Tobiasz: Mogę być z siebie zadowolony
- Wszyscy są zadowoleni z tego awansu - zaczynając od zarządu, przez całą szatnię, do kibiców. Mieliśmy w sobie wolę walki, chęć rewanżu i zemsty za poprzednie nieudane próby z Molde. Przekuliśmy to wszystko w motywację i fajnie, że się udało. Możemy się tylko cieszyć - powiedział po zwycięstwie w rewanżu z Molde FK i awansie do ćwierćfinału Ligi Konferencji golkiper Legii, Kacper Tobiasz.
- Jak nos? Zobaczymy jutro. Na ten moment jest wszystko ok. Czy może mi on przeszkodzić w występie w następnym meczu? Raczej nie, może sobie boleć.
- Czekałem na występ 131 dni. Nie czuję się jednak bohaterem - nie lubię się wywyższać, bo to drużyna jest najważniejsza. Podszedłem do tego meczu emocjonalnie, ale mimo wszystko tych spotkań jest tak dużo, że trzeba było traktować je jak każde inne. Emocje zawsze buzują i to jest właśnie piękne w piłce nożnej. Cieszę się, że udało się wygrać.
- W Lidze Konferencji i eliminacjach zagrałem łącznie 8 meczów, zachowując 6 czystych kont. Szkoda, że nie udało zagrać się w większej liczbie, ale kontuzja trochę mi w tym przeszkodziła. Mecze w europejskich pucharach przynoszą wiele emocji. Kolejne czyste konto bardzo cieszy, taka jest w końcu moja bramkarska robota. Jest to kolejny powód do uśmiechu.
- Wspominaliśmy zeszłoroczny mecz z Molde w Norwegii i porównywaliśmy prześmiewczo, ale też ze strachem, co się znowu dzieje, że po raz kolejny przegrywamy tam 2-3. Jestem dumny, że udało nam się to odkręcić. Każdy miał w tym swój udział, wykonał ogromną robotę. Dwumecz nie trwa 90, a 180 minut, a dziś nawet więcej.
fot. Mishka / Legionisci.com
- Kto ma większe szanse - Legia z Chelsea czy Jagiellonia Białystok z Realem Betis? My z Hiszpanami wygraliśmy, więc czemu Jagiellonia by miała nie dać rady. Mecz meczowi nie jest równy, jakąś drogą doszlibyśmy na pewno, że jesteśmy mocniejsi od Chelsea. Życzę zarówno nam, jak i białostoczanom, żebyśmy zagrali super mecze i przeszli dalej. Brzmi to mało realnie, bo będziemy mierzyć się z wielkimi markami, ale czemu nie?
- Nie było mi psychicznie trudno, nie miałem nic do stracenia. Podszedłem do tego meczu z chłodną głową, ale też pewny siebie. Miałem też w sobie emocje, jak zawsze żyłem z kibicami, ale dziś cała drużyna z nimi funkcjonowała i nieśliśmy siebie nawzajem. Wszystko wyglądało dobrze i oby tak dalej.
- Można powiedzieć, że jestem stworzony do meczów wielkich, ale też mam nadzieję, że jestem stworzony do wszystkich meczów. To, że jedno spotkanie ma większą wagę od drugiego jest normalne, jednak uważam, że do każdego z nich trzeba podchodzić z taką samą motywacją i zaangażowaniem. Teraz przed nami trudne i ważne mecze ligowe i mam nadzieję, że wszyscy z uśmiechem będziemy mogli iść do przodu.
- Siedzenie na ławce, gdy jest się ambitnym, jest bardzo ciężkie. Aczkolwiek miałem dużo czasu, by spojrzeć na tę sytuację z innej perspektywy, porozmawiać o niej z kimś. Jestem bardzo wdzięczny za pracę, którą wykonali ze mną trenerzy Krzysztof Dowhań i Arkadiusz Malarz oraz szef sztabu przygotowania motorycznego, Bartosz Bibrowicz, z którym spędziłem dużo czasu w siłowni. Gdy miałem kontuzję, to trener Dowhań zostawał ze mną na indywidualne treningi, praktycznie codziennie, nawet nie jeździł specjalnie z drużyną na wyjazdy, by móc zrobić ze mną jakieś ćwiczenia. Minęło dużo czasu, ale bardzo się cieszę, że udało mi się dobrze wrócić i pewnie zagrać. Mogę być z siebie zadowolony, ale jestem przede wszystkim dumny z drużyny.
- Szukałem gry i temat wypożyczenia do Motoru Lublin był faktycznie realny. Ostatecznie do tego nie doszło, ale to nie są kwestie, którymi zajmuję się osobiście, więc nie mogę więcej powiedzieć. Jestem ambitny, więc gdy nie grałem, to szukałem takiej możliwości. To są trudne momenty, ale jak mówi trener Goncalo Feio - ciężkie momenty tworzą wielkich ludzi. Mam nadzieję, że wyciągnąłem z tego odpowiednią lekcję i będę szedł tylko do przodu.
- Kiedy dowiedziałem się, że dziś zagram i czy wskakuję między słupki na dłużej? Ciężko mi odpowiedzieć na te pytania, więc powiem - nie wiem i nie wiem. Nie chcę zdradzać żadnych kulis. To co w szatni, zostaje w szatni.