Wygrali skuteczniejsi
Meczem kolejki okrzyknięto spotkanie Legii z Groclinem. Zresztą całkiem słusznie, bowiem nie dość tego, że obie ekipy są silne jak na polską ekstraklasę, to do tego mecz miał odbyć się przy najlepszej publiczności w Polsce. Na stadion przy ulicy Łazienkowskiej przybyło wielu kibiców, choć kompletu nie zanotowano. Legia przystępowała do tego spotkania ze swoimi „standardowymi” osłabieniami, zaś w Groclinie zabrakło m.in. Sikory, Ślusarskiego i Mynarza. Trenerzy Legii mieli nie lada ból głowy czy zdecydować się na ustawienie z czterema czy trzema defensorami. Ostatecznie wybrali tę pierwszą opcję. Tuż przed pierwszym gwizdkiem sędziego uczczono pamięć niedawno zmarłego wiernego kibica z „Krytej”. Z sześciominutowym opóźnieniem sędzia Krzysztof Słupik z Tarnowa rozpoczął mecz kolejki.
Już w pierwszych sekundach z dobrą kontrą wyszła Legia, ale Marek Saganowski szybko stracił piłkę. W 11. minucie Magiera podał za mocno do Sagana w pole karne i cała akcja skończyła się autem bramkowym dla Groclinu. Chwilę później gospodarze wychodzili z kontrą, ale w rozegraniu przeszkodził arbiter zupełnie zmieniając tor lotu piłki. W kolejnej sytuacji Marcin Smolinski świetnie zagrał do Bartka Karwana, ale strzał z 25 metrów byłego gracza Herthy Berlin okazał się niecelny. W 17. minucie Sebastian Mila uderzył mocno, ale w obrońcę, piłka dostała rotacji, odbiła się od jeszcze jednego legionisty i o mało co nie wpadła do bramki! Chwilę potem Tomasz Moskała mocnym strzałem przeniósł futbolówkę ponad poprzeczką. W 22. minucie po rzucie wolnym kapitalnej sytuacji nie wykorzystał Rzeźniczak strzelając głową tuż obok słupka. Była to wyśmienita okazja. Zaraz po tej akcji Włodarczyk uderzył z rzutu wolnego w bramkarza, który ledwo sparował piłkę. W 27. minucie na świetny rajd zdecydował się Smoliński, który mijał rywali jak tyczki. Akcja młodego Legionisty zakończyła się faulem tuż przed polem karnym. Niestety z rzutu wolnego nic dobrego nie wynikło. W 30. minucie Marek Saganowski kapitalnie uderzył z pierwszej piłki, ale Liberda cudem obronił ten strzał, a następnie techniczną dobitkę Smolińskiego. Trzeba przyznać, że był to bardzo dobry mecz bramkarza gości. Nie minęło kilka chwil, a Pance Kumbev o mało co nie pokonał swojego bramkarza. W 37. minucie Groclin miał najlepszą sytuację w pierwszej połowie, kiedy to Mila uderzył bardzo mocno w poprzeczkę. Niewiele brakowało a byłoby 0:1.
W drugiej połowie pierwsi zaatakowali goście i... strzelili gola!!! Najpierw Mila świetnie uderzył z dystansu i wywalczył rzut rożny. Następnie po dośrodkowaniu z tegoż stałego fragmentu gry piłkę do bramki głową wepchnął Mico Vranjes. Był to zdecydowanie błąd w kryciu jednego z obrońców. Którego? To tylko wie sam winowajca... Tak więc od 48 minuty goście objęli prowadzenie i przyjęli bardziej defensywny styl gry. W 56. minucie Sagan zagrał do Włodarczyka, który znalazł się sam przed Liberdą - niestety strzelił wprost w ręce bramkarza. Chwilę później Włodar dośrodkował do Smolińskiego, a ten strzelił głową ponownie prosto w Liberdę. W tych dwóch akcjach Legioniści mieli wyjątkowego pecha. Co ciekawe, druga połowa wydawała się znacznie bardziej interesująca od pierwszej, choć zawodnicy obu drużyn nie stwarzali już tylu sytuacji jak w pierwszych 45-ciu minutach. W 66. minucie Mila bardzo groźnie uderzył z dystansu – Boruc ledwo obronił. W 78. minucie Włodar huknął z rzutu wolnego prosto w poprzeczkę! W 87. minucie w zamieszaniu pod bramką Groclinu piłka wyszła niestety poza pole gry. Na koniec szczęścia próbowali jeszcze Smoliński (strzał pod poprzeczkę wyjął Liberda) oraz Kiłbowicz (rzut wolny w ostatnich sekundach – strzał w mur). Po ostatnim gwizdku sędziego stało się jasne, że Legia ten mecz przegrała. Szkoda nieco graczy „Wojskowych”, bowiem włożyli mnóstwo serca w grę i należał im się przynajmniej remis. Niestety piłka nożna nie jest sprawiedliwa. Wygrali skuteczniejsi.
Autor: Michał Szmitkowski