Pod Lupą LL! - Maximillian Oyedele
Spotkanie przeciwko drużynie Molde FK w 1/8 finału Ligi Konferencji nie potoczyło się zgodnie z oczekiwaniami. Przedmeczowe analizy wskazywały częściej na problemy norweskiej drużyny, z którymi aktualnie się mierzy, niż na atuty, które mogłyby zagrozić uzyskaniu przez warszawską Legię korzystnego wyniku. Goncalo Feio na pozycji nr 6 postawił na Maximilliana Oyedele, który począwszy od meczu z Jagiellonią Białystok w Pucharze Polski nie oddaje miejsca w pierwszym składzie. Sprawdźmy zatem jak ten defensywny pomocnik wypadł na tle norweskiego oponenta.
Od początku spotkania można było obserwować zachowania Oyedele, z których jest już dobrze znany legijnej społeczności. Dużo ruchu bez piłki, skoki pressingowe - w tych elementach ten zawodnik na pewno był zauważalny. Niestety próba znalezienia pozytywnych elementów w jego grze jest jak szukanie igły w stogu siana. Oyedele miał ogromny problem z zabezpieczaniem przestrzeni w środku boiska, nie wchodził w pojedynki, gubił krycie. W dzisiejszym futbolu zawodnik na pozycji defensywnego pomocnika odgrywa rolę absolutnie kluczową, zapewniając równowagę pomiędzy ofensywą, a defensywą, pomagając w destrukcji, a także wspierając poczynania zespołu w fazie przejściowej, czy ataku pozycyjnym. W każdym z tych elementów Oyedele wypadł słabo, albo bardzo słabo.
Winę za utratę pierwszej bramki ponosi zarówno on jak i cała linia defensywy. Oyedele wykonując wysoki pressing wespół z Kapustką i Goncalvesem zostawił za sobą kilkadziesiąt metrów wolnej przestrzeni, którą mogliby wypełnić wyżej ustawieni obrońcy, ale to się nie wydarzyło. Oyedele wprawdzie zdążył wrócić w pobliże własnego pola karnego, jednak Norwegowie rozegrali tę akcję koronkowo, skutecznie ją finalizując.
Trzecia bramka zdobyta w 43. minucie przez Gulbrandsena to pokaz pasywności i braku wyczucia przestrzeni przez polskiego pomocnika urodzonego w Anglii. Oyedele nie zdecydował się wykonać doskoku do będącego przy piłce Breivika, żeby mu tę piłkę odebrać. Jego bierna postawa przyczyniła się do tego, że Gulbrandsen wyszedł na pozycję sam na sam z Kovaceviciem. Nie podjął się nawet próby przecięcia podania przechodzącego przez przestrzeń, którą powinien zabezpieczać.
W 55. minucie zobaczyliśmy apogeum bezradności Oyedele. Poruszał się on pomiędzy obrońcami, nie odpowiadając za krycie żadnego zawodnika i mimo niskiego ustawienia na linii 16. metra, pomocnikowi Molde udało się posłać prostopadłą piłkę za plecy zawodnika z nr 6, z czego powstała najgroźniejsza akcja bramkowa w drugiej połowie, którą wykreowali zawodnicy trenera Per-Mathiasa Hogmo. Maxi Oyedele w tym meczu kompletnie nie potrafił antycypować zagrań rywali, a nawet przecinanie, czy wybijanie piłek będących w jego zasięgu go przerosło.
Akapitów na temat nieudanych zagrań tego zawodnika można by napisać jeszcze wiele. Najistotniejsze w aktualnej sytuacji jest jednak wyciągnięcie odpowiednich wniosków. I tutaj należy przywołać do tablicy szkoleniowca Legii, któremu ewidentnie zimowy okres przygotowań do rundy wiosennej nie pomógł, a zaszkodził. Zmiany w hierarchii na poszczególnych pozycjach nie mogą zachodzić tak gwałtownie. Wydaje się, że Feio pozmieniał ustawienia fabryczne, które jesienią przez długi okres działały wyśmienicie. I zmianą, która odcisnęła największe piętno na zespole jest wstawianie Oyedele kosztem Augustyniaka. Zawodnik rozgrywający swój pierwszy sezon w piłce seniorskiej musiałby być talentem czystej wody, aby podołać presji i oczekiwaniom w takim klubie i na tak odpowiedzialnej pozycji. Oyedele z pewnością zasługuje na szanse w większym wymiarze czasowym, jednak to nie ten moment, żeby na nim budować środek pola. Rafał Augustyniak nie schodzi poniżej pewnego poziomu i gwarantuje dużo spokoju oraz rozsądnych decyzji w środku pola, o świetnej kontroli przestrzeni nie wspominając.