Nasze oceny
Plusy i minusy po meczu z Koroną
Legia Warszawa w fatalny sposób zainaugurowała rundę wiosenną, tylko remisując z Koroną Kielce 1-1. Szczególnie pierwsza połowa spotkania była szalona - kuriozalne bramki, czerwona kartka i zmarnowany rzut karny przez "Wojskowych". Drugie 45 minut było już nieco spokojniejsze, ale obie drużyny miały szansę przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zapraszamy na oceny, jakie wystawiliśmy podopiecznym trenera Goncalo Feio za ten mecz.
Steve Kapuadi - W pierwszej połowie Francuz funkcjonował solidnie. Poza tym, że raz dał się urwać i wyprzedzić skrzydłowemu Korony, co doprowadziło do sytuacji sam na sam, dobrze ustawiał się i bronił własnego pola karnego. Defensor często podłączał się do ofensywy - wykonywał rajdy z piłką z własnej połowy, posyłał dalekie podania w kierunku "szesnastki" rywali, a w 40. minucie znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, wykorzystując złe zagranie graczy Korony i doprowadzając do wyrównania. W drugiej części Francuz był już znacznie mniej pewny i aktywny. Często dawał się wyprzedzać i ogrywać w bardzo prosty sposób. W 70. minucie, biegnąc do tyłu, pośliznął się i wywrócił, przez co jeden z rywali doszedł do sytuacji sam na sam, ale na szczęście defensora uratowała interwencja Gabriela Kobylaka. Dyspozycja Kapuadiego z drugiej połowy nie może zwiastować nic dobrego.
Radovan Pankov - Był w miarę pewny, wykazał się kilkoma ważnymi i skutecznymi interwencjami, wygrywał sporo pojedynków i dobrze kontrolował zagrania rywala na pole karne. Podobnie jak Kapuadiemu, zdarzało mu się jednak kilka razy dać urwać rywalowi. Przez wysokie ustawienie linii obrony momentami brakowało go na pozycji, co zostawiało przeciwnikom dość dużo miejsca za jego plecami. W 59. minucie, cofając się, dał się w bardzo prosty sposób ograć Mariuszowi Fornalczykowi, który prostymi zwodami prawie położył go na ziemię. Na szczęście sytuacja ta nie zakończyła się golem. Generalnie mniej uczestniczył w poczynaniach zespołu, rzadziej zabierał się za dośrodkowania i nie brał na siebie ciężaru rozgrywania. W 89. minucie zdecydował się na uderzenie z pierwszej piłki z góry sprzed pola karnego, proste i mocne podbicie szło w światło bramki, ale golkiper dobrze interweniował przy tym strzale. Nie był to w pełni dobry występ w wykonaniu Serba.
Paweł Wszołek - Pierwsze 45 minut nie napawało optymizmem. Rzadko pokazywał się do gry, był wycofany i nie dawał od siebie wiele. W samej końcówce dobrze znalazł się w polu karnym, próbował zebrać wyplutą przez golkipera piłkę i został przez niego sfaulowany, wywalczając tym samym rzut karny. Po przerwie Wszołek prezentował się już znacznie lepiej. Częściej podłączał się do ofensywy, starał się zrobić różnicę i dążył do zdobycia drugiej bramki. Czasem brakowało go przez to w defensywie, jednak gdy był dobrze ustawiony, to ciężko było go pokonać. Wygrał 100% pojedynków z rywalem na murawie. Prawy obrońca pokazał, że nie próżnował przez okres przygotowawczy i może być wartością dodaną dla zespołu.
Wojciech Urbański - Postawienie na Urbańskiego od pierwszej minuty było nieco zaskakujące, ale młody pomocnik nie zawiódł. Od początku był aktywny, często wychodził wyżej z własnej pozycji i dawał dodatkową opcję w polu karnym, jakby był cofniętym napastnikiem. Momentami jednak zbyt dużo kombinował, próbował czarować, zamiast podejmować najprostsze i najlepsze decyzje, a w większości kończyło się to zmarnowaniem dobrego ataku. Dobrze zachował się w swojej pierwszej akcji w 10. minucie. Urbański odebrał prostopadłe podanie w "szesnastce", przełożył defensora, który poszedł na raz i lewą nogą uderzył technicznie w światło bramki, jednak tak, że golkiper spokojnie mógł interweniować. Młodzieżowiec wyglądał nieźle i można dziwić się, że to on został zmieniony już w przerwie.
