Michniewicz: Warszawa da się lubić

Już w sobotę na Łazienkowską przyjeżdża Arka Gdynia. Beniaminek w obecnych rozgrywkach radzi sobie nadspodziewanie dobrze i wraz z Wisłą Kraków ma 10 punktów. Pozycja wicelidera to zasługa m.in. Czesława Michniewicza. Jak przyznaje trener gdynian na swoim blogu w serwisie weszlo.pl, stadion Legii jest dla niego wybitnie szczęśliwy. Czy podobnie będzie po sobotnim pojedynku z ekipą Jana Urbana?
"Dla mnie jest to stadion szczęśliwy, bo na nim zdobywałem i Puchar Polski z Lechem, i potem mistrzostwo z Zagłębiem Lubin. Z Zagłębiem świętowaliśmy w Warszawie, do samego rana. Świt mnie wraz z przyjaciółmi zastał w klubie Melodia, gdzie nagle zaczął rozsuwać się dach i wpadły pierwsze promienie słońca. Warszawa więc kojarzy mi się jak najlepiej" - wspomina Czesław Michniewicz. "Chociaż oczywiście zdarzało się też, że tu gładko przegrywałem, albo że przegrywałem w pechowych okolicznościach (gol samobójczy w samej końcówce). Jak będzie teraz – zobaczymy. Chcemy zagrać dobry mecz, przeciwko dobrej Legii." - zapowiada okrzyknięty przez media "polski Mourinho".

"Niektórzy mówią, że odkąd na Legii nie ma atmosfery, to rywalom gra się łatwiej. Ale atmosfery nie ma już od roku, a w tym czasie zespół Janka Urbana zdołał zdobyć wicemistrzostwo Polski, Puchar Polski i Superpuchar..." - mówi trener Michniewicz, który wierzy w swoich zawodników.

"Liczę na Bartka Karwana, bo jest w naprawdę dobrej formie. Ktoś się może śmiać, ale dla mnie aktualnie w Polsce jest dwóch dobrych prawych pomocników – Kuba Błaszczykowski i Bartek Karwan. Może ktoś wspomni moje słowa, bo jak przychodziłem do Zagłębia, to chłopakami z tego klubu nikt się nie interesował. A potem było pięciu reprezentantów." - przypomina szkoleniowiec żółto-niebieskich.

Kwestia wyniku pozostaje sprawą otwartą. Każda ze stron może wygrać, jak równie dobrze może paść remis. Opiekun gdynian zapowiada przede wszystkim dobrą grę. "Stadion Legii to jest polska La Scala Jak ktoś cię wpuszcza na salony, to wypada dobrze grać. I my zrobimy wszystko, żeby tak było. Jaki będzie efekt – zobaczymy" - kończy Czesław Michniewicz.