PODCAST LEGIONIŚCI NA FALI #13
Fani Legii w Molde w marcu 2025 r. - fot. Mishka / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Relacja z trybun: Popis wokalny po przerwie

Bodziach, źródło: Legionisci.com

Legia po raz trzeci w europejskich pucharach trafiła na zespół Molde FK. Do tej pory tylko ze Spartakiem Moskwa graliśmy równie często w swojej historii (z tym, że wyjazd do Moskwy na jeden z tych meczów był niemożliwy przez obostrzenia covidowe). Z drugiej strony przed samym losowaniem chyba z dwojga złego, większość z nas wolała trzeci wyjazd do Molde niż... "europejski" wyjazd do Białegostoku i cztery mecze z ekipą z Podlasia w ciągu kilku tygodni. SKLW starało się zorganizować czarter do Norwegii, ale z powodu zbyt małego zainteresowania tym środkiem transportu, samolot dla kibiców ostatecznie nie doszedł do skutku.

Dodajmy, że w ostatnich latach oprócz trzech wyjazdów do Molde, zaliczyliśmy już także wyprawy do Trondheim oraz Bodo.



Legioniści do krainy fiordów podróżowali na różne sposoby. Tylko nieliczni, ale byli i tacy, wybrali podróż transportem kołowym - była to na pewno najdłuższa forma podróży. Zdecydowana większość wybrała najróżniejsze połączenia lotnicze - do Oslo, Bergen, Kristiansund, Trondheim i Ålesund. Ci, którzy szybko nabyli bilety lotnicze, byli w stanie polecieć w dwie strony za ok. 550 złotych, ale później loty zdrożały dość znacznie... Ze wspomnianych licznych norweskich miejscowości, oddalonych o kilka godzin jazdy od Molde, korzystaliśmy z połączeń lokalnych przewoźników lub wynajętych fur. Na promie do Molde w dniu meczu dało się zobaczyć policyjne patrole, które przybywały wesprzeć lokalnych stróżów prawa, w związku z przyjazdem zawsze niebezpiecznych fanatyków z Łazienkowskiej.

Dzień przed meczem pogoda nie nastrajała do zwiedzania któregokolwiek z norweskich zakątków. Lało tak okrutnie, że lokalne media informowały o podtopieniach, zamkniętych ulicach itp. Lało się m.in. do środka jednego z hoteli, w którym nocowali legioniści. A jako że Molde nie jest zbyt wielką miejscowością (zamieszkuje je niewiele ponad 20 tys. mieszkańców), we wszystkich hotelach w tym mieście zatrzymywali się fani Legii. W dniu meczu od rana niesamowicie wiało, ale na szczęście nie sprawdziły się prognozy o wstrzymaniu kursowania promów - co mogłoby wydłużyć podróż do celu, a niektórym wręcz uniemożliwić dotarcie na czas. Im bliżej było godziny rozpoczęcia meczu, tym pogoda była lepsza. Padało dość skromnie, było kilka stopni powyżej zera. Ponieważ sektor gości znajduje się pod dachem, raczej nikt z nas nie przemókł.



W Molde w witrynach wszystkich sklepów znajdowały się flagi i barwy lokalnego klubu. Wiele osób zmierzających na stadion miało na sobie niebiesko-białe szaliki. Wejście do sektora gości znajdującego się za jedną z bramek (po przekątnej od młyna miejscowych) było bardzo sprawne. Gospodarze wystawili jednego stewarda witającego po polsku kibiców, życzącego miłego meczu. Przeszukanie było co prawda drobiazgowe, ale nie chamskie i nachalne. Cała nasza grupa, licząca 206 osób, weszła na stadion przed rozpoczęciem spotkania. Byli i tacy, którzy na stadion dotarli prosto z lotniska, nie mając czasu na wcześniejsze zostawienie bagaży w hotelu. Łącznie na trybunach Aker Stadionu pojawiło się ok. 4 tysięcy kibiców, czyli niewiele ponad jedna trzecia pojemności obiektu (11 249).

W klatce wywiesiliśmy dwie flagi - jedna "Ultras Legia" wisiała od frontu, druga - "Legia Warszawa" ze względu na ułożenie sektora, rozłożona została na krzesełkach. Tym razem bowiem, inaczej niż podczas zeszłorocznej wizyty, zajęliśmy miejsca w dolnej części "klatki". Miejscowa ochrona starała się być miła, ale i czujna. Ze wszystkich stron naszego sektora wystawiła "czujki", które miały obserwować owianych złą sławą kiboli. Naszym dopingiem, tym razem bez asysty bębna, kierował Kamil. Co jakiś czas próbował wspierać go Alchim, którego tego dnia roznosiła energia. W pierwszej połowie nasze śpiewy nie stały na najwyższym poziomie.



