Analiza
Punkty po meczu z Puszczą Niepołomice
Nareszcie; duś rywala; zmarnowane kontry; naładowany Oyedele; koszmarne wejście; debiut w urodziny - to najważniejsze punkty po sobotnim meczu Legii Warszawa z Puszczą Niepołomice, w którym legioniści zwyciężyli 2-0.
1. Nareszcie
Trochę musieliśmy poczekać na kolejne zwycięstwo podopiecznych trenera Gonçalo Feio. Od wygranej 3-0 z Zagłębiem Lubin na początku grudnia rozegraliśmy cztery mecze, w których trzykrotnie przegraliśmy i raz zremisowaliśmy. Mecz z Puszczą wydawał się idealną okazją do przełamania złej serii, jednak wszyscy doskonale wiemy, że legioniści bardzo słabo rozpoczęli rundę wiosenną, więc można było spodziewać się wszystkiego.
Na szczęście Legia wreszcie wygrała, choć jej styl i gra pozostawiały wiele do życzenia. Zwycięzców jednak się nie sądzi, więc możemy cieszyć się z trzech punktów. Co ważne, w końcu udało się pokonać w Ekstraklasie zespół trenera Tułacza. Dzięki temu zwycięstwu Legia odrobiła kilka punktów do lidera.
2. Duś rywala
Obserwując pierwsze piętnaście minut (o ironio) w wykonaniu Legii, przecierałem oczy ze zdumienia – w końcu wyglądało to naprawdę dobrze. Szybkie ataki, kilka sytuacji podbramkowych, rywal praktycznie zamknięty we własnym polu karnym. W kolejnych minutach Legia potwierdzała, że jest faworytem i chce zdobywać kolejne bramki, co udało się w 35. minucie – piękne zachowanie Kapuadiego, niczym rasowego napastnika.
Jednak od tego momentu gra siadła. Legia nie była już tak aktywna – można powiedzieć, że bardziej czekała na ruchy Puszczy Niepołomice i szukała swoich okazji z kontr (do których przejdziemy później). Trochę tego nie rozumiem – wyglądało to tak, jakby drużyna nie miała sił i się oszczędzała. Zamiast „dusić” rywala i za wszelką cenę zdobywać kolejne bramki, które choć trochę zatarłyby złe wrażenie z ostatnich tygodni, legioniści wydawali się zadowoleni z obecnego wyniku. Szkoda, bo taki minimalizm może odbić się w kolejnych meczach – brak skuteczności i odpuszczanie mogą zemścić się w starciach z lepiej zorganizowanymi zespołami.
3. Zmarnowane kontry
W starciu z Puszczą podopieczni trenera Gonçalo Feio razili nieskutecznością. Oczywiście wiemy, jak najczęściej strzela Marc Gual, więc nad nim nie ma co się rozwodzić, ale swoje okazje mieli także Elitim (słupek), Chodyna, Biczachczjan i Kapustka. Żaden z nich nie potrafił jednak ponownie umieścić piłki w siatce.
Najbardziej martwią jednak kontry w naszym wykonaniu. Jeśli cofasz się w defensywie i masz w miarę szybkich zawodników z przodu, którzy potrafią grać kombinacyjnie, to musisz coś z tego strzelić.
fot. Canal+ Sport
Na screenie widzimy jedną z takich kontr, którą dobrze wypracował sobie Bartosz Kapustka. Jednak gdy minął przeciwnika i wyrzucił się do boku, tak naprawdę zmniejszył swoje szanse na powodzenie akcji. Ostatecznie został zablokowany przy próbie dośrodkowania i wywalczył jedynie rzut rożny.
Podobnych sytuacji było więcej, chociażby ta z udziałem Morishity, kiedy rywal początkowo otrzymał czerwoną kartkę (niesłusznie), a po analizie VAR decyzję anulowano. Uważam, że Morishita powinien do końca biec i spróbować oddać strzał – niestety tego nie zrobił.
