PODCAST LEGIONIŚCI NA FALI #13
fot. Woytek / Legionisci.com
REKLAMA
REKLAMA

Analiza

Punkty po meczu z Rakowem Częstochowa

Kamil Dumał, źródło: Legionisci.com

Witamy w szarej rzeczywistości; Znów to samo; Nietrafiona taktyka; Reset do ustawień fabrycznych; Francuz bez formy - to najważniejsze punkty po niedzielnym meczu, w którym Legia Warszawa przegrała 2-3 z Rakowem Częstochowa.

1. Witamy w szarej rzeczywistości
Legia nie nacieszyła się długo wygraną z Molde i awansem do ćwierćfinału Ligi Konferencji– już w niedzielę brutalnie na ziemię sprowadziła ją ligowa rzeczywistość. Po raz kolejny potwierdziło się, że ten zespół to klasyczny Doktor Jekyll i Pan Hyde. W Europie oglądamy Legię, jaką chcemy: ambitną, zaangażowaną, szukającą różnych rozwiązań, gdy gra się nie układa i przede wszystkim wierzącą w osiągnięcie dobrego wyniku. W lidze natomiast to drużyna apatyczna, bez werwy, bez wiary i – co najgorsze – bez trenerskiego pomysłu na sukces. Popełnia juniorskie błędy, zwłaszcza w defensywie, a jej gra jest chaotyczna.



W meczu ligowym znów powtórzyły się te same błędy, które widzieliśmy w poprzednich spotkaniach Ekstraklasy. W pierwszej połowie Legia była kwintesencją swojej wiosennej formy – bez pomysłu na grę, niezdolna do wymiany choćby trzech-czterech celnych podań z rzędu, popełniająca liczne błędy, bez lidera i przede wszystkim bez zaangażowania.

Wiosną legioniści rozegrali siedem meczów i zdobyli w nich zaledwie osiem punktów, co daje dziesiąte miejsce w wiosennej tabeli. To fatalny wynik, pokazujący, że potencjał tego zespołu plasuje go co najwyżej w środku stawki Ekstraklasy. Nie widać żadnych przesłanek, by ta kadra mogła walczyć o coś więcej. Ktoś może powiedzieć, że gra co trzy dni jest trudna – w porządku, ale Jagiellonia po siedmiu meczach jest liderem z dorobkiem 16 punktów. Przepaść.

2. Znów to samo
Od dawna powtarzam, że Legia nie potrafi bronić. Jej największym problemem nie jest brak kreowania sytuacji czy ich wykończenie – jesteśmy jedną z najlepszych ofensyw w lidze, mając przy tym zaledwie „pół napastnika” – ale gra obronna, która stoi na juniorskim poziomie. Gdy rywale wykonują stały fragment gry, można z góry przewidzieć, że Legia znajdzie się w tarapatach. Nie inaczej było w meczu z Rakowem – bardzo szybko sprowadziliśmy sobie na głowę problemy.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

Po wykonanym rzucie rożnym piłkę przejęli gospodarze i ponownie wrzucili ją w pole karne Legii. Jeśli spojrzymy na stopklatkę (powyżej), od razu rzuca się w oczy jeden kluczowy element – kolejny raz jeden z zawodników przeciwnika jest zupełnie niepilnowany. Znów ktoś nie wiedział, gdzie powinien się ustawić i jak zablokować rywala. Wystarczył błąd jednego zawodnika i Legia ponownie została za to skarcona.

Takie błędy są w Legii codziennością, ale to coś, nad czym należy systematycznie pracować na treningach, a nie pudrować rzeczywistość pustymi frazesami o konieczności poprawy. Słowa niczego nie zmienią – potrzeba realnej pracy nad defensywą.

3. Nietrafiona taktyka
Muszę przyznać, że taktyka ustawiona przez trenera Feio mocno mnie zdziwiła. Jeszcze bardziej zaskoczyły mnie jego wybory dotyczące pierwszej jedenastki. Legia zamierzała grać niską obroną, ale – jak słusznie zauważył Kacper Chodyna – szybko stracona bramka całkowicie pokrzyżowała te plany. Oczywiście miało to miejsce już w 10. minucie, więc cały zamysł musiał ulec zmianie. Problem w tym, że tej zmiany na boisku po prostu nie było widać. Wręcz przeciwnie – Raków długo utrzymywał się przy piłce, a Legia głęboko cofnięta wyczekiwała na swoje okazje z kontrataków. Tych było jednak jak na lekarstwo – przypominam sobie właściwie tylko jedną, gdy uderzenie Kapustki wybił defensor Rakowa, a chwilę później, po szybkiej kontrze, straciliśmy bramkę na 0-2.

