Sezonowe podsumowanie transferów
W poniedziałek Legia Warszawa rozpocznie przygotowania do sezonu 2025/26. Nowych twarzy w zespole próżno szukać, więc to dobry czas, by podsumować ruchy transferowe, jakie stołeczna drużyna przeprowadziła w poprzednich rozgrywkach. "Wojskowi" przeprowadzili łącznie 12 transferów do klubu, a wszystkie z nich ocenimy w skali szkolnej 1-6 i przedstawimy nasze rokowania.
Kacper Chodyna
Skrzydłowy był pierwszym zawodnikiem, który trafił do warszawskiej drużyny w sezonie 2024/25. Przychodził w dobrym dla siebie okresie - był kluczowym piłkarzem Zagłębia Lubin, wykręcał niezłe "liczby", a coraz głośniej mówiło się nawet o powołaniu go do seniorskiej reprezentacji Polski. Wydawało się więc, że sprowadzenie wówczas 25-latka może okazać się naprawdę dobrym posunięciem, choć pieniądze wydane na Chodynę - około 900 tysięcy euro - promocyjnymi nie były. Od początku pobytu skrzydłowego w klubie było jednak widać, że szybko tych pieniędzy nie zwróci swoją boiskową postawą. Chodyna nie potrafił odnaleźć się w zespole, mówiąc wprost - nie wytrzymywał panującej w nim presji. Polak wielokrotnie na murawie nie istniał, a jego umiejętności piłkarskie w dużej liczbie meczów spadały do poziomu zero. Problem nie byłby aż tak duży, gdyby Chodyna nadrabiał swoją gorszą formę charakterem, jednak jego również brakowało - często był niewidoczny, brakowało mu woli walki. Mimo regularnych występów, skrzydłowemu nie udało się złapać pozytywnego rytmu i ostatecznie można spokojnie nazwać go jednym z największych sezonowych rozczarować.
Wydaje się, że dużym problemem w przypadku Chodyny są kwestie mentalne. Jako młody zawodnik w zespole z Lubina sezon po sezonie pokazywał, że w potrafi grać w piłkę i być kluczowym zawodnikiem. Choć bardzo rzadko, to i w poprzednich rozgrywkach miał nieliczne przebłyski - zdobył przecież 6 bramek i zaliczył 7 asyst. Były to jednak tylko incydenty, a Chodyna z zawodnika gotowego do wejścia na wyższy poziom po pierwszym sezonie w Legii sprawia wrażenie gracza zagubionego, bez pomysłu na siebie. Nie można odmówić mu potencjału, ale bez poukładanej głowy i odporności psychicznej trudno o stabilizację formy w klubie pokroju Legii. W tym miejscu przypomina się jednak historia innego z zawodników grającego na pozycji skrzydłowego - Ryoyi Morishity. Japończyk również początkowo rozczarowywał, ale z czasem stał się kluczowym elementem drużyny. Czas pokaże, czy w przypadku Chodyny będzie podobnie, choć jak na razie na to się nie zapowiada.
Mecze - 45 (2932 minuty)
Bramki - 6
Asysty - 7
Liczba przyznanych - 4
Liczba przyznanych - 25
Ogólna ocena: 2/6
fot. Woytek / Legionisci.com
Claude Goncalves
Portugalczyk był w zasadzie pomysłem trenera Kosty Runjaicia. Legia starała się go sprowadzić już w zimowym oknie transferowym sezonu 2023/24, ale wtedy nie udało się dogadać z jego pracodawcą, Łudogorcem Razgrad. Jego kontrakt z bułgarskim zespołem kończył się jednak wraz z zakończeniem rozgrywek, więc po pół roku Goncalves mógł trafić do Warszawy całkowicie za darmo. Niemieckiego szkoleniowca jednak w klubie już nie było i choć trener Goncalo Feio nie skreślił na początku swojego rodaka, to nie potrafił znaleźć dla niego miejsca i pod koniec września praktycznie całkowicie odsunął go od składu. Goncalves pomógł portugalskiemu szkoleniowcowi w tej decyzji, bo prezentował się wręcz karygodnie, a dodatkowo urazy tylko pogłębiły jego problemy. Odmiana jego losów nastąpiła w rundzie wiosennej, a szczególnie na przełomie marca i kwietnia. Goncalves został ustawiony nieco wyżej i jako bardziej ofensywny zawodnik, odpowiadający za rozegranie, w końcu mógł być wartością dodaną i udowodnić, dlaczego został sprowadzony do takiego klubu jak Legia.
