Nieskuteczni
Zagrają czy nie zagrają? Będzie walkower czy nie będzie? Takie pytania zadawali sobie w ostatnich dniach kibice Arki oraz Legii. Spowodowane było to modernizacją murawy na stadionie w Gdyni. Ostatecznie udało się. W piątkowy wieczór sędzia Podgórski dał znak do rozpoczęcia zawodów.
W barwach drużyny z Łazienkowskiej, w wyjściowym składzie, zadebiutowali sprowadzeni w ostatniej chwili obrońca Herbert Dick oraz ofensywny pomocnik Junior. Natomiast w zespole gospodarzy nie mogło zabraknąć m.in. byłych graczy warszawskiej drużyny – Tomasza Sokołowskiego II oraz Radosława Wróblewskiego.
Początek spotkania nie był zbytnio interesujący. Z obu stron bramkowych akcji było jak na lekarstwo, a jeżeli już takie były, to nie na tyle groźne, żeby można było o nich powiedzieć – stuprocentowe. Tę sytuację odmieniła akcja z 29. minuty. Wówczas przed polem karnym Legii Edson sfaulował Janusza Dziedzica. Do bezpośredniego uderzenia szykowali się Olgierd Moskalewicz oraz Bartosz Ława. Ostatecznie do piłki podszedł pierwszy z nich i uderzył w samo okienko na bramki strzeżonej przez Łukasza Fabiańskiego. Efekt? Młody bramkarz stołecznego zespołu musiał wyjmować piłkę z siatki. Sytuacja zrobiła się mało ciekawa dla Łukasza Surmy i kolegów, bo gospodarze objęli prowadzenie. Jeszcze ciekawiej było po niespełna 10. minutach gry, kiedy to za ujrzenie drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartki, boisko musiał opuścić Krzysztof Sobieraj. Wydawać by się mogło, że Legia bez trudu wykorzysta swą liczebną przewagę i doprowadzi do wyrównania. Niestety, tak się nie stało... do przerwy.
Na drugą połowę za Piotra Włodarczyka wszedł Dawid Janczyk, który podczas zgrupowania w Mrągowie urządził sobie ostre strzelanie w sparingu z miejscowym zespołem. Od początku kolejnych 45. minut, goście ruszyli do zdecydowanych ataków. Próbował Grzegorz Bronowicki, Surma, Edson, ale mimo wszystko piłka nie mogła znaleźć drogi do bramki. Z pomocą przyszedł Piotr Jawny, który w 63. minucie faulował piłkarza Legii w polu karnym. Decyzja sędziego – rzut karny! Po chwili na 11. metrze futbolówkę ustawił sobie Roger Guerreiro. Poczekał, przymierzył i pokonał Norberta Witkowskiego. Na 25 minut przed końcem meczu podopieczni „Wdowca” doprowadzili do wyrównania. Gospodarze mieli pretensje do sędziego, ale ten pozostał niewzruszony na zachowania gdynian. Chwilę później legioniści mogli dołożyć kolejne trafienie, ale niestety z rzutu wolnego minimalnie spudłował Edson. Zresztą goście nie ustawali w atakach. Grająca z przewagą jednego gracza Legia za wszelką cenę chciała przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Dariusz Wdowczyk dokonywał roszad, wpuścił na boisko m.in. Michala Gottwalda za Łukasza Surmę. Bez efektów. Żaden z wielu ataków warszawskiego zespołu nie zakończył się sukcesem, a warto odnotować, że na kontry czyhała Arka. Gospodarzom kilka razy udało się przedrzeć w okolice pola karnego Legii, ale dobrze spisywała się stołeczna obrona lub też sędzia liniowy dopatrywał się spalonego. Czas płynął nieubłagalnie, a wynik na tablicy wciąż wskazywał remis. Remis, który nie zadowalał Dariusza Wdowczyka, samych zawodników oraz kibiców z Warszawy.
Niestety, rezultat nie uległ już zmianie. Powód? Brak napastników, którzy potrafiliby zamienić na bramki stwarzane sytuacje. Tym bardziej, że przez ponad 50 minut Legia grała z przewagą jednego zawodnika! O ile gra w obronie się polepszyła, o tyle tego samego nie można powiedzieć o przedniej formacji. Jeżeli legioniści chcą wygrywać, muszą przede wszystkim popracować nad skutecznością, bo inaczej ciężko będzie przebrnąć do grupowej fazy Pucharu UEFA.
Autor: Fumen