Puchar Polski
1/2 finału

4000
Grodzisk Wielkopolski
15.06.2005
20:00
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
Legia Warszawa
Dyskobolia Grodzisk Wlkp.
1-1
Legia Warszawa
19' Vranjes
(1-1)
Sokołowski I 35'
33 Sebastian Przyrowski
6 Mico Vranjes
26 Pance Kumbev
2 Radek Mynar
5 Marcin Łukaszewski 11'
77 Michał Goliński 103'
20 Duszan Sninsky
8 Andrej Porazik 73'
20 Piotr Piechniak
18 Bartosz Ślusarski
11 Adrian Sikora
21 Mariusz Liberda
11 Marcin Nowacki 73'
14 Radim Sablik
8 Rafał Kaczmarczyk 103'
24 Vadim Boret
4 Sasza Cilinszek 11'
Artur Boruc 1
Tomasz Kiełbowicz 11
Dickson Choto 2
77' Wojciech Szala 3
Tomasz Sokołowski II 7
Łukasz Surma 8
Aleksandar Vuković 21
Jacek Magiera 18
104' Tomasz Sokołowski I 22
82' Piotr Włodarczyk 9
Marek Saganowski 10
Andrzej Krzyształowicz 12
104' Marcin Smoliński 28
Maciej Korzym 15
Dariusz Zjawiński 17
Marcin Rosłoń 19
77' Jakub Rzeźniczak 25
82' Paweł Kaczorowski 26
Trener: Dušan Radolsky
Asystent trenera: Jaroslav Belejcak
Lekarz: Jacek Kruczyński, Jacek Jaroszewski
Masażyści: Wojciech Spałek, Paweł Bamber
Trener: Jacek Zieliński
Asystent trenera: Lucjan Brychczy
Kierownik drużyny: Ireneusz Zawadzki
Lekarz: Stanisław Machowski
Masażyści: Jerzy Somow, Zbigniew Sęktas
Sędziowie
Główny: Tomasz Mikulski (Lublin)
Asystent: Piotr Sadczuk
Asystent: Konrad Sapela
Relacja

Dramaturgia, loteria, koniec sezonu

Pełne dramaturgii, zacięte spotkanie obejrzeli w środę kibice w Grodzisku Wielkopolskim. Wicemistrz kraju i trzecia drużyna walczyły o finał Pucharu Polski. Legioniści nie zdołali odczarować stadionu Dyskobolii i przegrali po rzutach karnych 4-1. Po regulaminowym czasie gry było 1-1 po golach Vranjesa i Sokołowskiego I. Tym meczem Legia zakończyła sezon 2004/2005.

Legioniści rozpoczęli spotkanie bez Bartosza Karwana, który nie zdążył wrócić do pełnej dyspozycji po kontuzji, jakiej nabawił się w pierwszym meczu obu drużyn. Jego miejsce zajął Tomasz Sokołowski I, który w Płocku spisał się bardzo dobrze. Decyzja Jacka Zielińskiego okazała się trafiona. Już na początku spotkania w drużynie Groclinu kontuzji doznał Marcin Łukaszewski, a jego miejsce zajął Sasza Cilinszek. W 9. minucie pierwszą groźną akcję przeprowadzili legioniści. Piotr Włodarczyk bardzo ładnie przedarł się prawą stroną boiska w pole karne i podał z linii końcowej boiska na środek pola karnego, niestety żaden zawodnik nie sięgnął futbolówki. W 19. minucie gospodarze wykonywali rzut rożny. Po dośrodkowaniu w pole karne jeden z grodziszczan uprzedził Włodarczyka i wyłożył piłkę na 5 metr do Vranjesa. Temu nie pozostało nic innego jak ulokować ją w siatce. Legia niemrawo ruszyła do ataku... co mogło, a właściwie powinno, skończyć się drugą bramką dla Groclinu. W 21. minucie Ślusarski znalazł się sam na sam z Borucem. Miał sporo miejsca i czasu, zdecydował się na strzał z 14 metrów... ale fantastycznie instynktownie Boruc odbił piłkę prawą ręką! Akcja gospodarzy jeszcze się nie skończyła. Z 25 metrów uderzył... ale ponownie świetnie zachował się golkiper Legii i wybił piłkę na rzut rożny. W 22. minucie nieporozumienie nastąpiło w między Surmą a Borucem. Pomocnik Legii odbił/podał piłkę, a Boruc złapał ją w ręce. Arbiter spotkania uznał, że było to celowe zagranie. Gospodarzom nie udało się jednak wykorzystać tej okazji - strzelał Goliński, ale zablokował jeden z legionistów. W 35. minucie po dośrodkowaniu w pole karne Sokołowski I znalazł się na 5 metrze sam przed Przyrowskim i doprowadził do wyrównania. Wyraźnie zdeterminowana Legia ruszyła do ataku. Już dwie minuty później Sokołowski I ponownie mógł wpisać się na listę strzelców. Otrzymał ładne podanie na 16 metr... uderzył mocno po ziemi ale tuż obok słupka. W końcówce pierwszej odsłony trwała zacięta walka obu drużyn, ale rezultat nie uległ zmianie.