Rafał Augustyniak - To był chyba najgorszy występ defensywnego pomocnika w tym sezonie. Od początku mało mu wychodziło i popełniał wręcz dziecinne błędy, które nie powinny się zdarzyć. W 22. minucie został wrzucony na minę przez Gabriela Kobylaka, co skończyło się stratą nie tylko piłki, ale i bramki, a nie oszukujmy się, Augustyniak mógł jeszcze wszystko uratować. Pomocnik dał się przepchnąć w łatwy sposób Nono, który jest od niego o ok. 15 cm niższy i 19 kg lżejszy, co raczej nie powinno się wydarzyć. Podobna sytuacja miała miejsce również w 48. minucie, jednak wtedy uratowała go interwencja Gabriela Kobylaka. W doliczonym czasie pierwszej połowy mógł odkupić swoją winę, podszedł do rzutu karnego, jednak próbując uderzyć w okienko, trafił tylko w słupek. "August" nieco lepiej wyglądał w ofensywie, próbował zrobić różnicę i wysoko odbierać piłkę rywalom. Tuż po przerwie ta sztuka mu się udała, pomknął w kierunku pola karnego i prostopadłym podaniem między obrońcami obsłużył Wahana Biczachczjana, wyprowadzając go na sytuację sam na sam, co powinno skończyć się asystą. Patrząc na wszystkie aspekty, pomocnik znacznie więcej zawalił niż stworzył pożytku. Opuścił murawę w 77. minucie.
Gabriel Kobylak - Gdyby nie ten jeden błąd, występ golkipera można byłoby nazwać pozytywnym. Łącznie wykazał się 5 interwencjami, z czego kilka było kluczowych. Nieźle bronił w sytuacjach sam na sam z rywalami, choć to bardziej ich strzały były niedokładne niż jego obrony spektakularne. Warto jednak pochwalić bramkarza za dobre ustawianie się i skracanie pola do strzału. Wszystko zostało jednak przekreślone już w 22. minucie. Trudno nawet wyobrazić sobie, co Kobylak myślał w tej sytuacji. Mając dwóch obrońców po bokach na czystej pozycji, zdecydował się zagrać piłkę do środka w kierunku Rafała Augustyniaka, który miał rywala przed sobą, a przede wszystkim naciskającego go z tyłu. Wydaje się, że interwencja przy uderzeniu Adriana Dalmau w tej akcji również mogła być znacznie lepsza, jednak golkiper już całkowicie się pogubił. Ten błąd może kosztować drużynę nie tylko stratę punktów w tym meczu, ale również szans w walce o mistrzostwo Polski. Warto również pamiętać, że to nie był pierwszy taki wybryk Kobylaka i prawdopodobnie nie ostatni.
Ryoya Morishita - Nie ma co rozdrabniać się nad występem Japończyka. Morishita został eksperymentalnie przesunięty na pozycję lewego obrońcy i ten plan kompletnie nie wypalił. W 24. minucie osłabił drużynę, faulując rywala wychodzącego na czystą pozycję, za co musiał otrzymać czerwoną kartkę. Przez nieodpowiedzialne zachowanie i spóźnienie Japończyka zespół przez ponad godzinę musiał grać w dziesiątkę.
Bartosz Kapustka - Występ pomocnika można określić jednym słowem - niedokładność. Nie można odmówić mu starań, chęci brania na siebie gry i dyrygowania drużyną, jednak brakowało mu w tym wszystkim staranności. Ogromna liczba podań Kapustki trafiała pod nogi przeciwników, a w sporej części pojedynków gubił się lub wybierał najprostszą opcję. Łącznie zanotował aż 24 straty i tylko 77% skuteczność podań. W 34. minucie, po składnej akcji z Marciem Gualem, miał szansę na techniczne uderzenie z pola karnego, jednak pomocnik przycelował tuż obok słupka. Jak na umiejętności Kapustki, był to bardzo przeciętny występ, w momencie, w którym drużyna bardzo go potrzebowała.
Wahan Biczachczjan - Dla Ormianina był to pierwszy oficjalny występ w stołecznej drużynie i chyba nerwy go zjadły. Rzeczywiście skrzydłowego było dużo, starał się pokazać, ale nie wychodziło mu praktycznie nic. Przede wszystkim szwankowała jego skuteczność i decyzyjność. W 30. minucie po kontrataku mógł wyjść oko w oko z golkiperem lub uderzać niepilnowany z dystansu, jednak za wszelką cenę próbował przełożyć sobie piłkę na lepszą, lewą nogę i zakończyło się to kompletną klapą. W 46. minucie, dzięki idealnemu zagraniu Rafała Augustyniaka, mógł już zmierzyć się z bramkarzem sam na sam, jednak uderzając prosto w niego, przegrał tę rywalizację z kretesem. Nie uniknął również prostych błędów w rozegraniu czy komunikacji z nowymi kolegami. Został zmieniony w 62. minucie. Biczachczjan musi pracować dalej, przeanalizować swój występ z Koroną i jak najszybciej o nim zapomnieć.