Zbyt często marnujemy tego typu sytuacje, w których brakuje dokładności, a przede wszystkim skupienia – czy to na precyzyjnym podaniu, czy na oddaniu strzału. To element do pilnej poprawy, bo niewykorzystane okazje mogą się zemścić.
4. Naładowany Oyedele
Meczu z Piastem Gliwice do udanych z pewnością nie zapisze na swoim koncie Rafał Augustyniak. Wchodzący z ławki rezerwowych Maximilian Oyedele zaprezentował się znacznie lepiej – był bardziej dynamiczny i agresywny w swoich działaniach od bardziej doświadczonego kolegi z zespołu.
W nagrodę otrzymał miejsce w wyjściowym składzie na mecz z Puszczą Niepołomice – i trzeba przyznać, że był jednym z najlepszych zawodników na boisku. Nieustępliwy, walczący o każdą piłkę, często grający ryzykownie, ale podejmujący dobre decyzje.
To, co może podobać się w jego grze, to przede wszystkim fakt, że nawet jeśli straci piłkę, nie odpuszcza rywalowi i nie rozkłada rąk w geście frustracji, lecz natychmiast stara się ją odzyskać i naprawić swój błąd. Dzięki jego występowi przeciwko Puszczy środek pola Legii wyglądał dynamiczniej. Wielokrotnie mieliśmy pretensje, że młody pomocnik zbyt mało biega, ale w tym spotkaniu było wręcz przeciwnie. Oyedele harował za dwóch, był praktycznie wszędzie, co pozwalało Kapustce i Elitimowi skupić się na innych zadaniach i przełożyło się na przewagę w środkowej strefie boiska.
Heatmapa występu Oyedele (źródło: Sofascore)
5. Koszmarne wejście
To, co po wejściu na boisko pokazał Kacper Chodyna, można opisać jednym zdaniem: „wejście imienia Gila Diasa”. Prawy skrzydłowy był najsłabszym ogniwem Legii, a bierzemy tu pod uwagę także występ wiecznie uśmiechniętego Hiszpana. Były gracz Zagłębia Lubin pojawił się na murawie na ostatnie 26 minut. W tym czasie aż pięciokrotnie stracił piłkę na rzecz rywala, stoczył cztery pojedynki, z których wygrał tylko jeden.
Na plus? Liczba podań – wykonał ich 11, z czego tylko dwa były niecelne, co patrząc na jego występ, można uznać za spory wyczyn.
fot. Canal+ Sport
Spójrzmy na sytuację z 72. minuty, gdy Legia wyszła z kontrą. Chodyna podjął wtedy najgorszą możliwą decyzję – zamiast podprowadzić piłkę lub zagrać do Guala (tak, wiem, istnieje ryzyko, że Hiszpan by się zaplątał i został zablokowany), zdecydował się na strzał sprzed pola karnego wprost w bramkarza Puszczy. W tym momencie mógł zamknąć mecz i zdecydowanie powinien to zrobić.
Mam wrażenie, że tym występem jeszcze bardziej spadł w hierarchii skrzydłowych Legii i będzie mu coraz trudniej wywalczyć miejsce w pierwszej „jedenastce”.
6. Debiut w urodziny
Na koniec kilka słów o Oliwierze Olewińskim, który oficjalnie zadebiutował w barwach Legii w meczu z Puszczą Niepołomice. Wystąpił na lewej stronie obrony, choć w rezerwach grał głównie po prawej stronie defensywy.
Trudno szczegółowo ocenić jego występ, ponieważ spędził na boisku zbyt mało czasu. Mimo to raz dobrze zablokował podanie przy kontrze, wybijając piłkę na aut, a w ostatnich sekundach meczu – gdyby Paweł Wszołek lepiej się zorientował – mógł nawet zaliczyć asystę.
Niezmiennie jednak gratulujemy młodemu zawodnikowi debiutu i życzymy kolejnych występów z „L” na piersi!
Kamil Dumała