Goncalves jest kolejnym przykładem, że każdemu zawodnikowi należy dać drugą szansę. Wszyscy pamiętamy, jak Portugalczyk był chwalony przed swoimi pierwszymi meczami - miał być jednym ze zwycięzców letnich przygotowań, a ostatecznie zawodził. Trener Feio jednak spróbował, postawił na niego ponownie, pomimo ogromnego zaskoczenia dużej rzeszy ekspertów i kibiców, a Goncalves odpłacił mu się paroma świetnymi występami. Jak sam potwierdził, pomogły mu w tym rozmowy z psychologiem, co tylko pokazuje rosnącą rolę przygotowania psychicznego w futbolu. W końcówce sezonu 31-latek pokazał, że może jeszcze znacząco pomóc drużynie i być jedną z najważniejszych, choć czasami ukrytych, postaci. W przyszłym sezonie Goncalves na pewno dostanie szanse, by podtrzymać dobrą dyspozycję - musi ją tylko wykorzystać. Na razie jednak nie można ocenić tego transferu pozytywnie.
Mecze - 32 (1848 minut)
Bramki - 2
Asysty - 3
Liczba przyznanych - 5
Liczba przyznanych - 11
Ogólna ocena: 2,5/6
fot. Woytek / Legionisci.com
Luquinhas
Chyba większość będzie mogła stwierdzić, że po powrocie Brazylijczyka do warszawskiego klubu spodziewano się może nie znacznie, ale na pewno trochę więcej. "Luqui" był dobrze znanym zawodnikiem - o pogodnym charakterze, ale przede wszystkim przebojowym na boisku, ciężkim do powstrzymania i robiącym ogromną różnicę. Teraz miał być jeszcze dodatkowo piłkarzem o znacznie większym doświadczeniu, mimo straty poprzedniego sezonu, który w większości przesiedział na trybunach. Początek wypożyczenia rzeczywiście zdawał się to udowadniać, a nadzieje związane z wkładem Brazylijczyka w grę tylko rosły. Nie zbiegło się to jednak z rosnącą formą. Luquinhas z miesiąca na miesiąc tracił swój luz, widać było jego braki fizyczne, których nie potrafił nadrobić. Mimo poprawy zdobyczy liczbowej - Brazylijczyk strzelił aż 13 bramek, dokładając 5 asyst - i tak znacznie lepiej będziemy wspominać jego wcześniejsze lata przy Łazienkowskiej niż poprzedni rok.
Jak wiadomo, Legia nie zdecydowała się na wykup Luquinhasa z brazylijskiej Fortalezy. Zadecydowały kwestie finansowe - wysoka kwota wykupu i zaporowe warunki kontraktowe, jakie Brazylijczyk ma zapisane. W gabinetach Legii zadecydowano, że lepszym pomysłem będzie przeznaczenie tych pieniędzy w młodszego, bardziej rokującego zawodnika niż Luquinhas. Choć jego forma rzeczywiście nie była nadzwyczajna, skrzydłowemu nie można na pewno odmówić zaangażowania i oddania za klub. Dyrektor sportowy, Michał Żewłakow, wraz z resztą osób decyzyjnych musi więc postarać się go godnie zastąpić, a to mimo wszystko nie będzie takie proste. Brazylijczyk był pewniakiem do gry, a w warszawskim zespole znów wybrano niewiadomą - oby w ostatecznym rozrachunku pozytywną.
