie szła w parze z jakością, bowiem doping Zagłębia był mocno przeciętny. A z biegiem czasu, wraz z pogarszającą się sytuacją na murawie, lubinianie wychodzili nie tylko z piknikowych trybun, ale i z "Przodka".
Spotkanie poprzedziła minuta ciszy ku pamięci naszej legendy, Lucjana Brychczego. Cały stadion w ciszy oddał cześć wielkiemu mistrzowi "Kiciemu". Tego dnia naszym dopingiem po raz drugi kierował Kamil i szło mu wyśmienicie. Od samego początku śpiewaliśmy równo i głośno. Zdecydowana większość naszego repertuaru dotyczyła Legii, ale nie zabrakło "wstawek" z uprzejmościami dla miejscowych. "Dzisiaj Zagłębie dostanie ch... po gębie", "Hej Legio jazda z k...i" i "Śląska k...a aejaejao" - niosło się parokrotnie. Chyba wszystkich zebranych zaskoczyły aż trzy bramki zdobyte przez naszych graczy jeszcze w pierwszej połowie spotkania. Doprowadziło to do pielgrzymek lubinian do wyjść ze stadionu. "Idźcie do domu, my nie powiemy nikomu" - skandowaliśmy wówczas. Po chwili zaś z klatki niosło się "Trójka do zera, trafiła Legia frajera", "Wyginam śmiało ciało... trzy zero? Mało!" oraz "Pierwszy gol, drugi gol, trzeci leci (...) ta drużyna z Lubina to słabość".
Fani Zagłębia na meczu z nami postanowili uczcić 15-lecie jednej ze swoich grup - SZL. W drugiej połowie na płocie wywiesili malowany transparent "15 lat minęło...", nad nim rozciągnięta została wycinana sektorówka z logo grupy SZL 09 w wieńcu laurowym, a całość uzupełniły chorągiewki w barwach oraz ok. 40 rac. Trochę zadymili murawę, przez co konieczna była kilkuminutowa przerwa w grze. Kilkanaście minut później w młynie gospodarzy wywieszona została dość dziwna flaga Den Haagu - prawdopodobnie jakieś oficjalne płótno klubowe, bo z nazwą zamieszczoną na niej nie identyfikuje się kibolska część naszych holenderskich przyjaciół. Płótno zostało spalone. Trochę się wtedy ożywili, bo zdecydowanie wynik 0-3 podciął skrzydła młynowi Zagłębia. Stąd też jakże kulturalne pytanie z naszej strony "Hej k...y, coście tak cicho?", na które nie znaleźli sensownej odpowiedzi, poza ordynarnymi przyśpiewkami.
My z kolei w 70. minucie spotkania skandowaliśmy imię i nazwisko Lucjana Brychczego - tyle bowiem lat nasza legenda spędziła w najwspanialszym klubie na świecie. Doping z naszej strony był bardzo dobry przez cały mecz, ale w ostatnim kwadransie przeszliśmy samych siebie. Nie bacząc na mroźne i wietrzne warunki pogodowe, zdecydowana większość z nas zdjęła górną część garderoby i bez koszulek ryknęliśmy "Gdybym jeszcze raz miał urodzić się...". Z każdym kolejnym wykonem nakręcaliśmy się jeszcze bardziej i już do końcowego gwizdka nie schodziliśmy z wysokiego Ceee.
Kiedy piłkarze podeszli pod nasz sektor zaśpiewaliśmy z nimi "Warszawę", a następnie ryknęliśmy "Hej Legio tylko mistrzostwo!", bowiem jak na legionistów przystało, nigdy się nie poddamy w dążeniu do celu. I wierzymy, że podobnie będzie z drużyną, która drugi mecz z kolei wygrała 3-0. Na koniec piłkarze rzucili kibicom swoje koszulki, a my jakieś 30 minut później mogliśmy opuścić lubiński obiekt i udać się do naszych autokarów i fur. W Warszawie zameldowaliśmy się około 2 w nocy, a kilka godzin później bardzo liczną grupą udaliśmy się na pogrzeb Lucjana Brychczego, którego na warszawskich Powązkach żegnały setki osób.
Przed nami jeszcze dwa mecze w tym roku - w czwartek zagramy w Lidze Konferencji z Lugano, a tydzień później będziemy wspierać Legię w wyjazdowym meczu z Djurgardens w Sztokholmie. Zapisy na ten drugi mecz w najbliższy czwartek i sobotę. Jeśli zbierze się odpowiednia liczba chętnych, niewykluczone, że uda się zorganizować czarter do szwedzkiej stolicy.
Frekwencja: 7859
Kibiców gości: 387
Flagi gości: 5
Autor: Bodziach
Zagłębie Lubin 0-3 Legia Warszawa - Woytek / 80 zdjęć