Zabójczy początek
Legia Warszawa pewnie pokonała 4-0 Śląsk Wrocław na zakończenie ligowego tygodnia. Mistrzowie Polski trzy gole strzelili już po siedmiu minutach. Ich autorami byli Miroslav Radović, Filipe Goncalves (samobój) oraz Aleksandar Prijović. Tuż przed przerwą "Prijo" ponownie wpisał się na listę strzelców. To było świetne spotkanie w wykonaniu "Wojskowych", którzy kontrolowali mecz od początku do samego końca.
Na dobre jeszcze nie zdążyliśmy zasiąść na swoich miejscach, a już celebrowaliśmy zdobycie pierwszego gola! W 25. sekundzie spotkania Vadis Odjidja-Ofoe znakomicie podał do Miroslava Radovicia, a ten w sytuacji sam na sam pewnie pokonał Lubosa Kamenara. Mistrzowie Polski rozochoceni dalej napierali, czego efektem było drugie trafienie. Z prawej strony dośrodkował Michał Kucharczyk, a niefortunnie we własnej szesnastce interweniował Filipe Goncalves, głową pokonując bezradnego bramkarza Śląska. Minęły dwie minuty i już było 3-0. "Rado" do Prijovicia, ten oko w oko z Kamenarem i lekką podcinką pewnie skierował piłkę do siatki. Można powiedzieć, że od tej pory końcowy wynik był rozstrzygnięty, lecz podopieczni Jacka Magiery nie zamierzali oszczędzać swoich rywali. W 12. minucie z dystansu huknął Thibault Moulin i pierwszą dobrą obroną popisał się Lubos Kamenar. Wrocławianie starali się kontratakować, aby jak najszybciej pokonać Arkadiusza Malarza. Niebawem do dobrego prostopadłego podania doszedł Bence Mervo. Węgier został w ostatnim momencie zablokowany przez Jakuba Rzeźniczaka. W 39. minucie ponownie zagrozili gracze Śląska. Alvarinho mocno uderzył z lewej nogi, jednak posłał futbolówkę w trybuny. Tuż przed przerwą znów ukąsili legioniści. Po wrzutce z rzutu wolnego od Vadisa Odjidja-Ofoe piękną główką swojego drugiego gola zdobył Aleksandar Prijović. Do szatni obydwie drużyny zeszły przy wysokim i w pełni zasłużonym prowadzeniu gości. Widać było, że "Wojskowi" wyciągnęli należyte wnioski z niedawnej wizyty na stadionie Borussii Dortmund.
Tuż po gwizdku rozpoczynającym drugą połowę świetną szansę miał Vadis Odjidja-Ofoe. Pomocnik wbiegł w pole karne po podaniu od Miroslava Radovicia i swój klub bardzo dobrą obroną uratował Lubos Kamenar. Potem inicjatywę przejęli gospodarze, lecz z ich ataków niewiele wynikało. Po godzinie gry indywidualnym rajdem popisał się Bence Mervo, Węgier spróbował mocnego strzału, który minął prawy słupek bramki Arkadiusza Malarza. W 68. minucie Bartosz Bereszyński płasko dograł w pole karne, tam po błędzie obrońcy szansę miał Michał Kucharczyk - legionista był nieco niedokładny. Kwadrans przed końcem okazję miał wprowadzony Waleri Kazaiszwili. Strzał Gruzina został w ostatnim momencie zablokowany przez jednego z obrońców. Gracze Jacka Magiery w pełni kontrolowali to, co działo się tego dnia na stadionie we Wrocławiu. Wyraźnie dominowali nad swoimi przeciwnikami, pozwalając im tylko na nieliczne kontry. W końcówce Michał Kucharczyk miał okazję do pokonania Kamenara, lecz strzelił zdecydowanie zbyt słabo i golkiper pewnie złapał piłkę. W doliczonym czasie za niesportowy faul na Radoviciu czerwoną kartką został ukarany Filipe Gonclaves.
Autor: Wiśnia