Mecze - 46 (3052 minuty)
Bramki - 13
Asysty - 5
Liczba przyznanych - 16
Liczba przyznanych - 16
Ogólna ocena: 3/6
fot. Woytek / Legionisci.com
Jean-Pierre Nsame
Legia przed sezonem potrzebowała lisa pola karnego i wydawało się, że znalazła go w postaci Kameruńczyka. Liczby i trofea zdobywane we wcześniejszych latach przez napastnika imponowały, choć ostatnie sezony w jego wykonaniu mogły zwiastować, że najlepsze z nich ma już dawno za sobą. Czarny scenariusz niestety się potwierdził. Nsame od pierwszych meczów rozczarowywał - był ospały, praktycznie nie brał udziału w grze, a to w czym miał się specjalizować, czyli wykończenie, wołało o pomstę do nieba. Nawet gdy dostawał swoje szanse, choć swoją drogą nie było ich ostatecznie za wiele, to ich nie wykorzystywał. Został więc wypchnięty z Legii na wypożyczenie do ligi szwajcarskiej, gdzie przecież wcześniej tak wspaniale się spisywał. W FC Sankt Gallen jednak również całkowicie przepadł, zdobył tylko 2 bramki i 2 asysty w 13 meczach, a Szwajcarzy nie zdecydowali się aktywować klauzuli wykupu wpisanej w kontrakt Kameruńczyka.
Nsame chyba nie ma już żadnej przyszłości w warszawskim zespole - nie jest zawodnikiem, na którym Legia powinna bazować i budować drużynę. Choć napastnik na portalu X próbował przedstawić, że jego niepowodzenie w Legii było spowodowane obecnością trenera Goncalo Feio, to pobyt w Szwajcarii i poprzednich klubach pokazuje, iż to już nie szkoleniowcy są problemem w przypadku Nsame. Atakujący przed rozpoczęciem przygotowań indywidualnie wybrał się na własny obóz przygotowawczy w Hiszpanii, jednak podobny zabieg wykonał zimą i jak się okazało, nie przyniósł on żadnych pozytywnych rezultatów. Nie wydaje się, by tym razem miało być inaczej. Nsame jest już bliższy zakończenia kariery niż odbudowania swojej formy w drużynie ze stolicy.
Mecze - 10 (410 minut)
Bramki - 2
Asysty - 0
Liczba przyznanych - 2
Liczba przyznanych - 3
Ogólna ocena: 1/5
fot. Woytek / Legionisci.com
Marcel Mendes-Dudziński
Od początku wiadomym było, że młody golkiper przychodzi do klubu jako melodia przyszłości. Ma zbierać swoje szlify, trenując z pierwszą drużyną, by w przyszłości być może stać się jej ważnym elementem. Wydawało się jednak, że przy dużej rotacji golkiperami w trakcie sezonu i niedostatecznych wynikach wszystkich z jego konkurentów, może Mendes-Dzudziński dostanie szansę. Tak się jednak ostatecznie nie stało, a golkiper zagrał 10 meczów w III-ligowych rezerwach, w których zachował tylko 1 czyste konto i nie zbierał za te występy wysokich recenzji. Na prorokowanie wobec niego jest jednak znacznie za wcześnie.
