Dzień Mladena
Legia Warszawa przeżyła w piątkowy wieczór drogę z piekła do nieba, pokonując u siebie Miedź Legnica 3-2. Głównodowodzącym tej operacji okazał się być Filip Mladenović. Serb strzelił dwa gole oraz zaliczył asystę i to głównie dzięki niemu "Wojskowi" nie przegrali drugiego ligowego meczu z rzędu.
Mecz fantastycznie rozpoczął się dla Miedzi Legnica. Już w 2. minucie gry wynik spotkania otworzył Angelo Henríquez. Zawodnik gości sfinalizował akcję lewą stroną Maxime'a Domingueza i z najbliższej odległości wpakował piłkę do bramki Kacpra Tobiasza. Zaraz potem bliźniacza akcja przyjezdnych, lecz tym razem ostatnie podanie było nieznacznie zbyt mocne. Kilkanaście minut potem gracze Wojciecha Łobodzińskiego niespodziewanie podwyższyli prowadzenie. Tym razem do siatki Legii futbolówkę skierował Luciano Narsingh. Doświadczony Holender dostał podanie z lewego skrzydła, spokojnie opanował je i bez zastanowienia huknął w kierunku dalszego słupka. W tym momencie na stadionie poniosło się głośne "Legia grać...!", co było adekwatną reakcją na drugiego gola dla przedostatniej drużyny w tabeli. Kilka minut potem piłkarz z przeszłością w Premier League mógł chyba już niemal rozstrzygnąć losy spotkania. Narsingh z łatwością wygrał walkę o piłkę z Maikiem Nawrockim znalazł się w sytuacji sam na sam z Tobiaszem, lecz zachował się lekceważąco, chcąc go przelobować, co mu się nie udało. Ta niewykorzystana szansa zemściła się na Miedzi już kilka chwil potem. Wtedy to szybką akcję lewą stroną przeprowadził Filip Mladenović mocno dośrodkował do Pawła Wszołka, a ten z kilku metrów głową zaskoczył Pawła Lenarcika. Była to tak naprawdę pierwsza groźna akcja pod bramką Miedzi, ale co najważniejsze skuteczna. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dotychczasowa gra "Wojskowych" była bardzo słaba.
W 40. minucie meczu bliski doprowadzenia do remisu był Carlitos. Hiszpan poradził sobie z opanowaniem piłki, jednak dobrze skrócił kąt Lenarcik i po chwili Hiszpan trafił wprost w niego. Ostatnie chwile pierwszej połowy to zdecydowane napory warszawskiego klubu. Te ataki przyniosły efekt w 44. minucie. Wtedy to po dobrze bitym rzucie rożnym fenomenalnie z powietrza spadającą piłkę kopnął Filip Mladenović, doprowadzając tym samym do wyrównania.
fot. Mishka / Legionisci.com
Od startu drugiej połowy Legia ruszyła do zdecydowanych ataków. Pierwszą szansę na gola po przerwie miał Carlitos, który wygrał walkę jeden na jeden z jednym z obrońców, następnie niestety lepszy od niego okazał się Lenarcik. Był to jednak sygnał, że dobra końcówka pierwszej części znacząco podniosła morale gospodarzy. W 56. minucie legioniści dopięli swego i po raz pierwszy tego wieczoru wyszli na prowadzenie. Po raz drugi w roli głównej wystąpił Mladenović. Tym razem Serb w świetnym stylu wykończył podanie ze skrzydła od Wszołka. W 68. minucie Miedź przeprowadziła pierwszą składną akcję po zmianie stron. Do sytuacji strzeleckiej doszdł Chuca, jednak jego próba wylądowała w rekach Tobiasza. Chwilę potem legioniści nie zdołali się już wybronić przed utratą gola, jednak na szczęście powtórki pokazały, że został on zdobyty z pozycji spalonej. W drugich 45 minutach tempo meczu było nieco wolniejsze, szczególnie ze strony Miedzi, której po intensywnym rozpoczęciu, z biegiem czasu zaczęło ewidentnie brakować już sił.
W 79. minucie arbiter pokazał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę Henriquezowi, który tym samym przeszedł drogę z nieba do piekła. Przecież to właśnie on tego wieczoru nieco niespodziewanie otworzył rezultat meczu na Łazienkowskiej. Wówczas sytuacja gości stała się już bardzo trudna. Niebawem losy meczu mógł rozstrzygnąć Josue. Portugalczyk mocno kopnął piłkę z powietrza, jednak na jej drodze do bramki stanęli rywale. W 90. minucie ponownie szczęścia spróbował Josue. Z nieprzyjemnym uderzeniem pomocnika zza pola karnego na raty poradził sobie Paweł Lenarcik. Ostatecznie podopieczni Kosty Runjaicia utrzymali skromną przewagę i zainkasowali trzy punkty. Trzeba jednak przyznać, że pierwsze kilkanaście minut kompletnie nie wskazywały na pozytywne zakończenie, dlatego tym bardziej brawa dla piłkarzy za pozytywne rozstrzygnięcie.