Legioniści w Gliwicach w rekordowej liczbie i z pokazem pirotechnicznym - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Relacja z trybun: Ch... z działaczami, hej Legio jesteśmy z Wami!

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Za nami pierwszy w tym roku wyjazd i kolejne stracone nadzieje. Właściwie na starcie rundy wiosennej pożegnaliśmy się z szansami na wywalczenie tytułu mistrzowskiego. Czwarty sezon z kolei. Wkur... wśród nas jest olbrzymie i zapewne damy temu wyraz już na najbliższym domowym spotkaniu. Na stadionie Piasta przez pełnych 90 minut piłkarze mogli liczyć na nasze głośne wsparcie. Po meczu zaś usłyszeli, że mamy pretensje głównie do działaczy. Głównie, bo oczywiście dyletanctwo w gabinetach nie usprawiedliwia piłkarskiego analfabetyzmu. A to co wyprawia jedyny w naszym zespole napastnik (?) to od kilku miesięcy farsa.



Do Gliwic ruszyliśmy furami ze sporym zapasem czasowym. Kiedy jedni pakowali narty i śmigali na ferie szusować po ośnieżonych stokach, my zabraliśmy szaliki i podobną trasą pędziliśmy, by godnie reprezentować Legię. Droga do Gliwic nie była mocno zatłoczona, więc przebiegała szybko i sprawnie. Jedynie pod koniec, mieliśmy okazję przypomnieć sobie w jak fantastycznym stanie jest oddana raptem kilka lat temu do użytku droga ekspresowa. To pokazuje, że nie tylko nasi działacze nie mają pojęcia o swoich obowiązkach. A drogowcy zamiast ograniczeń na tym odcinku powinni informować o obowiązku zakładania kasków.



Jako że wyjazd cieszył się od samego początku sporym zainteresowaniem, udało się (choć nie tak łatwo) przekonać gliwiczan do zwiększenia puli biletów dla naszej grupy, choć przecież nie raz robili to w przeszłości dla innych ekip. My z kolei jeszcze nigdy nie otrzymaliśmy na stadion Piasta tak dużej liczby wejściówek. Ponieważ było nas nieco więcej niż dotychczas, policja zdecydowała o zmianie parkingu - tym razem pojazdy zostawialiśmy tam, gdzie na co dzień funkcjonuje parking dla mediów. Kiedy zaś ten się zapełnił, ostatnie samochody zaparkowane zostały już przy samym wejściu na sektor gości. Wchodzenie do klatki przebiegało sprawnie, a jako że na miejsce przybyliśmy sporo ponad dwie godziny przed rozpoczęciem meczu, bez żadnych problemów cała nasza grupa zajęła miejsca na trybunach przed pierwszym gwizdkiem. Łącznie było nas 1215 osób, w tym Zagłębie Sosnowiec (360) oraz Olimpia Elbląg (20). W sektorze gości wywiesiliśmy flagi: Zagłębiacy, Legioniści, Legia Fans, CWKS Legia, Ultras Legia, Legia UZL, Squadron, czaszka, BB, ZKS, Olimpia, Śród. Płn.



Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem pozdrowiliśmy Maćka Rosołka, który obecnie występuje w klubie z Górnego Śląska, a którego twarz zdobiła bilety na mecz z Legią. A dokładniej zajmowała połowę kartki A4, więc można powiedzieć, że twarz Rosołka w formie plakatowej. Gospodarze mocno mobilizowali się na mecz z nami, bowiem obawiali się, że będzie ich znacznie mniej aniżeli fanatyków z Łazienkowskiej. Piast mógł liczyć na liczne wsparcie ze strony GKS-u Jastrzębie, obecnego z flagami. W drugiej połowie wywiesili transparent dedykowany swoim przyjaciołom, a odnoszący się do braku (odpowiedniego) wsparcia dla klubu z Jastrzębia przez Jastrzębską Spółkę Węglową - "GKS Jastrzębie zostawiliście - JSW wstydzić się powinniście".



Wcześniej Piast zaprezentował zgodową oprawę, do której przygotowania trwały dość długo. Najpierw rozwinięta została sektorówka w barwach. Potem zaś rozciągnięte zostały w młynie GKS-u pasy materiału tworzące barwy Piasta oraz GKS-u Jastrzębie, a całość uzupełniło 30 rac odpalonych na górze. Po paru minutach pasy zostały zwinięte, a pośród flag na kiju zapłonęło jeszcze trochę ogni wrocławskich.



Naszym dopingiem w Gliwicach kierował "Szczęściarz". Staraliśmy się przez cały mecz trzymać równy, wysoki poziom. I wychodziło nam to całkiem nieźle, choć dopiero w końcówce pokazaliśmy, jaki drzemie w nas potencjał. Jedno jest pewne - postawa naszych grajków ani trochę nie pomagała. Od 40. minuty przegrywaliśmy z Piastem 0-1 i nadzieje na odrobienie strat do pozostałych zespołów z czołówki po raz kolejny okazały się płonne. Kilka razy w trakcie spotkania śpiewaliśmy głośno zgodowe "Legia i Zagłębie, Zagłębie i Legia". W drugiej połowie, od 60. minuty głośno niosło się z naszej strony "Nie poddawaj się, ukochana ma...". Było też hasło "Legia walcząca do końca".



Później zaprezentowaliśmy pokaz pirotechniczny - kilkadziesiąt stroboskopów i ogni wrocławskich w asyście dziesięciu dużych flag na kijach. Przy donośnym "Legia, Legia Warszawa". Nasza postawa była nieadekwatna do postawy drużyny - nasi "zawodowcy" nie byli w stanie przez pół meczu dośrodkować z rzutu rożnego za pierwszego obrońcę. Apogeum dopingu miało miejsce od razu po zakończeniu pirotechnicznej prezentacji, kiedy nie zważając na temperaturę w okolicy zera pozbyliśmy się bluz i kurtek. Następnie bez koszulek śpiewaliśmy przez kilka ostatnich minut naszą pieśń "Gdybym jeszcze raz, miał urodzić się...". Jeszcze parę minut po końcowym gwizdku śpiewaliśmy swoje, dobrze się przy tym bawiąc. Na chwilę zapominając o tym co miało miejsce na murawie. Piast tymczasem świętował ze swoimi graczami drugą w tym sezonie wygraną z Legią.



Kiedy piłkarze i trener podeszli pod nasz sektor, usłyszeli - "Ch... z działaczami, hej Legio jesteśmy z Wami!". Następnie usłyszeli "Walczyć, trenować, Warszawa musi panować" oraz "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my!". 40 minut po końcowym gwizdku otwarto bramy i mogliśmy udać się do naszych samochodów i dość szybko ruszyć w drogę powrotną. Po godzinie drugiej w nocy zameldowaliśmy się w stolicy.

Przed nami mecz z zawsze groźną Puszczą Niepołomice. Klub szykował walentynkowy pokaz laserów, ale na szczęście w porę (po reakcjach kibiców) zreflektował się, że obecna sytuacja nie jest najlepsza na takie prezentacje.

Frekwencja: 8304
Kibiców gości: 1215
Flagi gości: 12

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.