Marc Gual - fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Piastem Gliwice

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Klasyka gatunku; chcieli zaskoczyć Piasta, a sami zostali zaskoczeni; Kapuadi napastnikiem; kreatywność? Elitim; macham, a ja wciąż macham - to najważniejsze punkty po sobotnim meczu Legii Warszawa z Piastem Gliwice, w którym przegraliśmy 0-1.

1. Klasyka gatunku
Gdy zobaczyłem wyniki Jagiellonii Białystok i Rakowa Częstochowa, miałem wewnętrzne przeczucie, że to zły omen dla Legii... Porażki wyżej notowanych przeciwników stworzyło kolejną w tym sezonie szansę dla podopiecznych trenera Goncalo Feio, by zbliżyć się do nich w tabeli i zmniejszyć stratę punktową. Jednak wszyscy wiemy, jak to często kończy się stratą punktów przez Legię. Tym razem nie było inaczej.



Dlaczego? Trudno powiedzieć, czy ktokolwiek zna dokładną diagnozę tego stanu rzeczy, choć gołym okiem widać, że drużyna nie radzi sobie pod presją. Nie wie, jak reagować w trudnych momentach, nie potrafi podnieść się po niepowodzeniach, mimo że występuje w niej wielu doświadczonych graczy. Oczywiście, kadra też nie jest wybitna – jej sufit nie sięga zbyt wysoko. To zespół, który maksymalnie może walczyć o miejsca dające awans do eliminacji europejskich pucharów w kolejnym sezonie.

Pewnie ktoś powie, że przecież ta drużyna walczyła, wygrała z Betisem, awansowała do fazy pucharowej Ligi Konferencji. To prawda, ale na europejskim podwórku łatwiej się wypromować niż w meczach z Koroną Kielce czy Piastem Gliwice. Smutna, lecz realna rzeczywistość tego klubu i tych zawodników jest taka, że bez większej jakości możemy rywalizować co najwyżej o 3-4. miejsce.

2. Chcieli zaskoczyć Piasta, a sami zostali zaskoczeni
Na przedmeczowej konferencji prasowej trener Feio powiedział: „Postanowiliśmy postawić sobie wyzwanie w tym tygodniu – zdobyć bramkę na wyjeździe do Gliwic ze stałego fragmentu gry. To coś, co dotychczas nikomu się nie udało.” Patrząc na 90 minut meczu z Piastem, można jednak odnieść wrażenie, jakby zawodnicy Legii w ogóle nie trenowali stałych fragmentów - ich wykonanie było fatalne. Większość dośrodkowań nawet nie przechodziła pierwszego rywala ustawionego na drodze piłki. Albo były zbyt lekkie, albo za mocne, albo za płaskie. Nie miało znaczenia, czy wykonywał je Kapustka, Elitim, Vinagre czy nawet Chodyna – wyglądało to tak, jakby wszyscy podchodzili do nich po raz pierwszy.

Najgorsze jest to, że to my mieliśmy zaskoczyć Piasta stałym fragmentem gry, a to oni dwukrotnie nas zaskoczyli – i po jednym z nich zdobyli bramkę.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Jeśli spojrzymy na powyższą sytuację, to widzimy w pierwszej fazie ewidentne błędy Vinagre oraz Chodyny, którzy byli zbyt daleko ustawieni od rywali, których mieli pilnować w polu karnym. Dzięki temu jeden z graczy Piasta mógł swobodnie dograć piłkę w okolice bramki Kovačevicia. Nowy bramkarz Legii również się nie popisał – zamiast piąstkować, powinien złapać piłkę w ręce.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Kiedy Kovačević popełnił błąd, a futbolówka spadła pod nogi Jorge Félixa, kompletnie nie rozumiem reakcji Bartosza Kapustki i Juergena Elitima. Obaj byli tuż przy Hiszpanie, ale mimo to pozwolili mu oddać strzał – i to bez większego nacisku. Tak nie gra się w obronie.

Piast miał jeszcze jedną świetną okazję po rzucie wolnym w drugiej połowie, ale tym razem dobrze interweniował Vladan Kovačević. Wspaniale, że Legia stawia sobie konkretne wyzwania meczowe i próbuje je realizować, ale osobiście wolałbym, żeby najpierw postawiła sobie cel wygrania meczu. Bo co z tego, że chcieliśmy zdobyć bramkę po stałym fragmencie gry, skoro znów przegraliśmy?

3. Kapuadi napastnikiem
Mam dla Legii, a raczej dla pionu sportowego, idealne rozwiązanie. Zamiast szukać kolejnej „dziewiątki” i przepłacać za nią – bo znając nasze dokonania transferowe, znów sprowadzimy jakiegoś średniaka, który może strzeli pięć bramek w sezonie – postawmy na tej pozycji Steva Kapuadiego.

