Cracovia zdemolowana!
Rozpędzona Legia nie zwalnia w marszu po mistrzowski tytuł. Po strzelaninie w Grodzisku, legioniści urządzili sobie prawdziwą kanonadę w meczu z Cracovią. Wynik 5:0 mówi sam za siebie. Stołeczna drużyna była o kilka klas lepsza od swych przeciwników i pokazała, że fotela lidera nie odda tak łatwo. Po krótkiej przerwie do pierwszego składu wojskowych powrócił Edson Luis Da Silva. Na ławce usiadł natomiast Piotr Włodarczyk, którego zastąpił Michal Gottwald. Przed rozpoczęciem spotkania piłkarze odnieśli się do wydarzeń, które miały miejsce po ostatnich derbach Krakowa. „Gramy dla kibiców- NIE dla bandytów” – napis takiej treści widniał na transparencie wniesionym przez zawodników obu drużyn.
Spotkanie z Cracovią wywołało duże zainteresowanie wśród fanów Legii. Pierwsi z nich pod stadionowymi bramami zaczęli się pojawiać trzy godziny przed meczem. I mieli rację, gdyż piłkarze zafundowali im prawdziwą piłkarską ucztę. Początek spotkania nie zapowiadał się jednak zbyt dobrze. W 5 minucie Łukasz Fabiański sprokurował duże zagrożenie pod własną bramką. W niegroźnej sytuacji wypuścił z rąk piłkę. Natychmiast dopadł do niej Marcin Bojarski. Delikatnym lobem przerzucił bramkarza, ale piłkę z linii bramkowej głową wybił Moussa Ouattara. Jak się później okazało, była to najgroźniejsza akcja Cracovi. Reszta spotkania bezsprzecznie należała do legionistów. W 10 minucie sygnał do ataku dał Edson, ale tym razem górą jeszcze był Marcin Cabaj. Minęło sześć minut i powinno być 1:0. Roger Guerreiro przejął piłkę i stanął oko w oko z bramkarzem Cracovi. Brazylijczyk, zamiast strzelać, zdecydował się na podanie do Dawida Janczyka. Lot piłki przeciął jednak obrońca i ostatecznie zamiast bramki był tylko rzut rożny. Tym razem kibice musieli się obejść smakiem. W 20 minucie padła jednak upragniona bramka. Fantastycznym prostopadłym podaniem popisał się Marcin Burkhardt. Janczyk wywiódł w pole dwóch obrońców i sprytnym strzałem pokonał Cabaja. Sześć minut później jest już 2:0. Ponownie w roli asystenta Burkhardt. „Bury” dośrodkował w pole karne a tam przepięknym strzałem z główki popisał się Gottwald. Apetyt rośnie w miarę jedzenia i tak też było w piątkowy wieczór z Legią. Niezaspokojona dwiema bramkami stołeczna drużyna wciąż atakowała. Ataki przyniosły skutek, gdyż w 30 minucie padła trzecia bramka. Po podaniu Łukasza Surmy piłkę do siatki wpakował Roger. To drugi gol Brazylijczykach w trzecim ligowym spotkaniu. Przed przerwą szansę na podwyższenie rezultatu miał jeszcze Grzegorz Bronowicki, ale piłka po jego strzale minimalnie minęła celu.
Pierwsza połowa to bardzo dobra gra Legii. Krakowska drużyna praktycznie nie istniała. Jej nieliczne ataki rozbijały się o warszawską obronę. Fantastyczną partię rozgrywał Roger. Nowy nabytek wojskowych robił z piłką co mu się podobało. Po jego zwodach ręce same składały się do oklasków. Roger pokazał, że stopą potrafi zrobić więcej niż niektórzy z piłkarzy ręką. Z dobrej strony pokazał się też Burkhardt. Aleksandar Vuković chyba na dłużej ustąpi miejsca „Buremu”, który coraz śmielej puka do drzwi reprezentacji Polski. Cieszyć może też postawa Janczyka. Mimo młodego wieku zachowuje się jakby od urodzenia nie robił nic innego oprócz strzelania goli.
W drugiej połowie na boisku pojawił się Piotr Włodarczyk, który zmienił Janczyka. „Włodarowi” chyba nie przypadło do gustu siedzenie na ławce, gdyż natychmiast pokazał trenerowi Dariuszowi Wdowczykowi, że tak łatwo nie złoży broni. W 49 minucie spotkania „Władeczek” otrzymał podanie od Wojciecha Szali. Minął obrońcę i delikatnie przerzucił piłkę nad Cabajem. Na tablicy widniał wynik 4:0, ale to nie był jeszcze koniec. Piątą bramkę w 80 minucie strzelił Sebastian Szałachowski. Tym razem asystę zanotował Bronowicki. W drugiej połowie Legia zagrała nieco mniej widowiskowo. Ale czy można mieć o to pretensje do drużyny, która i tak dołożyła jeszcze dwie bramki? Legia miała jeszcze kilka szans na podwyższenie wyniku. Z przewrotki strzelał Ouattara, ale niestety niecelnie. Jeszcze w ostatniej minucie spotkania z 20 metrów w poprzeczkę trafił Burkhardt. Bramka Cabaja była poddawana nieustannemu ostrzałowi do końca spotkania, ale wynik nie uległ już zmianie. Cracovia usiłowała kontrować, ale na Legię nie było mocnych. Po końcowym gwizdku legionistom nie pozostało nic innego, jak podbiec do kibiców i przybić z nimi tradycyjne „piątki”.
Z Groclinem 4:0, z Cracovią 5:0, z Odrą 6:0? Nie popadajmy jednak w huraoptymizm. Choć w meczu z „Pasami” piłkarze zafundowali fanom piłkarską ucztę, to nie można zapominać, żeby się nie przejeść. „Dietetyczna” wygrana Legii w Wodzisławiu 1:0 też będzie dobra. Tym bardziej, że Legia jest na najlepszej drodze do odzyskania tytułu Mistrza Polski.
Autor: Tomek Janus