Marc Gual - Hiszpan nie wniósł do gry drużyny praktycznie nic. Da się zrozumieć, że Gual ma inną rolę w drużynie, nie jest typowym, wysuniętym napastnikiem, ale w niedzielnym meczu ani nie pomagał zespołowi w rozegraniu i konstruowaniu akcji, ani nie miał szans na zdobycie bramki, bo brakowało go w polu karnym. W zasadzie poza skutecznym odegraniem piętką z pierwszej piłki do Bartosza Kapustki w 34. minucie i wyprowadzenia pomocnika do dobrej okazji bramkowej, nie można Guala wyróżnić w tym meczu za nic innego. Przegrywał dużą liczbę pojedynków, zarówno siłowych, jak i tych w dryblingach, w których jak zwykle kombinował i irytował indywidualizmem. Zszedł z boiska w 90. minucie.
Kacper Chodyna - Chodyna w tym spotkaniu był ustawiony na lewej flance jako odwrócony skrzydłowy. To była jedyna różnica w jego grze, ponieważ w przydatności dla drużyny za wiele się nie zmieniło. Pewnych rzeczy po prostu się nie przeskoczy, a Chodyna przez miesiąc przerwy od piłki nagle nie zmieni swojej skuteczności w dryblingach czy dośrodkowaniach, które chyba ani razu nie trafiały do zamierzonego celu. Po czerwonej kartce dla Ryoyi Morishity został przesunięty na lewą obronę i w pierwszej połowie już całkowicie przez to zniknął. Gdy w drugiej części wrócił na skrzydło, wiele się nie zmieniło, ale można pochwalić go za wyprowadzoną kontrę w 65. minucie, kiedy mimo ataku rywala utrzymał się na nogach i dobrym prostopadłym podaniem uruchomił na skrzydle Bartosza Kapustkę. Zszedł z boiska 13 minut później.
Zmiennicy
Ruben Vinagre - Choć wydawało się, że Portugalczyk będzie gotowy do gry już od pierwszych minut, to pojawił się na boisku dopiero po przerwie. Lewemu defensorowi niezbyt udało się wnieść do gry to, czego od niego oczekiwano. Grał bardzo ofensywnie, klasycznie schodził często do środka pola, ale momentami, przy grze w osłabieniu, zdecydowanie brakowało go na jego nominalnej, defensywnej pozycji. Przez pierwsze chwile w ataku również nie udawało mu się tworzyć różnicy, choć z minuty na minutę rozkręcał się w tej kwestii. Kilkukrotnie dobrze urwał się rywalom na lewej flance, wyprowadzając kontrataki, jednak brakowało mu skuteczności w dograniu piłki do kolegów z zespołu.
Juergen Elitim - Wrócił na ekstraklasowe boiska po 7-miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. Był to subtelny występ Kolumbijczyka, bez większego ryzyka. Pokazywał się jednak do rozegrania, starał się przyspieszać akcje i robić różnicę. Pomocnik na pewno potrzebuje czasu, by dojść do optymalnej dyspozycji, ale w tym krótkim występie pokazał, że może nie trwać to długo i szybko wniesie wartość dodaną.
Maximillian Oyedele - Wszedł na murawę w 77. minucie. Podobnie, jak Juergen Elitim, pokazywał się do gry i starał się swoim wejściem na boisko coś zmienić. Dobrze naciskał rywala i parę razy udało mu się skutecznie odebrać futbolówkę. W 90. minucie groźnie i chyba niepotrzebnie faulował rywala niedaleko pola karnego i dał szansę Koronie na groźne uderzenie z rzutu wolnego, na szczęście bez konsekwencji. Młody pomocnik potrzebuje jeszcze ogrania, ale bardzo cieszy, że oprócz Rubena Vinagre i Elitima, również Oyedele wraca do gry i będzie mógł pomóc drużynie.
Jordan Majchrzak - Pojawił się na boisku w 90. minucie. Grał zbyt krótko, by ocenić jego występ.
Claude Goncalves - Wszedł na boisko w 62. minucie. Został ustawiony na bardzo dziwnej dla niego pozycji, czyli jako skrzydłowy. Myślę, że każdy kibic był zaskoczony, że to właśnie Goncalves pojawił się w tym momencie na murawie i to w takim jej miejscu. Spokojnie można powiedzieć, że nie było to zbyt dobre posunięcie. Portugalczyk praktycznie nie istniał, snuł się po boisku i wyglądał na kompletnie zagubionego. Przez pół godziny gry udało mu się tylko 15 razy dotknąć piłki. W 81. minucie miał szansę wyjść sam na sam z bramkarzem, jednak całkowicie się pogubił i przekombinował. Próbował przełożyć rywala, jednak zgubił przy tym piłkę i zanim dopadł do niej ponownie, golkiper zdążył skrócić pole gry na tyle, że Goncalves mógł uderzyć już tylko prosto w niego. W przerwie zimowej chyba nic się nie zmieniło i przydatność pomocnika nadal jest wątpliwa.