REKLAMA

Co robi szalik w klaserze

źródło: Życie Warszawy - Wiadomość archiwalna

Przez 22 lata zebrał ponad 900 szalików piłkarskich, w tym około 250 Legii. – Żona w końcu powiedziała "dość". Szale przestały się mieścić w naszym domu. Musiałem im znaleźć nowy – opowiada Wojciech Wołowicz.

Każdemu szalikowi robi zdjęcia, by mieć dowód, że rzeczywiście go posiada. – Obecnie mam zrobionych 850 fotek. Około setki szalików czeka jeszcze na uwiecznienie. Ostatnio nie miałem czasu, aby to zrobić. Poza tym nie każdy łatwo sfotografować. Niektóre są zbyt długie i nie mieszczą się w kadrze – tłumaczy pan Wojtek, pokazując klaser ze zdjęciami swojej niecodziennej kolekcji.
Znajdują się w niej najrozmaitsze szaliki – klubów, reprezentacji, zgody różnych zespołów, grup kibiców i jednorazowe, tworzone przy okazji jakiegoś meczu. Niektóre z nich to prawdziwe białe kruki – na przykład jedwabny szalik z lat 70. ma tylko kilka osób w Polsce.

Na początku była czapka

– Co ciekawe, moją pierwszą zdobyczą nie był szalik, lecz... czapka Interu Mediolan. Włochom dałem w zamian... jedwabny szalik Legii. Był 1986 rok. Pierwszą wymianę na szaliki przeprowadziłem później, podczas meczu z Sampdorią w Warszawie – wspomina Wołowicz, który wciąż często wymienia się szalikami.

– Idąc na mecz, staram się mieć ze sobą dodatkowy szal. Szczególnie podczas wyjazdów. Zawsze pytam, czy miejscowi chcą się wymienić. Będąc na meczu w Warszawie, wypatruję ludzi, posiadających szaliki, których nie mam. Biorę od nich numer telefonu i później, jeśli chcą, dobijamy targu – tłumaczy Wołowicz.

W kolekcji pana Wojtka najwięcej jest jednak szalików kupionych. – Mam zaufanych ludzi. Także w sklepach z tanią odzieżą. Odkładają mi szaliki. Niektóre zdobywam przez portal Allegro. Mam także kolegę, który podróżuje po świecie i z każdego zakątka stara się mi przywieźć pamiątkę.

Kilkanaście szalików zdobyłem, na przykład będąc przez siedem lat kierownikiem drużyny Drukarza Warszawa (do dziś grają w niej jego synowie – Sebastian i Piotr – przyp. red.). W niższych ligach jeździliśmy po różnych wioskach, a ja zawsze pytałem, czy nawet te najmniejsze drużyny mają swoje szaliki – dodaje pan Wojtek, który nigdy nie zapłacił za szalik więcej niż 50 zł. Najtańszy kosztował go zaledwie 2 zł.

Skuteczny, bo natrętny

Kiedyś Wołowicz kupił za jednym razem 100 szalików. – To była dopiero transakcja – wspomina z rozrzewnieniem. – Facet pozbywał się całej swojej kolekcji. Długo się targowaliśmy, bo jego szaliki były w różnym stanie – jedne nowe, inne wyciągnięte i zniszczone. Ile zapłaciłem? Już nie pamiętam, ale warto było.

Każdy z okazałej kolekcji szalików ma swoją historię. O każdym pan Wojtek może powiedzieć kilka słów. – Jeden z szalików Legii ofiarowano mi z litości. Pani ze sklepu, który odwiedziłem, oznajmiła mi, że nie odda szalika za żadną cenę, bo jest elementem wystawy. Przychodziłem co drugi dzień. Po dwóch tygodniach, mając mnie wyraźnie dość, oddała go za darmo – wspomina.

Jednym z bardziej niespotykanych jest szalik z 1994 roku, na którym po zdobyciu przez Legię mistrzostwa Polski wyhaftowano nazwiska wszystkich piłkarzy i działaczy klubu. – Nigdy nie widziałem podobnego szalika – mówi Wołowicz. Niektóre są robione specjalnie na jakąś okazję. – Pewnego razu moi synowie, jadąc na mecz do Poznania, mieli nieprzyjemne spotkanie z fanami Lecha. Po tym wydarzeniu zrobili szalik "Nienawidzimy Wszystkich" – mówi pan Wojtek.

Letni wiatr historii

– Staram się mieć wszystkie szaliki Legii, ale to nie takie proste. Zgromadziłem ich około 250, ale podobno ktoś ma ich 400. Ciężko dostać szale, które tworzy sobie grupa ludzi z osiedla. Powstaje ich po kilka sztuk. Kiedyś ze znajomymi zrobiliśmy na przykład szalik o nazwie "Grochów Piwny". Po jakimś czasie widziałem jego podróbki – śmieje się Wołowicz.

Posiadanie tak dużej kolekcji może być problemem. – Żona w końcu zaczęła się denerwować. Szaliki zajmowały za dużo miejsca. Musiałem przenieść je gdzie indziej, bo już cały pokój miałem w szalikach. Teraz trzymam moją kolekcję w specjalnym magazynie. Ale nie mogę zdradzić gdzie. Szaliki są zapakowane w kartony. Wszystko znajduje się na trzech wielkich paletach i ma ponad metr wysokości. Co roku, jak jest ciepło, wyjmuję je wszystkie z pudeł, żeby przewietrzyć, oczyścić i przypomnieć sobie historie, które się z nimi wiążą – mówi Wojciech Wołowicz.

REKLAMA
REKLAMA
© 1999-2024 Legionisci.com - niezależny serwis informacyjny o Legii Warszawa. Herb Legii, nazwa "Legia" oraz pozostałe znaki firmowe i towarowe użyte zostały wyłącznie w celach informacyjnych.