Stracone dwa punkty
Remis po takim meczu jest bardzo bolesny... Jeszcze gorszy wydaje się gdy spojrzymy na minutę, w której goście wyrównali. Przez ostatnich kilka lat to Legia dobijała Amikę w końcówkach. Tym razem stało się odwrotnie. Legioniści przeważali przez cały mecz. Stwarzali sporo groźnych sytuacji. Dwie z nich zakończyły się rzutami karnymi – wykorzystany został tylko jeden. Goście nie pokazali nic ciekawego poza skuteczną grą destrukcyjną. Jakby jednak na to nie patrzeć, swój cel osiągnęli. Teraz Legii pozostaje liczyć na jutrzejszy cud na Konwiktorskiej. Dzisiejszy remis to jednoznacznie porażka, jak to trafnie ujął po meczu Artur Boruc. Piłkarze Legii zasłużyli na zwycięstwo, ale nie od dziś wiadomo, że piłka nożna nie należy do najsprawiedliwszych sportów.
Do tego spotkania Legia przystępowała osłabiona brakiem Jarzębowskiego, Choto i Djokovicia. W drużynie Amiki najwięcej zamieszania zrobił niespodziewany spóźniony start ligi. Pomieszało to nieco szyki trenerowi Maciejowi Skorży. W dzisiejszym meczu miał nie zagrać Paweł Kryszałowicz, ale ostatecznie znalazł się na ławce rezerwowych.
Punktualnie o 18:15 sędzia Tomasz Pacuda z Częstochowy rozpoczął mecz między Legią Warszawa a Amiką Wronki. Już w 2. minucie mogło być 1:0 dla gości! Jaroslav Simr znalazł się sam przed bramką Legii, ale jego strzał kapitalnie obronił Artur Boruc. W 5. minucie Piotr Włodarczyk także mógł wpisać się na listę strzelców, jednak jego uderzenie z pola karnego trafiło w obrońcę. Chwilę później ponownie Włodarczyk został minimalnie wyprzedzony przez bramkarza gości Arkadiusza Malarza. Legia cisnęła coraz bardziej i nie trzeba było długo czekać na tego efekty – w 10. minucie karny! Bartosz Karwan po świetnej akcji dograł na czystą pozycję do Włodarczyka, a ten został ewidentnie podcięty przez Malarza. "edenastkę" pewnie wykorzystał Marek Saganowski strzelając w dolny róg bramki! 1:0 dla Legii! W 22. minucie Karwan ładnie rozegrał piłkę z Włodarczykiem, a ten pierwszy uderzył ostatecznie w boczną siatkę. 120 sekund później Jakub Rzeźniczak uderzył piłkę mocno głową, tak że bramkarz gości wypuścił ją z rąk! Dopiero obrońca Amiki uratował całą sytuację. W 28. minucie zagrożenie pod bramką Legii stworzył ponownie Simr. Tym razem uderzył głową niewiele nad poprzeczką. W odpowiedzi Łukasz Surma brzydko od tyłu sfaulował Simra. Za to przewinienie został upomniany przez arbitra żółtą kartką. W 30. minucie Simr uderzył w zamieszaniu podbramkowym prosto w Boruca. Legia miała w tej sytuacji mnóstwo szczęścia. Kolejna groźna sytuacja, tym razem pod bramką Malarza, miała miejsce w 30. minucie, gdy Smoliński został sfaulowany przez Bieniuka tuż pod polem karnym. Obrońca Amiki ujrzał za to żółty kartonik. Wykonawcą rzutu wolnego był Kiełbowicz, ale jego strzał okazał się niecelny. Na pięć minut przed końcem Karwan niewiele się pomylił strzelając głową tuż obok prawego słupka. W odpowiedzi Karol Gregorek strzelił w dobrej sytuacji prosto w Boruca.
Druga część meczu rozpoczęła się od ataków Amiki. Już na początku Rafał Murawski starał się zaskoczyć z 20 metrów Boruca. Skończyło się tylko na strachu – strzał młodego piłkarza Amiki nie był zbyt groźny. W 53. minucie (w momencie, gdy nad "Żyletą" rozpostarta była Wielka Flaga) arbiter tego spotkania dopatrzył się faulu na Saganowskim i podyktował drugi w tym meczu rzut karny dla Legii! "Sagan" podszedł pewnie do piłki i... przestrzelił! A wydawało się, że już jest po meczu! Dobitki próbował jeszcze Vuković, ale jego strzał poszybował wysoko ponad bramką. W 56. minucie strzelał z rzutu wolnego - jednak wprost w bramkarza. W kolejnej akcji Włodarczyk uderzał głową w stojącego w bramce Malarza. Po chwili Sagan podał do Smolińskiego, a ten ze środka pola karnego uderzył wysoko nad poprzeczką. W 69. minucie po ładnym dośrodkowaniu Bieniuk znalazł się sam przed Borucem, jednak jakimś cudem minął się w powietrzu z piłką! Na dośrodkowanie zdecydował się także Jacek Dembiński i tutaj ogromne problemy miał Boruc, który wypuścił z rąk piłkę! Całą sytuację uratował bardzo dobrze grający Wojciesh Szala. Na 4 minuty przed końcem szczęścia głową próbował jeszcze Saganowski, ale bezskutecznie. W doliczonym czasie gry stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Po błędzie Marcina Rosłonia w środku pola piłka trafiła do Kryszałowicza, a ten bez problemu minął Boruca i umieścił ją pod poprzeczką! 1:1 w 93 minucie! Na pewno duże brawa za dzielną postawę należą się Amice, która do końca nie spasowała. Jednak uczciwie należy stwierdzić, iż Legia była dzisiaj drużyną lepszą i tylko przypadek (oraz fatalne w skutkach zmiany) zadecydował o wyniku remisowym.
Autor: Szmiciu