Zmarnowane szanse, stracone punkty
Porażką legioniści zakończyli drugi tydzień kwietnia. Na własnym stadionie warszawski zespół przegrał 0-1 z Jagiellonią Białystok, chociaż stworzył sobie wiele okazji do strzelenia chociażby jednego gola. Gospodarze mogą żałować straconych punktów, gdyż w tej kolejce przegrane zanotowali także ich sąsiedzi w tabeli: Pogoń oraz Cracovia, a także zbliżający się Górnik Zabrze.
Mecz ostro zaczęła Legia. Już w 3. minucie było o krok od wyjścia na prowadzenie przez ekipę gospodarzy. Po wrzutce z rzutu rożnego najwyżej w polu karnym przeciwników w górę wyszedł Jan Ziółkowski, ale niestety uderzając głową chybił nad poprzeczką. Potem gra nieco się wyrównała i Jagiellonia zaczęła coraz mocniej się odgryzać. W 14. minucie ładną kontrę gości w ostatnim momencie powstrzymał Ziółkowski, który ofiarnym wślizgiem zablokował Kristoffera Hansena. Klub z Białegostoku niestety osiągał z biegiem kolejnych minut coraz większą przewagę. Rywale przede wszystkim wygrywali z graczami Legii walkę o środek pola. W 23. minucie do świetnej sytuacji doszedł Taras Romanczuk. Kapitan finalizował kontrę całego zespołu, jednak przymierzając zza pola karnego posłał futbolówkę obok prawego słupka. Dosłownie parę chwil potem znowu było niebezpiecznie. Tym razem Hansen urwał się skrzydłem, chciał strzałem na dalszy słupek zaskoczyć Tobiasza, ale był niedokładny.
Legioniści przez długi czas mieli problem, aby zagrozić przeciwnikom. Wreszcie 38. minucie udało im się strzelić gola, ale... niestety arbiter słusznie dopatrzył się spalonego. A szkoda, ponieważ bardzo ładnym wykończeniem popisał się Ilja Szkurin. Niebawem "Jaga" dopięła swego i zdobyła bramkę. Norbert Wojtuszek z prawej strony mocno kopnął piłkę lewą nogą, zdołał to zablokować Steve Kapuadi, lecz na tyle pechowo, że podał wprost pod nogi Darko Čurlinova. Macedończyk nie miał już żadnych problemów, aby wykorzystać szansę. W doliczonym czasie pierwszej połowy jeszcze okazję miał Maximillian Oyedele. Młodzieżowy reprezentant Polski po dośrodkowaniu z rzutu rożnego uderzył piłkę barkiem, a ta wyszła poza linię końcową. Pierwsze 45 minut zakończyło się prowadzeniem gości 1-0, a taki sam wynik można było zobaczyć przy statystykach strzałów celnych.
fot. Mishka / Legionisci.com
Zaraz po starcie drugiej połowy szał radości na trybunach po golu Szkurina. Niestety, po raz drugi tego wieczoru trafienie Białorusina zostało anulowane przez sędziego. Tym razem arbiter liniowy dopatrzył się źle wyrzuconego autu przez Radovana Pankova chwilę wcześniej. Serb wbiegł na boisku, łamiąc nieumyślnie przepisy. Przebieg pierwszych 15 minut był podobny do przebiegu pierwszej odsłony gry. Po niespełna godzinie gry do interwencji zmuszony został Tobiasz. Bramkarz do boku zbił mocne uderzenie z dystansu Afimico Pululu.
W 64. minucie bliski wyrównania był Kacper Chodyna. Pomocnik dobrze wyszedł do prostopadłego podania z głębi pola od Ryōya Morishity i przegrał pojedynek sam na sam ze Sławomirem Abramowiczem. Golkiper przeciwników udanie skrócił kąt, utrudniając zadanie pomocnikowi "Wojskowych". Wkrótce aktywny tego wieczoru Szkurin oddał strzał w środek bramki, z którym poradził sobie bramkarz. Był to kolejny przykład, kiedy Białorusin pokazał, że potrafi się odnaleźć w okolicach szesnastki rywali. Ostatni kwadrans starcia to ataki Legii, która zmusiła przeciwników do głębokiej defensywy. W 85. minucie było o kilka centymetrów do remisu... Wrzutka z lewej strony i uderzenie wprowadzonego Claude Goncalvesa trafiło tylko w zewnętrzną część słupka. Za moment jeszcze zamieszanie po rajdzie i podaniu Morishity. Nic jednak z tego nie wyszło.
Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry ponownie ze świetnej strony pokazał się Morishita. Japończyk wygrał walkę na skrzydle z jednym z przeciwników, dograł do Oyedele, a ten przestrzelił nad poprzeczką. Pomimo trzech doliczonych minut wynik nie uległ zmianie. Legioniści przegrali z Jagiellonią u siebie po raz pierwszy od czterech spotkań z tą ekipą...