REKLAMA

Obcokrajowcy w Legii

Hugollek, źródło: własne - Wiadomość archiwalna

W ciągu ostatnich kilku lat w Legii pojawiało się bardzo wielu piłkarzy z zagranicy. Wiosną sezonu 2006/07 w kadrze warszawskiego zespołu znalazło się aż 10 zawodników pochodzących spoza Polski. Postanowiliśmy przygotować dla Was krótką statystykę związaną z zagranicznymi piłkarzami, którzy występowali bądź nadal występują przy Łazienkowskiej. Pierwszym zagranicznym piłkarzem (a właściwie grającym trenerem), który zasilił barwy warszawskiego zespołu na przełomie lat 1922/23, był Czech Jozef Ferenczi.
Paweł Akimow, moskwianin, trenował w zespole wojskowych kilkanaście lat (1923-1936). Trudno jednak stwierdzić, czy można zakwalifikować go do grona obcokrajowców, ponieważ rok po opuszczeniu Legii otrzymał polskie obywatelstwo.
Kolejnym i zarazem ostatnim zawodnikiem, który trafił do Warszawy przed wybuchem II wojny światowej (lata 1935-1937), okazał się jugosłowiański bramkarz Grga Zlatoper. Co ciekawe, oprócz fachu piłkarskiego działał w stolicy także jako bałkański korespondent prasowy.

Kto by przypuszczał, że na następnego cudzoziemca Legia będzie musiała czekać ponad pięćdziesiąt lat?! A jednak. Dopiero w 1991 roku do składu warszawskiego klubu trafił Rosjanin Aleksandr Kaniszczew, o którym można napisać chyba tylko tyle, iż rozegrał w trykocie z eLką na piersi zaledwie trzy spotkania.
Rok później przy Łazienkowskiej zjawił się kolejny Rosjanin, Sergiej Szestakow, który w 37 ligowych spotkaniach dwukrotnie pokonywał bramkarzy rywali. Warto odnotować, iż był pierwszym zagranicznym graczem, który zdobył dla warszawian bramkę.
Roman Zub, ukraiński obrońca, który reprezentował barwy stołecznej drużyny w 1993 roku, należy do "czarnych owiec" zespołu z Łazienkowskiej. Podczas słynnej afery dopingowej udowodniono mu stosowanie zakazanych anabolików.

Joseph Aziz, napastnik z Ghany, pierwszy czarnoskóry piłkarz w historii warszawskiego klubu, pojawił się na Ujazdowie w 1995 roku, gdzie trafił z... Muranowa. Do bramki przeciwnika nie udało mu się jednak trafić ani razu.
Z całą pewnością na twarzy niejednego kibica pojawi się za chwilę uśmiech. Rosjanin Roman Oreszczuk dwukrotnie próbował swoich sił w Legii (1996, 1998-99). W rozegranych piętnastu spotkaniach dwukrotnie umieszczał piłkę w siatce rywala. I w sumie nie byłoby to nic niezwykłego, gdyby nie pewna historia. Chodzą pogłoski, iż napastnik trafił na Łazienkowską dzięki... wygranej w karty. ;)
Nigeryjczyk Patrick Ndah pojawił się w Warszawie latem 1997 roku, zagrał 45 minut w meczu o Superpuchar Polski przeciwko Widzewowi Łódź (2-1), po czym wyjechał do Austrii.
W tym samym spotkaniu debiutował inny Nigeryjczyk, Kenneth Zeigbo, który stał się na długo ulubieńcem warszawskiej publiczności, i to nie tylko dzięki fantastycznej, czarującej grze, którą prezentował na boisku, ale również ze względu na charakterystyczne sformułowanie "spoko, spoko" i czerwone buty, dzięki którym wyróżniał się na murawie ;).

Trzykrotnie swoją przygodę z Legią zaczynał kameruński pomocnik, Frankline Mudoh (1998, 1999-2000 i 2001). Zagrał w czterech spotkaniach, w których suma spędzonych minut na boisku była mniejsza niż 90. Do tego w wyniku machlojek przesiedział w więzieniu ponad rok.
Kolejnym Nigeryjczykiem, który zasilił kadrę wojskowych, był Rowland Eresaba. Mimo iż przy Łazienkowskiej zadomowił się na dość długi czas (1998-2001, 2001-2002), to dla pierwszej drużyny Legii w ramach rozgrywek ligowych zagrał tylko raz przez (aż!) 8 minut w spotkaniu przeciwko Amice Wronki, zmieniając Radosława Wróblewskiego.