Młyn Molde nie był zbyt liczny. Mieli z pięć flag na kijach, cztery niewielkie płótna w młynie. A doping prowadziło nie więcej niż 100 osób. Ale to oni mieli powody do radości, kiedy ich piłkarze już w 17. minucie prowadzili 2-0. Ci, którzy przed meczem przekonywali, że Molde jest bez formy, znacznie słabsze niż przed rokiem, chyba robili sobie z nas żarty. Albo inaczej - gospodarze wcale nie grali olśniewająco, ale Legia prezentowała się tak jak w Radomiu - nieporadnie, pozwalając przeciwnikom na wypracowywanie sobie czystych pozycji strzeleckich. Po dwóch pierwszych straconych bramkach, z naszej strony nadal niosło się "Hej Legio jesteśmy z Wami" oraz "Legia walcząca, Legia walcząca do końca". Później śpiewaliśmy jeszcze "Warszawska Legio zawsze o zwycięstwo walcz" i "Nie poddawaj się...". Ale trzeci stracony gol (dwie minuty przed przerwą), a chwilę później setka Molde, po której powinno prowadzić różnicą czterech bramek, doprowadziły do wkur...nia. Niemal natychmiast ryknęliśmy "Legia grać, k... mać!".



Ci, którzy przed meczem kupili bilety lotnicze do Londynu, licząc, że wyjazd na Chelsea jest już pewny, mogli sobie tylko pluć w brodę. Wcześniej wkurzenie czuli ci, którzy zdecydowali się na zakup lotów na czwartek (podczas gdy w przypadku awansu Tottenhamu w Lidze Europy, wyjazdowy mecz z Chelsea powinniśmy zagrać w środę), teraz wszyscy, którzy zawczasu zdecydowali się na zakup biletów w ciemno. A nawet nie tylko oni - po prostu wstyd było oglądać udawanie gry w piłkę nożną przez naszych zawodników i pożegnanie się z europucharami w tak beznadziejnym stylu. Z tym, że sami także czuliśmy, że w I połowie nie daliśmy z siebie sto procent pod względem wokalnym. I po ostrej reprymendzie w przerwie, do drugiej połowy przystąpiliśmy z mocnym postanowieniem poprawy.


Zbiliśmy się wszyscy bliżej naszych flag i pokazaliśmy, że stać nas na wiele. Hitem tego wyjazdu była śpiewana przez długi czas pieśń "Legia, Legia Warszawa", w akompaniamencie rytmu wybijanego na wszystkich możliwych stadionowych elementach (barierki, blacha pod reklamami oraz krzesełka). Do tej pieśni wracaliśmy w II połowie parokrotnie i za każdym razem wychodziła nam kapitalnie. A jako że piłkarze zaczęli odrabiać straty, to pobudziło nas jeszcze bardziej. Po trafieniu na 3-2 skandowaliśmy "Legia walcząca do końca" i momentalnie pozbyliśmy się koszulek, śpiewając po chwili "Gdybym jeszcze raz...". Warto dodać, że przez całe spotkanie w naszym sektorze powiewała flaga na kiju znana z ostatnich europejskich wojaży - "Defenders of Europe".



Kwadrans przed ostatnim gwizdkiem sędziego odśpiewaliśmy (założywszy wcześniej koszulki) hymn narodowy. W ostatnich minutach piłkarze dążyli do wyrównania, my zaś śpiewaliśmy "Nie poddawaj się ukochana ma...", wierząc że będzie nam dane na koniec cieszyć się z kolejnego trafienia. Nie tym razem, ale przynajmniej postawa piłkarzy Legii w drugiej połowie pokazała, że jeszcze wszystko jest możliwe. A my pozostawiliśmy po sobie na pewno bardzo dobre wrażenie - w drugiej połowie solidnie zdarliśmy gardła, a przy okazji wiele osób poobijało solidnie dłonie, wybijając rytm na barierkach. Mecz tak jak przed rokiem zakończył się porażką 2-3, a przebieg spotkania wyglądał niemal tak samo. Oby tylko w rewanżu nie było powtórki z lutego 2024...

Kiedy zawodnicy podeszli pod nasz sektor usłyszeli "W Warszawie tylko zwycięstwo!" oraz "Legia, grać, k... mać!". Stadion opuściliśmy kwadrans po końcowym gwizdku sędziego, a kilka minut później wszystkie sklepy i lokale gastronomiczne w mieście zamykały się. Większość z nas następnego dnia ruszyła w drogę powrotną do kraju. Tylko nieliczni postawili na zwiedzanie aż do niedzieli.

Przed nami poniedziałkowy wyjazd do Lublina na mecz z Motorem, gdzie po obu stronach stadion będzie wypełniony po brzegi. A w czwartek o 21:00 przy Ł3 czeka nas rewanżowy mecz z Molde. Oby tym razem piłkarze pokazali się z lepszej strony niż we wszystkich dotychczasowych pięciu spotkaniach z Norwegami...

Frekwencja: 4098
Kibiców gości: 206
Flagi gości: 2

Autor: Bodziach

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.