Pokazali dwie twarze
W swoim pierwszym oficjalnym meczu w nowym roku Legia Warszawa pokonała u siebie Koronę Kielce 3-2. Gospodarze prowadzili na początku drugiej połowy już 3-0, jednak potem do głosu zaczęła dochodzić Korona w osobie Jewgienija Szykawki - autora dwóch trafień. "Wojskowi" zaczęli gubić rytm, jednak na szczęście udało im się dowieźć korzystny rezultat do końcowego gwizdka arbitra.
Od pierwszych minut spotkania do ataku ruszyła Legia. Niedługo po pierwszym gwizdku sędziego na lewej stronie pokazał się Filip Mladenović, jednak jego rajd w pol karne i dośrodkowanie zostało w ostatnim momencie zablokowane przez jednego z rywali. Goście przez pierwszy kwadrans skupiali się głównie na defensywie, dlatego gospodarze mieli okazję potrenować trochę ataku pozycyjnego. W 14. minucie po raz pierwszy do interwencji zmuszony został Marcel Zapytowski. Maciej Rosołek doszedł do podania z głębi pola, jednak jego próba została pewnie złapana przez bramkarza Korony. Niebawem raz jeszcze w roli głównej wystąpił Rosołek. Tym razem napastnik Legii został sfaulowany przez przeciwnika i arbiter, nie mając żadnych wątpliwości, wskazał na jedenasty metr. Do futbolówki podszedł Josue i w swoim stylu, myląc golkipera pewnie skierował piłkę do siatki. Po chwili więc stadion przy Łazienkowskiej po raz pierwszy w rundzie wiosennej został ogarnięty radością.
Podopieczni Kosty Runjaicia od tego momentu mogli grac jeszcze spokojniej i wyczekiwać na przeprowadzanie kontr. W 36. minucie warszawski zespół udokumentował swoją przewagę tego wieczoru. Tym razem Josue zanotował świetną asystę, a prowadzenie podwyższył Maik Nawrocki. Portugalczyk idealnie dośrodkował z rzutu rożnego do swojego kolegi z zespołu, a ten zupełnie nieatakowany wyskoczył w górę i głową strzelił swojego drugiego gola w tym sezonie.
fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
W przerwie trener Legii nie dokonał żadnych zmian. W drugą połowę piłkarze gospodarzy weszli natomiast znakomicie, szybko podwyższając prowadzenie już na 3-0. Bardzo dużą rolę w sfinalizowaniu bramkowej kontry odegrał Carlitos, który pobiegł lewą stroną boiska, podniósł głowę i wypatrzył niepilnowanego Bartosza Kapustkę. Pomocnik natomiast turlającej się w jego kierunku futbolówki nawet nie przyjmował, tylko od razu oddał płaskie uderzenie, które za moment znalazło drogę do siatki. To było doprawy świetne otwarcie w wykonaniu "Wojskowych". Potem obraz gry nie zmieniał się - legioniści częściej atakowali, a rywale głównie starali się unikać błędów w defensywie. W 57. minucie z dystansu huknął Carlitos, lecz futbolówka przeleciała obok słupka. Po godzinie gry tragicznie w stuprocentowej okazji zachował się Carlitos... Hiszpan dostał podanie od Pawła Wszołka i mając przed sobą tylko i wyłącznie pustą bramkę... skiksował. W tym momencie napastnik mógł na dobre rozstrzygnąć losy meczu.
I jak to często bywa, niewykorzystana okazja Carlitosa zemściła się na Legii już kilka minut potem. Wtedy to błąd w wyprowadzeniu piłki popełnił Nawrocki, co skończyło się przechwyceniem jej przez Jewgienija Szykawkę. 30-letni Białorusin wygrał walkę bark w bark z Bartoszem Sliszem i strzałem po ziemi zmusił do kapitulacji Tobiasza To trafienie spowodowało, że Korona uwierzyła w siebie i ruszyła do zdecydowanych ataków. Przez kolejne minuty byliśmy świadkami kilku groźnych akcji w polu karnym gospodarzy, które na szczęście nie skończyły się bramką. W 79. minucie całkowita konsternacja. Bardzo złe zachowanie na środku boiska Rafała Augustyniaka, który nie upilnował wychodzącego na czystą pozycję Szykawki. Napastnik za moment stanął oko w oko z Tobiaszem, z zimną krwią położył go na murawie i strzelił do pustej bramki... Okazało sie, że dobry start drugiej połowy był nieco mylący, gdyż ogólnie po zmianie stron legioniści prezentowali się po prostu bardzo słabo. Potem Korona starała się z całych sił doprowadzić do remisu, jednak na szczęście legionistom udało się utrzymać korzystny wynik.