fot. Woytek / Legionisci.com
Ruben Vinagre
"Jedna jaskółka wiosny nie czyni" - w przypadku Vinagre to powiedzenie pasuje idealnie. Jaskółką zdecydowanie była runda jesienna. Portugalczyk był transferową bombą. Właśnie zawodnika z takimi umiejętnościami oczekiwano po odejściu Josue. Vinagre z miejsca stał się gwiazdą, czarował swoją piłkarską aparycją i różnicą, jaką potrafił zrobić na całej przestrzeni boiska. Wiosną tych elementów szukać było próżno. Vinagre stał się zwykłym przeciętniakiem, popełniającym masę błędów, nie dającym większej jakości w ofensywie. Powody tego ogromnego zjazdu formy zauważam trzy. Po pierwsze kontuzja odniesiona przez Vinagre w końcówce pierwszej części sezonu. Lewy obrońca został przez nią wyeliminowany na praktycznie cały okres przygotowawczy i pierwsze mecze rundy rewanżowej, co nie pozwoliło mu się optymalnie przygotować do drugiego etapu rozgrywek. Drugim, najważniejszym elementem jest liczba rozegranych przez niego minut w tym sezonie. Portugalczyk przebywał na murawie przez 4111 minut - to więcej niż w czterech ostatnich sezonach w jego poprzednich klubach łącznie! Patrząc na te aspekty fizyczne, wydaje się, że zjazd w pewnym momencie musiał nastąpić - szkoda, że na tak dużą część sezonu. Ostatnim punktem, branym troszeczkę na wyrost, jest jego wykup do klubu na stałe. Legia, nieco zmuszona sytuacją i wypożyczeniem Vladana Kovacevicia, pobiła rekord transferowy ligi i dokonała transferu definitywnego Vinagre. To mało realne, ale rzeczywiste - od tamtego momentu Portugalczyk stracił jakość i nie wkładał tak dużego zaangażowania w grę.
Przypadek Vinagre w tym sezonie był więc bardzo złożony i skomplikowany. Portugalczyk wielokrotnie udowodnił jednak, jak wielki potencjał, ale również doświadczenie, w nim drzemie. Legia nie jest już w takiej sytuacji win-win, jak zakładano zimą. Wydawało się wtedy, że warszawski klub zarobi na nim ogromne pieniądze, albo zostanie ze świetnym zawodnikiem na pokładzie. Teraz pozostanie Vinagre w klubie wydaje się mniej odrealnione, a zarobek na pewno dużo niższy - o ile w ogóle okaże się przychodem, a nie wyjściem na zero. Na pewno, jeśli lewy obrońca pozostanie w warszawskiej drużynie, będzie to jakościowe wzmocnienie składu i da kibicom wiele radości, ale dla budżetu będzie ogromnym obciążeniem. Spodziewam się więc, że Legia rozważy za Vinagre każdą ofertę, nawet jeśli parę miesięcy temu byłaby ona nie satysfakcjonująca.
Mecze - 50 (4111 minut)
Bramki - 2
Asysty - 10
Liczba przyznanych - 14
Liczba przyznanych - 21
Ogólna ocena: 4/6
fot. Mishka / Legionisci.com
Sergio Barcia
Hiszpan przyszedł do zespołu niespodziewanie, bo nie wydawało się, by Legia latem chciała wzmacniać środek obrony. Skoro jednak sprowadzono go do Warszawy, można było wiązać z nim spore nadzieje, szczególnie, że stołeczny zespół wygrał batalię o jego usługi z hiszpańskimi ekstraklasowiczami. Tym bardziej rozczarowujące jest to, co Barcia zaprezentował w trakcie tego sezonu. Choć początkowo występował sporo, to w zasadzie rzadko pozytywnie, a proste błędy popełniane przez defensora sprawiły, że stracił swoje miejsce choćby na ławce rezerwowych. W zasadzie jesienią całkowicie można było zapomnieć, że taki zawodnik w klubie istnieje, bo zagrał tylko raz w przegranym w fatalnym stylu spotkaniu z Radomiakiem Radom.