Na drugą połowę zespoły wyszły w tych samych składach. W 52. minucie świetną okazję zmarnował Marek Saganowski. Piotr Włodarczyk pięknie wyłożył mu piłkę na 10 metr... a "Sagan" zamiast huknąć, skopiował wyczyn kolegi z pierwszego spotkania. Uderzył lekko anemicznie - wprost w ręce Przyrowskiego. Dziesięć minut później ponownie dobrą okazję stworzyli legioniści. Magiera przebiegł kilkanaście metrów, wyłożył prostopadle piłkę do Saganowskiego, jednak w ostatniech chwili Cilinszek wślizgiem wybił piłkę napastnikowi Legii. Jeszcze dobijać próbował Surma, ale również został uprzedzony przez obrońcę gospodarzy. Od początku meczu bardzo dobrze w obronie spisywał się Dickson Choto, większość dośrodkowań i akcji Groclinu kończyła się właśnie na skale z Zimbabwe. Ostatni kwadrans był najlepszy z całych 90 minut. Najpierw w 75. minucie Marek Saganowski zakręcił dwoma obrońcami gospodarzy... uderzył z 16 metrów, ale dobrze obronił Przyrowski. Chwilę później Groclin powinien prowadzić 2-1. Błąd popełnili Szala i Choto. Obroncy Legii przeszkodzili sobie... i sam na sam z Borucem znalazłsię Ślusarski. Napastnik Groclinu przelobował Boruca, na szczęście futbolówka przeleciała tuż nad poprzeczką. W 78. minucie Choto bardzo brzydko faulował Sikorę, za co powinien otrzymać czerwoną kartkę. Sędzia był jednak pobłażliwy i pokazał obrońcy Legii tylko żółtą kartkę. W 81. minucie Piotra Włodarczyka zastąpił Paweł Kaczorowski. Minutę później Saganowski otrzymał piłkę od Surmy na 16. metrze, obrońcy zablokowali go i futbolówka trafiła pod nogi Surmy. Ten dostrzegł na lewej stronie Tomasza Sokołowskiego I, wyłożył mu piłkę płasko po ziemi... "Warrior" uderzył mocno, ale znowu lepszy był Przyrowski. Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu ładną akcją popisał się Rzeźniczak. Wymienił piłkę z Sokołowskim I, wbiegł w pole karne i podał do Sagana. Ten blokowany przez obronców nie mógł oddać dobrego strzału. Jeszcze na 14 metrze dopadł do piłki Sokołowski I, ale jego strzał przeszedł duż obok słupka. Sędzia Mikulski doliczył jeszcze dwie minuty, ostatni strzał oddał Jakub Rzeźniczak, ale obronił Przyrowski.

Nie był to jednak ostatni akcent w tym meczu. Rezultat 1-1 oznaczał bowiem dogrywkę. W 94. minucie prawą stroną przedarł się Saganowski i uderzył z ostrego kąta - ponownie bramkarz Groclinu był bezbłędny. Minutę później Legia mogła objąć porwadzenie. Z lewej strony mocno wysoko dośrodkował Tomasz Kiełbowicz. Piłka spadała na 16 metr... a tam znalazł się nieobstawiony Sokół I. Legionista zdecydował się na potężne uderzenie z powietrza. Piłka leciała w długi róg bramki gospodarzy, ale ponownie fantastycznie interweniował Przyrowski. W 104. minucie Jacek Zieliński dokonał ostatniej zmiany. W miejsce najlepszego na boisku Tomasza Sokołowskiego I wszedł Marcin Smoliński. Gwizdek. Chwila odpoczynku i sędzia rozpoczął drugą część dogrywki. W drugiej części zawodnicy już opadli z sił. Lepiej kondycyjnie zniosła trudy meczu Legia. W 110. minucie dośrodkowanie w pole karne gospodarzy za lekko główką wybił Mynarz... ta poleciała na 23 metr. Tam był Tomasz Kiełbowicz huknął z pierwszej piłki - SŁUPEK! W ostatnich minutach legioniści dośrodkowywali kilkakrotnie w pole karne, ale zawsze obrońcy oddalali niebezpieczeństwo.

