Brutalna weryfikacja
Cudu nie było. Legia zdecydowanie przegrała w pierwszym meczu ćwierćfinałowym Ligi Konferencji z Chelsea FC 0-3. W czwartek gracze Goncalo Feio byli tłem dla angielskiej drużyny, oddając pierwszy celny strzał dopiero w samej końcówce. Gole dla zwycięzców padły w drugiej połowie i były autorstwa kolejno Tyrique George'a i dwukrotnie Noniego Madueke. Rewanż na Stamford Bridge za tydzień.
Niedługo po pierwszym gwizdku sędziego dobra szansa dla Legii. Po wrzutce z rzutu rożnego główkował Rafał Augustyniak, dobijał jeszcze jego próbę Luquinhas, lecz zdecydowanie zbyt wysoko. Ogólnie pierwsze dziesięć minut to mimo wszystko przewaga Chelsea, szczególnie jeśli chodzi o posiadanie piłki. Piłkarze gości długimi fragmentami zamykali swoich przeciwników na ich połowie, starając się przede wszystkim atakować prawym skrzydłem. Zdecydowanie brakowało jednak celnych strzałów, zarówno po jednej jak i po drugiej stronie. Legioniści starali się grać z kontry. Po jednej z nich ładnie z akcją wyszedł Ryoya Morishita. Japończyk chciał przymierzyć w kierunku dalszego słupka, jednak chybił.
W 35. minucie swoją dobrą formę tego wieczoru pokazał Kacper Tobiasz, który już niejednokrotnie pokazywał, że w spotkaniach europejskich pucharów nie zawodzi. Bramkarz w ładnym stylu wybronił wówczas uderzenie z dystansu Kiernana Dewsbury-Halla. Chelsea zyskała tylko stały fragment gry, ale niewiele z niego wyszło. Za moment swój zespół w ofiarny sposób uratował Rafał Augustyniak. Pomocnik w ostatnim momencie wyłuskał futbolówkę spod nóg Christophera Nkunku. W doliczonym czasie pierwszej połowy świetna szansa dla "The Blues" na objęcie prowadzenia. Po dośrodkowaniu kompletnie niepilnowany w szesnastce "Wojskowych" był Dewsbury-Hall i na całe szczęście główkował obok słupka.
fot. Mishka / Legionisci.com
Zaraz po zmianie stron stało się niestety to, czego wszyscy się obawiali. Chelsea wyszła na prowadzenie, wykorzystując pierwszą groźną sytuację w drugiej połowie. Wówczas do siatki trafił Tyrique George, który z najbliższej odległości dobił odbitą przez Tobiasza piłkę po pierwotnym strzale jednego z rywali. Wydaje się, że mimo wszystko bramkarz nie zachował się najlepiej przy tym uderzeniu, gdyż powinien sparować futbolówkę bardziej w boku aniżeli przed siebie. Osiem minut potem było niestety już 0-2. Ponownie źle zachował się Tobiasz, który wybijając z własnego pola karnego podał do przeciwnika. Kilka szybkich podań i za moment wprowadzony w przerwie Noni Madueke mógł cieszyć się ze swojego trafienia. Napastnik był sprytny i nie strzelał na siłę, a dokładnie w to miejsce, gdzie zupełnie nie spodziewał się golkiper "Wojskowych".
Chelsea nie zamierzała się zatrzymywać. Po godzinie gry w pole karne wpadł Marc Cucurella i Hiszpana w ostatniej chwili zdążył zablokować wracający Augustyniak. W okolicach 68 minuty przyjezdni ponownie byli bliscy szczęścia. Najpierw z półwoleja nad poprzeczką huknął Dewsbury-Hall, a zaraz potem Tobiasz udanie odbił płaski strzał Nkunku. W 73. minucie ten sam napastnik stanął przed znakomitą szansą na trzeciego gola dla swojego zespołu, której znowu nie wykorzystał. Tym razem Tobiasz okazał się od niego lepszy przy rzucie karnym. Radość nie trwała długo. Już za chwilę było 3-0, a do siatki po raz drugi trafił Madueke, ale największy udział przy tym golu miał asystujący Cucurella.
Legia kompletnie nie istniała w ataku. Pomimo upływu 80 minut po stronie gospodarzy nadal widniało okrągłe zero jeśli chodzi o liczbę celnych strzałów. Ta statystyka uległa zmianie dopiero w 90. minucie. Wtedy to po małym zamieszaniu do dobrej sytuacji doszedł niespodziewanie Patryk Kun. Jego mocna próba z prawej nogi została obroniona przez Filipa Jørgensena. Na odpowiedzi Chelsea nie czekaliśmy długo. Tobiasz jednak dobrze zachował się odbijając uderzenie zza pola karnego zawodnika z Londynu.