PODCAST LEGIONIŚCI NA FALI #13
fot. Maciek Gronau
REKLAMA
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu rewanżowym z Molde

Kamil Dumała, źródło: Legionisci.com

Z ambicją; Zmiana poleceń w defensywie; Wino; Wzięli ciężar gry; Pojedynki z Eriksenem; Powrót Tobiasza; Spokojnie - to najważniejsze punkty po czwartkowym meczu Legii Warszawa z Molde, w którym legioniści zwyciężyli 2-0.



1. Z ambicją
Legia, łagodnie mówiąc, nie rozpieszcza kibiców w tym sezonie. Zdecydowanie nie jest najlepszą wersją siebie – częściej zawodzi, niż zachwyca. Jednak w rewanżu z Molde coś wreszcie zaskoczyło. Podopieczni Gonçalo Feio wyglądali jak drużyna, którą przyjemnie ogląda się na boisku. Nie zabrakło ambicji, woli walki i pełnego zaangażowania. Każdy zawodnik znał swoje zadania i realizował je niemal bezbłędnie (no, może z wyjątkiem dwóch piłkarzy).

Molde nie było szczególnie groźne tego wieczoru, ale to w dużej mierze zasługa legionistów, którzy wiedzieli, kogo kryć i jak neutralizować największe atuty rywala. Zespół z Warszawy grał na poziomie godnym znakomitego dopingu na stadionie. Udowodnił, że gdy się spręży, to potrafi prezentować futbol nie tylko skuteczny, ale i atrakcyjny. Szkoda tylko, że takie mecze w Ekstraklasie zdarzają się rzadko - wtedy ligowa tabela wyglądałaby zapewne bardziej korzystnie.

2. Zmiana poleceń w defensywie
W rundzie wiosennej dało się zauważyć ogromne problemy w defensywie. Nie chodziło o błędy indywidualne, lecz o ustawienie dwóch zawodników, którzy często opuszczali swoje strefy, tworząc luki w bloku obronnym. Mowa o Rúbenie Vinagre oraz Stevie Kapuadim. Obaj gracze zbyt często angażowali się w ofensywę „Wojskowych”, zamiast pilnować swoich pozycji.

Gdy Portugalczyk ruszał do przodu, jeden ze środkowych obrońców musiał go asekurować po lewej stronie, co z kolei prowadziło do powstawania wolnej przestrzeni w centrum defensywy. Tam natomiast któryś ze środkowych pomocników nie zawsze pamiętał o odpowiednim zabezpieczeniu. W meczu z Molde ten problem już nie występował – zarówno Vinagre, jak i Kapuadi koncentrowali się głównie na zadaniach defensywnych i wypełniali je solidnie, choć zdarzyło im się kilka błędów, które na szczęście nie kosztowały Legii straty bramki.

W końcu trener Feio dostrzegł, że nadmierne zaangażowanie obu zawodników w atak powodowało chaos w obronie, a często drugi środkowy obrońca i Paweł Wszołek byli osamotnieni przeciwko kilku rywalom. Statystyki podań i średnia pozycja na boisku pokazują, że Portugalczyk i Francuz nie zagrali słabego meczu – wręcz przeciwnie, zaprezentowali się solidnie, co w ich przypadku w ostatnich tygodniach nie było wcale takie oczywiste.

Średnia pozycja Vinagre w meczu z Molde (fot. Sofascore)
fot. Sofascore

Średnia pozycja Kapuadiego w meczu z Molde (fot. Sofascore)
fot. Sofascore

3. Wino
Choć cała defensywa Legii zasługuje na pochwały, na osobne akapity zasługują dwaj zawodnicy bloku obronnego. Zacznijmy od najstarszego w składzie – Artura Jędrzejczyka.

