Analiza
Punkty po meczu z Motorem Lublin
Game over; Kapitalni bramkarze; Cofnięci napastnicy; Brak „6”; 14 - to najważniejsze punkty po poniedziałkowym meczu Legii Warszawa z Motorem Lublin, w którym padł remis 3-3.
1. Game over
Wydaje mi się, że nawet najwięksi optymiści, ci, którzy mieli ogromną wiarę w zespół Legii, po poniedziałkowym remisie są zmuszeni wywiesić białą flagę w kontekście walki o mistrzostwo Polski. Strata do czołowej trójki jest już zbyt duża, by realnie brać to pod uwagę, a obecnie największym zmartwieniem kibiców i drużyny staje się zakwalifikowanie się do europejskich pucharów w przyszłym sezonie.
Szanse na podium są już raczej iluzoryczne, więc pozostaje nadzieja, że uda się wygrać Puchar Polski i w ten sposób uratować sezon – aby nie został on uznany za całkowitą porażkę.
Legioniści po raz kolejny w głupi sposób stracili punkty. Nie zamierzam jednak bawić się w gdybanie, co by było, gdyby nie Kacper Rosa czy Vladan Kovačević. Fakty są takie, że padł remis 3-3 – wynik, który tak naprawdę nic nam nie daje, a wręcz symbolicznie zamyka obecny sezon ligowy.
Najbardziej boli jednak fakt, że mimo tygodnia przygotowań do każdego kolejnego spotkania na początku rundy wiosennej nie widać było żadnej poprawy w grze. Wygrane mecze były raczej wymęczone niż przekonujące, a teraz, grając co trzy dni, trudno wierzyć w nagłą poprawę. Ba, coraz częściej wydaje się, że nawet kilka celnych podań z rzędu jest wyzwaniem.
Smutne, ale bądźmy szczerzy – w poniedziałek zobaczyliśmy na ekranie wielki napis: „Game over”.
2. Kapitalni bramkarze
Był to „kapitalny” mecz Kacpra Rosy i Vladana Kovačevicia. Obaj bramkarze bronili jak w transie – myślę, że spokojnie można im wystawić notę 10 za te występy. A już zupełnie serio - obaj sprawiali momentami wrażenie, jakby chcieli wystąpić w roli kabareciarzy i dodać kibicom trochę uśmiechu.
Nie będę szerzej omawiał gry bramkarza Motoru – jego błędy widzieli wszyscy, a poza tym to nie jest golkiper Legii. Skupmy się więc na Kovačeviciu. Odkąd trafił do klubu, trudno wskazać choćby jeden mecz, w którym nie popełnił żadnego błędu. W obecnej rundzie rozegrał siedem spotkań, wpuścił już 12 bramek i tylko raz zachował czyste konto. Dla porównania Gabriel Kobylak, który ma na koncie dwa razy więcej meczów, stracił zaledwie o pięć goli więcej i zachował sześć czystych kont (!). To, co wyczyniał nasz bramkarz w poniedziałkowym spotkaniu, można określić mianem komedii.
W pierwszej połowie kompletnie brakowało mu komunikacji z obrońcami Legii – wychodził do piłek bardzo niepewnie, a jego interwencje mogły kosztować nas dwa gole jeszcze przed przerwą. Przy bramce na 1-1 znów zabrakło zrozumienia, tym razem z Rafałem Augustyniakiem, który musiał wybijać piłkę niemal sprzed rąk Kovačevicia. Ostatecznie akcja zakończyła się golem dla Motoru.
START: 11.03.2025 / KONIEC: 13.03.2025
Sytuacja z doliczonego czasu gry... Z pierwszych powtórek wydawało mi się, że karnego nie było, ale kolejne ujęcia nie pozostawiły wątpliwości – ewidentna jedenastka dla Motoru. Kovačević był spóźniony i wymachiwał ręką w polu karnym, jakby brał udział w pojedynku bokserskim. Jeśli nie jest się pewnym, lepiej zostać na linii – tym bardziej, że nie była to sytuacja groźna.
Mam nadzieję, że teraz trener Feio podejmie sprawiedliwą decyzję i swoją szansę dostanie Kacper Tobiasz. „Tobi” wciąż ma ważny kontrakt z Legią, a Kovacević za kilka meczów pożegna się z Łazienkowską i – mówiąc delikatnie – nie pozostawi po sobie najlepszego wrażenia.
