fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Relacja z trybun: Gdzie jest drużyna, na jaką zasługuje Warszawa?

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Tuż po meczu w Gliwicach wyraziliśmy swoje zdanie nt. pracy klubowych włodarzy - przesłanie było wydaje się jasne. Mamy dość. Dość amatorki uprawianej przez osoby zarządzające klubem. Dość przeciętniactwa, braku zaangażowania i ambicji. Swoje wkurzenie wyraziliśmy całkiem precyzyjnie na meczu z Puszczą.



Postawmy sprawę jasno - Legia jest klubem, w którym inny wynik niż mistrzostwo jest porażką. Kiedy tytułu nie ma trzy razy z rzędu i zanosi się na czwarty rok bez tytułu, najwyższy czas uderzyć pięścią w stół. Tym bardziej, że ostrzeżenia były dawane od dłuższego czasu, ale w profesjonalnym klubie nie potrafiono zatrudnić ani dyrektora sportowego, ani jakiegokolwiek napastnika, który byłby w stanie strzelić więcej niż kilka bramek. Doszło do tego, że pewne miejsce na szpicy ma gość w przykrótkich spodenkach, który nie jest w stanie trafić w piłkę, kiedy ma przed sobą tylko bramkarza.

Na sobotni mecz z Puszczą wejściówki nie sprzedawały się tak dobrze jak dotychczas. W związku z czym klubowi działacze nie mogli ogłosić tak pięknie polskiego "sold ałtu". Na trybunach pojawiło się 18,4 tys. fanów, a zdecydowanie najlepsza frekwencja miała miejsce na Żylecie. Tam też przed meczem rozwinięty został transparent "Wyjdź na 15 minut razem z nami jeśli gardzisz nieudacznikami". I po odśpiewaniu "Snu o Warszawie" i "Mistrzem Polski jest Legia", cała nasza trybuna w całości opustoszała. Trybuny opuścili także kibice z trybuny Deyny, trybuny Brychczego i całkiem sporo osób z zachodniej. Na pustej Żylecie zawisł jedynie transparent "To są trybuny na miarę zarządu Legii".



Kiedy czekaliśmy na promenadzie, piłkarze strzelili bramkę - robiąc pierwszy krok do historycznego wydarzenia, a mianowicie pierwszej ligowej wygranej z zawsze groźną Puszczą Niepołomice. Kiedy po kwadransie wróciliśmy na trybuny, wywieszone zostały na Żylecie kolejne transparenty: "Jurczak - gość od Excela. Po co za transfery się zabiera?", "Mozyrko - dyletant, amator i leń, nie chcemy w klubie takich zer!" oraz "Mioduski - gdzie jest dyrektor sportowy?". Z kolei na całej szerokości trybuny Deyny zawisło płótno z hasłem "40 milionów z biletów, 58 milionów z transferów, Mioduski, Zieliński, Mozyrko, Jurczak, Herra - gdzie jest drużyna na jaką zasługuje Warszawa?".



Rozpoczęliśmy od okrzyku, który towarzyszy większości ostatnich meczów, ale jak widać na razie nie do wszystkich hasło to trafia - "Hej Legio tylko mistrzostwo!". Później zaś niosło się głośne - "Legia to my, Legia to my, ejaeja Legia to my". Przez dobrych kilka minut odnosiliśmy się do aktualnych problemów klubu. "Mioduski, gdzie jest napastnik?!", "Czy już ląduje? Napastnik, czy już ląduje?", "Na kibicach zarabiacie, a transfery w dupie macie" - niosło się kolejno z trybun. Nieco później, po jednym z kolejnych nieudolnych zagrań Guala, Żyleta odniosła się do formy prezentowanej przez podstawowego "snajpera" naszego klubu, który wyróżnia się tylko w jeden sposób - "Napastnik cienki, bo ma za krótkie spodenki!".



Około 25. minuty rozpoczął się normalny doping. Pomimo niższej niż zwykle frekwencji, poziom śpiewów nie ucierpiał. Poziom zaangażowania fanatyków był odpowiedni. Niedługo później cieszyliśmy się z bramki na 2-0. Zanosiło się więc na pierwszą wygraną legionistów w tym roku. A wobec wyników pozostałych drużyn, strata do lidera została (jak się później okazało) zniwelowana do pięciu punktów. Gdyby zaś nie brak wygranych z Koroną i Piastem (a tych można było uniknąć nawet i bez wyczekiwanego napastnika), nadzieje na mistrzostwo byłyby bardziej realne. Kilka razy w drugiej połowie Żyleta rozruszała pozostałe trybuny, zachęcając do wspólnych śpiewów na dwie strony, a także przy okazji "walczyka labada". Kapitalnie w drugiej połowie niosła się pieśń "Gdybym jeszcze raz...". Kiedy zaś śpiewaliśmy "W tramwaju jest tłok", jak zwykle pojawił się problem z tymi, którzy mieliby strzelać po dwie bramki - i jak często bywa w przypadku tej pieśni, śpiewanych wersji były dziesiątki (Saganowski, Włodarczyk, Kucharczyk, Jędrzejczyk, czy Śliwowski). Na jednym z sektorów dało się m.in. usłyszeć także wersję "dwie bramki Nsame i dwie bramki Guala, Mioduski niech z Legii spier...".



Kibice Puszczy, którzy swoje "pięć minut" mogli mieć jedynie przez pierwszy kwadrans, kiedy stadion opustoszał, przyjechali do Warszawy w 160 osób z sześcioma flagami. Nawet oni po końcowym gwizdku musieli odczekać 60 minut na opuszczenie trybun, zanim ruszyli w drogę powrotną. Z obu stron nie było jakichkolwiek "uprzejmości".



Ostatecznie piłkarze dokonali nie lada sztuki - wygrali z Puszczą, co kibice skomentowali okrzykiem "Wygrać z Puszczą trudna sztuka, napastnika nikt nie szuka". Kiedy zawodnicy podeszli pod nasz sektor podziękowano im za wygraną. Później jeszcze niosło się "Legia walcząca, Legia walcząca do końca!". Oby tylko te trzy punkty nie były jednorazowym wybrykiem. Przed nami mecz przyjaźni z Radomiakiem, na którym stadion przy Struga 63 wypełniony zostanie do ostatniego miejsca. Następnie w środę, 26 lutego czeka nas niezwykle ważny mecz Pucharu Polski z Jagiellonią. Ponad dwa lata legioniści nie grali domowego meczu w rozgrywkach krajowego pucharu. Posiadacze karnetów mają wstęp na to spotkanie (jak również ew. półfinał) bez konieczności zakupu wejściówek.

P.S. Na Żylecie wywieszone zostały transparenty "Szpon - wracaj do zdrowia!" (ZS) i "Michał czekamy".

Frekwencja: 18 406
Kibiców gości: 160
Flagi gości: 6

Autor: Bodziach

Legia Warszawa 2-0 Puszcza Niepołomice - Mishka / 67 zdjęć
Legia Warszawa 2-0 Puszcza Niepołomice - Kamil Marciniak / 56 zdjęć
Legia Warszawa 2-0 Puszcza Niepołomice - Michał Wyszyński / SKLW / 37 zdjęć

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.