Skuteczni inaczej
Warszawska Legia wygrała skromnie z ŁKS-em Łódź i awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Gola na wagę awansu zdobył w drugiej połowie Jakub Wawrzyniak, choć trzeba przyznać, że okazji było co niemiara. Niestety podopieczni Jana Urbana pudłowali w niebywale prostych sytuacjach! Nawet z rzutu karnego. Najważniejszy jest jednak awans i z tego wypada się cieszyć. Z niczego więcej.
W tej rundzie legioniści potykali się z łodzianami już trzeci raz. Widać było, że obie strony znają się aż za dobrze. Zdecydowaną przewagę mieli jednak legioniści. Co z tego skoro akcje za akcją marnował Bartłomiej Grzelak. W 19. minucie nawet rzut karny nie był wystarczająco dobrą okazją do wyprowadzenia Legii na prowadzenie. Intencje „Grzela” wyczuł Bogusław Wyparło i pewnie odbił jego uderzenie. Nie zniechęciło to jednak napastnika Wojskowych, który był chyba najaktywniejszy graczem na całym boisku. Limit bramek na październik Grzelak wystrzelał jednak w Grodzisku Wielkopolskim. Tam ustrzelił hattrick, a w przeddzień Wszystkich Świętych nie chciała wpaść mu żadna piłka. Nie zmienia to jednak faktu, że Legia zdecydowanie przeważała. Jedyną dobrą okazję goście stworzyli w 4. minucie. Ensar Arifović ubiegł wówczas Wojciecha Skabę, ale trafił tylko w poprzeczkę.
Po przerwie na murawie pojawił się Roger i rozruszał grę. Na bramkę, jedyną i dającą awans do 1/4 finału, kibice musieli jednak czekać aż do 73. minuty. Wtedy to Maciej Korzym podał do Jakuba Wawrzyniaka. Ten będąc w narożniku pola karnego zdecydował się na zaskakujący strzał. Zaskakujący na tyle, że broniący do tej pory bez zarzutu „Bodzio W” musiał wyciągać piłkę z siatki. Do końca meczu pozostało 17 minut i kibice zaczęli się modlić, żeby gwizdek sędziego Mirosława Góreckiego rozległ się jak najprędzej. Przyczyną modłów fanów nie były jednak skomasowane ataki łodzian. Po prostu mało kto miał ochotę na bonus w postaci dogrywki i kolejnych 30 minut słabego widowiska. Szczęśliwie Legia nie dała sobie wbić gola. Zwyciężyła i awansowała do kolejnej rundy Pucharu Polski.
Jeżeli mecz z ŁKS-em miał być dla legionistów szansą na zapomnienie o porażce w Krakowie, to rehabilitacja udała się połowicznie. Legia wciąż nie przypomina zespołu z pierwszych meczów rundy jesiennej. Widać, że drużyna jest w dołku. Dobrze, że mimo słabszej postawy potrafiła awansować do ćwierćfinału Pucharu Polski. Na koniec sezonu może się okazać, że tylko przez te rozgrywki będziemy szturmować Europę.
Autor: Tomek Janus