Jan Urban ma powody do zmartwień. - fot. Legia LIVE!
REKLAMA

Legio mamy problem

Tomek Janus - Wiadomość archiwalna

Remis z Polonią Warszawa, porażka z FK Moskwa i Odrą Wodzisław pokazuje, że z Legią nie jest dobrze. Drużyna, która miała walczyć o dominację w Polsce i dobrze zaprezentować się w Europie, na razie gra poniżej oczekiwań. Co takiego stało się z zespołem, który jeszcze w poprzednim sezonie przez długi czas walczył jak równy z równym z Wisłą Kraków, a nawet potrafił ją ograć w finale Pucharu Polski? Latem rewolucji w Legii nie było, ale do kilku zmian doszło. Niestety są to zmiany na gorsze.
O tym, że przy Łazienkowskiej jest problem, wiedzą wszyscy. Mało kto zwracał jednak uwagę na kroki, które doprowadziły do obecnej sytuacji. A powodów było przynajmniej kilka.

Transfery pozorowane
"Przyszło do nas sześciu nowych piłkarzy. Wzmocniliśmy zespół we wszystkich liniach" - chwalił się przed rozpoczęciem sezonu Mirosław Trzeciak. Za Legią kilka meczów i pojawiają się pytania o trafność zakupów dokonanych przez dyrektora ds. sportowych. Na plus trzeba zanotować jedynie pozyskanie Macieja Iwańskiego i, nieco na kredyt, Piotra Rockiego. Gorzej jest z resztą nowych legionistów. Hiszpańskie trio w składzie "Tito", Mikel Arrubarrena i Inaki Descarga na razie nie zaprezentowało nic ciekawego i siedzi na trybunach. O ile trzeci ponoć cały czas potrzebuje treningów, to dwóch pierwszych jest przecież w Polsce od początku lipca. Mimo to nie mieszczą się nawet w meczowej osiemnastce. I to w sytuacji, gdy jedyny zdrowy napastnik Legii Takesure Chinyama jest cieniem snajpera, a defensywa Legii seriami popełnia koszmarne błędy. Czyżby "Tito" i "Aru" byli jeszcze słabsi?

Po meczach z FK Moskwa i Odrą trudno pozytywnie oceniać też transfer Pance Kumbeva. Pozyskany z Grodziska Wielkopolskiego Macedończyk ponosi odpowiedzialność za bramki, które Legia traciła w tych spotkaniach. Ale i tak Jan Urban woli stawiać na niego niż na "Tito".

Do zamknięcia okienka transferowego pozostało jeszcze kilkanaście dni. Ale póki co wyniki Legii wskazują, że zakupy autorstwa Trzeciaka są tylko nieco lepsze od tych zimowych.

Zabicie atmosfery
"Brakuje nam pewności siebie, moi piłkarze na boisku są bardzo cisi. Wszyscy pochowani, nikt nie krzyczy, nikt nie dowodzi" - narzekał po meczu z FK Moskwa Urban. Takiego problemu nie było, gdy opaskę kapitana nosił Aleksandar Vuković. Krewki Serb nie miał zahamowań przed opieprzeniem swoich kolegów. W trudnych momentach starał się też brać ciężar gdy na siebie. A dziś "Vuko" nie może dogadać się w sprawie nowej umowy i nie jest już kapitanem. A na murawie panuje milczenie.

"Brakuje zawodnika, który potrafi zmobilizować zespół. Wcześniej był nim Vuković. Ostatnio jest jednak trochę przygaszony. W porównaniu z końcówką poprzedniego sezonu coś się u nas zepsuło" - przyznaje Maciej Rybus. "Vuko" przestał być kapitanem, bo nie może wynegocjować dla siebie nowego kontraktu. "Jest takie serbskie przysłowie, że są ludzie, którzy dbają o własny tyłek i ci, którzy dbają o własną twarz. Dążę do tego, żeby być człowiekiem, który dba o własną twarz" - wyjaśnia "Aco". Swoje racje ma klub, swoje ma piłkarz. A po przywódcy nie ma już śladu. Skutki takiego posunięcia widać na murawie. "Nie gramy jak drużyna i nie ma co tego ukrywać. Niby biegamy i się staramy, ale nic z tego nie wychodzi. Nie prezentujemy stylu, który powinien cechować Legię" - mówi Maciej Iwański.

To nie my – to oni
"Jeżeli chodzi o naszą słabą grę przed przerwą, to trzeba pamiętać, że przy takiej atmosferze, jaką mamy na trybunach, mecz zawsze będzie wyglądał sennie" - mówił po porażce z FK Moskwa Aleksandar Vuković. Zasłanianie się protestem fanów stało się bardzo popularne wśród piłkarzy Legii. Gdy tylko "wojskowym" przydarzy się porażka, sugerują, że to wszystko przez milczące i sarkastyczne trybuny.

Siły, którą dają rozśpiewane tłumy, nie można nie doceniać. Ciekawe jednak, że po wygranej zawodnicy o kibicach mówią jakoś mniej. Rok temu milczenie trybun nie przeszkodziło piłkarzom wygrać siedmiu meczów z rzędu. Dziś za porażki winni, a przynajmniej współwinni, są kibice. Gdyby prawda była tak prosta, to każdy klub miałby na swoim koncie 15 porażek wyjazdowych. Przecież na obcych stadionach trybuny też nie wspierają przyjezdnych.

I co dalej?
"Mogę tylko przeprosić wszystkich sympatyków Legii Warszawa za to co musieli dzisiaj oglądać" - przyznał po porażce w Wodzisławiu Śląskim Urban. Legioniści mają jeszcze szansę na zrehabilitowanie się. Ciągle mogą awansować do Pucharu UEFA, a w lidze rozegranych zostanie jeszcze 28 kolejek. Na Łazienkowskiej potrzebne są jednak zmiany. Ale tym razem zmiany na lepsze.


przeczytaj więcej o:
REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.