Czy więc rzeczywiście można już o Hiszpanie całkowicie zapomnieć? Uważam, że nie. 24-latek ma jeszcze trochę czasu, by udowodnić swój potencjał i przy dużym zainteresowaniu innymi stoperami Legii ze strony zagranicznych klubów, czyli potencjalnych odejściach na jego pozycji, może zapracować na swoją szansę. Słychać jednak również, że w jego ojczyźnie nadal wzbudza zainteresowanie i możliwe jest pożegnanie się z Barcią na stałe już w tym momencie. Jeśli Legia wierzy jeszcze w tego zawodnika, powinna raczej poszukać dla niego wypożyczenia do klubu, w którym będzie miał szansę na regularną grę, niż skreślać go na takim etapie przygody z klubem.
Mecze - 15 (1096)
Bramki - 2
Asysty - 1
Liczba przyznanych - 3
Liczba przyznanych - 6
Ogólna ocena: 1/6
fot. Woytek / Legionisci.com
Migouel Alfarela
Jak było w kwestii transferu Francuza każdy już wie - na jego sprowadzenie naciskał trener Goncalo Feio. Legia ostatecznie zapłaciła za niego ogromne pieniądze, a portugalski szkoleniowiec bez mrugnięcia okiem odstawił go na bok jak niechcianą zabawkę. Napastnik tak naprawdę nigdy nie uzyskał prawdziwej szansy na pokazanie swoich umiejętności na nominalnej pozycji. Trzeba przyznać, że poszczególnymi zmianami też nie dawał większych argumentów, by te szanse otrzymać. Alfarela został więc wypożyczony do greckiego GS Kallithea, z którym ostatecznie spadł z tamtejszej ekstraklasy, ale indywidualnie może ten czas zaliczyć do udanych. Atakujący zdobył 9 goli w 17 spotkaniach, udowadniając swoją skuteczność.
- Przyszedłem do Legii z doświadczeniem i ambicją, ale nie czułem, że w pełni mnie wykorzystano. To było frustrujące, ale nie chowam urazy – skupiam się na przyszłości. Bez wątpienia mogę być kluczową postacią Legii. Wierzę w swoje umiejętności. Wchodzę w najlepszy okres kariery i wiem, że mogę dać drużynie bramki i zaangażowanie. Nie zaakceptuję roli rezerwowego. Muszę grać. Jeśli to nie będzie możliwe, usiądziemy z Legią – jak zawsze razem z moim agentem Sofianem – i znajdziemy najlepsze rozwiązanie - mówił Francuz w wywiadzie dla Przeglądu Sportowego. Słowa te można podsumować prosto - nie ma nic za darmo. Francuz w Grecji miał dobry okres, ale w Warszawie nie potrafił jeszcze pokazać się z dobrej strony. Łatwej drogi nie miał, ale sytuacja w Legii zmieniła się, a Alfarela przy nowym trenerze musi udowodnić, że to właśnie on zasługuje na regularną grę.
Mecze - 22 (918 minut)
Bramki - 1
Asysty - 2
Liczba przyznanych - 2
Liczba przyznanych - 9
Ogólna ocena: 1,5/5
fot. Maciek Gronau
Maximillian Oyedele
W zasadzie młody pomocnik przychodził do klubu jako duża niewiadoma. Brakowało mu doświadczenia na seniorskim poziomie, ale o jego ogromnym talencie mówiło się głośno. Wydawało się nawet, że Oyedele w tym sezonie może być postacią bardziej sporadyczną niż pierwszego planu. Już pierwsze jego występy pokazały jednak, że defensywny pomocnik posiada nie tylko talent, ale już wysokie umiejętności i może stać się ostoją środkowej linii zespołu. Oyedele został nawet powołany do seniorskiej kadry reprezentacji Polski, z której wrócił z urazem i musiał przejść zabieg stawu kolanowego. Ta kontuzja i spora przerwa nieco zastopowały jego rozwój, a po powrocie do zdrowia miał lekkie problemy, by wrócić do regularnej gry. W końcu jednak znów otrzymał swoją szansę i nie bał się jej w pełni wykorzystać.