Kapitan Legii rozegrał kapitalny mecz. Był pewny w defensywie i podejmował świetne interwencje – wystarczy przypomnieć sobie choćby moment, gdy wślizgiem wybił piłkę zmierzającą do gracza Molde. Nie odpuszczał ani na chwilę, prezentując styl typowego środkowego obrońcy starej szkoły. Nie kalkulował, co ostatnio w Legii było na porządku dziennym. Zamiast próbować efektownej gry podaniami, od razu posyłał długie zagrania do przodu, by dać szansę ofensywnym zawodnikom.

Tylko siedem razy stracił posiadanie piłki, a gdy włączał się do ataku, jego dośrodkowania i przerzuty były niezwykle precyzyjne. „Jędza” jak wino – im starszy, tym lepszy. Jest jednym z niewielu zawodników, do których w tym sezonie można mieć najmniej pretensji.

A jego zachowanie przy czerwonej kartce? Cóż, taki jest Jędrzejczyk – dla niego zespół i klub są najważniejsze, szczególnie w takich meczach. Szkoda, że wykluczył się z pierwszego spotkania z Chelsea, ale w rewanżu może okazać się dużym wzmocnieniem.

Statystyki Artura Jędrzejczyka:
Wybicia: 10
Zablokowane strzały: 1
Pojedynki / wygrane: 3 / 1
Pojedynki w powietrzu / wygrane: 1 / 1
Utracone posiadanie: 7
Podania / celne: 40 / 34 (85%)
Kluczowe podania: 2
Przerzuty / celne: 2 / 2

4. Wzięli ciężar gry
W końcu! Środek pola zagrał tak, jak powinien już dawno temu. Nie było chowania się za przeciwnikami, nie było głupich strat i niepotrzebnych strat piłki. Wreszcie Elitim i Kapustka regulowali tempo gry, doskonale wiedząc, kiedy przyspieszyć, a kiedy spokojnie rozegrać akcję. Co ważniejsze, nie zostawiali za sobą ogromnych przestrzeni, jak w pierwszym meczu, tylko dobrze poruszali się po boisku, konsekwentnie pilnując swoich rywali.

Oczywiście Kapustka znów znalazł się w czołówce pod względem straconych piłek (22), ale trzeba zauważyć jedną rzecz – wcześniej, gdy tracił futbolówkę, nawet nie próbował wracać za rywalem. Tym razem było inaczej. W starciu z Molde „Kapi” znacznie więcej biegał i walczył, co było widoczne gołym okiem.

Obaj środkowi pomocnicy zanotowali wysoki współczynnik wygranych pojedynków – Kapustka 4 na 6, a Elitim 3 na 4. Nie bali się twardej gry w środku pola, a szczególnie Elitim imponował pod tym względem. Kolumbijczyk ma niesamowity przegląd pola i z uśmiechem na twarzy można było oglądać jego grę pod presją – bez problemu wychodził z trudnych sytuacji, by chwilę później popisać się świetnym podaniem do partnera.

Szkoda tylko, że nie wyszedł mu strzał z pierwszej połowy – powinien uderzać od razu z pierwszej piłki, zwłaszcza że dysponuje naprawdę dobrym uderzeniem. Kapustka natomiast w końcu zaczyna mieć w sobie namiastkę kapitana – krzyczy, motywuje kolegów i nie chowa się za innymi, unikając podejmowania decyzji.

Oby w kolejnych meczach ligowych obaj potwierdzili wysoką formę i ten występ nie był jednorazowym wybrykiem.

5. Pojedynki z Eriksenem
Gdybym miał wyróżnić któregoś z zawodników Molde, bez wahania wskazałbym Eriksena. Ten doświadczony gracz był jednym z głównych motorów napędowych zespołu z Norwegii, a jego pojedynki z Pawłem Wszołkiem były ozdobą meczu. Obaj rywalizowali w duchu fair play, tocząc liczne starcia siłowe i biegowe, a przy tym zachowywali się wobec siebie z dużym szacunkiem.

Tego dnia jednak Wszołek był jak zaprogramowana maszyna. To właśnie dzięki niemu padł pierwszy gol – w polu karnym dwukrotnie „nawinął” swojego rywala i idealnie wyłożył piłkę Morishicie. Na pochwałę zasługuje również jego walka przy linii bocznej przy drugim golu – i to znów z Eriksenem. Wraz z Kapustką do samego końca walczył o piłkę, która ostatecznie trafiła pod nogi Oyedele. A resztę tej akcji wszyscy znamy doskonale.

