Zepsuli święto w Gdańsku
Gol Rogera w 85. minucie rozstrzygnął losy rewanżowego meczu ćwierćfinału Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. Mecz toczony w ulewnym deszczu był przeciętnym widowiskiem. Gospodarze za wszelką cenę walczyli o wygraną, ale Legia nie dała im spełnić snów. Do kolejnej rundy rozgrywek przeszli więc „wojskowi”.
Mecz z Legią wywołał ogromne zainteresowanie w Gdańsku. Trybuny wypełnione do ostatniego miejsca i atmosfera piłkarskiego święta. Zawiodła tylko pogoda, gdyż przez cały mecz lało. Nieco zawiedziony mógł być także Jan Urban, który nie mógł wystawić najsilniejszego składu. W pierwszym składzie na murawie pojawił się więc młody Kamil Majkowski, który w meczu z Bełchatowem zadebiutował w pierwszej lidze. Po młokosie nie widać było jednak ani odrobiny tremy. Nic sobie robił z rywali i to po jego strzałach bramkarz gospodarzy miał najwięcej roboty.
Ale przez pierwsze trzy kwadranse to gospodarze mieli więcej do powiedzenia. Wiedząc, że pokonanie Legii wcale nie jest zadaniem niewykonalnym, piłkarze Lechii od pierwszych minut ruszyli do ataków. Na szczęście dobrze grał Wojciech Szala i kierowana przez niego defensywa. Z czasem impet gospodarzy opdał i do głosu zaczęli dochodzić legioniści. Bezpośrednimi strzałami z rzutów wolnych umiejętności bramkarza sprawdzał Marcin Smoliński. Jego uderzenia były jednak albo zbyt słabe, albo minimalnie niecelne i Sobański nie musiał wyciągać piłki z bramki. Podobnie było po strzałach Macieja Rybusa i Majkowskiego.
Groźniej bywało pod bramką Legii. Pod koniec pierwszej połowy słowacki bramkarz Legii z przerażeniem patrzył jak o piłkę w polu karnym walczy blisko dziesięciu zawodników obu drużyn. Zamieszanie było ogromne, ale w końcu obrońcy Legii wyjaśnili całą sytuację. I taka właśnie była pierwsza połowa meczu. Dużo chaosu, zamieszania,a gdy trzeba było także kuksańców. Gdy legioniści nie mogli powstrzymać rywala, uciekali się do faulu. Przeciwnicy nie byli im dłużni i mecz toczył się w nerwowej atmosferze.
Pierwsze trzy kwadranse prawdziwym rodzynkiem mógł okrasić Paweł Buzała. Po dobrym dośrodkowaniu z prawej strony, zdecydował się na strzał nożycami. Tylko znakomita obrona „Muszkina” uchroniła Legię przed stratą bramki. Do przerwy był więc bezbramkowy remis.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie. Lechia za wszelką cenę dążyła do strzelenia gola, który przedłużyłby jej szansę na awans do półfinału Pucharu Polski. Ale Legia mądrze się broniła, samemu nastawiając się na kontry. Szalał Majkowski oraz wprowadzony w drugiej połowie Ariel Borysiuk. Ale przez szczelną defensywę Lechii przedarcie się nie było łatwą sprawą. Szczęścia znów próbował Smoliński, ale jego słabe strzły nie mogły dać Legii prowadzenia.
Czas upływał i każda minuta przybliżała ostateczny sukces Legii. I z każdą minutą piłkarzom gospodarzy spieszyło się coraz bardziej. I dopiero wtedy okazało się kto ma piłkarską klasę. Była 85. minuta, gdy piłkę z prawej strony pola karnego otrzymał Roger. Zwodem zwiódł obrońce i płaskim strzałem nie dał szans bramkarzowi. Po takim ciosie Lechia nie miała się prawa podnieść.