Mam wrażenie, że trener Feio przeliczył się, wystawiając trójkę zawodników w środku pola, z których dwóch ewidentnie miało ofensywne inklinacje, a trzeci pełnił rolę box-to-box. Marc Gual to napastnik i od pierwszych minut było widać, że w defensywie nie pomoże, a wręcz zaszkodzi – swoimi stratami i brakiem reakcji na odbiór po stracie. Kapustka, gdy skupia się na jednej roli, często zaniedbuje drugą. W niedzielę bardziej angażował się w defensywę niż ofensywę. Elitim z kolei skupił się na zabezpieczaniu tyłów, a cała trójka miała spore problemy z agresywnym pressingiem Rakowa w środku pola. Nie potrafili dłużej przytrzymać piłki, przez co musieli grać szybko i nerwowo, co prowadziło do kolejnych strat w newralgicznej strefie boiska.

Dopiero wejście Luquinhasa i Chodyny przyniosło przemeblowanie – Wszołek wrócił na prawą obronę, Pankov został przesunięty do środka defensywy, a Gual trafił na swoją nominalną pozycję „dziewiątki”. I wtedy było widać zmianę. Środek pola funkcjonował znacznie lepiej, bo Hiszpana tam nie było i nie miał kto ciągle tracić piłki. Dynamika i zawziętość Morishity zdecydowanie bardziej pomogły Kapustce i Elitimowi niż bierność Guala.

4. Reset do ustawień fabrycznych
Dla mnie największą zagadką w Legii jest postawa bramkarzy. Naprawdę brak mi słów, by racjonalnie skomentować tę sytuację i to, co wyprawiają niemal w każdym meczu. Kacpra Tobiasza chwaliłem po spotkaniu z Molde – zasłużył na to w pełni – ale to, co zrobił przy trzeciej bramce dla Rakowa, skłania mnie do zastanowienia się, co w Legii pod tym względem nie działa.

Brak koncentracji? Możliwe. Lekceważenie rywala? Wątpię. Nadmierna wiara we własne umiejętności? Całkiem prawdopodobne. Słabe treningi? Nie wiem, choć patrząc na to, jak prezentują się bramkarze Legii w tym sezonie, mam swoje podejrzenia.
Najgorsze jest to, że ta sytuacja była wręcz banalna – wystarczyło skupić się i złapać piłkę do koszyczka. Zamiast tego odbiła się ona od klatki Tobiasza, a Amorim strzelił swojego pierwszego gola w barwach Rakowa.
Nie rozumiem, dlaczego tak się dzieje. To dla mnie prawdziwa zagadka rodem z „Archiwum Łazienkowskiej”. Nie mogę uwierzyć, że wszyscy trzej bramkarze, którzy dostali szansę w Legii, są aż tak słabi albo tak zdekoncentrowani. Tęsknię za czasami, gdy to właśnie Legii zazdroszczono bramkarza.

5. Francuz bez formy
Kiedy Steve Kapuadi zaczął popełniać błędy w poprzednich meczach, powoli zapalała mi się czerwona lampka – coś niedobrego zaczynało się dziać z Francuzem. Z każdym kolejnym spotkaniem utwierdzałem się w przekonaniu, że jest on obecnie bez formy. A może lepszym określeniem byłoby: zbyt mało skoncentrowany? Jego błędy wynikają przede wszystkim z braku uwagi i skupienia.

Przyjrzyjmy się jednej sytuacji z meczu z Rakowem.

fot. Canal+ Sportfot. Canal+ Sport

W tej akcji Kapuadi w juniorski sposób traci piłkę, co pozwala rywalowi ruszyć z kontrą. Amorim nie wywiera na niego wielkiej presji, a mimo to z łatwością odbiera mu futbolówkę. Kapuadi jest tak pewny siebie, że popełnia błąd w przyjęciu, a potem nie kontroluje ani piłki, ani przeciwnika. W efekcie traci ją i tylko nieudolność zawodnika Rakowa ratuje Legię przed kolejną stratą bramki.

Francuz często zapędza się do przodu, ale ma spore problemy z powrotem do defensywy, jeśli zostanie minięty. Moim zdaniem powinien skupić się na zadaniach obronnych, które – chociażby w rewanżu z Molde – wykonywał o niebo lepiej niż w ostatnich meczach ligowych.

Kamil Dumała

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2025 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.