Wszołek gra na blokadzie i widać było, że co jakiś czas łapał się za bolące ramię. Mimo to trzeba go pochwalić – przeciwko Molde był jednym z kluczowych zawodników Legii. Ogółem na ziemi stoczył 11 pojedynków, z których wygrał 7, a w powietrzu mierzył się dwukrotnie, zwyciężając raz.

Życzymy temu doświadczonemu zawodnikowi zdrowia i kolejnych tak dobrych występów!

6. Powrót Tobiasza
Na ten moment Kacper Tobiasz czekał od listopada. Po długiej przerwie wreszcie wrócił do oficjalnego meczu w barwach Legii Warszawa. Kontuzja, a później słaba dyspozycja na obozie przygotowawczym dały mu do zrozumienia, że nic nie przyjdzie samo i jeśli chce odzyskać miejsce w bramce, musi jeszcze ciężej pracować na treningach.

Gdy od początku rundy wiosennej Vladan Kovačević nie zachwycał, kibice zaczęli się zastanawiać, czy w rewanżu z Molde trener Feio zdecyduje się na zmianę i pokaże, że jest sprawiedliwy w swoich decyzjach. Ostatecznie postawił na Tobiasza i to była dobra decyzja. Młody bramkarz odpłacił się solidnym występem, kilkukrotnie ratując zespół przed stratą bramki. Jednak największą zmianę można było dostrzec w jednym, kluczowym aspekcie.

Dotychczas Tobiasz i Kobylak byli często krytykowani za „przyspawanie” do linii bramkowej – unikali wychodzenia do dośrodkowań i nie reagowali, gdy piłka była zagrywana za linię defensywy. W starciu z Molde Tobiasz w końcu to zmienił. W drugiej połowie miał jedną kluczową interwencję – rywal wychodził na czystą pozycję, ale legionista błyskawicznie wyszedł z bramki i wybił piłkę daleko od pola karnego. Takich reakcji brakowało we wcześniejszych meczach.

Na szczególne pochwały zasługuje także jego interwencja tuż przed przerwą, kiedy to instynktownie obronił mocne uderzenie Fredrika Gulbrandsena zmierzające pod poprzeczkę. Popełnił co prawda jeden błąd – po obronie strzału napastnika Molde piłka przeszła mu pod nogami, co zmusiło Vinagre do desperackiego wybicia. Przy okazji Portugalczyk niechcący trafił Tobiasza nogą w twarz.

To dopiero pierwszy mecz po długiej przerwie, ale był to obiecujący występ. Oby ta tendencja się utrzymała i nie było już potrzeby eksperymentowania z obsadą bramki.

7. Spokojnie
Po tych wszystkich pochwałach czas na chwilę krytyki – zamienię się w Pana Marudę i niszczyciela dobrej zabawy. Legia rozegrała bardzo mądre spotkanie z Molde i w pełni zasłużyła na awans. Ba, można nawet stwierdzić, że był to jeden z jej najlepszych występów w tym sezonie. Ale… No właśnie, jest jedno „ale”, które dotyczy całego bałaganu, jaki wciąż panuje w klubie.
Mamy prawie połowę marca, a od kilku miesięcy Legia funkcjonuje bez dyrektora sportowego. Kadra, mimo tego awansu, nie jest tak dobrze zbudowana, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Problemów jest wiele – wystarczy spojrzeć na ligową tabelę. Udział w europejskich pucharach w przyszłym sezonie wcale nie jest pewny, choć paradoksalnie drużyna zbudowała solidną pozycję w rankingu klubowym.

Oczywiście cieszmy się tym zwycięstwem i cieszmy się tym meczem, ale nie zapominajmy, że do osiągnięcia choćby minimum w tym sezonie wciąż daleka droga.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.