Oczywiście, drogi pionie sportowy, nie bierz tego dosłownie... Po meczach z Koroną i Piastem francuski obrońca daje naszej drużynie więcej z przodu niż z tyłu. To on w pierwszym meczu tego roku wyrównał stan rywalizacji z zespołem trenera Jacka Zielińskiego, a teraz dwukrotnie był bliski zdobycia bramki dla Legii. Tak naprawdę, poza sytuacją Guala, to właśnie jego okazje były najlepsze.

Najpierw w 58. minucie, po zgraniu Rafała Augustyniaka, Kapuadi uderzył głową na bramkę Placha, który świetnie interweniował, ratując swój zespół. Dosłownie dwie minuty później Francuz ponownie znalazł się w dobrej sytuacji – tym razem po podaniu Pawła Wszołka – ale ponownie bramkarz Piasta okazał się lepszy.
Widać, że Kapuadi czuje się lepiej pod bramką rywali niż we własnym polu karnym, zwłaszcza że w końcówce meczu sam przeszedł do ataku, wspierając „napastników” Legii.

4. Kreatywność? Elitim
Legia w meczu z Piastem była zupełnie pozbawiona kreatywności w ofensywie. Nie szukała różnych rozwiązań, by przedrzeć się przez dobrze zorganizowaną defensywę gospodarzy. Przeprowadzanie akcji środkiem pola było praktycznie niemożliwe, bo tam szczelnie ustawiona była formacja Piasta. Natomiast dośrodkowania ze skrzydeł, jeśli już się pojawiały, były skutecznie wybijane przez defensorów drużyny trenera Vukovicia. Tak naprawdę jedyne groźniejsze sytuacje – dwie Kapuadiego i jedna Guala – powstały właśnie po wrzutkach z bocznych sektorów.

Jeśli miałbym wskazać kogoś, kto próbował w środku pola wnieść odrobinę kreatywności, byłby to Juergen Elitim.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Powracający po kontuzji środkowy pomocnik jako jedyny starał się przyspieszać grę, nie bawił się w niepotrzebne dryblingi i nie robił miliona kółek wokół siebie. Kilkukrotnie próbował prostopadłymi podaniami uruchomić na skrzydłach Chodynę lub Biczachczjana, ale niestety żadna z tych prób nie przyniosła realnego zagrożenia pod bramką Placha.

Rozczarowali Kapustka i Augustyniak, a ciężar gry próbowali na siebie wziąć jedynie Elitim oraz wchodzący z ławki Oyedele.

5. Macham, a ja wciąż macham
Nie może zabraknąć kącika poświęconego Marcowi Gualowi. Nasz najlepszy napastnik dał prawdziwy popis przeciwko Piastowi Gliwice, szkoda tylko, że w negatywnym sensie.
Hiszpan był w czołówce pod względem utraconego posiadania piłki ze wszystkich zawodników Legii. Według portalu Sofascore więcej strat od niego zaliczyli tylko Biczachczjan (20), Vinagre i Kapustka (po 21), natomiast Gual stracił piłkę 17 razy. Różnica polega jednak na tym, że w przypadku Hiszpana te straty były znacznie bardziej kosztowne.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Najlepszy przykład? Sytuacja z 39. minuty. Legia wychodziła z kontratakiem, ale po kolejnej stracie Guala Piast ruszył z kontrą w drugą stronę. Augustyniak musiał ratować sytuację faulem, co doprowadziło do stałego fragmentu gry, po którym gospodarze zdobyli bramkę. Hiszpan w banalnej sytuacji – wystarczyło zagrać na skrzydło do Chodyny – zaczął dryblować i stracił piłkę. To nie była jego pierwsza taka akcja w meczu. I niestety, nie była też ostatnia.

Były zawodnik Jagiellonii Białystok podjął sześć prób dryblingu – i uwaga, uwaga – powiodła się tylko jedna (!). I tak wygląda to w każdym meczu. Od dawna w grze tej „dziewiątki” nie zmienia się nic.

To nie pierwszy raz, kiedy przez głupie straty Hiszpana tracimy ważne bramki – podobnie było w spotkaniach z Cracovią czy Lechem. A on nadal robi to samo, nie dając drużynie żadnego pożytku.

Panie Marcu, zamiast opowiadać w mediach, że krytyka jest niesłuszna i wynika z anonimowości, może warto choć raz podnieść głowę, dostrzec lepiej ustawionego kolegę i przestać sabotować akcje drużyny? Bo w futbolu najważniejszy jest zespół, a nie indywidualne osiągnięcia – zwłaszcza w machaniu rękami.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.