3. Cofnięci napastnicy
Trener Feio próbował czymś zaskoczyć Motor Lublin, więc zdecydował się postawić mocniej na grę dwójką napastników – Marcem Gualem i Ilją Szkurinem. Obaj atakowali rywali praktycznie już na wysokości środka pola.
fot. Canal+ Sport
Podczas budowania akcji Legii można było zauważyć, że Gual i Szkurin często szukali wolnych przestrzeni w środkowej strefie boiska, a ich miejsce na moment zajmował np. Vinagre, który w niektórych sytuacjach pełnił rolę nominalnego napastnika. W przypadku Guala kilka razy mogło to zaskoczyć rywali – potrafił przyjąć piłkę i dokładnie podać. Niestety, jego uderzenia z każdej pozycji, często prosto w przeciwnika, nadal bywają irytujące.
Obaj zawodnicy starali się być aktywni – Gual zanotował 35 podań, z czego 25 było celnych, natomiast Szkurin wykonał 26 podań, z których 20 dotarło do adresata. Problemem pozostaje jednak brak skutecznego egzekutora w kluczowych momentach spotkania oraz częste straty piłki (Gual – 15, Szkurin – 11). W pierwszej połowie element zaskoczenia działał, ale po przerwie rywale potrafili się już do tego dostosować, przez co zagrożenie było znacznie mniejsze.
Średnia pozycja Marca Guala (fot. Sofascore)
Średnia pozycja Ilji Szkurina (fot. Sofascore)
4. Brak „6”
W meczu z Molde Rafał Augustyniak dobrze zaprezentował się po wejściu z ławki, wnosząc wartość dodaną do zespołu. W nagrodę otrzymał miejsce w wyjściowym składzie przeciwko Motorowi Lublin, choć warto zwrócić uwagę na ciekawą zależność – najpierw był poza kadrą i oglądał mecz z trybun, potem znalazł się na ławce (0 minut w lidze), następnie zaliczył wejście w meczu z Molde, by teraz nie tylko zagrać od początku, ale też pełnić rolę kapitana.
Przechodząc do jego występu – w poniedziałkowy wieczór był on daleki od optymalnego poziomu. Od zawodnika na pozycji numer „6” oczekuje się wsparcia dla stoperów i umiejętnego wklejania się między nich, jednak Augustyniak nie wywiązywał się z tego najlepiej. Gdy już schodził do linii obrony, często ustawiał się w sposób, który zostawiał rywalom mnóstwo wolnej przestrzeni – co było widoczne choćby przy bramce na 1-1.
fot. Canal+ Sport
Akcja rozpoczęła się od jego błędu – wszedł przed Kovačevicia i zamiast pozwolić bramkarzowi złapać piłkę, nieudolnie wybił ją do przodu. Chwilę później, przy dośrodkowaniu, ustawił się tak, że bardziej pilnował własnego golkipera niż przeciwnika, przez co rywal miał więcej miejsca i pewnie zdobył bramkę.
5. 14
Zimą napisałem artykuł o tym, że Legia potrafi strzelać i to całkiem sporo po stałych fragmentach gry. Niestety, trzeba powiedzieć wprost – sposób, w jaki broni przy SFG, to prawdziwy kryminał.
W obecnym sezonie Ekstraklasy Legia straciła 32 bramki, z czego aż 14 po stałych fragmentach gry. To aż 43,8% wszystkich straconych bramek. Konkretnie:
- 3 po autach
- 3 po rzutach wolnych
- 3 po rzutach karnych
- 4 cztery po rzutach rożnych
Mecz z Motorem Lublin był kolejnym przykładem tej słabości – druga bramka dla rywali padła po rozegraniu rzutu wolnego.
fot. Canal+ Sport
Legia broni przy SFG w sposób katastrofalny, co najlepiej było widać przy golu na 2-2. Elitim odpuścił krycie, licząc na wsparcie w środkowej strefie, jednak żaden z bliżej ustawionych zawodników Legii nie przewidział, że Samuel Mráz znajdzie się sam w polu karnym. Słowak nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w siatce.
Legia nie potrafi skutecznie kryć ani strefowo, ani indywidualnie. Defensorzy oraz pozostali zawodnicy biorący udział w obronie gubią krycie, nie wiedzą, kogo mają pilnować – wygląda to tak, jakby po raz pierwszy mieli do czynienia z takimi sytuacjami.
Kamil Dumała