Jedenastki. Tutaj potrzeba komentarza:
Groclin: Kaczmarczyk GOL
Legia: Saganowski (obroniony)
Groclin: Mynarz GOL
Legia: Magiera (słupek)
Groclin: Ślusarski GOL
Legia: Kiełbowicz GOL
Groclin: Kumbev GOL
Legia: -
Groclin: -
Legia: -
Groclin 4-1 Legia

Autor: Woytek

Minuta po minucie










Relacja z trybun

Jeździmy dla Legii!

Wyjazdy do Grodziska nigdy nie były dla kibiców Legii specjalnie emocjonujące. Tym razem jednak graliśmy "o coś". Piłkarze Legii walczyli o finał Pucharu Polski, a my chcieliśmy im w tym pomóc. Dlatego też, mimo środka tygodnia, wyjazd wywołał spore zainteresowanie.

Stowarzyszenie Kibiców Legii zorganizowało na ten mecz 2 autokary, które bez problemu wypełnili kibice, dodatkowo z Warszawy wyjechały dwa busy i kilkanaście samochodów. Do Grodziska dotarło nas więc około dwustu. Pogoda dopisywała, dlatego fani Legii dojechali do Wielkopolski w dobrych nastrojach. Tempo autokarowe jest nam wszystkim dobrze znane, dlatego nie dziwiło małe spóźnienie. W końcu jednak, co najważniejsze, wszyscy zasiedli na sektorze.

W międzyczasie do fanów dotarła informacja o oświadczeniu, jakie umieścił na oficjalnej stronie klubu Stefan Dziewulski. Było ono szeroko komentowane, przeważały jednak ironiczne głosy, że tylko winny się tłumaczy, a odtajnienia teczki jak nie było, tak nie ma ;).
Na płocie zawisły flagi, które tradycyjnie już podróżują ze swoimi właścicielami na wszystkie wyjazdy Legii. Był więc "Kaziu Deyna", była "Legiunia", był "A melanż trwa". Do Grodziska dotarły również Fan Cluby Legii z Choszczna i Sandomierza, a swoją obecność zaznaczyły wywieszając odpowiednie płótna.

Na płocie zasiadł "S", który motywował legionistów do śpiewów przy pomocy megafonu. Trzeba przyznać, że było nas słychać przez całe spotkanie, chociaż nie zawsze były to piosenki adekwatne do boiskowej sytuacji. Już w pierwszej połowie zarzucona została nowa wersja piosenki o Pawle Kaczorowskim, który, jak się wydaje, nie ma szans na jakikolwiek luz ze strony kibiców. Każdy mecz pokazuje, że wokalne popisy "Kaczora" nadal leżą na sercach legionistom. Piosenek o "Kaczce" było jednak zdecydowanie za dużo. To, że nie jest akceptowany wszyscy wiemy, ale nie ma chyba potrzeby "jechania" mu przez tak długi okres czasu. Szczególnie, że piłkarze potrzebowali wokalnego wsparcia, bo wynik nie układał się po naszej myśli. Z drugiej strony po meczu pokazali, gdzie mają nasz wysiłek i nasz doping...więc niech każdy pomyśli nad swoją postawą sam. Krytyka nic tu nie zmieni.

Po strzelonej przez Legię bramce odpaliliśmy dwie race i zaczął się naprawdę głośny i równy doping w rytmie wiedeńskiego hitu "Legia Warszawa!". Chwilę później na sektorze padło hasło "pozbywamy się koszulek" i większość chłopaków do końca pierwszej połowy dopingowała "na gołe klaty" ;). Po przerwie było już troszkę słabiej. Głównie na skutek gry piłkarzy, którzy jakoś nie mogli trafić do bramki Przyrowskiego. Co chwilę jednak dochodziły sms-y o treści: "Super was widać i słychać, tak trzymać!", więc z dopingiem nie było najgorzej.
Jeszcze w drugiej połowie regulaminowego czasu gry odpalone zostały stroboskopy i wulkaniki. Jako, że było już ciemno, a stadion oświetlał tylko blask jupiterów, wyglądało to naprawdę efektownie. Pirotechnikę przygotowała grupa fanów z Mokotowa, która we własnym zakresie stara się pomagać legijnym "ultrasom" nie tylko podczas meczów wyjazdowych. Pozdro Karol:P !