Marinho dos Santos Giuliano reprezentował barwy stołecznego klubu w sezonie 2000/01. Trzeba przyznać, iż grał rewelacyjnie - w 34 spotkaniach jedenastokrotnie pokonywał golkiperów przeciwników. Szkoda tylko, że prócz dobrej postawy na murawie zbyt często sięgał po alkohol.
Brazylijczyk Rui Barbosa zagościł w stolicy latem 2000 roku. Zdążył zagrać w końcówkach dwóch spotkań o Puchar Ligi, potem ślad po nim zaginął.
Marjan Gerasimovski występował w Legii w sezonie mistrzowskim 2001/02. Temu jugosłowiańskiemu obrońcy udało się rozegrać siedemnaście spotkań i zdobyć jedną bramkę.
Praktycznie w tym samym czasie do Warszawy sprowadzono solidnego białoruskiego obrońcę, Sergieja Omeljańczuka, który podobnie jak Gerasimovski strzelił jednego gola, ale nie w 17 tylko w 57 meczach. Na początku 2003 roku sprzedano go jednak do kijowskiego Arsenału, by ratować klubowy budżet.

Stanko Svitlica, serbski piłkarz, to jeden z najciekawszych napastników w historii warszawskiej Legii. Pomimo że na boisku był praktycznie niewidoczny, to niczym za sprawą czarodziejskiej różdżki potrafił znaleźć się w polu bramkowym we właściwym miejscu i w odpowiedniej porze i skierować piłkę do siatki. Najprawdopodobniej z tego powodu udało mu się zostać, jako pierwszemu obcokrajowcowi w historii, królem strzelców ekstraklasy. Ogółem w ciągu trzech lat spędzonych przy Łazienkowskiej (2001-2003) zdobył 51 bramek.

Do dziś za to możemy podziwiać z trybun występy Aleksandara Vukovicia, serbskiego pomocnika, który nieprzerwanie (pomijając krótki epizod w greckim Ergotelisie) od 2001 roku biega po boisku w koszulce z eLką na piersi.
O zawodniku z Nigru, napastniku Moussie Yahayi (2001-2002), można napisać chyba tylko tyle, że wprawdzie strzelił sześć goli w rozegranych 37 spotkaniach, ale częściej popisywał się z "wizytami" przy ulicy Kolskiej.
Bramkarz Radostin Stanew, pierwszy Bułgar przy Łazienkowskiej, spędził w Warszawie rok. Dobre występy bez kompromitujących wpadek spowodowały, że fani bardzo go lubili. Można wyobrazić sobie ich rozczarowanie, kiedy przed samym początkiem nowego sezonu "uciekł" do Rosji. Wielkiej kariery już jednak nie zrobił, ponieważ wykryto u niego chorobę mięśnia sercowego.
Rudi Gusnić pojawił się przy Łazienkowskiej w 2002 roku przede wszystkim dzięki kwocie odstępnego. Budżet wojskowych był wtedy naprawdę w opłakanym stanie. Wystąpił w czterech meczach i to chyba wszystko, co można o nim napisać.
O Ajazdinie Nuhim chyba już mało kto pamięta. Ten serbski pomocnik rozegrał w Legii dziesięć spotkań w 2003 roku, po czym powrócił w rodzinne strony.
Bramkarz Zoran Mijanović został sprowadzony do stolicy awaryjnie w 2003 roku po "ucieczce" Stanewa. Zagrał w czterech meczach.
O Manuelu Garcii większość fanów chciałaby jak najszybciej zapomnieć. Nazywany ironicznie królem sparingów, w lidze prezentował się bardzo przeciętnie. Podczas rewanżowego meczu w ramach finału Pucharu Polski z Lechem mógł strzelić bramkę, dzięki której rozegrana zostałaby dogrywka. Niestety, spudłował z pięciu metrów.

Dickson Choto, którego kibice określają mianem "skały z Zimbabwe", trafił do Legii z zaprzyjaźnionej Pogoni Szczecin i do dziś jest zawodnikiem stołecznego klubu. W rozegranych dotychczas 101 spotkaniach cztery razy pokonywał bramkarzy rywali.