Pozostanie Oyedele w Warszawie na następny sezon byłoby fenomenalną wiadomością, bo obecnie ciężko wyobrazić sobie bez niego pierwszą jedenastkę. Wydaje się to jednak mało realne do spełniania. Oyedele rozwinął się przez ostatni rok wyśmienicie i wzbudza zainteresowanie wielu klubów z czołowych lig europejskich. Klauzula zapisana w jego kontrakcie (6 milionów euro + 40% kwoty transferu dla Manchesteru United) jest wręcz promocyjną i niestety zachęca więcej drużyn do skorzystania z niej. Nie wydaje się, by Legia miała szansę na przedłużenie umowy z pomocnikiem i zmianę zapisów, więc najprawdopodobniej już po roku będziemy musieli pożegnać się z reprezentantem Polski. Scenariusz jego pozostania jest bajeczny, ale praktycznie niemożliwy.
Mecze - 24 (1523 minuty)
Bramki - 0
Asysty - 1
Liczba przyznanych - 11
Liczba przyznanych - 4
Ogólna ocena: 6/6
fot. Maciek Gronau
Wahan Biczachczjan
Ormianin był pierwszym zawodnikiem sprowadzonym zimą. Od początku jego transfer budził wiele wątpliwości. Biczachczjan nie był podstawowym zawodnikiem Pogoni Szczecin, a w ostatnim czasie raczej sporym rozczarowaniem. Wydawało się więc, że skrzydłowy będzie raczej uzupełnieniem szerokiego składu. Tym bardziej zaskakujące było, gdy Ormianin w pierwszych spotkaniach rundy wiosennej wychodził w wyjściowej jedenastce. Biczachczjanowi nie udało się jednak przekonać do siebie nikogo - był zazwyczaj najsłabszym z zawodników na boisku, pierwszym do zmiany - aż w końcu został całkowicie posadzony na ławce rezerwowych.
Skrzydłowemu chyba ciężko będzie już znaleźć swoje miejsce w warszawskim klubie, mimo że spędził w nim tylko pół roku. Priorytetem transferowym warszawskiego zespołu jest sprowadzenie minimum jednego skrzydłowego, a to dla Ormianina oznaczałoby spadnięcie w hierarchii tej pozycji na miejsce nr. 5-6. Jedyną opcją na Biczachczjana może być sprawdzenie go bliżej środkowej strefy, jako ofensywnego z trójki pomocników. Na ten moment wydaje się jednak, że nawet w tym miejscu boiska miałby małe szanse na występy.
Mecze - 15 (458 minut)
Bramki - brak
Asysty - 1
Liczba przyznanych - brak
Liczba przyznanych - 5
Ogólna ocena: 1/6
fot. Maciek Gronau
Vladan Kovecević
Po prostu transferowe nieporozumienie zaproponowane przez trenera Goncalo Feio. Choć Kovecević kiedyś brylował w Ekstraklasie, to wiadomym było, w jakiej obecnie formie się znajduje. Bośniak miał wnieść między słupki doświadczenie i spokój - wyszło jednak inaczej. W bramce nie dawał żadnej pewności, popełniał proste błędy, przez które drużyna traciła cenne punkty. Dodatkowo jego wypożyczenie wprowadziło jeszcze więcej zamieszana w klubie, który musiał przedwcześnie wykupić Rubena Vinagre, a do rywalizacji bramkarzy wprowadzono jeszcze więcej zamętu. Legia miała możliwość przedłużenia wypożyczenia bramkarza na okres eliminacji do europejskich pucharów, ale warszawska drużyna nie skorzystała z tej opcji, co wydaje się bardzo optymalną decyzją.