Gdy mecz zbliżał się ku końcowi dało się słyszeć pierwsze głosy "Kurczę, ten wyjazd nigdy się nie skończy, jak tak dalej pójdzie będziemy w Warszawie o 7 rano". Ci, którzy tak myśleli niewiele się pomylili. Po dogrywce mogliśmy bowiem obejrzeć "popis" naszych zawodników, którzy wykazali się wprost "rewelacyjną" skutecznością. Niecelny strzał Sagana, i kolejny, Magiery, nie podłamały jednak towarzystwa, które przez cały wyjazd dobrze się bawiło. Mocno dopingowany był Artek Boruc, jednak tym razem opuściło go szczęście (vide Zabrze), i musiał uznać wyższość rywali. Choć rzucał się tam gdzie trzeba, nie udało mu się niestety nic "wyjąć". Jako, że karne strzelano na bramkę znajdującą się pod sektorem "Szczunów z Landu" większość towarzystwa, po zdjęciu flag, wdrapała się na płot, by znaleźć najlepszy punkt obserwacyjny. Ochrona na szczęście nie reagowała żadnymi nerwowymi ruchami, zresztą cały mecz zachowywali się w porządku i nie dochodziło do żadnych głupich prowokacji jakie często mają miejsce na wyjazdach. Chwilę po strzeleniu przez Grodziska ostatniego karnego (oczywiście celnego, bo inni jakoś strzelać umieją) kibice Groclinu wybiegli na murawę, by razem ze swoimi pikarzami cieszyć się z awansu do finału Pucharu Polski. Feta była naprawdę wielka, ciekawe jak będą się cieszyć z ewentualnego zdobycia pucharu !?

Tymczasem piłkarze Legii cichaczem zawijali się do szatni. Na apel kapitana - Artka Boruca - kilku z nich podeszło jednak na wysokość pola karnego bramki, znajdującej się pod sektorem gości, i nieśmiało poklaskali, dziekując fanom za przybycie. Podczas gdy kibice Legii czekali na tradycyjne przybicie piątek, piłkarze zawrócili i poszli do szatni. Zaskoczenie na twarzy Boruca mówiło wszystko - nie tak powinni zachować się zawodnicy klubu, którego kibice przemierzają w środę setki kilometrów, tylko po to by na koniec potraktowano ich jako nikomu niepotrzebny dodatek. Na szczęście nie wszyscy piłkarze myślą tylko o sobie - chwilę później Boruc wraz z "Kiełbkiem" podbiegli pod sektor Legii. Fani zeskoczyli w tym czasie z ogrodzenia i podbiegli do zawodników, wymieniając uwagi o całokształcie sytuacji i dziękując im za postawę. Zaskoczona ochrona nie bardzo wiedziała jak zareagować, ale nikt nie myślał o wszczynaniu jakiegoś zamieszania, więc chwilę później kibice, przez otwartą specjalnie dla nich bramkę, wrócili na sektor. "Kiełbik" chyba przestraszył się biegnącego tłumu, a Artek tradycyjnie, jak na prawdziwego legionistę przystało, podbiegł do ogrodzenia i z każdym, kto miał na to ochotę, powoli, bez pośpiechu przybił piątkę, dziekując tym samym za przybycie. Rzucał się więc w oczy kontrast - koleś, który wie po co i dla kogo gra i nieobecni - cała reszta, która jest bo jest, gra bo gra, i nic więcej z tego nie wynika.
W świetle tych wydarzeń pomeczowe spotkanie Artka z przedstawicielem Celtiku nie napawa optymizmem. Chociaż oczywiście życzymy naszemu bramkarzowi jak najlepiej, bo na to zasługuje. Artur, dzięki za wszystko!

Wniosek z zachowania naszych piłkarzy jest tylko jeden - słowa przyśpiewki "Legia to my" nadal są aktualne i pewnie nieprędko się to zmieni. Od razu po zakończeniu spotkania autokary ruszyły w stronę Warszawy. Na jednej ze stacji benzynowych jeden z kibiców, wyraźnie "gapowaty", spostrzegł, że ... odjechał już jego autokar :) Na szczęście na stacji stał jeszcze jeden bus, więc miał jak wrócić do domu.

Tak zakończył się nasz ostatni wyjazd w tym sezonie. Przerwa letnia nie jest jednak zbyt długa, więc już niebawem znów widzimy się na kibicowskim szlaku! Jesteśmy zawsze tam...

Frekwencja: 4000
Kibiców gości: 200
Flagi gości: 5

Autor: turi

Komentarze (0)

© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.