Począwszy jednak od 2004 roku mamy do czynienia z prawdziwą "rewolucją cudzoziemską". Przez te trzy lata przewinęło się przez Legię aż osiemnastu (!) obcokrajowców.
Obrońca Veselin Djoković, który przebywał w Warszawie w latach 2004-2006, częściej odnosił kontuzje niż grał. Trzeba jednak przyznać, iż gdy pojawiał się na murawie, warszawianie raczej nie odnosili porażek. Być może włodarze klubu zbyt szybko zrezygnowali z jego usług.
Anatolij Doros, mołdawski napastnik, to jeden z wielu "obcych" niewypałów. Przy Łazienkowskiej wystąpił w zaledwie czterech spotkaniach, by dość szybko przenieść się do sąsiadów zza miedzy.
Rodak Dicksona Chota, Leo Kurauzvione, występował w Legii w rundzie jesiennej sezonu 2004/05. Zagrał w pięciu spotkaniach, nie strzelił ani jednej bramki i odszedł.
Pierwszym Anglikiem zarówno w polskiej lidze, jak i w Legii był Eddie Stanford. Zagrał w czterech meczach, ale podobnie jak w przypadku "Toli" okazał się niewypałem.
Serbski obrońca, Mirko Poledica, trafił do Legii w tym samym czasie, co wymienieni wyżej zawodnicy (2004-2005 i 2006). Nie dano mu jednak zbyt wielu szans do wykazania się.
Daniel Lopes Cruz (2005) wystąpił w jednym jedynym spotkaniu w ramach rozgrywek o Puchar UEFA przeciwko zespołowi FC Zurich. Bardzo szybko przeniósł się do Szczecina.
Ahmed Ghanem, pierwszy legijny Egipcjanin, przyleciał do Warszawy w 2005 roku. W pierwszym zespole zagrał w czterech spotkaniach. Częściej jednak grywał w rezerwach, z których po roku przeprowadził się do Azerbejdżanu, do zespołu Genclerbirliyi Sumqayit.

Moussa Ouattara to chyba jeden z najbardziej niewdzięcznych zawodników Legii. Nie dość, że w 2005 roku dzięki warszawskiemu zespołowi skończył okres bezrobocia we Francji, to niespełna rok później po kryjomu podpisał kontrakt z niemieckim Kaiserslautern.

Spośród tych, którzy przyszli na Łazienkowską w 2005 roku, pozostał już tylko jeden - bramkarz Jan Mucha. Jak do tej pory nie mógł w pełni zaprezentować swoich umiejętności, ponieważ odgrywał rolę drugiego golkipera. Być może teraz, gdy Łukasz Fabiański odszedł do londyńskiego Arsenalu, otrzyma upragnioną szansę.
Słowak Michal Gottwald pojawił się w stolicy wiosną 2006 roku. Swoją grą jednak nikogo nie powalił na kolana i po 10 występach, podczas których zdobył jedną bramkę, przeniósł się do Slovana Bratysława.
Po Eltonie Brandao także pozostał spory niesmak. Mimo, iż strzelił dla zespołu z Warszawy cztery gole, to jego nadużywanie alkoholu i zabawy w klubach, nie wspominając już o jeździe samochodem w stanie wskazującym, spowodowały, iż został z klubu karnie wyrzucony.

Mamadou Balde, którego Legia wypożyczyła rok temu z Bordeaux, powrócił już do Francji. Swoją grą niestety nie zachwycił.
Miroslav Radović trafił do Warszawy latem ubiegłego roku i chyba jako jeden z niewielu nowo sprowadzonych zawodników, wykazuje się równą formą i błyskotliwą grą. Jak do tej pory w 39 meczach udało mu się ośmiokrotnie pokonać golkiperów rywali.

Do tej pory przy Łazienkowskiej występuje jeszcze sześciu obcokrajowców, którzy przybyli do stolicy w 2006 roku: Edson Luis da Silva, Roger Guerreiro, Herbert Dick, Hugo Alcantara oraz Luiz Alves Junior. Czy podzielą los Balde i opuszczą warszawski zespół? Wszystko powinno się wyjaśnić w najbliższych tygodniach.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.