Mecze - 9 (810 minut)
Wpuszczone bramki - 14
Czyste konta - 1
Liczba przyznanych - 1
Liczba przyznanych - 4
Ogólna ocena: 1/6
fot. Woytek / Legionisci.com
Ilja Szkurin
Transfer Białorusina zakończył ciągnącą się tygodniami sagę transferową związaną ze sprowadzeniem do klubu skutecznego napastnika. Nie grało w nim jednak zupełnie nic. Przede wszystkim był on przeprowadzony zdecydowanie zbyt późno - Szkurina nie można było już zgłosić do rozgrywek Ligi Konferencji, bo rejestracja została zamknięta kilka dni wcześniej. Ewidentnie pokazało to, że ta transakcja została przeprowadzona jakby na siłę, byleby spełnić życzenie kibiców, nie bacząc już na jakość. To też sprawiło, że Legia przepłaciła. Wydanie 1,2 miliona euro za tak niestabilnego i niepewnego zawodnika jakim jest Szurin było głupotą, bezsensownym ruchem. Zawodnik nie pomógł w obronie tego transferu swoimi występami. Nie wyróżniał się niczym, miał jedynie momenty, w których błysnął wykończeniem. Najbardziej zapamiętana z jego pierwszego półrocza będzie kontrowersyjna zmiana koloru fryzury i niezbyt miły wywiad w przerwie meczu z Cracovią, co jeszcze lepiej oddaje specyfikę tego transferu. Swoją drogą Szkurin przefarbował włosy, bo przegrał zakład związany z finałem Pucharu Polski, więc skoro przegrał, to chyba zakładał, że Legia nie poradzi sobie w tym meczu z Pogonią Szczecin.
Mimo wszystko białoruski napastnik może jeszcze być dla warszawskiego zespołu przydatnym elementem układanki. Ma nos do znajdywania się w polu karnym i wykończenia sytuacji, jednak takich momentów w rundzie wiosennej było zbyt mało, a i wykończenie w niektórych z nich mogło być znacznie lepsze. Wydaje się, że problemem była nie tylko forma fizyczna, ale również mentalne nastawienie zawodnika, który nie wyglądał na w pełni zintegrowanego z zespołem. Jeśli nowy sztab szkoleniowy zdoła z nim odpowiednio popracować latem, to w przyszłym sezonie może on jeszcze odegrać istotną rolę – zwłaszcza jako joker wchodzący z ławki, bo Szkurin nie jest napastnikiem, który sam pociągnie drużynę w trudnych momentach. Może być uzupełnieniem, ale nie filarem ofensywy. Jeśli Legia poważnie myśli o walce o mistrzostwo i awansie do fazy grupowej europejskich pucharów, potrzebuje zdecydowanie solidniejszego lidera ataku. Białoruski napastnik powinien być traktowany jako plan B – ktoś, kto może zaskoczyć rywala, ale nie ktoś, na kim będzie opierała się gra ofensywna całego zespołu.
Mecze - 16 (938 minut)
Bramki - 4
Asysty - 2
Liczba przyznanych - 3
Liczba przyznanych - 9
Ogólna ocena: 2,5/6
fot. Kamil Marciniak / Legionisci.com
Podsumowanie wszystkich transferów w sezonie 2024/25
Najlepszy transfer: Maximillian Oyedele
Największe pozytywne zaskoczenie: Claude Goncalves
Największe negatywne zaskoczenie: Kacper Chodyna
Transfer, który jeszcze może dać wiele: Migouel Alfarela
Najlepiej obsadzone pozycje w drużynie: środek obrony, pomoc
Najgorzej obsadzone pozycje w drużynie: bramkarze, napastnicy
Ogólna ocena transferów: 2/6
przeczytaj więcej o: Legia Warszawa transfery podsumowanie oceniamy transfery Luquinhas Vladan Kovačević Claude Gonçalves Migouel Alfarela Kacper Chodyna Marcel Mendes-Dudziński Jean-Pierre Nsame Sergio Barcia Ruben Vinagre Maximillian Oyedele ocena transferów Wahan Biczachczjan Ilja Szkurin podsumowanie transferów